Czytaj dalej, Historia

Dla Róży Luksemburg ruch robotniczy jest wszystkim

Ruch socjalistyczny miał często moralne zabarwienie i jeśli z tego punktu widzenia ocenialibyśmy jego poszczególnych liderów, to bez wątpienia Róża Luksemburg, której obcy był wszelki instrumentalizm i która swe przywiązanie do wyznawanych ideałów potwierdziła męczeńską śmiercią, zasługuje na miano „świętej” rewolucjonizmu marksistowskiego. 5 marca mija 150. rocznica urodzin Róży Luksemburg.

W czasach tych liczyły się właściwie tylko dwie tendencje w myśli politycznej, czyli nacjonalizm i socjalizm, zarówno bowiem konserwatyzm, jak i liberalizm nie umiały przez długi czas odnaleźć się w świecie polityki masowej.

Marksizm nie był jedyną podstawą ideową dla działania socjalistów, a i ci spośród nich, którzy uważali się za kontynuatorów myśli Marksa i Engelsa, różnili się poważnie w interpretacji dzieł mistrzów. Ich dyskusje wywarły znikomy wpływ na rozwój demokracji i życia publicznego; do dzisiaj zresztą mają niewielkie znaczenie. Zwrócimy więc uwagę tylko na dwie podstawowe sprawy: stosunek socjalizmu do idei narodowej oraz pierwsze próby sformułowania ideologii i polityki socjaldemokratycznej. Pamiętajmy jednak o tym, że socjalizm czy protest społeczny są związane z narastaniem nierówności, a zatem jakaś odmiana socjalizmu zawsze może ponownie stać się popularna. Nierówność przecież zawsze jest skandalem, nie wiadomo tylko, jakie przekroczenie tolerowanej nierówności może wywołać gwałtowną, a nawet rewolucyjną reakcję.

Najbardziej znanym i najbliższym ortodoksji marksistowskiej działaczem był niewątpliwie Karol Kautsky (1854–1938). Można go uznać za klasycznego przedstawiciela tego, co określano mianem socjalizmu „naukowego”. Miał jeszcze okazję zetknąć się osobiście z Marksem i Engelsem. Wzorem wielu ówczesnych myślicieli był przekonany, że procesy historyczne są ściśle zdeterminowane, i to w sposób bliski Darwinowskiemu ewolucjonizmowi. Równocześnie jednak opowiadał się za utrzymaniem demokracji oraz kwestionował potrzebę rewolucji. Krytykował Lenina i twierdził, że socjalizm ma zwyciężyć za sprawą swoich zdolności adaptacyjnych, a nie w rezultacie narzucenia siłą określonych rozwiązań ustrojowych. Był przekonany (jak po części Karol Marks), że czas proletariatu nadejdzie bez ludzkiej ingerencji, a zatem – co było bardzo ważne w ramach sporów między marksistami – bez rewolucji.

Natomiast Róża Luksemburg (1871–1919), przez całe życie związana z niemieckim ruchem socjalistycznym, a ściśle rzecz biorąc, z jego skrajną lewicą, przeszła do historii przede wszystkim jako strateg walki rewolucyjnej. Chociaż zajmowała się także sprawami ekonomicznymi i pisała na temat nieuchronności upadku kapitalizmu, swoją zasadniczą tezę przedstawiła w pracy zatytułowanej Reforma socjalna czy rewolucja?, czysto politycznej. Owa teza brzmi następująco: reformy są sensowne jedynie pod warunkiem, że prowadzą do rewolucji, która nastąpi, gdy rozwój przemysłu osiągnie odpowiedni stan. Walka proletariatu ma sens tylko wtedy, kiedy się w niej bezpośrednio wyraża świadomość tegoż proletariatu; kiedy, innymi słowy, jest to walka żywiołowa, a nie organizowana przez zawodowych rewolucjonistów i spiskowców. Dla Róży Luksemburg ruch robotniczy jest wszystkim, nie wolno nim ani kierować, ani tym bardziej narzucać mu określonych form. Właśnie stosowanie przymusu stanie się głównym powodem, dla którego Róża Luksemburg podda stanowczej krytyce rewolucję bolszewicką. W jej przeświadczeniu o wartości działań masowych i zarazem spontanicznych można dopatrzyć się, jak czyni to Hannah Arendt, nieświadomej kontynuacji idei republikańskiej, tyle że ograniczonej do klasy robotniczej.

Ruch socjalistyczny miał często moralne zabarwienie i jeśli z tego punktu widzenia ocenialibyśmy jego poszczególnych liderów, to bez wątpienia Róża Luksemburg, której obcy był wszelki instrumentalizm i która swe przywiązanie do wyznawanych ideałów potwierdziła męczeńską śmiercią, zasługuje na miano „świętej” rewolucjonizmu marksistowskiego.

Kobiety, których zabrakło w panteonie

czytaj także

Róży Luksemburg zawdzięczamy również jasne i radykalne sformułowanie problemu stosunku socjalizmu do idei narodowej. Kwestia ta nastręczała kłopotów wszystkim socjalistom. Jak pogodzić uniwersalną w swym charakterze walkę klasową z istnieniem narodów? Marks i Engels nie wypowiedzieli się w tej sprawie jasno, a ich kontynuatorzy przyjmowali rozmaite stanowiska zależnie od tego, w jakim kraju działali i jak pojmowali rewolucję. Kwestii narodowej nie mogła również zlekceważyć Róża Luksemburg – urodziła się przecież w pretendującej do niepodległości Polsce i utrzymywała kontakty z polskimi socjalistami (jak znający ją dobrze Józef Piłsudski), z których przynajmniej kilku próbowało łączyć socjalizm z walką o własne państwo. Jej pogląd był jednoznaczny: prawo narodów do samostanowienia jest burżuazyjną ideą, narodowość stoi na przeszkodzie w drodze do rewolucji. Potem Lenin i jego następcy określą taką postawę mianem błędu luksemburgizmu – błędu, ponieważ Lenin rozumiał, że istnienie narodów jest faktem, i to faktem, który może sprzyjać rewolucji. Lenin był pod tym względem bliski nacjonalizmu.

Karol Marks pisze światowy przebój

Następnego znaczącego przedstawiciela myśli socjalistycznej, Eduarda Bernsteina (1850–1832), można, z pewnymi zastrzeżeniami, nazwać pierwszym rewizjonistą. W historii ruchu socjalistycznego i stalinowskiego pojęcie rewizjonizmu wraca często, najczęściej jako pejoratywne określenie tych, którym zarzucano odstępstwa programowe od linii wyznaczonej przez partię. I choć w okresie, w którym działał Bernstein, nie istniała jeszcze jedyna oficjalnie obowiązująca wykładnia marksizmu, był on rewizjonistą w tym sensie, że swą działalnością przyczynił się do narodzin nowoczesnej socjaldemokracji.

Po dłuższym pobycie w Anglii Bernstein doszedł do wniosku, że jedynym celem ruchu robotniczego powinna być walka o stopniowe reformy. W sławnym sformułowaniu, które stało się wkrótce przedmiotem zaciekłych ataków płynących ze wszystkich stron szeroko rozumianego obozu socjalistycznego, stwierdził: „To, co zwykło się nazywać celem ostatecznym socjalizmu, jest dla mnie niczym, ruch jest wszystkim”. Innymi słowy, rozwiązania problemów nękających współczesne społeczeństwo należy szukać nie tyle w jednorazowym rewolucyjnym akcie, ile w powolnym ulepszaniu zastanych stosunków społecznych i gospodarczych, przy pomocy demokratycznych środków. Inaczej też niż większość socjalistów odnosił się Bernstein do kwestii narodowej. Uważał, że we współczesnym świecie przynależność narodowa nie jest rzeczą obojętną, a lekceważenie tego faktu traktował jak poważny błąd polityczny. W istocie zatem Bernstein całkowicie odszedł od marksizmu, a ortodoksyjni marksiści nigdy mu tej zdrady nie zapomnieli. Socjaldemokracja rozwinęłaby się zapewne i bez jego udziału, gdyż istniały ku temu i silne przesłanki, i wola, ale to Bernstein pierwszy dokonał wyłomu i zapoczątkował wśród socjalistów nigdy już nieprzezwyciężony podział.

W opozycji do socjalistycznej ortodoksji pozostawał również Jean Jaurés (1859–1914), niewątpliwie najwybitniejszy przywódca francuskiego ruchu socjalistycznego. Uważał, że w dziejach dokonuje się nieustający, prowadzący do wszechobecnej syntezy postęp ducha ludzkiego i moralności. Zwieńczeniem tego procesu miał być naturalnie socjalizm, który wchłonie z minionych epok to, co było w nich najlepsze. Inaczej rzecz ujmując, socjalizmu nie da się osiągnąć wyłącznie technicznymi środkami – ludzkość musi do niego dojrzeć moralnie.

Jaurés sięgał nie tylko do marksizmu, ale także do wielu innych źródeł, i w konsekwencji jego poglądy dalekie były od klarowności. Z perspektywy czasu ważniejsza od jego poglądów wydaje się jednak postawa. Broniąc wbrew interesowi klasowemu Dreyfusa, stworzył pewien model postępowania właściwy potem wielu socjalistom. Akceptują oni wprawdzie demokrację i zastane stosunki własności, ale walczą jednocześnie z wyzyskiem, nędzą, niesprawiedliwością, ksenofobią, i to nie tylko dlatego, że tak im każe doktryna polityczna, lecz przede wszystkim ponieważ są to zjawiska moralnie złe. To ten etyczny wymiar socjalizmu, bardziej od rozmaitych typów doktrynerstwa zbudowanych na bazie marksistowskiej, zdecydował o popularności lewicy w czasach nam współczesnych.

Socjaldemokracja jednak osiągnęła przez stulecie większość celów, jakie postulowano w końcu XIX wieku, czyli minimum państwa opiekuńczego oraz przyzwoitości w traktowaniu ludzi pracy, i obecnie, w ostatnich dekadach, traci rozpęd, gdyż wszyscy praktycznie w świecie zachodnim traktują socjaldemokratyczne postulaty z powagą. Zapewne narastająca nierówność materialna może doprowadzić do nowych protestów, jednak do socjalizmu z końca XIX wieku nie ma już powrotu, mimo że politycy w niektórych krajach (zwłaszcza w Grecji) z braku innych inspiracji ideowych sięgają po jakieś elementy marksizmu.

Podkreślmy jeszcze, że totalitaryzm w wydaniu sowieckim nie tylko nie miał nic wspólnego z poglądami Karola Marksa, ale także z poglądami marksistów. Nie ma zatem najmniejszego sensu wiązanie totalitaryzmu z socjalizmem i zrzucanie ex post na socjalistów winy za ekscesy i horrenda totalitaryzmu. Podobnie jak w przypadku związku między nacjonalizmem a nazizmem socjaliści są winni jedynie tego, że rozważając kwestię rewolucji, wprowadzili ten problem do życia intelektualnego.

**

Fragment Krótkiej historii myśli politycznej Marcina Króla wydanej przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Tytuł od redakcji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij