Kraj

Zwierzęta w klatkach spojrzeń

Czas zadać pytanie o celowość istnienia ogrodów zoologicznych.

1.
„Zoo uczy, bawi, wychowuje” – tym sloganem większość światowych ogrodów zoologicznych określa w skrócie swoją misję. Na początku lutego kopenhaskie zoo zastrzeliło a następnie poćwiartowało na oczach publiczności niespełna dwuletnią żyrafę imieniem Marius. „200 kilo świetnego mięsa” przeznaczono do badań, resztą nakarmiono sąsiadujące z żyrafą drapieżniki: lwy, tygrysy, lamparty. W opinii władz ogrodu publiczna eutanazja i rozdzielenie mięsa były świetną lekcją anatomii dla zwiedzających, w tym licznie przybyłych dzieci. „Zabicie w ubiegłym tygodniu dwuletniej żyrafy było słuszną, choć trudną decyzją. Przeniesienie jej do innego zoo byłoby złym rozwiązaniem” – ocenił działanie pracowników zoo dyrektor Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów.

Przyczyną pozbycia się Mariusa były jego geny, zbyt podobne do genotypu innych osobników przetrzymywanych w niewoli. Liczne propozycje odkupienia żyrafy, zarówno przez inne ogrody, jak i prywatne osoby, systematycznie odrzucano. „Nasze żyrafy są częścią międzynarodowego programu hodowli, którego celem jest zapewnienie zdrowej populacji żyraf” – tłumaczy dyrektor naukowy zoo Bengt Holst.

Decyzja władz  kopenhaskiego ogrodu wywołała falę oburzenia nie tylko wśród obrońców praw zwierząt, ale również wśród rzeszy ludzi odwiedzających ogrody zoologiczne. Holst chwali również publiczne ćwiartowanie żyrafy, argumentując, że zadaniem zoo nie jest „pokazywanie natury jak świata z bajek Disneya”. Strzał z pistoletu pneumatycznego w środek głowy, mechaniczne rozdzielenie mięsa – czy to obraz dzikiej, nieskażonej ludzką ręką przyrody?

Kogo bawi i czego uczy widok zwierząt przetrzymywanych w niewoli? Zamkniętych w ciasnych klatkach, apatycznych, unikających naszego spojrzenia, pozbawionych możliwości naturalnego życia? Czy w świetle najnowszych badań naukowych, trzymanie małp człekokształtnych w niewoli jest etyczne? Czy niedźwiedź polarny potrafiący przepłynąć 100 kilometrów w poszukiwaniu zdobyczy, trafiając na betonowy wybieg w zoo jest przyjemnym i pożytecznym widokiem? Wiele ogrodów zoologicznych prowadzi badania mające za zadanie ocalić ginące gatunki. Część służy jednak naszej prymitywnej, anachronicznej rozrywce. Publiczność podczas wizyty zapomina o walorach edukacyjnych.

Czy nie czas zadać pytanie o celowość istnienia ogrodów zoologicznych?

Czemu utrzymujemy ogrody zoologicznej w takiej formie? Czy nie lepiej pokazać pustą klatkę i wytłumaczyć, dlaczego jest pusta? Po co tak naprawdę odwiedzamy tę instytucję? Wreszcie: co  tak naprawdę widzimy w zoo?

2.
Idea gromadzenia zwierząt jest tak stara, jak ich oswojenie przez człowieka. Ogrody zoologiczne powstały na gruzach królewskich menażerii, które były wyrazem władzy i siły rządzących. Zwierzęta były cenną zdobyczą, drogą zabawką i ważnym podarunkiem dyplomatycznym. Z biegiem lat trzymane w niewoli stały się przedmiotem obserwacji naukowych. Zmierzch kultury emblematycznej i rewolucja naukowa przekształciły zwierzęta trzymane w menażeriach w przedmiot naukowej epistemologii: anomalia w animalia. Wtedy też powstały współczesne, publiczne ogrody zoologiczne. Pierwszy pod koniec XVIII wieku, w Paryżu. Królewskie menażerie, dostępne do tej pory tylko dla nielicznych szlachetnie urodzonych, stały się dobrem ogólnodostępnym. Uległy upublicznieniu. O wejściu do bajecznego wersalskiego zwierzyńca nie decydowało już dobre urodzenie. Jardin des Plantes stał się manifestacją swobód obywatelskich i przejawem wielkości Republiki Francuskiej.

Posiłkując się osiągnięciami nauki, człowiek przyjął, że uzasadnione jest hodowanie dzikich gatunków, niedających się oswoić zwierząt, których udomowienie nie niosło ze sobą żadnych doraźnych korzyści. Instytucje te na masową skalę rozprzestrzeniły się w XIX wieku, kiedy powstawały też pasaże handlowe, biblioteki, muzea czy galerie sztuki. W tym samym stuleciu, cywilizacja zmieniła swoje oblicze, w znacznej mierze „uniezależniając” się od natury. Postęp techniki zmienił nasz stosunek do zwierząt, w dużym stopniu marginalizując ich rolę w życiu człowieka.

Chęć uporządkowania świata, naukowego opisu, skatalogowania wszystkich żyjących zwierząt opuściła gabinety osobliwości, dając podwaliny współczesnej instytucji, która mimo dezaktualizacji przesłanek fundujących utrzymuję niezmienną formę do dziś. Współczesne zoo jest wynikiem wielu różnych sposobów reprezentacji zwierząt w kulturze europejskiej.

Ogrody zoologiczne zapewniły światowym stolicom odpowiednio wysoki prestiż. W tym znaczeniu stanowiły kontynuację królewskich menażerii, które wraz ze swym przepychem były świadectwem królewskiej władzy i dostatku.

Stały się również potwierdzeniem kolonialnej supremacji i przejawem imperialnego panowania. Ważnym aspektem odróżniającym ogrody od menażerii i prywatnych kolekcji były postawione przed takową placówką cele. W odróżnieniu od starożytnych menażerii zoo stało się publicznym parkiem, w których wystawiane są na pokaz zwierzęta w celach rozrywkowych i edukacyjnych, z możliwością badań naukowych i ochroną zagrożonych wyginięciem gatunków. Te cztery założenia fundowały powstanie nowożytnych ogrodów zoologicznych.

Placówki takie, powstające na cały świecie, miały za zadanie zaspakajać określone obywatelskie funkcje. Stały się globalnym wytworem nowoczesnej, masowej kultury, niosącym ze sobą  uniwersalne treści, skupiającym jak w soczewce nasze o świecie wyobrażenia – a raczej wyobrażanie o naszym miejscu w świecie przyrody. Ich powszechność musi zastanawiać. Warto postawić przed ogrodem zoologicznym inne pytania niż tylko o funkcję i zadania.

3.
Heterotopia – termin stworzony przez Michela Foucaulta – jest „zdolna zestawić ze sobą w pojedynczym rzeczywistym miejscu różne przestrzenie, różne rodzaje umiejscowienia, których normalnie nie daje się pogodzić”. Zoo stało się właśnie takim miejscem, odbiciem rzeczywistości, kreacją natury. Każde ze zwierząt w ogrodzie zoologicznym odsyła nas do określonej części świata, ma swoją realną przestrzeń występowania. Ogród zoologiczny skupia je wszystkie w jednym miejscu. W przestrzeni rzeczywistej, ale niemożliwej do realizacji bez naszej – ludzkiej – pomocy. Człowiek dobiera sobie według określonego schematu poszczególne gatunki zwierząt, układając je w większą całość. Po co tworzyć takie kopie świata naturalnego? Ogrody zoologiczne są tworem o szczególnej potencji znaczeniowej. Poprzez swój heterotopiczny charakter stały się miejskimi oazami, w których natura jest taka, jaką chcielibyśmy widzieć: spokojna, sielankowa, niedostępna, dzika, a jednocześnie bezpieczna. Mijamy kolejne sfery klimatyczne i kolejne egzotyczne, niewystępujące obok siebie w naturze zwierzęta. Ta pokojowa koegzystencja dzikich gatunków i interakcje na linii: zwiedzający – zwierzęta rodzą pytanie o znaczenie obecności zwierząt we współczesnym świecie. Pytanie o kulturowy, naukowy i społeczny wymiar i zakres antropocentrycznego myślenia.

Przedstawienie zoologiczne trwa każdego dnia, trudno nam jednak jednoznacznie określić, kto gra w nim główną rolę. Jedno jest pewne: przychodzimy do zoo patrzeć na zwierzęta. Podglądać, podziwiać, szukać w zakamarkach klatki.

Ludzie rozmawiają, krytykują, oceniają i porównują ciała zwierząt. Dostrzegają smutek, wyrażają oburzenie, żartują, zasłaniają dzieciom oczy. Oczekują, że zwierzęta będą aktywne, nie będą się chować, w końcu za bilet trzeba było zapłacić.

Ogród zoologiczny to przede wszystkim spektakl. Ludzie nie chodzą się tu uczyć, chodzą dla rozrywki, oglądać dziką, prawdziwą przyrodę. Zwierzęta wystawione zostały na pokaz, ich ciała przestały do nich należeć. Stały się bezbronnymi obiektami ludzkiej wizualnej eksploatacji, modelami, ikonami dzikiej przyrody. Podglądanie zwierząt jest pewną formą pornografii, obnażaniem tego, co nie powinno być zobaczone.

Zwierzęta oglądane są szybko, w stronę nieciekawego, znudzonego osobnika rzucane są przelotne spojrzenia, uwaga skupia się na młodych, niezwykłych okazach lub tych, których zachowania najbardziej przypominają ludzkie. John Berger zwrócił uwagę na podobieństwo ogrodów zoologicznych do współczesnych galerii. Podobnie jak od obrazu do obrazu widz chodzi i ogląda eksponaty od klatki do zagrody. Każda klatka to rama, w której znajduję się zwierzę, a zaaranżowane naturalne środowisko to elementy scenicznych rekwizytów. Obserwowanie tych samych zwierząt na wolności, a obserwowanie ich w zoo to dwie zupełnie różne czynności. Obiektami obserwacji – patrzenia – są te same zwierzęta, ale jednak polem obserwacji jest zupełnie inna rzeczywistość. Zwierzęta w niewoli, jakąkolwiek by przyjmowała ona formę – zagrody, klatki, terrarium, akwarium, wybiegu – są warunkiem koniecznym istnienia ogrodów zoologicznych. Ochrona gatunkowa w zoo i badania naukowe to kwestia diametralnie różna od problemu zniewolenia zwierząt. Oko nie pozostaje niewinne.

4.
Zoo to miejsce gdzie nieustannie dokonuje się proces redefiniowania kultury i natury. Człowieczeństwa i zwierzęcości. Granicy. Spektakl starannie wyreżyserowany przez pracowników i dyrekcję, przez ustalone normy i założenia. Natura – odpowiednio opisana, zaaranżowana – wystawiona zostało na pokaz publiczności. Klatka to bariera wyraźnie ograniczająca scenę, podkreślająca różnicę między tym, co ludzkie, a tym, co zwierzęce. Idąc do zoo, zdobywamy i umacniamy przeświadczenie, jak bardzo różnimy się od zwierząt. Chcemy zapomnieć, że jesteśmy częścią przyrody. Cały czas na nowo definiujemy swoje człowieczeństwo. Giorgio Agamben, stwarzając konstrukt maszyny antropologicznej, zwrócił uwagę na to, że to my ustalamy granicę tego co ludzkie i nieludzkie. Konstruujemy ją subiektywnie i ciągle na nowo. Struktura i forma ogrodu zoologicznego, przepaść między zwierzętami w niewoli i wolnymi obserwatorami negocjują naszą tożsamość – nieodwracalnie wyłączoną ze świata naturalnego, tworzącą się jednak w oparciu o to właśnie wykluczenie. W zoo otrzymujemy złudną szansę wymierzenia naszego człowieczeństwa. Jean-François Staszak dodaje: „Czym w ogóle jest zoo? Na czym polega jego funkcja edukacyjna, co jest w nim takiego spektakularnego i czym się ten projekt różni od numerów pokazywanych w cyrku albo przez obwoźnych treserów? Sądzimy, że zoo jest instrumentem pozwalającym zdefiniować i ocenić zwierzęcość i naturę, a więc także – po drugiej stronie medalu – zdefiniować istotę człowieka”.

Zwierzę, aby pozostać inne, musi być atrakcyjne: niedostępne, zamknięte w niewoli. Nasze domowe pupile czy zwierzęta mijane na co dzień na ulicach takie nie są. Ze zwierzętami w zoo nie możemy nawiązać żadnych relacji. Muszą pozostać tylko obiektem naszej wizualnej eksploatacji. „Publiczne ogrody zoologiczne zaczęły istnieć w czasie, który przyniósł też zanikanie zwierząt w naszym życiu codziennym. Ogród zoologiczny, do którego ludzie chodzą, by spotkać, obserwować i przypatrywać się zwierzętom, faktycznie jest pomnikiem niemożności takiego spotkania” – pisze John Berger w eseju Po cóż patrzeć na zwierzęta?

Publiczność otrzymuje wzorce nieprawidłowego myślenia o naturze, która nie jest taka jak w rzeczywistości, ale taka, jaką chcemy, aby była. Jej precyzyjnie wykreowany obraz jest nam potrzebny. Zwierzęta prezentowane w niewoli potwierdzają, że człowiek kurczowo trzyma się uzurpowanej filozofią i religią władzy nad przyrodą. Ogród zoologiczny tylko symuluje realizm i autentyzm. Świat obrócony w spektakl jest światem, nad którym łatwo panować. Z jednej strony jest bogaty w różnorodność – z drugiej, zamknięty w pewnym porządku myślowym. Zwierzęta i ludzie rozmieszczeni są w układach, które są nie tylko łatwe do zrozumienia, ale nie powinny budzić wątpliwości. Zoo, choć różne od reszty tkanki miejskiej, na stałe wpisało się w kulturowy krajobraz wielkich miast.

Współczesne zoo potwierdza, że podając do publicznej wiadomości swe cele i osiągnięcia, wypełnia judeochrześcijańskie obowiązki człowieka względem zwierzęcia i środowiska naturalnego: usprawiedliwiając swe istnienie głównie ze względu na zwierzęta. Paradoksalnie człowiek musi ocalić te zwierzęta, które sam wcześniej ze środowiska naturalnego usunął.  Badania niektórych organizacji zajmujących się ochroną przyrody wykazały również, że spadek liczebności niektórych gatunków związany jest z ich odławianiem do ogrodów zoologicznych. Działo się tak m.in. z gorylami, okapi, nosorożcami, orangutanami, waranami z Komodo. Teraz musimy je otaczać opieką. Nie są one zdolne same przetrwać na wolności, człowiek zamyka je więc w klatce, aby je chronić.

Ogród zoologiczny wpisuje się więc w narrację, która łączy szpital psychiatryczny, dom starców i więzienie. Są to przestrzenie edukacyjne, korekcyjne, przystosowujące lub zastępujące życie w społeczeństwie, które swoje założenia realizują między innymi przez izolację, kontrolę, odseparowanie od pierwotnego środowiska.

5.
Jeżeli na ogród zoologiczny spojrzymy jako na arenę spektaklu, to poćwiartowania na oczach publiczności Mariusa nabiera innego wymiaru. Życie zwierząt w zoo staję się naszą własnością, jest częścią przedstawienia. Warto przypomnieć sobie choćby perypetie niedźwiedzia polarnego Knuta. Pół miliona zwiedzających berlińskie zoo odwiedziło go w ciągu 50 dni. Cena biletu z dnia na dzień skoczyła do 17 euro. Gdy tylko dorósł, świat szybko o nim zapomniał. Pozostał tylko maskotką do kupienia w sklepiku z pamiątkami. Dopóki Knut wpisywał się w naszą wizję natury, dopóki był estetycznym dodatkiem, dopóty był atrakcyjny. Tak jak publiczna egzekucja Mariusa. Tym razem jednak obraz był zbyt krwawy. Praktyki ogrodu zbyt bestialskie.

W kulturze Zachodu zdominowanej przez paradygmat uprzemysłowionej metropolii zwierzęta stały się ozdobnikiem. Powinny wpasować się w nasz obraz świata i naukowe taksonomie. Już nam nie zagrażają. Wygraliśmy z nimi wojnę, wzięliśmy do niewoli i zamknęliśmy w klatach. W swoim środowisku mogą być niebezpieczne, ich widok w rzeźniach to obraz za bardzo drastyczny. Lepiej nie widzieć. Ich widok w zoo stał się oswojonym obrazem, estetycznym segmentem naszego wyobrażenia o świecie. Obrazem, który ma zastąpić kontakt poszukiwany współcześnie, który utraciliśmy, podporządkowując sobie dziką przyrodę. Obraz na wskroś hybrydyczny. Zwierzęta żyją w rzeczywistości, do której nie przynależą, odsyłają nas do miejsc które leżą poza naszym zasięgiem, są dzikie – a jednocześnie na wyciągnięcie ręki. Stały się mysterium tremendum et fascinans.

Musimy pamiętać, że każda wizyta w zoo, każde choćby najbardziej życzliwe podejście do klatki jest przejawem kultury dominacji i przemocy. Akceptacją niewoli.

Jest pozostałością europocentrycznej wizji świata – w której biały człowiek nie tylko nad nim panuje, ale staję się głównym opiekunem. Warto przypomnieć sobie, że na początku XX stulecia bardzo popularne stały się tzw. human zoo. Zamykano tam rdzennych mieszkańców podbitych przez Europejczyków terytoriów: Pigmejów, Aborygenów, Buszmenów. Innych, Obcych. Dziś oczywiście tak się nie robi, ogrody zoologiczne dalej jednak istnieją. Klatki zmieniły tylko mieszkańców. Sposób patrzenia pozostał ten sam.

Czytaj także:

Dariusz Gzyra, Ogród genetyczny, czyli zoo bez zwierząt

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij