Alegoria jest kobietą [rozmowa z Marią Janion]

Nad tą prawdą – dlaczego właśnie kobieta jest alegorią – zastanawiało się bardzo wielu badaczy. Germania, Italia, Galia, Polonia – to wszystko kobiety. Alegorie miast także mają najczęściej charakter kobiecy.
red.
Fot. Archiwum Marii Janion
Maria Janion. Fot. Archiwum Marii Janion

Wydaje mi się, że alegorii Polonii jako kobiety w polskiej ikonografii i w polskiej literaturze została przydana taka ważna cecha: nieszczęście. Wiemy doskonale o tym, że jest ona u Styki przykuta do skały, u Smuglewicza skuta łańcuchem, a Kościuszko chce ją jakoś obronić przez zepchnięciem do grobu.

W 2000 roku w Galerii Sztuki Współczesnej Zachęta odbyła się wystawa Polonia, Polonia (koncepcja i scenariusz: Anda Rottenberg, współpraca: Joanna Mansfeld). O wystawie w Programie Drugim Polskiego Radia z Marią Janion rozmawiała Małgorzata Baranowska. Z okazji premiery książki Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi publikujemy fragment tej rozmowy.

**

Małgorzata Baranowska: Jesteśmy na wystawie Polonia, Polonia. Pani Profesor jest autorką wspaniałej antologii pod tytułem Reduta. Romantyczna poezja niepodległościowa. To jakby odpowiednik tej wystawy. Wiersze tam pomieszczone odpowiadają poszczególnym obrazom czy wręcz duchowi wystawy. Jest Pani także autorką, wspólnie z profesor Marią Żmigrodzką, dzieła Romantyzm i historia. Są to właściwie takie książki, że w okresie, w którym wychodziły – w latach siedemdziesiątych – wiodły życie jak gdyby pod spodem głównego, widocznego nurtu historii. Podobnie te wszystkie obrazy, które teraz znalazły się na wystawie Polonia, Polonia, grały rolę skarbca romantyczno-patriotycznego, skarbca jednak nieco ukrytego, podobnie zresztą, jak w czasach, w których powstawały – oczywiście oprócz obrazów współczesnych. Zbiór Reduta był także rodzajem narodowego, domowego śpiewnika. Pani Profesor na pewno ma jakieś dalsze doświadczenia z tymi tekstami, z symboliką, która tu się pojawia.

Maria Janion: Oczywiście. Trzeba pamiętać, że Reduta to nie tylko antolo­gia, została przecież poprzedzona wstępem zatytułowanym …I świeci kanonier ostatni, opatrzona obszernymi komentarzami, nad którymi pracowałam niemal przez całe życie. Mówią o tym, jak przebiegała recepcja utworów niepodległościowych, bardzo bogata recepcja dziewiętnasto- i dwudziestowieczna. Zawiera wiele ilustracji, często są to reprodukcje obrazów, które widzimy na tej wystawie. Natomiast książka Romantyzm i historia, również bogato ilustrowana, wskazu­je na pewną wyjątkową sytuację, z jaką mamy do czynienia w Polsce. Chodzi mianowicie o to, że tu romantyzm trwał prawie dwieście lat i miał ogromny wpływ na całe życie. W gruncie rzeczy to jedyny kraj w Europie, w którym do takiego stopnia literatura ukształtowała życie, czyli zachowania – literatura romantyczna. To jest ewenement po prostu.

W muzeum w Krakowie jest tylko jeden obraz namalowany przez kobietę

MB: Ale Pani już stwierdziła, że romantyzm się skończył.

MJ: Nie tyle, że się skończył, ile że mamy do czynienia ze zmierzchem para­dygmatu romantycznego. Postawiłam taką tezę na początku roku 1990 i coraz bardziej ona się sprawdza; widzę też, że wielu publicystów do niej nawiązuje.

MB: A jak to wygląda na tej wystawie?

MJ: Właśnie. Chcę omówić wystawę od tej strony. Bardzo pragnęłam ją obejrzeć, gdyż interesuje mnie ona zarówno ze względu na romantyzm, jak i ze względu na wspomniany zmierzch paradygmatu. Otóż jeden z zasadniczych problemów tej wystawy sprowadza się do pewnego za­gadnienia artystycznego. To jest mianowicie kwestia, mówiąc jak naj­krócej, alegorii, symbolu i mitu. Polonia – Polska – jest przedstawiana tutaj przede wszystkim jako alegoria. Wydaje mi się, że ta alegoryczna Polska – niektóre obrazy są wręcz zatytułowane Alegoria Polski – miała największy wpływ na to, co z kolei najbardziej interesuje moją rozmów­czynię: na styl pocztówki polskiej. Ale o tym porozmawiamy osobno.

Wystawa ta pokazuje również, jak kształtuje się – ale to już późno, poprzez między innymi malarstwo Jacka Malczewskiego – przejście do symbolu i mitu. Symbolu Polski i mitu Polski, Polonii. I to jest już zupełnie inna sytuacja. Dla odbiorcy też. W jakim sensie? Otóż w takim, że alegoria ma w sobie jednoznaczność, jak wiemy, a symbol i mit to twory o dużym stopniu wieloznaczności i ogromnym polu rozmaitych możliwości odczytań. Nowsze interpretacje alegorii kładą nacisk na obecne w niej znieruchomienie, melancholię i śmierć. Na tej wystawie jest to wszystko dość widoczne.

Nobliści al Dante. I noblistka o sobie [Fosse, Coetzee, Ernaux]

Tutaj też rysuje się problem niesłychanie ważny, a mianowicie, że to kobieta jest alegorią. Nad tą prawdą – dlaczego właśnie kobieta jest alegorią – zastanawiało się bardzo wielu badaczy. Germania, Italia, Galia, Polonia – to wszystko kobiety. Alegorie miast także mają naj­częściej charakter kobiecy.

MB: Ale także uczucia. To właśnie utrwaliła pocztówka.

MJ: I jeszcze rewolucja. Napisałam nawet na ten temat rozprawę Dlaczego rewolucja jest kobietą? 2 – chodziło o symbolikę Bogini Wolności.

MB: No właśnie, więc dlaczego Polonia jest kobietą?

MJ: Biorąc rzecz bardziej uniwersalnie, dałabym taką odpowiedź, jaką formułują badacze francuscy, a także Marina Warner, która napisała książkę na temat kobiety jako alegorii na pomnikach i obrazach. Otóż odpowiedź w dużym uproszczeniu brzmi tak: kobieta w kulturze symbolicznej Europy jest znacznie bardziej nieokreślona niż mężczyzna. Wobec tego, nieokreśloności kobiecej – chcę uwydatnić raz jeszcze, że mówię o symbolicznym wymiarze naszej kultury – można nadawać więcej znaczeń niż postaci męskiej. W rozmaitych porządkach sym­bolicznej kultury mężczyzna jest bardziej, wyraźniej jednoznaczny. Marina Warner uważa nawet, że stworzona przez mężczyzn alegoria – użyczając kobiecie symbolicznej wartości i znaczenia – odmawia jej jednocześnie rzeczywistego wpływu.

Mężczyzna gotowy znosić i zadawać ból. O antymieszczańskim rysie faszyzmu

MB: Ciekawie przedstawia się dział współczesny wystawy Polonia, Polonia, ponieważ obrazy te odnoszą się właściwie głównie do malarstwa już przez współczesnych nam zastanego, do goto­wych alegorii. Oprócz dzieł Jarosława Modzelewskiego, które wyszły z tego porządku. U niego występuje dom, pejzaż, ksiądz, ale to jest coś obok głównego nurtu. Inne natomiast wprost usto­sunkowują się do najbardziej rozpowszechnionej alegorii.

MJ: Ja nie wiem, czy to jest „obok”. Zaraz do tego powrócę. Wydaje mi się, że alegorii Polonii jako kobiety w polskiej ikonografii i w polskiej litera­turze została przydana taka ważna cecha: nieszczęście. To jest kobieta nieszczęśliwa, cierpiąca, umęczona. Wiemy doskonale o tym, że jest ona u Styki przykuta do skały, u Smuglewicza skuta łańcuchem, a Koś­ciuszko chce ją jakoś obronić przez zepchnięciem do grobu. Przedsta­wiana jest również jako Chrystus, ukrzyżowana, występuje z zakneb­lowanymi ustami. Polonia 82 Leszka Sobockiego to kobieta o rękach spętanych czerwonym sznurem, do połowy naga… Ale ona jest raczej zmęczona niż umęczona. Męczeństwo i zmęczenie – to interesująca ewolucja znaczeń i nastrojów. Mamy tu rozległy repertuar ujęć tego nieszczęścia, polegającego na zniewoleniu, spychaniu do grobu, cze­kaniu na egzekucję i nieopisanym zupełnie cierpieniu.

MB: Ale jest to przecież kobieta anielska.

MJ: To mnie, szczerze mówiąc, mniej interesuje. Weźmy Grottgera. Na jego rysunku Polonia ma ręce zakute w dyby, nadzy młodzieńcy ją otaczają – rozumiem, że jej synowie, to mogą być synowie symboliczni – jeden, w czapce frygijskiej, usiłuje jej ręce z tych dybów uwolnić. U Matejki Polonia – Rok 1863 ma ręce zakuwane w łańcuchy.

Maria Superson-Jęczmyk: U Grottgera ta kobieta ma zakrytą twarz, jest cała zakwefiona.

MJ: Zakrycie to już osobna sprawa. Natomiast co do nieszczęścia, to w an­tologii Reduta wydrukowałam dwa wiersze: Seweryna Goszczyńskiego Mara ojczyzny i Konstantego Gałczyńskiego Widmo ojczyzny. U Gosz­czyńskiego czytamy: „Ach, to ona! Znów ona, blada, / Z martwą źrenicą, we krwi świeżej blizny! / Szczęście do piersi” – on chce być szczęśliwy z ukochaną, ale nie może bo „ona za nim wpada” (za tym szczęściem), „staje posępna, wznosi groźne pięście. A uśmiech, a radość, a szczęś­cie / Gasną, czarnieją jak zmarłe z trucizny / To duch zabitej ojczyzny”. A Gałczyński: „Bo w którąkolwiek obrócim się stronę / Wszędy ojczyzny widmo zakrwawione / Staje przed nami w żałobie / Staje, pogląda z po­nurym milczeniem / I zda się błagać i pytać wejrzeniem: / Wiecznież ja będę w mym grobie?”. Wiemy, że tego rodzaju obrazów jest w poe­zji i publicystyce romantyzmu bardzo dużo: „Ojczyzno rozszarpana, wszystko ci stracone”, „A gdzie stąpim krokiem, / Poziewa trup ojczy­zny posoką spluskany” – ten ostry, frenetyczny obraz zawdzięczamy Woroniczowi.

Kobiecość jako zaprzeczenie męskości i inne problemy z „Biednymi istotami”

„Krwawy cień ojczyzny, który wszędzie myślom z kra­ju wyobraźni towarzyszy” – tak mówi Brodziński. Jej zwłoki mają już odnieść z katafalku do mogiły. Ciało ojczyzny przedstawiane jest jako ciało cierpiące, udręczone, ale też i takie, które staje na przeszkodzie jakiemukolwiek marzeniu o szczęściu osobistym. Nie można o nim marzyć czy myśleć, bo zawsze wtedy pojawia się widmo czy mara oj­czyzny i domaga się swoich praw: chce współczucia, chce pamięci, chce wskrzeszenia. Otóż w ten sposób zaznacza się tu pewna bardzo cha­rakterystyczna konwencja, która jednak ma też, w moim przekona­niu, pewną zaletę. Powiem krótko dlaczego, a być może będzie to też przeciwko Romanowi Dmowskiemu: wolę mieć matkę nieszczęśliwą niż matkę imperialną. Wyobrażenie Rosji jako matki jest bardzo czę­sto wyobrażeniem imperialnym. To jest różnica. A wyobrażenie pol­skiej matki to wyobrażenie osoby cierpiącej, często skatowanej i nie-szczęśliwej.

A teraz sprawa zakrycia. Otóż matka u Grottgera występuje w sza­cie i w kapturze na głowie. Jest całkowicie zakryta, jakby tak osłonię­ta, żeby sprawiać wrażenie pogrzebanej i oddalonej. Niczym mnich. Często jej szata jest czarna, czasami biała, ale zawsze jest właśnie tak zwana szata. Prawda? To nie jest jakieś zwykłe, „normalne” ubranie, tylko coś w rodzaju spowijającej ją szaty, tak spowijającej, by była nią szczelnie osłonięta. Jej ciało jest niedostępne dla jej dzieci. Do takiej matki trudno się przytulić. W naszym życiu fantazmatycznym, osnu­tym wokół takiej matki, górują: groza, przerażenie, fascynacja, ale przeniknięta tajemnicą i drżeniem strachu, mysterium tremendum. To jest świętość obezwładniająca, niesamowita. Przeżycie moralnej i uroczystej wzniosłości łączy się z irracjonalną bojaźnią wobec isto­ty dotkniętej nieludzkim cierpieniem i przez to dalekiej, szczególnie wyróżnionej.

Sztuka „ludowa” i ślady po ludobójstwie

czytaj także

Sztuka „ludowa” i ślady po ludobójstwie

Erica Lehrer, Roma Sendyka, Wojciech Wilczyk, Magdalena Zych

Pojawia się jednak bardzo charakterystyczna zmiana tej konwencji, tej alegorii, złamanie jej, zwłaszcza u Jacka Malczewskiego: ta kobieta zaczyna być naga, czasem radosna. Widać jej uśmiech.

MB: Raz rozkuta, ale kajdany widzimy, raz skuta, a raz z tymi wielki­mi skrzydłami, triumfująca właściwie.

MJ: Tak, i właśnie wtedy, kiedy widzimy ją triumfującą, najczęściej jest naga lub półnaga. U Malczewskiego ten motyw jest bardzo ważny. Gdy Polonia występuje zasłonięta, jest tylko matką.

MB: Tak, ale wydaje mi się, że jest to też matka pod krzyżem. Oczy­wiście jest zasłonięta, nie znamy jej rysów, nie jest Marią, ale jednak często sprawia takie wrażenie. Jest matką z Golgoty. I tu jest taki obraz.

MJ: W tym wypadku można powiedzieć, że macierzyństwo wchłania kobiecość. W alegoryzacji dokonuje się taki właśnie proces. Ale przez Jacka Malczewskiego dochodzimy do czegoś całkiem innego. Mianowicie zostaje odsłonięta kobiecość Polonii. W całej jej sile i kra­sie, w całej zarówno biologicznej, jak i symbolicznej mocy, ale właśnie w nagiej postaci.

MSJ: Ale już w tej nagiej postaci ona jest wyzwolona z cierpienia. Za­kapturzenie, zasłonięcie wzmacnia efekt cierpienia.

MJ: Ale moim zdaniem jest to przejście od matki do kobiety. To bardzo znamienne.

MB: Ale i przejście od zaborów do walki. Nike Legionów Jacka Mal­czewskiego to jest właśnie ta odsłonięta, ze skrzydłami, z tyłu widoczni mali żołnierze. Właściwie obraz ten pokazuje pewien proces historyczny, oczywiście namalowany w sposób bardzo symboliczny.

MJ: Tak, z tym się zgadzam całkowicie i przypominam świetny artykuł An­drzeja Kijowskiego, który pytał, czy Polska jest kobietą. On pisał o tym z powodu wznowienia utworu Marii Wielopolskiej Kryjaki o powstaniu styczniowym i pokazywał, że ta powieść – która ukazała się w roku 1913, właśnie w okresie przewartościowywania wartości u schyłku Młodej Polski – odniosła się do stylu polskiej kultury i usiłowała przewar­tościować pewien układ ról, charakterystyczny dla polskiej literatury, symboliki, ikonografii. Znaczy: mężczyzna-żołnierz i kobieta, która zostaje w domu, która żegna, żona, matka, czeka, podtrzymuje egzy­stencję rodziny, ale często też sama musi chwycić za broń.

MSJ: Pojawia się przecież Polonia w szynelu.

Polityczny wymiar surrealizmu

MJ: Właśnie, to też jest z tego nowego porządku. Tutaj występuje proce­der, który moim zdaniem bardzo dobrze określa Kijowski: otóż naród, który jest żywiołem męskim, podporządkowuje sobie rodzinę, która jest żywiołem kobiecym. Cała wewnętrzna dynamika tego procederu zmienia się wtedy, kiedy właśnie kobieta porzuca żywioł rodziny, jak to widzimy u Jacka Malczewskiego. U Grottgera było jeszcze oczeki­wanie, oglądanie grobu syna i męża, przybycie na to miejsce. Wyjście z domu po to, by zobaczyć mogiłę, poległego, co wiąże się ze strasz­ną rozpaczą i poczuciem potwornej klęski. Moglibyśmy od tej stro­ny spojrzeć na rozwój obrazów od Grottgera do Jacka Malczewskie­go. Zobaczylibyśmy, że Malczewski genialnie chwyta proces zmiany roli kobiety na progu XX wieku i na progu odzyskania niepodległości przez Polskę.

MSJ: Już właściwie u Vlastimila Hofmana Polska z roku 1916 jest mło­dą dziewczyną, bardzo urodziwą. Jeszcze smutna, jeszcze za­myślona, ale już jest promień jakiejś nadziei.

MJ: Ale koło niej są żołnierze, to bardzo charakterystyczne. Półnaga z wień­cem róż na głowie, co symbolizuje życie i piękno. Żołnierze przy niej są bardzo zamyśleni, a ona ma ten zagadkowy uśmiech kobiet Vlastimila Hofmana, ale też i Jacka Malczewskiego. Tam też mamy ten tajemniczy uśmiech, na którym skupia się uwaga widza. Wskazuje to na przewartościowanie dotychczasowego ciągu alegorycznego.

Teraz chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Mianowi­cie we wszystkich tych obrazach pojawia się coś bardzo znamiennego dla kultury polskiej: najważniejszym wzorem osobowym jest matka i syn – nie matka i córka, lecz matka i syn. Tytuł wiersza Mickiewicza Do matki Polki nieraz był przekręcany na: Do matki Polski. Matka-Pol­ska może znaczyć nieuznawanie autorytetu ojcowskiego i uosabiać typ polskiego patriotyzmu, nacechowanego uczuciowością, zmysłowością – nie w sensie erotyki, ale pewnego antyintelektualizmu, który ma być właśnie związany z postacią kobiety. Wreszcie: śmierć, ona wychowu­je tych swoich synów ku śmierci i jako kobieta bywa także symbolem śmierci, co niejednokrotnie widzimy u Malczewskiego. Tanatos to zazwyczaj piękna kobieta.

***

Rozmowa nagrana dla II Programu Polskiego Radia przez Marię Superson-Jęczmyk, oprac. Barbara Smoleń.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij