Kraj

Czaskoski, po co wpuściłeś Ukraińców do Warszawy?

Prawica potraktowała zabójstwo na Nowym Świecie jako okazję do nakręcania nacjonalistycznej spirali. Jednak problemy, które obnażyła tragedia, w większym stopniu wiążą się z kulturą picia, nieudolnością służb porządkowych czy patriarchalnym, przemocowym społeczeństwem.

Mieszkam na Nowym Świecie i noszę gaz pieprzowy w torebce, ale nie dlatego, że ktoś w okolicy mojego domu dźgnął kogoś nożem albo dlatego, że do Polski przyjeżdżają obcokrajowcy.

Powody są inne – wszechobecna kultura gwałtu, przemoc i wysoka dostępność używek, co do których państwo prowadzi żenująco nieskuteczną politykę. I nie mam tu na myśli twardych narkotyków, ale niesłychanie agresjogenny alkohol, który strumieniami przelewa się w tym miejscu, nie tylko w weekendy.

Hitem są melanże pod moim oknem, w dowolny dzień tygodnia o 9 rano, z przenośnym głośnikiem w roli głównej. Ale lepsze to niż słuchanie typów – oczywiście, nietrzeźwych – i rzępolących na gitarze piosenki Dżemu. Uprzedzając pytania: tak, też piję alkohol, nie stronię od imprez, ale nie śpiewam ód miłosnych do whisky. Jako dorosłe dziecko alkoholika (DDA) bardzo bym nie chciała, żeby to ona została moją żoną.

Alkoinfluencerzy działają bez konsekwencji

Jednak co do tego, że wszyscy – nie tylko w Warszawie – pijemy coraz więcej, nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Statystyki mówią same za siebie, reklamy trunków wyskakują z każdego dostępnego medium, choć pokazywanie wysokoprocentowych jest teoretycznie są zakazane. Oczywiście, że nikt nie ściga tego, co pojawia się w internecie. Influencerom tylko w to graj.

Przykład? Taki Karol Paciorek: uchodzi w sieci za autorytet, ma setki tysięcy obserwatorów na Instagramie i YouTubie i przez wielu jest uważany za chłopaka z głową na karku, którego nikt (ja również) nie zaliczyłby do grona płytkich internetowych celebrytów ze społecznościówkami wyglądającymi jak słupy reklamowe. A jednak i on nie istniałby bez sponsorów. Pewnym zgrzytem jest jednak to, że najpierw rozmawia o nałogowym piciu z Jakubem Żulczykiem w swoim programie, a potem podejmuje współpracę z producentami wódki oraz brandy.

Paciorkowi wielokrotnie wytykano szkodliwe działanie, a zdjęcia i filmiki jasno wskazują, że youtuber bynajmniej nie potępia picia. Pod jednym ze swoich reklamowych zdjęć pisze tylko asekuracyjnie: „bez szaleństw, jeden drink”.

Aha, skoro tak, to nie ma problemu. Ale ja bym jednak wolała, żeby w takich przypadkach hasło „halo, policja, proszę przyjechać na Instagrama” zadziałało. Czy kogoś jednak w tym kraju to interesuje? Nie. Prawo działa tak dobrze, że do więzienia łatwiej jest trafić 20-latkowi przyłapanemu na paleniu skręta niż pijanemu mężowi, który pobił swoją żonę.

Trudno by było inaczej, skoro sklepy monopolowe czynne są 24 h na dobę, a w tych spożywczych na wejściu atakuje nas ściana butelek. Znajomy trzeźwy alkoholik stwierdził, że musiałby nie wychodzić z domu, żeby nie narażać się na widok wódy.

Ponoć wszystko jest dla ludzi, a powodów, dla których pijemy, jest, rzecz jasna, mnóstwo. Najczęstsze jednak to takie, że nie znamy innych metod na rozluźnienie ani innych strategii radzenia sobie ze stresem oraz emocjami. A te strategie są stałym elementem socjalizacji. Większość z nich wynosimy już z domu – nieważne jak sytuowanego.

Autorki znakomitej książki Dom w butelce piszą, że ok. półtora miliona polskich dzieci wychowuje się w rodzinach alkoholowych. Ale to z pewnością zaniżone szacunki. Spróbuj przypomnieć sobie, czy miałeś lub miałaś w swoim otoczeniu kogoś pijącego nałogowo. Jestem pewna, że jeśli alkoholu nie nadużywali twoi rodzice, to z pewnością dziadek, wujek, ciocia czy kolega rodziców, którego po każdej kolacji trzeba było odwozić do domu, bo nie mógł utrzymać się na własnych nogach.

Możemy udawać, że problemu nie ma, bo przecież większość z nas sięga „tylko po piwko, a piwko to przecież nie alkohol”. W zeszłym roku Uniwersytet Jagielloński przypomniał, że jest wręcz odwrotnie, a w bieżącym posłankę Razem, Paulinę Matysiak, która zauważyła, że piwo jest tańsze od chleba, obrzucono błotem w mediach społecznościowych.

Ciekawe, że to samo nie stało się ze stawiającym się często w roli strażnika moralności dziennikarza Krzysztof Stanowskiego, którego flagowy program oglądany przez miliony widzów sponsorowała przecież znana piwna marka.

Świętym prawem każdego Polaka i Polki jest bowiem korzystanie z promocji w dyskoncie na czteropak jasnego pełnego i relaks w majóweczkę, ale także weekendzik i święta, a najlepiej to codziennie po pracy.

Kto chce nam zabrać piwo w majówkę

„Przeciętnie każdy pijący Polak w wieku powyżej 15 lat wypija 136 litrów piwa rocznie, co oznacza 272 półlitrowych puszek i ponad 5 kilogramów etanolu. Dane wskazują, że ok. 55 proc. etanolu Polacy spożywają, pijąc piwo, i to ono odpowiada za wzrost spożycia alkoholu w ciągu ostatniego ćwierćwiecza w Polsce, i to nie tylko tego umiarkowanego i normatywnego. Polska jest więc zalana piwem” – piszą eksperci z UJ. Nie oceniają, dostrzegają problem.

Nowy Świat jako soczewka

Widzę go również w przemocowym i głęboko patriarchalnym społeczeństwie, które pod wpływem alkoholu staje się jeszcze bardziej niebezpieczne i seksistowskie. To, co obserwuję w centrum Warszawy, jest tylko soczewką, która skupia te zachowania. Nowy Świat – jak wiele innych rozrywkowych miejsc – nigdy nie był oazą spokoju, ale też nie jest ponadprzeciętnie patologiczny i niebezpieczny.

Bardziej niż to, co się tam dzieje, powinno nas martwić przyzwyczajenie do faktu, że tak to już jest na imprezach, no i że „chłopcy już tacy są, lubią się ponapierdalać, gdy wypiją”.

Kelnerka z mojej ulubionej knajpy dostała od pijanego kolesia w twarz za to, że broniła dziewczyny, do której nieproszony oprawca się przystawiał. Innej skradziono portfel, obrzygano rower, kolejną odurzono pigułką gwałtu. O klepaniu po tyłku nie wspomnę, bo to naprawdę nikogo już nie wzrusza, gdy wbija się w tłum w okolicach słynnych pawilonów – czyli stołecznego zagłębia barowego, które niemal co wieczór wypełnia się ludźmi i w którym niby bawią się wszyscy, ale za przypinkę z tęczową flagą można otrzymać co najmniej mało życzliwą uwagę albo rzut butelką we własną stronę.

I wiecie co? Jakoś tak się dziwnie składa, że za każdym razem, gdy wracam tamtędy do domu, chamskie zaczepki słyszę głównie w języku polskim i wyłącznie od mężczyzn. W okolicy widuję dziennikarzy TVP, zdarzyło mi się spotkać polityków Konfederacji, a to ci krzyczą najgłośniej, że za burdy na mieście odpowiadają imigranci, najpewniej Ukraińcy, choć sami lubują się w przemocy i najchętniej wręczyliby każdemu Polakowi karabin. Wtedy to dopiero byłoby bezpiecznie. Ale może przynajmniej zniknęliby bezradni wobec broni palnej nożownicy.

Posłom wtórują w tym hieny z Ordo Iuris, które – w sytuacji, gdy dochodzi do ogromnej tragedii, postanawiają kontynuować swoją antyuchodźczą i antyeuropejską krucjatę. Tutaj nie bierze się jeńców. Jerzy Kwaśniewski – prezes organizacji, której członków – przypomnijmy dla porządku – nie można nazywać opłacanymi przez Kreml fundamentalistami, zamiast pochylić się na przykład nad prawem regulującym dostęp do alkoholu, węszy szansę na szczucie „groźnymi” uchodźcami.

Od walki z gender do tej z Ukrainą

„Zabójstwo na Nowym Świecie. No to weszliśmy do Europy. Teraz: albo polityka zero tolerancji i zero politycznej poprawności, albo równia pochyła ku „no-go zones” i tolerowanej przemocy. Jesteśmy w @OrdoIuris gotowi udzielić pomocy prawnej rodzinie ofiary. To ważny precedens” – napisał Kwaśniewski.

Machina prawicy i rasistów rozkręciła się nie tam, gdzie należy szukać źródła tej tragedii. Ale – rzecz jasna – nie zrobili tego sami. Już w niedzielę, kilka godzin po tym, jak na Nowym Świecie na wysokości ulicy Foksal grupa sprawców pobiła i dźgnęła nożem mężczyznę, który potem zmarł z powodu obrażeń w szpitalu, przeczytałam na jednym z poświęconych życiu w Warszawie portali, że za zdarzenie odpowiadają obcokrajowcy. Informację tę dodano w nawiasie. Po co?

Tak brzmiało moje pierwsze pytanie po przeczytaniu tekstu, ale znam świat mediów na tyle, by wiedzieć, że zrobiono to dla sensacji, bo policja wciąż szuka winnych, w tym widocznego na zdjęciu poniżej mężczyzny.

W momencie publikacji jego wizerunku nie było wiadomo, skąd pochodzi. Idąc tropem rozumowania sympatyków Konfederacji albo Ordo Iuris powinnam stwierdzić, że skoro koleś ma brodę, to pewnie jest Arabem. Niestety kolor skóry się nie zgadza. W takim razie obwińmy Ukraińców, którzy najpierw atakują nasze kobiety, a potem broniących je Polaków (ponoć zamordowany mężczyzna stanął w obronie dziewczyny atakowanej przez sprawców). Dokładnie taką śpiewkę rasiści stosują od wieków, przestrzegając siebie nawzajem w Ameryce przed osobami Czarnymi, a w Europie głównie przed muzułmanami.

Prawica szuka przestrzeni na antyukraińską retorykę

Teraz na pierwszy ogień pójdą nasi sąsiedzi, którzy uciekli przed wojną, w której Konfederaci popierają agresora, a nie ofiarę. Problem w tym, że za przemoc są odpowiedzialni głównie mężczyźni i kraj pochodzenia nie ma tu nic do rzeczy. Chyba że na ludzkiej śmierci można robić politykę, wtedy do kolekcji winnych warto dać Rafała Trzaskowskiego, który – jak czytam na Twitterze – źle zarządza miastem i jego najbardziej reprezentacyjną częścią.

Mnie jednak bardziej zastanawia, gdzie była wtedy policja? Na pewno nie tam, gdzie powinna. Wprawdzie w ciągu dnia rzeczywiście mam wrażenie, że mieszkam w państwie policyjnym, bo wtedy funkcjonariusze chodzą po ulicach czwórkami, śledząc kilkuosobowe pokojowe manifestacje i karząc mandatami ludzi przechodzących przez ulicę na czerwonym świetle. Ale gdy słońce zachodzi, panowie i panie w mundurach znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Trzy dni przed atakiem nożowników obserwowałam z okna mężczyznę biegającego środkiem ulicy bez koszulki, oddającego publicznie mocz i chcącego naparzać się z przechodniami. Na miejsce przyjechali nieumundorowani policjanci w nieoznakowanym samochodzie. Oczywiście nie od razu po zgłoszeniu i nie od razu wysiedli z samochodu.

Rozumiem, że reakcja na tak stresującą sytuację kogoś, kto na co dzień nie pracuje z podobnymi przypadkami, może spowodować zastygnięcie. Ale chyba nie do tego przygotowuje się osoby pracujące w polskiej policji? Nie wiem. Ale wiem na pewno, że na atak grupy mężczyzn bijących innego w minioną niedzielę nad ranem też specjalnie nikt nie zareagował.

Ba, znaleźli się tacy, którzy zdążyli nagrać zabójstwo, a jeden z portali to opublikował. Nie widać na nim wiele poza przemocą. Ale o to chyba chodzi, by – tak jak z codziennie wypijanym piwkiem i przemocową atmosferą – nie dostrzegać wagi problemu.

Konfederacja jednak zauważyła komunikat policji, która zdążyła już ustalić, że poszukuje Polaków. Posty na ten temat zniknęły z sieci. Ale spokojnie, panowie wolnościowcy już znaleźli sobie inny powód do bicia antyukraińskiej piany i siania paniki moralnej: wynik Eurowizji, w której nasi sąsiedzi nie docenili Polaków. A to podobno lewica jest małostkowa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij