Kinga Dunin czyta, Weekend

Polski pan Nikt

Polska – ogólnie rzecz biorąc – składa się z Polaków. Czy Polacy są tacy okropni, bo mieszkają w Polsce (te ich skrzywione ryje, wieprzowe karki), czy też Polska jest nie do zniesienia, bo ją zamieszkują Polacy? Kinga Dunin czyta „Nicusia” Maksa Wolskiego i „Lato, gdy mama miała zielone oczy” Tatiany Țîbuleac.

Maks Wolski, Nicuś, Wydawnictwo OD DO 2021

Nicuś okładkaPolsko, ojczyzno moja, ty jesteś jak choroba; ile cię trzeba leczyć, ten tylko się dowie, kto wyzdrowiał. Szpetotę twą w całej ohydzie dziś widzę i opisuję, bo źle mi przez ciebie. Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w licheńskiej świecisz bramie; co Świebodzin cny, gdzie Syn Twój miłosiernie panuje, ochraniasz oraz Gniew i Szamotuły z wiernym ich ludem; zmiłuj się nad nami, brzydkimi, dziećmi twymi gorszymi, o karkach z golonki i twarzoczaszkach grubych.

Polska – ogólnie rzecz biorąc – składa się z Polaków. Czy Polacy są tacy okropni, bo mieszkają w Polsce (te ich skrzywione ryje, wieprzowe karki), czy też Polska jest nie do zniesienia, bo ją zamieszkują Polacy? Co było pierwsze: jajko czy kura?

Jeśli chcecie się wyrzygać na Polskę i Polaków, to jest to książka właśnie dla was. Tytułowy Nicuś nienawidzi Polski soczyście, barwnie i obficie. Kraju, ludzi, katolicyzmu, krajobrazu. Mnoży obelgi i powtarza się, bo nigdy mu nie dość męczenia się z Polską. Niemcy są bogatsze, Włochy piękniejsze, Adriatyk bardziej malowniczy niż Bałtyk, który jest ledwie kałużą. Judaizm jest lepszą religią niż katolicyzm. Kompleksy, kompleksy. Polaków nikt nie lubi, lepiej się do tej narodowości na świecie nie przyznawać. Chociaż trochę hassliebe też w tym jest.

Można powiedzieć, że Max Wolski (to pseudonim) cierpi na dysforię narodowościową level max. Doceniając mistrzostwo i wielopiętrowość tych wszystkich bluzgów, szybko poczułam się nimi zmęczona. Widać już nie mam takiej potrzeby, żeby zmagać się z POLSKĄ. Cóż, jesteśmy średnim krajem, gorszym od innych, ale lepszym od wielu. Pod wieloma względami irytującym, aktualnie bardziej niż zazwyczaj. Mam wrażenie, że te wszystkie problemy z polskością już sto razy przerabialiśmy, że to już nie jest ani ważne, ani ciekawe, może co najwyżej zaspokaja jakieś potrzeby emocjonalne – jak hejt na fejsie. I że rzyganie Polską to jakieś takie nasze spécialité de la maison, które mi się przejadło.

No dobrze, a co poza tym? Poza tym jest całkiem ciekawie.

Nicuś jest nikim, jak sama nazwa wskazuje. Taka mieszanka egzystencjalnej pustki, uczucia nieprzystosowania i trochę nieudacznictwa. Nieustannie jest z siebie niezadowolony, chociaż co chwila pokazuje nam, jaki w istocie jest fajny. Incelem nie jest, języki obce posiada, jego monolog skrzy się od cytatów, kryptocytatów i parafraz z literatury naszej i obcej. I ma poczucie humoru. (W tym momencie wypada dodać, że książka bywa zabawna, a nawet czasami bardzo zabawna).

Niestety, nie przedłużono z nim umowy o pracę (chyba jest filozofem, specjalistą od Deleuze’a), ma pięćdziesiąt lat i marne perspektywy, bo komu jest potrzebny filozof? Sprzedaje więc mieszkanie (drugie), kupuje BMW i jedzie przed siebie z zamiarem dotarcia do krainy, gdzie spędzał najlepsze wakacje w dzieciństwie. Czyli do Jugosławii. Jedzie tam przez Włochy, Włochy są takie cudowne! Kto nie kocha Włoch i smaku prawdziwego espresso, ten nie jest prawdziwym polskim inteligentem.

„Czy będzie jeszcze można powiedzieć mama i tata?”, czyli czym straszy prawica

Skąd się bierze taki Nicuś? Z polskiej rodziny. Ojciec, mocno starszy od matki, urodził się jeszcze przed wojną i ukrywa swoje traumy z tego okresu. Zamknięty w sobie, bez kontaktu, zaradny finansowo, ale patriarchalny. Umarł wcześnie i nigdy nie opowiedział swojej historii. Wychowywana tradycyjnie matka jest niedojrzała, nigdy nie rozwinęła swoich możliwości. Będzie stale szantażowała syna swoją wielką miłością, chociaż tak naprawdę nie jest do miłości zdolna. Nicusia wiąże z matką emocjonalny splot poczucia winy i złości. Nieustannie wywoływane przez nią poczucie winy rodzi w nim złość, złość na matkę, którą przecież tak kocha, rodzi poczucie winy.

W domu nie ma przemocy, ale stale jest groźba jej użycia. Nieprzepracowane traumy, przenoszone z pokolenia na pokolenie. Matka, której jest jednocześnie za dużo i za mało. I oczywiście rytualny, naskórkowy katolicyzm. W Nicusiowym monologu zostawił on ślad w postaci licznych religijnych inwokacji. W ten katolicyzm wpisana jest opresyjność. Wydaje mi się, że rzeczywiście jest to tutaj dość częsty scenariusz rodzinny.

Poza nieznaczącymi romansami, którymi Nicuś półgębkiem się chwali, opowiada nam on o swoich trzech istotnych związkach z kobietami. Każda z nich go porzuciła, ale nadal dobrze o nich mówi, wręcz idealizuje. Pewno nie umiał tworzyć dobrych, trwałych relacji, ale może też wybierał kobiety o podobnych deficytach. Wbrew pozorom ludzie dobierają się nie ze względu na swoje zalety, lecz braki. Chciałabym się dowiedzieć, co myślały o nim jego partnerki, ale i tak nie jest mizoginem, w sensie podprogowej pogardy dla kobiet, którą można czasem wyczuć u innych autorów. Nie jest też homofobem. Męskość Nicusia jest słaba, żaden z niego macho – i to akurat jest fajne.

Gdyby POLSKA i Matka Boska aż tak nie zdominowały tej książki, to byłaby ona krótsza i chyba lepsza. A porównywanie autora do Céline’a, Millera, Bernharda i Gombrowicza (Tomasz Stawiszyński) uważam za grubo przesadzone.

„C’mon C’mon”: Musimy porozmawiać o Jessem

*
Tatiana Țîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, przeł. Dominik Małecki, Wydawnictwo Książkowe Klimaty 2021

Lato gdy mama miała zielone oczyTego ranka, gdy nienawidziłem jej bardziej niż kogokolwiek, mama skończyła trzydzieści dziewięć lat. Była mała i gruba, głupia i brzydka.

„Byłem niczym, a moje życie stanowiło tylko nagromadzenie niczego. Moje życie, marzenia – ta sama nicość”. Tak mówi o sobie nastoletni bohater powieści. Mieszka w Londynie, ale pochodzi z rodziny imigrantów z Polski. Chodził do polskiego kościoła, gdzie roi się od mężczyzn w dresach. Wie, co to ptasie mleczko. Słuchał polskich kolęd. Czy dlatego jest niczym? To jakieś polskie fatum? Raczej nie, ale po Nicusiu nie mogłam się powstrzymać przed zacytowaniem. Polskość nie ma tu specjalnego znaczenia. Autorka mieszka we Francji, ale pochodzi z Mołdawii i pisze po rumuńsku. Widać uznała, że w Londynie łatwiej spotkać Polaków niż Mołdawian. Zresztą i Londyn nie ma większego znaczenia, bo zaraz przenosimy się do Francji.

Liczba nieszczęść w tej książce zdaje się przekraczać zwykłą miarę: śmierć dziecka, rozpad rodziny, choroba psychiczna, rak, śmierć, wypadek samochodowy, który kończy się poważnym kalectwem… Nie wiem, czy wymieniłam wszystkie. Nie lękajcie się jednak, bo autorka buduje narrację, która nie zabije was smutkiem. Brawurowo łączy brutalność z poezją, wzruszający liryzm z przekorą i czasem komizmem.

W nurcie czasu [Franzen i Ernaux]

Aleksy kończy szkołę, a właściwie opuszcza zakład dla młodzieży z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Planują z kolegami wyjazd do Amsterdamu, chcieliby po raz pierwszy przespać się z kobietą. Matka – znienawidzona, i to nie bez powodu – przekupstwem zmusza go do wspólnego wyjazdu na wakacje do Francji. Na pięknej wsi francuskiej ich relacja się zmieni, szczególnie że matka ma terminalnego raka. Dorosły Aleksy, teraz znany, ekscentryczny malarz, zawsze będzie wspominał to lato jako najpiękniejsze w swoim życiu. Mimo smutku, który przecież jest nieodłączną częścią każdego życia.

Nie powiedziałabym, że jest to wielka literatura, raczej – atrakcyjna. Autorka bardzo sprawnie prowadzi nas przez całą gamę rozmaitych emocji i estetycznych kadencji, ale tak, żeby za bardzo nie bolało. To chyba dobrze?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij