Czytaj dalej, Psychologia

Staroń: Walczymy z czarną magią – głupotą, manipulacją, dyskryminacją, znieczulicą

Przemek Staroń

Bycie nastolatkiem to chyba najtrudniejszy okres w życiu. Na każdym kroku czekają pytania i wyzwania. Świat pędzi i zmienia się w stopniu niewyobrażalnym. Szkoła – jako system – nie staje na wysokości zadania i nie daje młodym ludziom wsparcia, niezbędnej pomocy ani narzędzi do radzenia sobie. Postanowiłem coś z tym zrobić, tworząc swego rodzaju antidotum. Rozmowa z Przemkiem Staroniem, psychologiem i nauczycielem, autorem książki „Szkoła bohaterek i bohaterów, czyli jak radzić sobie z życiem”.

Krzysztof Katkowski: Napisałeś książkę skierowaną do nastolatków. Skupiasz się w niej m.in. na kształtowaniu i obronie ich indywidualności. W polskiej szkole jest z tym problem? 

Przemek Staroń: Tak, problem jest bez dwóch zdań – cały polski system edukacji opiera się na wrzucaniu wszystkich do jednego worka. Piszę o tym już w pierwszym rozdziale: „W ciągu wielu lat mojej pracy z młodymi ludźmi nieraz byłem świadkiem tego, jak wybitni sportowcy, wspaniali artyści, cudowni myśliciele byli obciążeniem dla systemu. Nie pasowali. Mało kto zachwycał się tym, że są świetnie pływającymi rybkami akwariowymi, skoro nie potrafią wspiąć się na drzewo”. Nie zauważano często ich talentów, potencjału i możliwości. Wielu chciało ich wrzucić do jednego worka, uformować jak ciasto, zapakować do jednego pudełka. Skoro nie pasowali do reszty, byli trudni do „uformowania”, nie warto było się nad nimi pochylić. Schemat, struktura, formatka, szablon. Często brak akceptacji i zrozumienia dla inności i różnorodności.

Wiadomo, to często nie jest łatwe. Wymaga chęci poznania, pochylenia się nad drugim człowiekiem i próby zrozumienia go. Ale nie tylko tego. Absolutnie nie jestem jedynym nauczycielem, który to zauważa, ale większość ma po prostu związane ręce. W warunkach ciągłego zastraszania, przy żałośnie niskich wynagrodzeniach, przeładowanej podstawie programowej nauczyciele i nauczycielki muszą często wręcz zdobywać się na heroizm.

Co tobie rozwiązało ręce?

Od małego lubiłem wychodzić przed szereg, zawsze czułem się tricksterem. Jednocześnie od wczesnej młodości miałem silnie wyrobioną potrzebę pomagania innym w tym, aby byli w stanie nadawać sens swojemu życiu. Kiedy zostałem nauczycielem, nie chciałem podpisywać się pod absurdami, na których polska oświata jest zbudowana. Uważam, że jak coś się robi, to trzeba robić to porządnie, z poczuciem sensu, i próbować zarażać tym innych.

W jaki sposób robisz to na co dzień w swojej pracy?

Staram się robić to, co najważniejsze, czyli zaczynam od budowania relacji. Najpierw pokazuję, jak ważne jest poznanie samego siebie, a potem drugiego człowieka. Empatyzowanie z nim i zaakceptowanie go takim, jakim jest. Uczę metakompetencji, które nazwałem kilka lat temu Insygniami Przyszłości. Są to umiejętności uczenia się, myślenia i komunikacji intra- i interpersonalnej. To clou i podstawa wszystkiego. Dzięki nabywaniu tych kompetencji moi uczniowie i uczennice nie tylko poznają samych siebie oraz uczą się komunikować z innymi ludźmi, ale także rozwijają umiejętności krytycznego i kreatywnego myślenia.

Staram się być latarnią, oświecać ich drogi, motywować, doceniać, zamiast oceniać, pokazywać, że są ważni, mądrzy i twórczy, a jeżeli tylko zechcą, mogą codziennie posuwać ten świat o milimetr do przodu. Nie krytykuję ich, uznaję jedynie konstruktywną krytykę, która odnosi się tylko (i aż) do czynów i jest pozbawiona jakiegokolwiek nawet cienia upokorzenia. Towarzyszę im w rozwoju, stawiam pytania, hipotezy, pokazuję im ścieżki, a oni wybierają drogę, którą zechcą podążać. Staram się być uważny i dawać im poczucie, że mogą sięgać gwiazd – dzięki samym sobie, swoim talentom oraz zasobom, rozwijanej mądrości, a także ciężkiej pracy.

Co nas, młodych, pcha do buntu? Między innymi wasza bogoojczyźniana szkoła 

Co jest dla ciebie szczególnie ważną rzeczą w nauczaniu?

Powiedziałbym raczej: w uczeniu. Uczymy się od siebie nawzajem, poszukujemy nowych ścieżek, eksperymentujemy, doświadczamy. Ja nie nauczam. Nie podaję wiedzy. Jeśli nawet ją przekazuję ustnie, to tylko w postaci opowieści. A najważniejsze są dla mnie relacje, czyli to, co dla systemu niemierzalne i często „niewidoczne dla oczu”, choć impakt ma największy. Bo sednem zawsze jest człowiek jako człowiek, wraz ze swoimi emocjami i uczuciami, pasjami i marzeniami, wyzwaniami i wewnętrznymi zmaganiami. To, z czym ten człowiek do mnie przychodzi, i to, czego pragnie i potrzebuje.

Bycie po części tutorem, coachem i mentorem oraz współkreatorem procesu dydaktycznego – oto moja rola. Być przy moich uczniach i uczennicach, kiedy mnie potrzebują. Wspierać, pomagać, rozwijać ich zasoby, uzmysławiać to, co w życiu kluczowe, czyli jak ważne jest być dobrym i mądrym człowiekiem. Nie bez powodu nasz międzypokoleniowy fakultet filozoficzny nazywa się Zakon Feniksa, do czego zainspirował nas Harry Potter. W końcu my też walczymy z czarną magią, rozumianą jako głupota, manipulacja, dyskryminacja czy znieczulica.

W Szkole bohaterek i bohaterów każdy rozdział zaczynasz od nawiązania do kultury popularnej. Mamy więc Stranger Things, Harry’ego Pottera czy Gwiezdne wojny. Skończyłem edukację szkolną kilka miesięcy temu i wciąż nie potrafię sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek nauczyciel w ten sposób prowadził zajęcia… 

Serio?

…niestety. A kiedy napisałem tekst o potrzebie zmian w kanonie lektur, dowiedziałem się, że moje propozycje są „antypolskie”. 

Nie wiem nawet, jak to skomentować. Wracając do głównej kwestii: ostatnio dużo współpracowałem z nauczycielami, którzy także lubią i doceniają popkulturę oraz używają jej w codziennej pracy w szkole. Cóż, widocznie (jeszcze) jesteśmy w mniejszości. Inna sprawa, że kulturę popularną wiele osób traktuje z góry, jako tę gorszą. A kultura masowa od kultury wysokiej różni się punktem startowym odbiorcy. Jeśli ktoś na przykład regularnie chodzi do opery, to super – ale to nie znaczy, że każda osoba ma właśnie przez operę odkrywać kreatywność i podstawowe wartości. Nie dla każdego jest ona dostępna, nie każdy ma odpowiednie zaplecze edukacyjne, co w żadnym wypadku nie czyni go gorszym! Wręcz przeciwnie, człowiek zaczytujący się w komiksach o superbohaterach może mieć lepsze pojęcie o świecie niż regularny bywalec opery. Pomijam już to, że nie każdy operę lubi.

Lektury do śmietnika

Ten niższy próg wejścia to jedyny powód, dla którego sięgasz po popkulturę, żeby rozmawiać z młodzieżą? 

Nie, absolutnie. Widzisz, bycie nastolatkiem to chyba najtrudniejszy okres w życiu. Na każdym kroku czekają pytania i wyzwania. Świat pędzi i zmienia się w stopniu niewyobrażalnym. Szkoła – jako system – nie staje na wysokości zadania i nie daje młodym ludziom wsparcia, niezbędnej pomocy ani narzędzi do radzenia sobie.

Postanowiłem coś z tym zrobić i temu zaradzić, tworząc swego rodzaju antidotum. Zebrałem więc od odbiorców na Instagramie oraz cudownej grupy dzieciaków informacje o tym, co jest dla nich w życiu naprawdę ważne, z jakimi problemami i trudnościami się borykają, jakie mają dylematy. Znając doskonale rolę bajkoterapii i biblioterapii oraz terapeutyczną moc metafory, sięgnąłem po historie z literatury, filmu, popkultury i gier, bo idealnie ilustrują trudności i rozterki, z jakimi na co dzień borykają się młodzi ludzie, poza tym bardziej do nich docierają i dają idealne drogowskazy, co robić, by uporać się z tym, co trudne i nieprzyjemne. Joseph Campbell ze swoją koncepcją monomitu oraz podróży bohatera, Bruno Bettelheim ze swoimi analizami znaczenia i wartości baśni, Jorge Bucay ze swoją praktyką wykorzystywania opowieści w psychoterapii – oni i nie tylko oni upewniali mnie od lat, że to słuszny kierunek.

Podparłem się zatem solidną wiedzą psychologiczną, którą starałem się wyłożyć w prosty i zrozumiały sposób. Wplotłem ją w opowieści o znakomicie znanych czytelnikom bohaterach, m.in. serii o Harrym Potterze czy serialu Stranger Things, ująłem także Małego księcia, Muminki, Avengersów, Władcę pierścieni i wiele innych. Dodałem historie z życia moich znajomych, uczniów i uczennic oraz absolwentów i absolwentek, a także z własnego – prywatnego i zawodowego.

I w jaki sposób posłużyły ci postacie z popkultury?

Mogę rzucić przykłady: jeżeli chodzi o Harry’ego Pottera – mamy choćby kwestię wiary we własne sprawstwo, Auggie z Cudownego chłopaka pokazuje sposób na pogłębianie akceptacji samego siebie, Lustrzanna z genialnej serii Christelle Dabos jest doskonałą ilustracją tego, że bycie „inną” też jest okej. W każdym z rozdziałów są inni bohaterowie, inny case, inne trudności, inne narzędzia i metody radzenia sobie z nimi.

Żeby dzieci mogły być dziećmi

Miałeś problem z wyborem pozycji, do których się odwołujesz? Większość z nich to rzeczy dobrze znane dzisiejszym nastolatkom, ale jest też coś z klasyki kina, czyli Dwunastu gniewnych ludzi

Nie miałem w żadnym wypadku! Złożyło się na to kilka powodów. Raz, że m.in. dzięki studiom kulturoznawczym mam dobrą perspektywę. Dwa – księgarze z Książki dla Ciebie w Krzywym Domku w Sopocie od lat pokazują mi niesamowite skarby z różnych domen kultury, a ja sam buszuję po londyńskich księgarniach i również wynajduję cuda. Trzy – pracując z młodzieżą, cały czas wchłaniam to, czym oni żyją, a polecają mi coś nieustannie. Zresztą przez lata nauczania wiedzy o kulturze nie robiłem żadnych sprawdzianów, tylko prosiłem ich o pokazywanie mi wszelkich fascynacji kulturowych. I po rozmowach (z każdym uczniem i każdą uczennicą indywidualnie) stawiałem im szóstki na semestr. Cztery – młodzi bardzo pomogli mi bezpośrednio podczas pracy nad książką, wskazując treści, których jeszcze nie znałem. Pięć – w ramach zajęć staram się młodzieży pokazywać mniej znane treści kultury i zaczynam właśnie od Dwunastu gniewnych ludzi.

W książce czerpiesz nie tylko z popkultury, ale też z własnych przeżyć, często trudnych. Nie bałeś tak się odsłonić przed czytelnikami i czytelniczkami?

Absolutnie nie. Od dłuższego już czasu wiem, że bycie sobą, autentycznym i transparentnym, to jest coś, co jest w życiu najważniejsze i czemu hołduję. Kluczowe jest tylko to, żeby połączyć to z pracą nad sobą. Nie mógłbym już funkcjonować inaczej. Dawno temu spotkałem się z sobą samym, wyszedłem z szafy i stanąłem w prawdzie. Jak długo można uciekać od samego siebie? Tak, wiem, niektórzy robią to całe życie i nawet sterują całymi państwami, ale to temat na inną rozmowę. (śmiech)

Poza tym, dzięki własnemu przypadkowi mogę jeszcze lepiej pomagać innym, wspierać, inspirować, dawać nadzieję, pokazywać, że warto próbować żyć w zgodzie z samym sobą, aby być szczęśliwym człowiekiem. Warto wziąć życie w swoje ręce i stać się panem swojego losu. Poza tym chcę się dzielić z innymi i dawać im poczucie, że każdy kiedyś upada. Najważniejsze, żeby wstać, otrzepać się i pójść dalej. Skoro moja historia może pomóc, dlaczego miałbym jej nie opowiedzieć? Zresztą… robię to od dawna. (śmiech)

O tych, co przeżyli. Dziecięca przemoc a postawy dorosłych

Przedstawiasz w książce dużo osób odtrącanych przez innych: samotników, osoby z problemami z nauką i niską samooceną. Piszesz też, że sam jako nauczyciel będący gejem bałeś się kiedyś, że możesz być wytykany palcami. Ciebie to nie spotkało, ale widzisz dyskryminację na szkolnych korytarzach. Uważasz, że teraz to uczniowie nieheteronormatywni są najbardziej zagrożeni dyskryminacją?

Czy nie spotkało? Zostawiam to na inną rozmowę. Nagonka na LGBT+ jest wszechobecna, to jest okrutne, okropne i absurdalne. Ostatnio możemy zaobserwować tak zwaną generalizację bodźca: dyskryminowane są już nie tylko same osoby LGBT+, ale również osoby, które mogą być z nimi kojarzone. Dyskryminowanym można być więc za cokolwiek.

Ale patrząc na to z metaperspektywy, młodzi niespecjalnie łapią ten vibe dyskryminacji ze względu na orientację. To jest przecież nagonka dla boomerów stworzona przez boomerów, tylko oni jeszcze tego nie kumają. (śmiech) Zwróćmy uwagę, że młodzi wychowują się już w innych realiach. Horyzont LGBT+ widzą w świecie kultury, mody, życia codziennego. Akcje zdesperowanych polityków o mindsecie pozostającym w słusznie minionych czasach są więc dla nich najczęściej żałosne. Młode pokolenie jest zupełnie inne niż rzeczywistość kreowana przez wyżej wymienionych. Pokazują to badania, choćby raport Gen Z. Jak zrozumieć dziś pokolenie jutra Natalii Hatalskiej i Infuture Institute.

Nie mówisz o jakiejś bańce? W głośnych przypadkach samobójstw nieheteronormatywnych nastolatków odrzucenie przez rówieśników odegrało chyba swoją rolę. 

Widzisz, to są mimo wszystko odrębne strony tego samego medalu. To, o czym mówię wyżej, dotyczy metakinetyki horyzontów percepcji. Kiedy popatrzymy na postrzeganie zjawiska nieheteronormatywności przez społeczeństwo z lotu ptaka, kiedy np. porównamy poziom akceptacji dla związków partnerskich czy małżeństw jednopłciowych, widzimy, jak ona rośnie od lat. Taki proces zachodził i zachodzi nie tylko w Polsce. To jest skala makro – zarówno czasowa, jak i przestrzenna. Natomiast w skali mikro bywa bardzo różnie, czasami wręcz dramatycznie. Jedno jest pewne – poza obrzydliwą nagonką na osoby LGBT+ ze strony władzy olbrzymią rolę odgrywają tutaj uniwersalne mechanizmy dyskryminacji i wykluczania. Temu, kto odrzuca, kto wyklucza, kto dyskryminuje, kto jest sprawcą przemocy, wystarczy jakikolwiek katalizator.

Ile jeszcze dzieci i nastolatków musi zginąć, by rząd przejrzał na oczy?

Jakie inne przyczyny dyskryminacji widzisz?

Wszystkie możliwe. Nie mają łatwo na przykład introwertycy. Często spotyka ich brak zrozumienia ze strony rówieśników, nauczycieli także. Nie wspominając o ludziach odbiegających wyglądem czy sposobem bycia od tzw. większości. Tych nieprzypominających swoim physis modelek i modeli z okładki „Vogue’a”, dla których wygląd nie stanowi treści życia, którzy nie przywiązują do niego zbyt dużej wagi lub mają poczucie, że nie będą chadzać po wybiegach paryskich domów mody. Zdarza się, że takie dzieciaki akceptują siebie, a nie są akceptowane przez rówieśników. Ci bowiem nie chcą poznać, zrozumieć, zaakceptować, idą w coś prostszego – w ocenę, często hejt i dyskryminację. Tak samo to wygląda w przypadku niezamożności i każdej innej „różnicy”, naprawdę każdej. W książce pokazuję wyraźnie, choćby w rozdziale o Auggiem, że źródłem jakiegokolwiek typu agresji najczęściej jest frustracja. Dwukrotnie odwołuję się do słów Jerzego Pilcha z książki Marsz Polonia: „Ranią – poranieni. Upokarzają – upokorzeni. Zdradzają – zdradzeni”.

Starasz się wzmacniać w czytelnikach i czytelniczkach ich poczucie własnej wartości, oswajasz też psychoterapię, która w Polsce wciąż jest mocno stabuizowana. Ale to są strategie indywidualne, a z dyskryminacją w szkole trzeba też chyba walczyć systemowo.

Tak, tak, po n-kroć tak. Obecny system jest do przeorania i zakopania. On się trzyma tylko dzięki oddolnym – szczególnie nauczycielskim i NGOsowym – inicjatywom. Dlatego też wszedłem na pokład Szymona Hołowni, który wielokrotnie wcześniej pokazał mi, że rozumie istotę i rolę edukacji i przekonał mnie, że bardzo zależy mu na edukacji z prawdziwego zdarzenia – edukacji przyszłości. Powołał pełnomocnika ds. młodego pokolenia, Mateusza Mielczarka, i wspólnie z Szymonem, Mateuszem oraz ekipą ekspertów i ekspertek, opierając się m.in. na wynikach Narad Obywatelskich o Edukacji czy postulatach Protestu z Wykrzyknikiem, stworzyliśmy bardzo obszerny dokument, nazwany Edukacja dla przyszłości. Ta kompleksowa wizja edukacji stanowiła najdłuższy dokument w całym programie Szymona.

I był to chyba jedyny raz, kiedy w jakichkolwiek wyborach ktoś podszedł tak rzetelnie i obszernie do edukacji, pierwszy raz w historii była ona także częścią wieczoru wyborczego w mediach. Doceniane było to z prawa i lewa, choć niektórzy woleli o tym taktycznie milczeć. Co ważne, w innych dokumentach programowych – m.in. Pełnoprawnych, którym zajął się Łukasz Krasoń – poszczególne punkty Edukacji dla przyszłości zostały rozszerzone. I co równie ważne, różne aspekty tej wizji konsultowaliśmy także z fachowcami z innych dziedzin, m.in. z Adrianą Porowską edukację antydyskryminacyjną, z generałem Mirosławem Różańskim edukację patriotyczną i obronną, a ze Stanisławem Zakroczymskim edukację obywatelską i prawną. W ramach działalności Instytutu Strategie 2050 oraz całego Ruchu Polska 2050 chcemy je rozbudowywać i wdrażać już teraz.

Dosyć optymistyczne założenie, że akurat Hołownia, dziś reprezentowany w Sejmie przez jedną posłankę, może tę „edukację przyszłości” wprowadzić. 

Aż jedną posłankę, Krzysztofie. I to jaką! Hanna Gill-Piątek jest wzorem parlamentarzystki, ba, parlamentarzysty w ogóle. Działa. Tak samo jak Szymon i jak każdy z nas. Czasy starej polityki się już skończyły. Pokazała to chociażby wygrana Trumpa kilka lat temu, a teraz jego przegrana. Ruch Polska 2050 jest nową siłą, rozumiejącą politykę adekwatnie do trzeciej dekady XXI wieku, stawia na przyszłość i na podmiotowe traktowanie ludzi, na wdrażanie rozwiązań, na realne działanie, a nie brokat, pudrowanie i okrągłe gadki. Mocą projekcji najczęściej właśnie to Szymonowi się zarzuca – jak coś, odsyłam do swojej książki, zwłaszcza do zakończenia rozdziału drugiego. (śmiech)

Młodzież rzeczywiście dotąd nie mogła liczyć na podmiotowe traktowanie ze strony polityków. Najpierw bez uwzględnienia jej głosu zlikwidowano gimnazja, przez stworzenie podwójnego rocznika i wprowadzenie zmian w podstawie programowej bez żadnych okresów przejściowych poddano uczniów zwiększonej presji, a w pierwszej fazie pandemii dodatkowo zamknięto ich w domu – całkiem dosłownie, zakazując nawet 17-latkom samodzielnego poruszania się po mieście. Jaki twoim zdaniem to wszystko ma wpływ na młodych ludzi?

Less is more, dlatego powiem krótko: dramatyczny.

Wowrzeczka: Młodzież upomina się o głos

Jesteś wyoutowanym gejem zaangażowanym politycznie, który uczy w szkole. W Szkole bohaterów i bohaterek o swojej orientacji piszesz wręcz: „widzę plusy tej sytuacji, bo jako przedstawiciel mniejszości mam większą wrażliwość na cierpienie innych. I stąd, gdybym nie doświadczył bycia kimś, komu daje się do zrozumienia, że jest marginesem społeczeństwa, nie byłbym tak wyczulony na łzy drugiego człowieka”. Uczysz uczniów również na swoim przykładzie?

Tak. Niemniej zacznijmy od kwestii mojego zaangażowania politycznego. Polityka bardzo źle się kojarzy w Polsce – a sam termin etymologicznie odnosi się przecież do wspólnoty, do polis i starożytnej zasady izonomii, czyli równego prawa do zabierania głosu w sprawach dotyczących nas wszystkich. Polityka jest więc etyką społeczną, walką o wartości fundamentalne, ale również troską o budowę fundamentalnej wspólnoty uniwersalnych wartości.

Bardzo mnie bawi – chociaż nie wszystkim jest do śmiechu, Arystoteles i Hannah Arendt w grobie się przewracają – kiedy znajomi nauczyciele mówią, żeby nie rozmawiać o polityce. Zawsze ich pytam, czy w takim razie mamy przestać rozmawiać również o wynagrodzeniach – te przyznają nam właśnie, uwaga, politycy, a nie Sierotka Marysia i siedmiu krasnoludków. Podstawa programowa jest także dokumentem politycznym. Liczba godzin w pensum – decyzją polityczną. No i w końcu: polityka jest jedyną możliwością na postawienie systemu porządnie. Tak jak mówiłeś, z dyskryminacją w szkole trzeba też walczyć systemowo. Dlatego moją strategię indywidualną staram się skalować tak bardzo, jak się da, a na metapoziomie zaczynam od tego, że jako nauczyciel gej mogę pokazać, że bycie tym „innym” nie jest tym samym, co można zobaczyć w Wiadomościach TVP. Bardzo poważnie biorę sobie do serca zasadę, że słowa uczą, ale to przykłady pociągają.

Jest takie powiedzenie: możesz nie interesować się polityką, ale ona interesuje się tobą. Właśnie bardzo dobitnie tego doświadczamy. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego wyprowadził na ulice także tych, dla których są to pierwsze protesty w życiu. Twoi uczniowie biorą w nich udział?

Dlatego wszystkim polecam lekturę dzieł Timothy’ego Snydera i zachęcam do pamiętania, że możesz mieć gdzieś politykę, ale jej to wcale nie będzie przeszkadzać w decydowaniu o wszystkim, co robisz. Co do protestów – tak, wielu z nich bierze i brało w tych protestach udział i jestem z tego bardzo dumny. Są mądrzy i refleksyjni, myślą krytycznie i potrafią wyciągać wnioski. Wiedzą, że polityka jest wszędzie, na każdym kroku, i nie ma opcji, aby od niej uciekli. Nie mają zgody na to, co się dzieje w kraju, dlatego pokazują swoje niezadowolenie, swój gniew, protestują. Chcą żyć w kraju, w którym respektuje się prawa człowieka i daje ludziom możliwość wyboru oraz decydowania o własnym życiu. Widzą, że ich przyszłość zależy od nich samych, że to oni ją kreują, że warto iść w działanie. I idą. Nie są bierni. Nie są obojętni. Bardzo to cenię i uważam za piękne. Moi uczniowie i uczennice codziennie uczą mnie czegoś nowego. Tym razem to kolejna lekcja, jak walczyć o swoje i nie zgadzać się na zło i dyskryminację kogokolwiek.

Październikowa rewolucja godności

Masz jakieś rady dla protestującej młodzieży? Również takie dotyczące zadbania o siebie? Ten protest może wymagać mobilizacji przez dłuższy czas – jak się nie wypalić?
`
Na pewno należy dbać o siebie. Jeżeli ktoś jest wyczerpany, słaby, absolutnie nie wolno siebie nadwyrężać. To nie doprowadzi do niczego dobrego, tylko do zwiększonego stresu, różnych dolegliwości czy nawet choroby. Można protestować na wiele sposobów – w dyskusji, czyli próbować przekonywać innych, jak ważne są prawa człowieka, drukować plakaty, naklejki, wspierać w social mediach. Kto chce, ten szuka sposobu, kto nie chce, ten szuka powodu. (śmiech) Pamiętajmy w końcu – martwy obywatel to kiepski obywatel!

Ponadto zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt. Kuba Gawron pokazał mi obrzydliwy donos, który został złożony do kuratorium na nauczycieli z Gdyni, właśnie w kontekście protestów. Wiele osób może mieć wątpliwość: „a co, jeżeli rzeczywiście nauczyciele agitują politycznie?”. Pomijając absurdalność tego zarzutu, co wyjaśniłem wcześniej, chciałbym zauważyć, że wszystko to, co robi obecna władza, jest ilustracją słynnego hasła „złodziej woła: łapać złodzieja!”. Żadna władza po 1989 roku nie zdegenerowała polityki tak bardzo jak ta obecna. To właśnie obecna władza upolitycznia – w tym negatywnym sensie – wszystko, co się da. I co robi? Zarzuca to innym, tym, którzy się przed tym bronią. Nasi rządzący naczytali się, jak widzę, Orwella, tylko coś im nie pykło z interpretacją przesłania. I last but not least, wracając do Szkoły bohaterek i bohaterów: wszystkie wybitne dzieła popkultury, czy to uniwersum Rowling, czy Władca pierścieni, Star Wars, czy Igrzyska śmierci – są traktatami między innymi o oporze, który jest stawiany zdegenerowanej władzy. You know what I mean, młode Bohaterki i młodzi Bohaterowie.

Alexa, play „Strajk kobiet”

czytaj także

Mówisz, że dalej chcesz iść z Hołownią – teraz w Ruchu Polska 2050. W książce piszesz, że planujesz jej kontynuację. Tak chcesz zmienić edukację i traktowanie przez nią uczniów?

Chcę iść dalej, głębiej, skuteczniej. Przyjrzeć się trudniejszym kwestiom, jak przemoc psychiczna, stres pourazowy, mobbing, przemoc domowa, molestowanie seksualne. Ale nie tylko im. Rozmawiam z wieloma czytelnikami i czytelniczkami i jestem pewien, że pogłębię obszar związany z tym, jak sprawiać, żeby sukces nie był wartością samą w sobie, żeby dążenie do niego nie skończyło się problemami z samooceną i nerwicą. Takie książki można by pisać w nieskończoność. A w Polsce 2050 już od dawna intensywnie działamy, żeby z tymi wszystkimi problemami walczyć i im przeciwdziałać.

Nie bałeś się, że swoją książką wejdziesz w rolę coacha, który mówi „możesz wszystko”?

Nie, nie bałem się, bo takie podejście jest mi obce bardziej niż obecna władza. (śmiech) Moja książka daje narzędzia, metody do poradzenia sobie z wieloma trudnościami. Jest jak mapa. Wybór drogi należy już do samego czytelnika czy czytelniczki. Podpowiadam, wskazuję możliwości, wyjaśniam i rozjaśniam tę drogę – ale wybór należy do każdego z was.

A jeśli chodzi o to, że ograniczenia są przede wszystkim w naszej głowie – podpisuję się pod tym całkowicie. Bardzo wierzę w moc i siłę poczucia sprawstwa u każdego i każdej z nas. Kto by powiedział, że zwyczajny, niezbyt wysoki, chorowity chłopak z Koszalina, wieczny hipochondryk, który długo nie mógł pogodzić się ze swoją seksualnością, będzie pomagał innym, towarzyszył w zmianie i rozwoju, i to, no powiedzmy to sobie, z jakimiś tam sukcesami (śmiech) posuwał ten świat codziennie, wraz z coraz większą grupą entuzjastów, nawet nie o milimetry, tylko o metry do przodu?

**

Szkoła bohaterów i bohaterek

Przemek Staroń – psycholog, nauczyciel, trener, wykładowca, autor książki Szkoła bohaterek i bohaterów, czyli jak radzić sobie z życiem, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Agora. Nagrodzony przez Komisję Europejską twórca międzypokoleniowego Zakonu Feniksa, tutor niemal 50 olimpijczyków z filozofii, wyróżniony w konkursie im. Ireny Sendlerowej, nagrodzony LGBT+ Diamond 2019 Polish Business Award, wybrany Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej” za „wzorowe sprawowanie”. Nauczyciel Roku 2018, finalista Global Teacher Prize 2020, Digital Shaper 2020. Doradca Szymona Hołowni ds. edukacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Krzysztof Katkowski
Krzysztof Katkowski
Student MISH UW, aktywista
Publicysta, pisze między innymi w OKO.press, „Dzienniku Gazecie Prawnej”, Krytyce Politycznej i Kulturze Liberalnej. Obecnie studiuje na Uniwersytecie Warszawskim i barcelońskim Universitat Pompeu Fabra. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW. Jego teksty ukazywały się też m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Więzi”, „The New Humanist” czy „Tygodniku Powszechnym”.
Zamknij