Kraj

Więcej miejsc w żłobkach. Ale jakim kosztem?

Dlaczego proponowane przez rząd zmiany wywołują protesty? Wyjaśnia Ula Malko.

Magda Majewska: Rząd chce zwiększyć liczbę miejsc w żłobkach. Wydawałoby się, że to dobra wiadomość, tymczasem plany ministry Rafalskiej wywołały protesty osób pracujących w żłobkach, rodziców oraz ekspertów i ekspertek. Dlaczego?

Ula Malko: Problem polega na tym, w jaki sposób Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce ten cel osiągnąć. A próbuje zrobić to kosztem bezpieczeństwa i komfortu dzieci. Mnie najbardziej niepokoją dwie zapowiedzi. Pierwsza to zniesienie wymogu posiadania w żłobku dwóch sal. Teraz jedna grupa w żłobku musi mieć do dyspozycji przynajmniej dwa pomieszczenia. Założenie jest takie, że jedno jest salą do zabaw, a drugie do wypoczynku. Propozycje ministerstwa obejmują wymóg „co najmniej jednej sali oraz zapewnienia miejsca do wypoczynku”. Obawiam się, że w praktyce będzie to oznaczało, że dzieci będą musiały spać w tej samej sali, w której się bawią. Dla maluchów taka sytuacja jest bardzo niekomfortowa, może oznaczać, że nie będą mogły usnąć przez cały dzień.

Warto pamiętać, że dzieci do 3. roku życia, a szczególnie te poniżej 2. roku życia potrzebują spać co najmniej raz w ciągu dnia, wiele z nich nadal ma dwie drzemki. Spanie poza domem jest dla nich zazwyczaj i tak trudne, a zaśnięcie w tej samej sali, w której bawią się inne dzieci, może być po prostu niemożliwe. A nawet jeśli wyobrazimy sobie, że w grupie zupełnych maluszków większość dzieci zaśnie, to oczekiwanie od pozostałych, że będą się cicho bawić, jest zupełnie nieadekwatne do ich możliwości. Zapewnienie spokojnego miejsca do snu jest jedną z gwarancji poczucia bezpieczeństwa dzieci w placówce.

Ministerstwo argumentuje, że obecne przepisy dotyczące warunków lokalowych utrudniają zakładanie żłobków.

To prawda, przepisy są barierą, stąd tak wiele klubików, które mimo że właściwie są żłobkami, rejestrują się jako punkty opiekuna dziennego. Ale proponowana droga przyniesie wyłącznie obniżenie bezpieczeństwa i komfortu dzieci, a także pracujących z nimi dorosłych. Z punktu widzenia rozwoju dzieci, a także komfortu pracy opiekunów bardzo ważne jest stworzenie takiego limitu wielkości grup, który sprawi, by te grupy były jak najmniejsze.

Proponowana droga przyniesie wyłącznie obniżenie bezpieczeństwa i komfortu dzieci, a także pracujących z nimi dorosłych.

W Fundacji Rozwoju Dzieci stworzyliśmy Standardy jakości opieki i wsparcia rozwoju dzieci do lat 3, z których jasno wynika, że liczba dzieci w grupie nie powinna być większa niż sześcioro (jeśli dzieci mają poniżej roku) do piętnaściorga (jeśli dzieci mają powyżej 2 lat). Małe grupy gwarantują, że dzieci otrzymają opiekę, która zaspokaja ich potrzeby. Tymczasem teraz w niektórych żłobkach zdarzają się grupy ponad 30-osobowe.

Osobną kwestią jest liczba dzieci przypadająca na jedną opiekunkę lub opiekuna.

I bardzo ważną, bowiem wszelkie badania wyraźnie pokazują, że wysoką jakość opieki nad najmłodszymi dziećmi zapewnia mała liczba dzieci oraz odpowiednia proporcja liczby opiekunów do liczby dzieci. Małe dzieci są całkowicie zależne od dorosłych i potrzebują dostępnego dorosłego, który może adekwatnie reagować na ich potrzeby. I tu przechodzimy do drugiego, bardzo poważnego problemu, który niosą ze sobą proponowane zmiany – ministerstwo chce, by w grupie, w której dzieci mają skończone dwa lata, opiekun miał pod opieką dziesiątkę dzieci. Resort argumentuje, że „zwiększenie liczby dzieci pod opieką jednego opiekuna wiąże się z ich wiekiem, który zbliżony jest do wieku umożliwiającego zapisanie dziecka do przedszkola, w którym liczba dzieci pod opieką jednej osoby jest wyższa”.

Tylko że rok w tym wieku znaczy zupełnie co innego niż rok w życiu starszego dziecka.

Tak, różnica rozwojowa między dwulatkiem a trzylatkiem jest mniej więcej taka jak między trzylatkiem a ośmiolatkiem! Dziecko dwuletnie często nie potrafi jeszcze mówić, więc ma trudności w wyrażeniu jasno, czego potrzebuje. Dopiero zaczyna się bawić z innymi dziećmi, w związku z czym pojawia się więcej konfliktów o zabawki, więcej przepychanek czy bicia, szczególnie jeśli dzieci jeszcze słabo mówią. Dwulatki coraz lepiej się poruszają, ale nadal daleko im do sprawności przedszkolaków, w dodatku dopiero uczą się korzystać z nocnika, co wiąże się z częstym przesikiwaniem ubrań. Co prawda chętniej bawią się w zabawy zorganizowane, ale nadal ich koncentracja trwa krótko.

Te wszystkie kwestie powodują, że wiele opiekunek i opiekunów mówi, że z dwulatkami pracuje się dużo trudniej niż z niemowlakami – wymagają więcej uwagi i częstszych interwencji. Dlatego pomysł, że na jednego opiekuna ma przypadać dziesiątka dzieci, jest całkowicie chybiony. Wyobraźmy sobie grupę, w której jest dwudziestka dwulatków i nagle jedno z dzieci upadnie i skaleczy się. Opiekunka musi iść z nim do łazienki, przemyć rankę, utulić. W tym momencie z dziewiętnastką dzieci zostaje jedna dorosła osoba. Taka sytuacja jest po prostu niebezpieczna.

Zapowiadane jest też obniżenie wymogów dla opiekunek i opiekunów. To dobry kierunek?

Uznano, że do pracy z grupą dzieci wystarczy roczne doświadczenie, tymczasem z mojej praktyki wynika, że rok to bardzo krótko. To oczywiście sprawa indywidualna, są osoby, które przez rok nauczą się wystarczająco dużo, a są takie, które potrzebują znacznie więcej. Pytanie, gdzie kandydat/ka zdobył/a to doświadczenie: czy była to praca z jednym dzieckiem, czy z grupą? Wolałabym, by wszystkie osoby, które mają pracować z małymi dziećmi, przechodziły obowiązkowe szkolenie połączone z obowiązkową praktyką w sprawdzonych miejscach. Natomiast dobrze, że pojawiła się regulacja, by opiekun co dwa lata przechodził szkolenie z udzielania pierwszej pomocy.

Zmiany przewidują też dopuszczenie do pracy osób z wyższym wykształceniem, „których studia obejmowały zagadnienia związane z opieką nad małym dzieckiem i jego rozwojem”.

Dzięki temu opiekunami i opiekunkami będą mogli być np psychologowie, to akurat oceniam pozytywnie. Jednak warto byłoby doprecyzować, czym dokładnie są wspomniane w projekcie „zagadnienia”.

„Dzieci z tego nie będzie”. Anna Gromada o roku z Rodziną 500+

Rząd chce poprawić statystyki zgodnie z oczekiwaniami Unii Europejskiej, ale próbuje zrobić to jak najmniejszym kosztem dla budżetu państwa? Wybiera drogę na skróty?

Tak, można tak powiedzieć. Proponowane zmiany podzieliłabym na dwie kategorie. Jedna to te zmiany omówione wyżej, nazwijmy je organizacyjnymi, które w zapowiadanym kształcie znacznie pogorszą jakość sprawowanej opieki. Placówki będą przepełnione, obniży się poziom bezpieczeństwa dzieci, nie tylko emocjonalnego, ale także fizycznego, oraz komfort pracy opiekunek/opiekunów. Skupiam się tu na dzieciach, ale równie ważny jest komfort pracy kadry zatrudnionej w żłobkach. Praca wykonywana przez opiekunki i opiekunów w żłobkach jest jedną z najmniej docenianych – społecznie i ekonomicznie. Myślę, że nadal jako społeczeństwo w niewielkim stopniu zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest wysoka jakość opieki nad najmłodszymi, a ona w dużej mierze zależy od kondycji opiekunek i opiekunów (zazwyczaj są to kobiety).

Praca wykonywana przez opiekunki i opiekunów w żłobkach jest jedną z najmniej docenianych – społecznie i ekonomicznie.

Druga kategoria zmian to zmiany systemowe – zwiększenie liczby podmiotów, które mogą założyć żłobek; wprowadzenie dużych uproszczeń w założeniu punktu dziennego opiekuna, czyli kameralnej alternatywy dla żłobka; przeznaczenie części środków z Funduszu Pracy na rozwój instytucji opieki nad dziećmi do lat 3 czy zwiększenie rezerwy celowej budżetu przeznaczonej na ten cel o 100 mln zł. Te zmiany rzeczywiście mogą wpłynąć na zwiększenie liczby żłobków, klubów czy punktów dziennego opiekuna. Pytanie tylko, jaka będzie jakość tych placówek. Szczególnie tzw. klubików, które mają zostać praktycznie zrównane ze żłobkami (działać 10 godzin, gwarantować wyżywienie itp.), a jednocześnie wymagania wobec nich są niższe (np. klubik nie musi posiadać opinii służb sanitarnych).

Malko: Punkty opieki to dobra alternatywa dla żłobków

Proponowane zmiany dotyczą też punktów dziennego opiekuna, czyli formy opieki, która wciąż jest dość słabo rozpowszechniona. W tym wypadku to też będą zmiany na gorsze?

Zacznę od tego, że w tym wypadku część proponowanych zmian mnie cieszy. Łatwiej będzie otworzyć punkt – opiekunka lub opiekun będą mogli prowadzić własną działalność gospodarczą albo zostać zatrudnionym przez podmiot inny niż gmina czy duża firma. Obecnie uruchomienie takiego punktu było bardzo trudne i w rezultacie było ich jak na lekarstwo.

Druga dobra regulacja to ustalenie, że każdy punkt opiekuna musi mieścić się w osobnym pomieszczeniu. Ten zapis zwalczy „quasi-żłobki”, gdzie w jednym pomieszczeniu była dwudziestka dzieci zarejestrowana jako cztery punkty opiekunów dziennych. Pojawia się też możliwość przeprowadzenia kontroli lokalu przed wpisem do rejestru – obecna ustawa mówi o instytucji dziennego opiekuna lakonicznie, zostawiając wiele rozwiązań po stronie gmin. Ma to wiele zalet, ale wprowadza także pole do niejasności i zniechęca gminy do zakładania punktów.

To plusy. Są też minusy?

Zapis, który budzi bardzo duże kontrowersje, dotyczy zwiększenia liczby dzieci w punkcie do ośmiu (teraz może ich być pięcioro). W uzasadnieniu zmiana opisana jest w sposób łagodzący uruchamiający się od razu niepokój – opiekun mógłby mieć pod opieką ósemkę dzieci tylko pod warunkiem uzyskania zgody od wszystkich rodziców oraz przy wsparciu rodzica albo innego dorosłego z rodziny dziecka. Wtedy na ośmioro dzieci przypadałoby dwoje dorosłych. Podobny model funkcjonuje teraz w punktach dziennego opiekuna w Warszawie, gdzie opiekun ma zawsze do pomocy wolontariusza.

Kierunek wydaje się więc słuszny: jeden opiekun na czworo dzieci, wymagana zgoda wszystkich rodziców. Mnie jednak ten zapis zupełnie nie uspokaja. Po pierwsze, bardzo obawiam się sytuacji w której do obecnych punktów zostaną dopisane kolejne dzieci i zrobią się z nich „quasi-żłobki”. Instytucja dziennego opiekuna zakłada opiekę nad dziećmi w warunkach domowych, nie ma żłobkowej infrastruktury, lokale obecnie funkcjonujące jako punkty nie są przystosowane do ósemki dzieci, są malutkie, czasem są na piętrze, dzieci trzeba znosić. Ale przede wszystkim w samym projekcie zapis jest niejasny i wiele osób interpretuje go tak, że opiekun może, ale nie musi mieć wsparcia, co byłoby bardzo niepokojące. Nie wyobrażam sobie, by jedna osoba miała mieć pod opieką ośmioro maluchów. To sytuacja bardzo ryzykowna!

A nawet jeśli miałyby powstawać takie punkty, to wszystko zależy od konkretnej realizacji tego przepisu. Czy wolontariuszami muszą być rodzice? W Warszawie to często osoby o kwalifikacjach opiekuna, które umawiają się z rodzicami dziecka, że będą w jego imieniu wspierać dziennego opiekuna. Widzę, że w praktyce, gdy wspierającym jest rodzic, liczba 5-6 dzieci to maksimum, bo rodzic ma mniejsze doświadczenie w opiece nad grupką dzieci niż wykwalifikowany opiekun.

Może proponowane zmiany są po prostu wyrazem przekonania obecnych władz, że wysoką jakość opieki nad najmłodszymi dziećmi mogą zapewnić jedynie rodzice, a konkretnie matka?

Gdyby tak było, to czy w sytuacji, gdy rodzice muszą jednak skorzystać z opieki instytucjonalnej, państwu nie powinno zależeć na zorganizowaniu opieki w sposób, który jest jak najbardziej zbliżony do tej w rodzinie?

*
13 maja w Warszawie odbył się protest przeciwko zmianom w ustawie o opiece nad dziećmi do lat 3 planowanym przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. 18 maja zakończyły się konsultacje społeczne dotyczące proponowanych zmian, przy czym ogłoszenie o rozpoczęciu konsultacji nie pojawiło się na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Jak można przeczytać na stronie Protest żłobków, obecnie ministerstwo zapoznaje się ze złożonymi opiniami i wkrótce podejmie decyzję, w jakiej postaci projekt trafi do Sejmu. Losy projektu monitoruje także m.in. Fundacja Przestrzeń dla Edukacji, a krytycznie ocenił go także Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak.

Żłobkowa rewolucja PiS?

czytaj także

Żłobkowa rewolucja PiS?

Krzysztof Cibor

***
Ula Malko – psycholożka rodzinna. Ukończyła Psychologię na Uniwersytecie SWPS, podyplomowe studia trenerskie w Laboratorium Psychoedukacji, szkoli się w Anna Freud Center w Londynie. Od 10 lat wspiera rodziców i nauczycieli w lepszym rozumieniu potrzeb rozwojowych dzieci oraz procesów kierujących dynamiką grupy. Współtworzyła Standardy jakości opieki i wspierania rozwoju dzieci w wieku 0-3 (opracowane przez Fundację Rozwoju Dzieci im. J.A. Komeńskiego). Koordynowała projekt Co-dzienny opiekun w Warszawie, w ramach którego utworzone zostały pierwsze punkty dziennego opiekuna w Warszawie. Ekspertka Fundacji Przestrzeń dla Edukacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magda Majewska
Magda Majewska
Redaktorka, animatorka kultury
Redaktorka, animatorka kultury, popularyzatorka literatury i kultury dla dzieci aktywna w internecie pod szyldem Mosty z książek. Z Krytyką Polityczną związana od 2010 roku, w latach 2013–2023 redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, odpowiedzialna głównie za tematykę kulturalną i społeczną. Absolwentka politologii UW, Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej i Księgarstwa UW oraz Studiów Podyplomowych „Literatura i książka dla młodzieży wobec wyzwań nowoczesności” na UW. Zajmowała się promocją i PR-em w dziedzinie kultury (m.in. promocją TR Warszawa w latach 2006–2010) oraz animacją projektów społeczno-kulturalnych. Redaktorka książek, głównie dla dzieci i młodzieży (m.in. „Złodziejki książek”). Inicjatorka akcji społecznej „Warszawa Czyta”, współprowadzi Mokotowski Dyskusyjny Klub Dyskusyjny. Feministka, weganka, rowerzystka. Mama Mirona.
Zamknij