Kinga Dunin czyta, Weekend

Róża, po pierwsze człowiek [o biografii Róży Luksemburg]

Czy Róża Luksemburg była komunistką, marksistką czy socjalistką? Autorka jej biografii Weronika Kostyrko podpowiada – była przede wszystkim rewolucjonistką. I chyba romantyczką. Kim jeszcze?

Weronika Kostyrko, Róża Luksemburg. Domem moim jest cały świat, Marginesy 2024

Ani przed Różą, ani po niej – nie było w tej rodzinie rewolucjonistów. Byli kupcy, przemysłowcy, rabini, lekarze i adwokaci. Rabini po stronie matki, kupcy i przemysłowcy raczej po stronie ojca. Z każdym kolejnym pokoleniem mniej było kupców, więcej za to lekarzy i prawników.

Czyli była to rodzina polskich, szybko asymilujących się Żydów, dwóch braci Róży w przyszłości się ochrzci. Róża Luksemburg, a właściwie Rozalia Luxenburg, rodzi się w roku 1871, to rok rewolucyjnego zrywu Komuny Paryskiej. Kończy gimnazjum w Warszawie. Ma patent nauczycielki, nie ma posagu, nie jest pięknością i jeszcze lekko utyka, ma jedna nogę krótszą, za mąż więc raczej nie wyjdzie. I czy w polskim dworku ktoś zatrudni nauczycielkę Żydówkę? Może jednak przez rok to robiła.

To rok 1887. W tym roku w „Kurierze Codziennym” zaczyna ukazywać się w odcinkach najsłynniejsza polska powieść, Lalka. Wyjdzie w całości 1890. Czemu o tym piszę, czemu sprawdziłam te daty? Chyba żeby przypomnieć sobie realia tamtych czasów – te mieszczańskie i kapitalistyczne: rozwój polskiego kapitalizmu dzięki rynkom i zapleczu rosyjskiemu (Róża Luksemburg opisała to w swoim doktoracie), rodzący się nowoczesny antysemityzm itd. Oraz to, że romantyzm kończy się śmiercią. I także dlatego, że Kostyrko pisze, że kiedy młoda Róża była w gimnazjum, pozytywizm był już passé, liczył się socjalizm.

Dla Róży Luksemburg ruch robotniczy jest wszystkim

Róża na pewno to wiedziała, choć jej związki z partią „Proletariat” są zapewne mitem. Tak jak historia o przemyceniu jej przez granicę przez Marcina Kasprzaka (działacz socjalistyczny, stracony w 1905 roku) dzięki pomocy oszukanego księdza, który myślał, że ratuje Żydówkę pragnącą się ochrzcić. Jednak ona wyjechała całkiem legalnie, z carskim paszportem, do Szwajcarii na studia w roku 1888. Była taka młoda, dziś nawet nie przygotowywałaby się jeszcze do matury!

Uniwersytet w Zurychu, założony przez lokalne władze, przyjmował kobiety, zatrudniał lewicowych intelektualistów. W neutralnej Szwajcarii gwarantowane były prawa wolności słowa, stowarzyszeń, prasy i zgromadzeń, równouprawnienie Żydów. Było to miejsce, w którym schronili się niemieccy socjaldemokraci, kiedy Bismarckowskie Niemcy zakazały ich działalności, i rewolucjoniści, socjaliści, anarchiści, marksiści – głównie z Rosji i Królestwa Polskiego. Był to tygiel, w którym warzyła się społeczna rewolucja, która im wydawała się nieuchronna. I konieczna.

Słuchaj podcastu „O książkach”:

Spreaker
Apple Podcasts

Róża zaczyna od studiowania botaniki (zostało po niej siedemnaście zielników, w których opisze 370 roślin), potem studiuje różne nauki społeczne i polityczne, a kończy edukację, uzyskując w roku 1897 stopień doktora prawa za pracę Rozwój przemysłowy Polski. Jest jedną z niewielu kobiet w Europie z tym stopniem. Zna język polski, ten własny, czytuje romantyków, pewnie z domu trochę jidisz, choć używa go tylko w żartach i przekleństwach, rosyjski, niemiecki, francuski, potem nauczy się angielskiego. Napisze w życiu tysiące listów, w których widać jej prawdziwy talent literacki. Przede wszystkim pisze jednak teksty do nielegalnych gazetek i socjalistycznych broszur, potem do legalnej prasy w Niemczech, z tego żyje.

Dowiedziała już się też, czym jest skomplikowaną miłość, a kochać potrafiła z pasją. W Zurychu poznaje Leona Jogichesa, rosyjskiego Żyda i zawodowego rewolucjonistę, świetnego konspiratora. Ten związek z trudnym mężczyzną przetrwa kilkanaście lat, a potem Jogiches przez lata będzie, używając dzisiejszej nomenklatury, jej stalkerem, będą jednak stale współpracowali, a on zginie zabity kulą w plecy, kiedy będzie się starał o ukaranie jej morderców.

Wielka powojenna migracja Polaków: O ziemiach „odzyskanych” bez egzotyzacji [rozmowa]

Potem byli następni mężczyźni, młodsi od niej. I fikcyjny mąż, po to, żeby uzyskać obywatelstwo niemieckie, bo tam, w Berlinie, zamieszkała. I do końca życia walczyła – z kapitalizmem, imperializmem, kolonializmem, militaryzmem i o zachowanie pokoju, z dyskryminacją kobiet (o to trochę bez przekonania), o prawo społeczności narodowych do autonomii, chociaż nie dla Żydów, to też nie było dla niej najważniejsze, wyzwolić miał się cały świat naraz i pod każdym względem. Pisała, agitowała, przemawiała – była świetną mówczynią, której słuchały wielotysięczne tłumy. Angażowała się też w rozmaite działania organizacyjne i różne walki wewnętrzne.

Spora część książki Kostyrko to historia ruchów robotniczych, socjalistycznych i rewolucyjnych w tych czasach w Europie. Można niekiedy pogubić się w szczegółach, ale ostatecznie wszystkim chodziło o to samo – sprawiedliwość i głęboką zmianę społeczną, a konkretnie likwidację kapitalizmu. Tyle że ten cel reformiści odkładali na później, a może na nigdy, a rewolucjoniści wierzyli, że da się osiągnąć w niedalekiej przyszłości. I niektórzy łączyli to z walką narodowowyzwoleńczą.

Karol Marks pisze światowy przebój

Nie chodzi jednak o te szczegóły. Ważna jest atmosfera tamtych czasów. Narastającego społecznego buntu, pragnienia wolności, nadziei i wiary, że inny niż kapitalistyczny świat jest możliwy. Gorących sporów i wspólnego działania, przyjaźni na całe życie i rozstań, wieczornych spotkań i gorączkowych akcji. A dla Róży i jej przyjaciół również wyjazdów wakacyjnych i wycieczek w plener, naprawdę czuła i kochała przyrodę, ptaki, zwierzęta, była ich baczną obserwatorką.

Nie była żadną proletariuszką, nawet z wyboru. Była inteligentką, która lubiła poezję, najbardziej Goethego, i przytulne mieszkania, najlepiej blisko zieleni. Miała ukochaną kotkę. Miała też, od kiedy tylko zaczęło jej się lepiej powodzić, służącą. Trochę jak w anegdocie, o którymś z ważnych socjalistów (nie pamiętam którym i to pewno nieprawda, ale zabawna) – na pytanie, jak będzie wyglądało życie w socjalizmie, odpowiedział: każdy będzie miał domek z ogródkiem i służącą. Nawet w więzieniu miała lepsze warunki niż zwykłe więźniarki, pojedyncza cela albo nawet dwie połączone, żeby mogła mieć gabinet do pracy, i nie ciągnęło jej do poznawania innych więźniarek.

Po drugiej stronie lustra. A co, jeśli nie ma tam mężczyzn?

Ciekawe, czy zastanawiała się nad tym, czy w tym nowym świecie, po rewolucji zachowa te skądinąd drobne przywileje. Chyba nawet nie starała się go sobie wyobrazić. Wierzyła, że rewolucja dokona się na całym świecie za sprawą proletariatu, który potem demokratycznie go urządzi, wspomagany jednak przez partię, która będzie umiała wykroczyć poza partykularne interesy. Nie miała to być jednak dyktatura w stylu sowieckim, którą od początku krytykowała. Wiedziała, że wolność oznacza wolność dla inaczej myślących. Wnikliwie pisała o imperializmie i dobrze rozpoznawała jego mechanizmy, jej praca Akumulacja kapitału nadal się broni, ale w kwestii porewolucyjnej przyszłości była naiwna.

Jednak stała po dobrej stronie mocy. Kiedy SPD, którego lewego skrzydła była działaczką, poparło udział Niemiec w I wojnie, nie chce się z tym pogodzić i zostaje uwięziona za organizowanie demonstracji antywojennych. Kiedy wojna dobiegła końca, a w Niemczech doszło do licznych strajków i wystąpień rewolucyjnych, z Karolem Liebknechtem zakładają Związek Spartakusa, który przekształca się w całkiem legalną Komunistyczną Partię Niemiec. Natomiast SPD, które jest wtedy u władzy, porozumiewa się z przedstawicielami armii i dąży do stłumienia rewolucji. Róża Luksemburg i Liebknecht zostają porwani przez oficerów freikorps, torturowani i zamordowani. Wszyscy sprawcy są znani, żaden z nich nie poniósł jednak kary, poza dwoma drobnymi wyrokami. Po tym przepaść między SPD i KPD będzie nie do zasypania.

Przerażające ptaszyska i dydaktyczne kruki [o „Smole” i „Rozdrożu kruków”]

Czy Róża Luksemburg była komunistką, marksistką czy socjalistką? Autorka biografii podpowiada – była przede wszystkim rewolucjonistką. I chyba romantyczką. Kim jeszcze? Polką. Trochę Żydówką, bo jak mogłaby nią nie być, skoro w atakach prawica stale jej to przypominała. I obracała się często wśród innych świeckich i zasymilowanych, ale jednak Żydów. Może też, po tylu latach, trochę Niemką? Kobietą, która dobrze zdawała sobie sprawę ze wszystkich ograniczeń i często jedyną kobietą w męskim, politycznym gronie. Nie mogła jednak zostać posłanką, bo kobiety nie miały prawa wyborczego.

Czy była feministką? Przyjaźniła się z Klarą Zetkin, organizatorką międzynarodowego ruchu kobiecego, której zawdzięczamy święto 8 marca. I czasem coś w tej sprawie robiła, ale nigdy nie było to głównym przedmiotem jej troski. Gdyby ją o to zapytać, kim jest, myślę, że odpowiedziałby, że przede wszystkim człowiekiem. I dlatego „jej domem był cały świat”.

Żałuję, że od początku wiedziałam, jak się to skończy. Chociaż kiedy wciągała mnie lektura, były momenty (krótkie), kiedy miałam nadzieję, że Róża przeżyje, a rewolucja zwycięży… Tak napisana jest ta książka – oddaje lewicową energię i pasję tamtych czasów. Można powiedzieć, że Luksemburg i jej towarzysze się mylili, przegrali, a jak wygrali w Rosji, to fatalnie się to skończyło. Jednak takie wynalazki jak ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia, powszechne szkolnictwo czy opieka zdrowotna nie spadły z nieba. A jak nikt nie będzie się o nie upominał, to okaże się, że wcale nie są dane na zawsze.

Jestem naprawdę wdzięczna Weronice Kostyrko za to, że odczarowała dla mnie tę postać i tamte czasy. Niby coś tam wiedziałam, ale nie zawsze chodzi o wiedzę, ważne są też emocje, a te odziedziczyłam po edukacji szkolnej w PRL-u. Wszystkie te historie o ruchach robotniczych, różnych socjalistycznych czy komunistycznych partiach uważaliśmy za ideologię i propagandę, szczególnie że kończyło się to tak, że tylko Lenin miał rację i zawdzięczamy mu istnienie Związku Radzieckiego. Ta biografia inaczej kieruje naszymi emocjami. I zapewne za to – mimo rzetelności i bogactwa zawartych w niej faktów – może się ona spotkać z krytyką tych od „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” (o ile cokolwiek czytają). Wtedy przypomnijmy sobie, jak skończyli Róża Luksemburg, Karol Liebknecht czy Leon Jogiches.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij