Czytaj dalej, Weekend

Dzięki otoczeniu dzieci mogą uniknąć „imbecylizmu”. Jak dokonano tego odkrycia?

Każde z badanych przez Skeelsa dzieci miało za sobą historię poważnych zaniedbań, przemocy i niedostatku. Lekarz zastanawiał się, czy w środowisku Glenwood uda się powtórzyć zmiany w inteligencji, które dzięki Woodward stały się udziałem obu dziewczynek. Czy inteligencja choćby jednego dziecka odrodzi się na nowo?

Książka Sieroty z Davenport. Eugenika, Wielki Kryzys i walka o inteligencję dzieci to opowieść o tym, jak w latach 30. XX wieku, czyli w czasach panujących przekonań eugenicznych, dokonano odkrycia, że środowisko kształtuje inteligencję dzieci – i dlaczego tak zaciekle je kwestionowano. Poniżej prezentujemy fragment reportażu, który w Polsce ukazuje się nakładem wydawnictwa ArtRage. Przełożyła Kaja Gucio.

**

Jesienią 1936 roku Harold Skeels wytypował jedenastkę wychowanków Davenport, w wieku od roku do dwóch lat, bez wad wrodzonych, które mogłyby negatywnie wpłynąć na ich rozwój. Niska inteligencja sprawiała, że dzieci te nie nadawały się do adopcji. Część z nich uzyskała przeciętne lub ponadprzeciętne wyniki w testach IQ, gdy trafiła do sierocińca, ale teraz plasowały się one poniżej średniej. Inne przybyły z niższym niż przeciętny poziomem rozwoju, który następnie uległ dalszemu pogorszeniu. W połowie października Skeels zaczął przenosić te dzieci, po dwoje i troje na raz, z Davenport Home, który znajdował się nad brzegiem Missisipi, 480 kilometrów na zachód, do Institution for Feeble-Minded Children w Glenwood, na granicy stanu Iowa z Nebraską. Nie miał pojęcia, co go czeka.

Zazwyczaj podopieczni Glenwood Home przychodzili na świat w zwykłych rodzinach z Iowa. Kiedy stało się jasne, że ich inteligencja jest ograniczona, rodzicom radzono, że życie będzie „lepsze […] dla reszty rodziny, jeśli to dziecko [znajdzie się] pod opieką gdzie indziej”. Wielu z nich zgadzało się i oddawało dzieci do Glenwood, gdzie zwykle pozostawały do końca życia. Jednak w przeciwieństwie do Davenport Home ośrodek w Glenwood prowadził lekarz, Harold Dye, człowiek doświadczony w opiece nad osobami o niskiej inteligencji. Dye nadzorował program opisywany jako „istny wir zajęć”, z lekcjami szkolnymi dostosowanymi do możliwości pensjonariuszy, codziennymi nabożeństwami, wycieczkami do okolicznych atrakcji, tańcami, a nawet pokazami filmowymi. Skeels i Dye współpracowali już wiele lat wcześniej, gdy ten pierwszy testował inteligencję wybranych podopiecznych Glenwood, zatem współpraca przy wprowadzeniu dzieci z Davenport na oddziały dla dorosłych w tym ośrodku wydawała się rzeczą oczywistą.

Położony na wzgórzu z widokiem na dolinę rzeki Missouri strzelisty gmach administracyjny Glenwood, kształtem przypominający niewielki zamek, można było przy dobrej pogodzie dostrzec z odległości wielu kilometrów. Mieszcząca się na starannie utrzymanym terenie o powierzchni 400 hektarów instytucja przypominała samowystarczalną wioskę, w skład której wchodziły szpital, remiza strażacka, kilka placów zabaw, kaplica i kilkudziesięciohektarowe gospodarstwo rolne, na którym pracowała część pensjonariuszy. Inni opiekowali się terenem i uprawiali sady jabłoniowe i ogrody. Glenwood mieściło ponad dwa razy więcej podopiecznych niż Woodward Home, w sumie około 1800, w tym 623 dzieci.

W przeciwieństwie do Woodward, gdzie jedynie na dwóch oddziałach przebywały kobiety w wieku umysłowym od 5 do 9 lat, w Glenwood znajdowało się siedem oddziałów, na których mieszkały podopieczne w wieku umysłowym od 5 do 12 lat. Po przybyciu dzieci członkowie personelu wraz z kobietami o niskiej inteligencji, które według sądu były zbyt ograniczone intelektualnie, by mogły swobodnie żyć, wyjść za mąż i mieć własne potomstwo, pomogli im się osiedlić w nowym miejscu. Wprawdzie biologiczny wiek kobiet wahał się między 16. a 52. rokiem życia, ale wszyscy określali je mianem „dziewcząt”. Mieszkanki w wieku umysłowym od 5 do 8 lat zajmowały oddziały najniższego poziomu; kobiety w wieku umysłowym od 7 do 10 lat przebywały na kolejnym. Najlepiej funkcjonujące kobiety, w wieku umysłowym od lat 9 do 12, mieszkały razem na dwóch oddziałach. Nie ma dowodów na to, by Skeels dążył do umieszczenia dzieci z kobietami z określonych grup wiekowych; przeciwnie – napisał, że przydziały były „w dużej mierze kwestią przypadku”.

Podczas pobytów w Glenwood Skeels kilkakrotnie testował inteligencję każdego dziecka i zaobserwował pewną zależność między ich postępami a inteligencją kobiet, z którymi mieszkały. Chociaż podejrzewał, że umieszczanie dzieci z bystrzejszymi lub bardziej opiekuńczymi kobietami może sprzyjać wyższej inteligencji, zatrzymał tę informację dla siebie, być może dlatego, że badanie w Glenwood obejmowało wiele innych zmiennych. Na przykład w Woodward BD i CD doświadczyły czegoś na kształt pseudoadopcji, ale w Glenwood kilkoro dzieci z Davenport nie znalazło się pod szczególną opieką konkretnej kobiety ani nie otrzymywało dodatkowej uwagi ze strony członka personelu. Stawało się za to chłopcem lub dziewczynką „wszystkich”.

Gdyby współcześni Harolda Skeelsa wiedzieli o jego eksperymencie w Glenwood, nie potraktowaliby go poważnie. Niemal żaden z psychologów zajmujących się testami umysłowymi nie wątpił w zasadę, że IQ jest wartością niezmienną, a inteligencja dzieci pozostaje stabilna od urodzenia do dorosłości. Jednak w czasie eksperymentu Skeelsa pojawiły się co najmniej trzy istotne problemy z istniejącymi badaniami na temat niezmienności. Po pierwsze, czołowi psycholodzy zaprzeczali, jakoby inteligencja u małych dzieci mogła się zmieniać, dlatego też badania nad tą teorią uważano za marnotrawienie zasobów i rzadko je przeprowadzano. Po drugie, niemal żaden badacz nie sprawdził, czy stałość IQ utrzymywała się, gdy środowisko badanych ulegało zmianie. I po trzecie, większość psychologów zlekceważyła dowody biologiczne na to, że środowisko wpływa na rozwój. […]

Steedman: Córka tkaczki. Pierwsze spotkanie z pejzażem przeszłości mojej matki

Sieroty z Davenport – trzech chłopców i osiem dziewczynek – które przybyły do Glenwood jesienią 1936 roku, wkroczyły do lśniącego świata, który zastąpił ponure, mało stymulujące oddziały Davenport i przepracowane, nieuważne opiekunki towarzyskimi pensjonariuszkami, pielęgniarkami i personelem zachwyconym ich obecnością. Każdego dnia czekały na nie nowe doświadczenia – zwyczajne w życiu dzieci wychowywanych w rodzinach, ale im zupełnie nieznane. Uczyły się, jak używać przyborów do zabawy, takich jak farby, kredki i klej. Śpiewały rymowanki, słuchały bajek, grały w gry, rzucały piłkami, ścigały się. Co ważne, z pomocą pensjonariuszek nauczyły się korzystać z toalety.

Dzieci, które dotąd nie posiadały niczego na własność i nosiły zniszczoną, rzadko praną zakładową odzież, otrzymały kolorowe ubranka uszyte specjalnie dla nich przez mieszkanki oddziału – a także okrycia wystarczająco ciepłe do zabawy na świeżym powietrzu podczas srogich zim w stanie Iowa. Kobiety wykorzystały również swoje niewielkie zasiłki na zakup zabawek i książeczek z obrazkami. Każdego ranka kobiety i dzieci śpiewały w kaplicy. Gdy tylko najmłodsze z przeniesionych podopiecznych potrafiły chodzić, rozpoczynały edukację w żłobku, a te starsze uczęszczały do nieco bardziej formalnego oddziału przedszkolnego. Ich nowe życie obejmowało wycieczki do parków i innych atrakcji, naukę tańca na szkolnych potańcówkach i śledzenie z uwagą filmowych zwrotów akcji.

Do zabawy w budynku służył przestronny salon, a na zewnątrz znajdowały się zjeżdżalnie, piaskownice i huśtawki, sprzęty dzieciom tak obce, że równie dobrze mogłyby pochodzić z kosmosu. Opiekunka z Glenwood odpowiedzialna za planowanie zajęć wybierała poszczególne dzieci i spędzała z nimi godziny sam na sam, a one po raz pierwszy w życiu doświadczały pełnej uwagi ze strony troskliwej osoby dorosłej. Co więcej, kontakty z nauczycielkami, opiekunkami, personelem i dorosłymi pensjonariuszkami przynosiły stymulację językową i rozwój społeczny poprzez „zaproszenia” do wzajemnych rozmów i emocjonalne reakcje. Wszystkie te dorosłe osoby czerpały przyjemność z osiągnięć dzieci, a kobiety rywalizowały o to, by się nimi chwalić. Maluchy stały się gwiazdami w życiu tych kobiet oraz w swoim własnym.

Dobrzy Rosjanie chcą porażki Putina, Ukraińcy chcą porażki Rosji [Kinga Dunin czyta]

Kim były wspomniane sieroty doświadczające teraz tej skarbnicy przeżyć? Każde z badanych przez Skeelsa dzieci miało za sobą historię poważnych zaniedbań, przemocy i niedostatku, w wielu przypadkach nawet bardziej ekstremalnych niż doświadczenia BD i CD. Skeels zastanawiał się, czy w środowisku Glenwood uda się powtórzyć zmiany w inteligencji, które dzięki Woodward stały się udziałem obu dziewczynek. Czy inteligencja choćby jednego dziecka odrodzi się na nowo? Gdyby dzieci dobrze się rozwijały, jak duży wzrost będzie możliwy? Jaki moment na nowe doświadczenia będzie optymalny? Czy jeśli inteligencja dziecka wzrośnie, pozostanie stabilna w przyszłości? Czy różnice między podopiecznymi Glenwood i Woodward wpłyną na wyniki? A co – zastanawiał się Skeels – jeśli nic się nie zmieni?

Jedno z pierwszych przeniesionych dzieci, Przypadek 7, rozpoczynało życie, mając praktycznie wszystko przeciwko sobie. Dziewczynka urodziła się jako nieślubna córka 22-letniej matki, która twierdziła, że ukończyła osiem klas i która chorowała na kiłę i rzeżączkę. Chociaż dziecko przyszło na świat dwa miesiące przed terminem, nie trafiło do inkubatora. Kiedy w wieku 9 miesięcy dziewczynka została przyjęta do Davenport, z powodu niedoborów żywieniowych nie miała zębów; cierpiała na ostrą infekcję ucha i inne problemy zdrowotne, nie potrafiła siadać ani osiągnąć innych, typowych dla niemowląt etapów rozwoju. Co gorsza, podobnie jak w przypadku początkowych ocen BD i CD, jej iloraz inteligencji wynosił 32 i plasował ją na poziomie „imbecyla”. Zanim w wieku 18 miesięcy przeniesiono ją do Glenwood, jej iloraz inteligencji wynosił 65, ale jej umiejętności odpowiadały możliwościom dziecka zaledwie dziewięciomiesięcznego.

W Glenwood Przypadek nr 7 mieszkała z kobietami o najwyższym wieku umysłowym, wynoszącym od 9 do 12 lat. Ze względu na jej wątłość pielęgniarka oddziałowa zajmowała się nią indywidualnie, zwłaszcza w nocy, a mieszkanki poświęcały jej dużo uwagi. Trzy miesiące po przybyciu rozpoczęła zajęcia w żłobku, szybko przechodząc z trybu półdniowego na całodniowy. Cztery miesiące później jej nauczycielka powiedziała: „Jest bystra, niezależna, wesoła. Próbuje prawie wszystkich zajęć grupowych”. W ciągu kolejnych trzech miesięcy wynik testu IQ dla Przypadku 7 wyniósł 104, czyli znajdował się pośrodku normalnego przedziału. W ciągu roku spędzonego w Glenwood, gdy choroby i hospitalizacje wychowanków placówek były na porządku dziennym, dziewczynka nr 7 cieszyła się doskonałym zdrowiem. Po kilku tygodniach, gdy miała 2 latka, trafiła do adopcji. Od października 1936 roku, kiedy Skeels rozpoczął badanie, do października 1937 roku, kiedy Dziewczynka nr 7 zamieszkała z nową rodziną, jej IQ wzrosło o 39 punktów. W momencie zakończenia badania, trzy lata później, inteligencja Przypadku 7 wynosiła 115 i mieściła się w przedziale ponadprzeciętnym.

Biuro Przeczuć. Eksperyment, który miał rozsądzić, czy można przewidzieć przyszłość [rozmowa]

Inne dziecko, Przypadek 4, urodziło się jako nieślubne i prawdopodobnie przedwcześnie (dokumentacja szpitalna była niejednoznaczna). Jej dziewiętnastoletnia matka, z IQ na poziomie 55, mieszkała w małym domu z rodzicami i dziewięciorgiem rodzeństwa. Tożsamość ojca dziecka nie była znana. Przyjęta do Davenport w wieku 3 tygodni z objawami kiły, była krótko hospitalizowana, ale na podstawie oceny kamieni milowych, poza kwestiami zdrowotnymi, sprawiała wrażenie normalnego niemowlęcia. Po nieco ponad rocznym pobycie w Davenport jej wynik IQ wyniósł 73, poniżej średniego zakresu. Kiedy dziewczynka nr 4 miała 15 miesięcy, Skeels przeniósł ją do Glenwood, gdzie mieszkała z kobietami w wyższym wieku umysłowym. Początkowo tolerowała tylko półdniowy program zajęć w żłobku, ale stopniowo nabierała kondycji, a jej nauczycielka napisała: „Bardzo obiecujące dziecko. Wykazuje przeciętną inteligencję jak na swój wiek. Przyjmuje proste polecenia, bierze udział w praktycznie wszystkich zabawach i ćwiczeniach rytmicznych, próbując, czy jest w stanie je wykonać. Ma dobre usposobienie”. W wieku około 2 lat, kiedy jej wynik testu IQ wynosił 100, dziewczynka nr 4 została adoptowana. W trakcie badań Skeelsa jej wynik testu IQ wzrósł o 27 punktów. Jej przybrana matka również doświadczyła adopcji i być może miała szczególne zrozumienie potrzeb córki. Skeels ponownie przetestował inteligencję dziewczynki, gdy ta miała około 4 lat. Iloraz wyniósł 116 punktów, czyli mieścił się w zakresie ponadprzeciętnym.

Jeszcze inne dziecko, Przypadek 9, było jednym z dwojga dzieci w grupie eksperymentalnej, które nie osiągnęły średniego poziomu inteligencji. Skeels opisał smutne wczesne życie niemowlęcia przywiezionego na pogotowie po tym, jak ssało rozerwany smoczek od butelki, który rodzice naprawili klejem do opon. Oboje byli alkoholikami i trafili do więzienia za zaniedbanie dziecka. W szpitalu dziewczynka wymagała leczenia kiły, a gdy wyzdrowiała, przyjęto ją do placówki w Davenport. W wieku 8 miesięcy jej wynik IQ wynosił 61– mieścił się więc w zakresie „kretynizmu”. W wieku 10 miesięcy nie mówiła, ale zaczęła samodzielnie stać. Kiedy skończyła rok, Skeels przeniósł ją do Glenwood, gdzie mieszkała na oddziale z najbystrzejszymi kobietami. Wprawdzie jedna z pensjonariuszek szczególnie się nią interesowała, ale Skeels stwierdził, że dziewczynka nie była otoczona tak zindywidualizowaną opieką, jak niektóre z pozostałych dzieci.

Kiedy dziewczynka miała niespełna 3 lata, zaczęła składać dwuwyrazowe zdania, co dzieci o przeciętnej inteligencji robią w wieku 2 lat lub wcześniej. Uczęszczała do półdniowego żłobka, a jej wynik testu IQ wzrósł do 80, mieszcząc się w przedziale „średnim niższym”. Jednak w przeciwieństwie do większości dzieci z grupy eksperymentalnej w tym momencie postępy dziecka ustały. Ponieważ badanie Skeelsa dobiegło końca, Przypadek 9 trzeba było odesłać do Davenport, gdzie dziewczynka nie otrzymywała prawie żadnej uwagi ze strony otoczenia ani stymulacji, a jej wynik IQ zaczął spadać.

Kiedy autorka jest trupem w swojej powieści

Kiedy miała 5 lat, stało się oczywiste, że ma problemy ze wzrokiem, a dzięki odpowiednim badaniom okulistycznym, pierwszym w jej życiu, odkryto, że nie widzi na prawe oko, a na lewe tylko w umiarkowanym stopniu. Okulary nie poprawiły tej sytuacji. W wieku 6 lat, z wynikiem IQ wynoszącym 71, pozostała w przedszkolu. Kilka miesięcy później jej IQ spadło do 63, a następnie do 61. Skeels podejrzewał, że kiła, którą zaraziła się od matki podczas porodu, nie została należycie wyleczona i mogła się rozwinąć. Możliwe również, że chemikalia z kleju do opon spowodowały uszkodzenia neurologiczne, które upośledziły jej rozwój intelektualny. Pomimo ograniczeń wzrokowych w pewnym momencie Przypadek 9 odnotował dziewiętnastopunktowy wzrost wyniku testu IQ. Niemniej Skeels skierował dziewczynkę do Glenwood jako długoterminową pensjonariuszkę.

U chłopca nr 10 zaobserwowano większą niestabilność wyniku testu IQ niż u jakiegokolwiek innego badanego przez Skeelsa dziecka. Kiedy przybył do Davenport w wieku 8 miesięcy, wydawał się normalnym niemowlęciem, ale w wieku 2 lat jego wynik IQ wynosił 72. Następnie Skeels przeniósł go do Glenwood, gdzie przez pierwsze dwa lata chłopiec mieszkał z najsłabiej funkcjonującymi kobietami. Skeels zanotował, że nie było to dziecko, które przyciągało uwagę dorosłych, i nikt się nim nie interesował. Ale kiedy Przypadek 10 miał około 2,5 roku i rozpoczął przedszkole, jego IQ szybko wzrosło o 16 punktów do wartości 88, w dolnym zakresie średniej. Kiedy miał 3 lata, nauczycielka opisała go jako „słodkie z wyglądu dziecko o nieco nietypowym usposobieniu. Uczuciowe”. Mniej więcej wtedy Przypadek 10 trafił na oddział z najinteligentniejszymi pensjonariuszkami, z których jedna okazywała mu wielkie zainteresowanie, a ponadto opiekunka poświęcała mu dużo uwagi. Nauczycielka donosiła: „Ma o wiele więcej przyjaciół” i „poprawia się jego usposobienie, lubi być liderem, ale też uwielbia się popisywać. Uczuciowy”.

I ty, chłopaku, możesz zostać czarownicą

We wczesnym dzieciństwie chłopiec nr 10 cierpiał na nawracające infekcje ucha, a w wieku 4 lat, po krótkiej hospitalizacji, jego wynik IQ spadł do 79. W tym momencie badanie dobiegło końca, a Przypadek 10 powrócił do Davenport, gdzie dołączył do nowego, wysoce stymulującego programu przedszkolnego, stanowiącego część innego badania Skeelsa. Gdy pięć miesięcy później przetestowano jego IQ, okazało się, że wzrosło do 96 i osiągnęło przyzwoity średni wynik. Kiedy chłopiec skończył 5 lat, został adoptowany, ale z nieokreślonych powodów po dwóch miesiącach wrócił do Davenport. Dwa tygodnie później przyjęła go inna rodzina – i ta adopcja zakończyła się sukcesem. Kiedy chłopiec miał około 6 lat, Skeels ponownie przetestował jego inteligencję i okazało się, że jego IQ wynosi 92. Podczas pobytu w Glenwood IQ chłopca z Przypadku 10 wzrosło o 7 punktów, natomiast w późniejszym okresie jego wynik podskoczył o 13 punktów.

Prawie wszystkie dzieci Skeelsa z Glenwood trafiły do Davenport w okresie niemowlęcym. U jednego z nich chronologia przebiegała jednak inaczej. Przypadek 13, dziewczynka, której matkę Skeels opisał jako upośledzoną umysłowo i ze skłonnością do reakcji psychotycznych, a której ojciec miał stałą pracę, trafiła do Davenport w wieku nieco ponad 2 lat. Ważyła niespełna 8 kilogramów i nie potrafiła siedzieć ani stać. Lekarz stwierdził u niej „zatrzymane” wodogłowie (nagromadzenie płynu w czaszce), które mogło odpowiadać za jej niedostateczny rozwój fizyczny i umysłowy. Po trzech miesiącach nauczyła się trzymać własną butelkę, ale Skeels opisał ją jako „kolejny beznadziejny przypadek”.

Słuchaj podcastu „O książkach”:

Spreaker
Apple Podcasts

Ze względu na liczne problemy rozwojowe i medyczne tego dziecka Skeels początkowo nie skierował jej do grupy eksperymentalnej w Glenwood, ale kiedy osiągnęła wiek około 3 lat, miała iloraz inteligencji 36, była zbyt słaba, by chodzić, i nie korzystała z toalety, zdecydował się umieścić ją na oddziale szpitalnym Glenwood. Po sześciu miesiącach zaczęła chodzić i korzystać z toalety, a Skeels przeniósł ją na oddział z kobietami o najniższym poziomie inteligencji. Tam jedna z pracownic szczególnie się nią zainteresowała, zabierając ją na krótkie wycieczki i wizyty do miasta. Po około roku IQ dziewczynki wyniosło 70. W wieku 6 lat wynik wynosił 74, a w wieku 7 wzrósł do 81, mieszcząc się w normalnym zakresie. Następnie Skeels przeniósł dziecko nr 13 z powrotem do Davenport, gdzie zostało adoptowane.

W ciągu 4 lat w Glenwood jej IQ wzrosło o 45 punktów. Po zakończeniu badania, gdy dziewczynka skończyła 10 lat, Skeels ponownie ją przetestował i stwierdził, że jej iloraz inteligencji wynosi teraz 94.

**

Marilyn Brookwood – z zawodu psycholożka. Pracowała w publicznej edukacji, wykłada również w College’u New Rochelle w Nowym Jorku. W 2008 przystąpiła do programu badawczego na Uniwersytecie Harvarda w zakresie wczesnego rozwoju mózgu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij