Kinga Dunin czyta, Weekend

Od rodziny można się wyzwolić. Życie smakuje wtedy lepiej

Le Tellier mógłby powiedzieć, że do wszystkiego doszedł dzięki własnej pracy i talentowi. Tego nie mówi, ale nie zajmuje się też analizowaniem własnego przywileju, co dziś chyba stało się obowiązkiem każdego prawdziwego lewicowca, który nie może pochwalić się pochodzeniem z klas ludowych.

Hervé Le Tellier, Wszystkie szczęśliwe rodziny, przeł. Wiktor Dłuski, Wydawnictwo Filtry 2023

Nie kochać rodziców – to byłoby gorszące. Gorsząca byłaby myśl, czy jest, czy nie jest hańbą nie znajdować w sobie, mimo młodzieńczych wysiłków, tak powszechnego uczucia miłości zwanej synowską.

Obojętność była dzieciom wzbroniona. Miały być zawsze więźniami miłości, którą żywiołowo czują do rodziców, niezależnie od tego, czy ci są dobrzy czy źli, inteligentni czy głupi, jednym słowem – mili czy nie.

W zeszłym roku czytaliśmy Anomalię tego autora i bardzo się spodobała. Teraz dostajemy jego wcześniejszą książkę, już nie tak kunsztowną i literacką, za to z lubianej kategorii: opowiem wam o sobie. Ja wolę nie o sobie, ale tę też bardzo dobrze się czyta. Tytuł oczywiście odsyła nas do znanego pierwszego zdania Anny Kareniny: „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. Czy będzie to zatem książka o szczęśliwej rodzinie, takiej samej jak inne? To tytuł ironiczny, więc raczej o rodzinie „szczęśliwej na swój sposób”. Sposób, który podejrzanie przypomina nieszczęście.

Odmiana polega na tym, że nie jest to rodzina z klasy ludowej i historia trudnego awansu. Tym razem to klasa średnia, z pewnymi aspiracjami do arystokracji. Nie znaczy to, że wątek awansu i aspiracji jest tu nieobecny, ale syn, czyli autor, już nie musi o to walczyć, dostaje wystarczający kapitał kulturowy, żeby sobie poradzić. I trochę kasy, z którą postępuje jak na lewicowca – a wówczas nawet trockistę – przystało. Może nie rozdaje jej biednym ani nie finansuje rewolucji, ale przynajmniej zgłasza do urzędu skarbowego ukryte konto w banku szwajcarskim. Co w znaczący sposób je uszczupla. Ciekawa historia z tym kontem, i tajemnicza – ale nie będę zdradzała szczegółów.

Polityka Ernaux: słodko-gorzki smak awansu klasowego

Poza tym zachowuje – przynajmniej w swoich wspomnieniach – stoicki spokój wobec tego, jak wiele z rodzinnego majątku zostało bezsensownie zmarnowane. Mógłby więc powiedzieć, że do wszystkiego doszedł dzięki własnej pracy i talentowi. Tego nie mówi, ale nie zajmuje się też analizowaniem własnego przywileju, co dziś chyba stało się obowiązkiem każdego prawdziwego lewicowca, który nie może pochwalić się pochodzeniem z klas ludowych.

Pozostaje pytanie, czy należy źle pisać o własnych rodzicach. Ojcu, który wcześnie opuścił rodzinę, a potem nie palił się do kontaktów z synem. Matce, zdaje się dość mocno zaburzonej, ale nie krzywdzącej dziecka. Ojczymie, który bardzo wcześnie go adoptował, ale nie błyszczał inteligencją. Po prostu wszyscy byli niefajni (mówiąc wprost – ojczym nudziarz i safanduła, a matka wariatka), ale trudno mówić o jakichś poważnych nadużyciach wobec dziecka. Oczywiście dałoby się, bo część z jego doświadczeń da się przerobić na traumy – np. kiedy jeszcze był mały i jako najmłodszy w klasie, nie znając zbyt dobrze języka, został zapisany do szkoły angielskiej i prześladowany przez inne dzieci. Ale autor tego nie robi, może dlatego, że pisał ją koło sześćdziesiątki. Jak długo można nosić rany z dzieciństwa? I jeszcze bardziej prowokacyjne pytanie: czy można nie kochać swoich rodziców? Jak widać, można. Od rodziców, rodziny można się wyzwolić, nawet jeśli to trochę boli – „dziecko nie ma czasem innego wyboru niż ucieczka”. Za to potem życie lepiej smakuje – taka jest puenta.

Zeruya Shalev, Los, przeł. Magdalena Sommer, W.A.B. 2023

To ja, Rachel.

Stoi milcząco pod zamkniętymi drzwiami. Nie ma sensu dzwonić ani pukać. Przecież jego matka na pewno ją zauważyła.

W ogniu rozmaitych konfliktów powstaje właśnie Państwo Izrael. Zdesperowana Rachel przyjechała z Tel Awiwu do Jerozolimy – mimo że po drodze grożą terrorystyczne ataki Arabów – żeby dowiedzieć się, czemu po roku małżeństwa jej mąż ją porzucił i odmawia z nią kontaktu. Jednak nie udaje się jej z nim porozmawiać. On nie chce jej widzieć. Potem oboje wchodzą w ponowne związki, rodzą się ich dzieci, dorastają i też mają dzieci.

Siedemdziesiąt lat później bardzo już stara Rachel spotyka – nie był to przypadek – córkę swojego byłego i zmarłego już męża, Atarę Rubin. Mamy więc zagadkę związaną z Menachemem Rubinem. Dlaczego tak okrutnie porzucił młodziutką i ukochaną żonę? I czemu ten powszechnie lubiany i szanowany naukowiec tak okrutnie traktował swoją córkę? (Podpowiedź – bo była podobna do Rachel).

Rozwiązanie tej zagadki mnie nie przekonało. Można mieć silny kościec moralny, nawet zbyt silny, a z tego wynikały jego zachowania, ale aż tak? Wszystko z powodu zupełnie niezawinionego przez niego, fatalnego zbiegu okoliczności? Wokół spotkania i problemów tych dwóch kobiet, a także drugiego małżeństwa Atary i jej żałoby po śmierci męża, z którym nieustannie się kłóciła, będzie się koncentrowała akcja powieści.

Przyznaję, do pisarstwa Shalev mam stosunek ambiwalentny. Czytam jej powieści, ale coś mnie w nich zwykle irytuje. I nie jest to trochę zbyt egzaltowany psychologizm, to można polubić. I czytelnicy Losu to dostaną. Nie bardzo kupuję filozoficzne mądrości, które z tego mają wynikać, ale to drobiazg.

Intymne wyznania, szczerość – ale nie z tych powodów to ważna książka [„Moja ukochana i ja” Renaty Lis]

Co mnie zatem zirytowało w tej powieści? Izraelscy „żołnierze wyklęci”. Historia Izraela jest bardzo skomplikowana, i współczesność też. (Polecam waszej uwadze książkę Konstantego Geberta Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela). Kiedy Izrael był Mandatem Brytyjskim, działały tam organizacje zbrojne, które wobec Brytyjczyków (i nie tylko) stosowały metody, które niektórzy nazwą terroryzmem. Nie były one akceptowane przez inne organizacje, które miały odmienne pomysły na poradzenie sobie z Brytyjczykami.

W Losie przedstawione zostaje to jako tragiczne bohaterstwo tych, którzy walczą z brytyjską dominacją. Wszyscy bojownicy są młodzi, szlachetni, idealistyczni, gotowi bez wahania poświęcić życie za swoją ojczyznę, w której będą zgodnie żyli z Arabami. I innych poglądów nie mają. Nieważna jest polityka i jej zawiłości, tylko walka. Jaka to niemiła niespodzianka, że Arabowie do nich strzelają. A potem są prześladowani przez swoich, nikt nie okazuje im wdzięczności i nie stawia pomników. Oczywiście ta „biała opowieść” należy do Rachel i jej życia, ale też nikt jej nie tonuje. Na dodatek wszyscy świeccy Izraelczycy w powieści są nieszczęśliwi. Szczęśliwi, radośni i rodzinni są ortodoksi.

Liane Moriarty, Kilka dni z życia Alice, przeł. Anna Maria Nowak, Znak Litera Nova 2023

Dryfowała z rozłożonymi ramionami, oblewała ją woda.

Bohaterka na razie jest nieprzytomna, śni, ale zaraz otworzy oczy. Jest w szpitalu, miała jakiś wypadek na siłowni. Jakiej siłowni? Przecież to strata czasu. Okazuje się, że częściowo straciła pamięć – nie pamięta ostatnich dziesięciu lat swojego życia. Wydaje się jej, że jest młoda, bardzo zakochana w mężu, oczekuje dziecka. Z wielką radością myśli o niemowlaczku, ale i z niepokojem, bo ich sytuacja materialna jest nie najlepsza i niestabilna. Dziesięć lat później jest bogata, wysportowana, świetnie się ubiera, ma dwójkę irytujących dzieci i właśnie rozwodzi się z mężem, walczą o opiekę nad nimi. I wiele osób ma do niej o coś pretensje. Jak do tego doszło? Czy dostaną drugą szansę, szczególnie jeśli wróci jej pamięć?

O ile proza Zerui Shalev ma swój ciężar literacki, o tyle ta książka to raczej pop do poduszki. Ale pomysł fajny.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij