Czytaj dalej

Chrześcijaństwo i polimorficzna perwersyjność

Jeśli przyjrzymy się słynnym opowieściom (i obrazom) chrześcijańskiego męczeństwa, to są one zaskakująco pełne obiektów częściowych w ściśle Freudowskim znaczeniu tego słowa. Odcięta pierś św. Agaty i wydłubane oczy św. Łucji należą do najbardziej znanych przykładów. Fragment książki Alenki Zupančič „Czym jest seks?”.

Według obiegowej opinii kulturowa (społeczna, moralna, religijna) normatywność promuje tak zwaną naturalną seksualność (stosunek heteroseksualny) i zmierza do zakazywania czy wypierania seksualności popędowej, którą postrzega się jako perwersyjną, aspołeczną, niesłużącą żadnemu zewnętrznemu celowi, a zatem wymykającą się indywidualnym i społecznym narzędziom kontroli…

Ale czy naprawdę tak jest? Czy nie jest możliwe, że – nie licząc poziomu najbardziej powierzchownego – opinia ta mogłaby być dramatycznie błędna? Chrześcijaństwo zazwyczaj traktuje się jako autorytatywny przykład postawy, która zakazuje seksualności popędowej i promuje jedynie „sensowną” kopulację prokreacyjną. Wystarczy jednak, jak czyni Lacan w cytowanym fragmencie, odrobinę (i we właściwym miejscu) zmienić perspektywę, aby uzyskać zupełnie inny obraz:

Chrystus, nawet kiedy zostaje wskrzeszony z martwych, ceniony jest ze względu na swoje ciało i to jego ciało jest środkiem, za pomocą którego komunia w jego obecności staje się wcieleniem – popęd oralny – z którym żona Chrystusa, nazywana Kościołem, doskonale się zadowala, nie mogąc oczekiwać kopulacji.

We wszystkim, co wynikło ze skutków chrześcijaństwa, zwłaszcza w sztuce […], wszystko jest demonstracją ciała wywołującego jouissance – a możecie dać wiarę komuś, kto właśnie wrócił z orgii kościołów we Włoszech – ale bez kopulacji. Jeśli kopulacja nie jest obecna, to nie jest to przypadek. Jest ona tam tak samo nie na miejscu, jak w ludzkiej rzeczywistości, której niemniej jednak daje strawę w postaci fantazji, z których rzeczywistość ta jest skonstruowana [Lacan 1999: 113].

O co chodzi w tym niezwykłym fragmencie, który brzmi tak prawdziwie? Z jednej strony w popędach częściowych nie ma nic, co byłoby z konieczności aspołeczne: jakkolwiek skoncentrowane na sobie by były, mogą jednak służyć jako klej spajający społeczeństwo, jako sama materia komunii. Z drugiej strony w „kopulacji” stawką zdaje się coś głęboko destrukcyjnego. Dla tego rodzaju więzi (społecznej), którą proponuje, chrześcijaństwo nie potrzebuje kopulacji, funkcjonującej jako element zbyteczny, dodatek do czegoś, czego (idealnie) potrzebuje, a zatem – jako coś niepokojącego.

Dlatego właśnie nawet „najbardziej czysty” rodzaj prokreacyjnej kopulacji seksualnej skojarzony jest z grzechem. Lub też, jak zauważył święty Augustyn, seksualność nie jest grzechem pierworodnym (ten odnosi się do nieposłuszeństwa pierwszych ludzi i spożycia owocu z drzewa wiedzy), lecz karą za niego – jest późniejszym dodatkiem do źródłowego stworzenia. Innymi słowy, w ujęciu św. Augustyna sama seksualność jest wystarczająco problematyczna, by postrzegać ją jako karę, jako przekleństwo.

Kto nam zepsuł seks? Nie tylko Kościół i kapitalizm

Rzeczywiście, mimo że wykładnia religijna faworyzuje „(prokreacyjny) stosunek naturalny”, jest on całkowicie zakazany w imaginarium religijnym, podczas gdy to samo imaginarium nie stroni od, dajmy na to, obrazów kanonizowanych świętych zjadających odchody innej osoby, a działanie takie katalogowane jest z reguły jako sam szczyt perwersji.

Jeśli przyjrzymy się słynnym opowieściom (i obrazom) chrześcijańskiego męczeństwa, to są one zaskakująco pełne obiektów częściowych w ściśle Freudowskim znaczeniu tego słowa: jest to prawdziwy skarbiec obrazów przedmiotów związanych z różnymi popędami częściowymi. Odcięta pierś św. Agaty i wydłubane oczy św. Łucji należą do najbardziej znanych przykładów i setki razy były portretowane przez różnych artystów.

Św. Łucja, Domenico Beccafumi, i św. Agata, Lorenzo Lippi/Wikimedia Commons

Patrząc z tej perspektywy, rzeczywiście może się wydawać, że chrześcijaństwo koncentruje się na „jouissance ciała”. Popędy częściowe i dostarczane przez nie namiętności czy zaspokojenia są aż nadto obecne w wielu aspektach chrześcijaństwa i tworzą ważną część jego oficjalnego imaginarium.

Właśnie w tym sensie można nawet powiedzieć, że to w swoim libidinalnym aspekcie religia chrześcijańska tak bardzo zależy od tego, co należy do rejestru „dziecięcej seksualności” (definiowanej przez Freuda jako polimorficzna perwersyjność), czyli do zaspokojenia i więzi wywodzących się z obiektów częściowych, przy wyłączeniu stosunków seksualnych. Wcale nie zakazuje się tutaj czystej rozkoszy, „rozkoszy dla samej rozkoszy”; zakazuje się jej powiązania z seksualnością bądź się je wypiera. Innymi słowy, dla religii chrześcijańskiej niezwykle ważne jest, by nie uznawać tych polimorficznie perwersyjnych zaspokojeń popędów za seksualne, a jednocześnie nie zakazywać ich jako takich. Ale dlaczego?

*
Fragment książki Alenki Zupančič Czym jest seks?, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej w przekładzie Tomasza Sieczkowskiego.

**
Alenka Zupančič (1966) – filozofka i teoretyczka psychoanalizy, razem z Mladenem Dolarem i Slavojem Žižkiem odpowiada za światową popularność politycznie interpretowanej psychoanalizy Lacanowskiej. Autorka książek The Shortest Shadow: Nietzsche’s Philosophy of the Two (2003) oraz The Odd One In: On Comedy (2008).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij