Kraj

Ukraińskie dzieci smutnieją w polskich szkołach

„Kiedyś byłam szczęśliwsza. Teraz jestem mniej rozmowna, mniej pewna siebie, bardziej skryta i smutniejsza” – mówi 14-letnia uczennica z Ukrainy. Niemal połowa ukraińskich rodziców zauważa negatywne zmiany w zachowaniu swoich dzieci od przybycia do Polski.

Uczniowie i uczennice z Ukrainy musieli z dnia na dzień wejść w polski system edukacji. Obowiązek nauki dotyczy bowiem każdego dziecka na terenie Polski, niezależnie od narodowości.

Żeby jednak nauka przynosiła efekty, trzeba zadbać nie tylko o tak podstawowe rzeczy jak wsparcie językowe czy integracyjne, ale przede wszystkim o szczególną ochronę i opiekę nad tak wrażliwą grupą, jaką są dzieci uchodźcze. A o to rząd PiS, w osobie ministra Czarnka, nie zadbał w ogóle.

O brakach w tych obszarach wiedzieliśmy już od zeszłego roku. Tymczasem przyszedł kolejny wrzesień, a organizacje pozarządowe alarmują, że problemy są wciąż takie same.

Dzieci z Ukrainy idą do szkoły. Tylko do jakiej?

Nauczyciele muszą sobie radzić

Rok temu monitorowałam sytuację ukraińskich uczniów i uczennic, pracując nad raportem dla Amnesty International. Gdy rozmawiałam z nauczycielkami, większość z nich wskazywała, że „czuje się pozostawiona sama sobie”.

Wyobraźmy sobie sytuację, gdy mamy w klasie kilkoro dzieci, które tylko w niewielkim stopniu rozumieją język, w którym prowadzimy lekcję, bądź nie rozumieją go wcale. Do tego mamy obowiązek wystawiać tym dzieciom oceny – co zrobilibyśmy w takiej sytuacji?

Nauczyciele radzą sobie na różne sposoby – szukając materiałów w języku polskim i ukraińskim na własną rękę czy tłumacząc notatki za pomocą Google Translate. Wszystko to po godzinach, za darmo.

Równe szanse edukacyjne dla uczniów i uczennic z Ukrainy w polskiej szkole? Na razie to fikcja

Odpowiedź Ministerstwa Edukacji na przyjęcie nowych uczniów w polskich szkołach okazała się nieskuteczna. Powstały oddziały przygotowawcze, czyli specjalne klasy dla dzieci cudzoziemskich, tylko że mało która szkoła taki oddział utworzyła. Bo brak pieniędzy, brak nauczycieli, brak infrastruktury.

Rząd i tak obstaje przy swoim – dzieci, które nie mówią dobrze po polsku, mają trafić do oddziałów przygotowawczych. A jeśli są w klasach z polskimi uczniami, to znaczy, że mówią po polsku dobrze – problemu nie ma. Minister Czarnek zamyka więc oczy na rzeczywistość, w której znalazły się szkoły. Ale w najtrudniejszej sytuacji znajdują się przecież sami uczniowie.

Jak się odnaleźć w nowej szkole

Najnowsze badania organizacji International Rescue Committee (IRC) wykazały, że 44 proc. spośród badanych ukraińskich rodziców zauważyło negatywne zmiany w zachowaniu swoich dzieci, odkąd przybyli do Polski. Młodzi uchodźcy zmagają się między innymi z traumą i izolacją społeczną.

„Chodzę do polskiej szkoły. W naszej szkole jest jeszcze sześcioro ukraińskich dzieci oraz dziewczynka z Białorusi, która przyjechała już kilka lat temu, ale nie mamy ze sobą za dużo kontaktu. […] Nie nawiązujemy relacji z polskimi dziećmi, one ignorują naszą obecność w szkole. To druga już szkoła, do której chodzę. Na początku wszyscy polscy uczniowie byli bardzo podekscytowani, że ukraińskie dzieci są ich kolegami z klasy. Pytali nas o nasze konta na Instagramie i zaczęli nas obserwować. Ale to szybko minęło” – mówiła badaczom IRC 14-letnia uczennica z Ukrainy.

Początkowy zapał do pomocy wśród Polaków ostygł – i jest to zjawisko naturalne. Problem pojawia się, gdy rząd nie przeciwdziała ksenofobicznym nastrojom, podsycanym przez polityków Konfederacji i rosyjskie trolle. Dokładnie z tym mamy teraz do czynienia, co odbija się również na najmłodszych.

„Badanie IRC wydobyło na światło dzienne kilka niepokojących kwestii. Jedna z matek zwierzyła się nam, że jej dziecko doświadczyło dyskryminacji w szkole, słysząc komentarze takie, jak »Wracaj do Ukrainy«” – czytamy w raporcie. Takie same komentarze słyszały również dzieci matek, z którymi rozmawiałam w ubiegłym roku szkolnym. Sytuacja się więc nie poprawiła.

Nawet jeśli większość ukraińskich uczniów i uczennic nie spotyka się z bezpośrednim hejtem, to wszelkim przejawom ksenofobii w szkołach należy przeciwdziałać. Odpowiedzią na te wyzwania mogłoby być prowadzenie zajęć z edukacji międzykulturowej i antydyskryminacyjnej w każdej placówce.

Tego brakuje, bo zdaniem MEiN elementy edukacji antydyskryminacyjnej są obecne w programie zajęć z języka polskiego czy historii. Kolejny podręcznik do Historii i Teraźniejszości czy spoty ministra Czarnka o uczeniu dzieci polskiej dumy pokazują jednak, że priorytety ministerstwa niewiele mają wspólnego z dbaniem o międzynarodowe środowisko szkolne.

Najpierw zdrowie psychiczne

Tymczasem polskie szkoły stały się wielokulturowe jak nigdy wcześniej. W styczniu tego roku liczba ukraińskich dzieci z doświadczeniem uchodźstwa w Polsce wynosiła niemal 200 tys. We wrześniu 2023 do szkół poszło 170 tys. Prawie połowa z nich, według danych UNICEF, chodzi do polskich placówek, a 30 proc. jest również zapisanych na lekcje zdalne w Ukrainie.

Szkoły stoją więc przed ogromnym wyzwaniem – zaczynając od pomieszczenia w klasach nowych uczniów, a kończąc na zadbaniu o ich dobrostan psychiczny. Trudno jednak mówić o systemowej pomocy dla młodzieży z traumą wojenną, skoro psychiatria dziecięca w Polsce cały czas kuleje. Z drugiej strony, nie wszyscy rodzice potrafią problem dziecka dostrzec i szukać pomocy specjalisty.

Żeby dzieci mogły być dziećmi

„Śledzę wszystkie ukraińskie aplikacje alarmowe ostrzegające przed ostrzałem w moim regionie i często budzę się w nocy, aby sprawdzić sytuację. Bardzo się denerwuję, gdy słyszę zbliżający się samolot lub helikopter. Rodzice dali mi tabletki nasenne, gdy wojna się rozpoczęła, bo nie mogłam spać. Często też zastanawiam się, czy Polska naprawdę jest bezpiecznym krajem” – mówiła IRC 17-latka.

Trudno mówić o efektywnej nauce w takim stresie. Co więcej, dzieciom i młodzieży często towarzyszy poczucie niestabilności – rodziny na uchodźstwie zmieniają miejsca zamieszkania, opuszczają Polskę, wracają do kraju.

„Kiedyś byłam szczęśliwsza. Teraz mam wiele obowiązków i muszę podejmować decyzje dotyczące mojej przyszłości. Wszystko to bardzo na mnie wpływa. Stałam się mniej rozmowna, mniej pewna siebie, bardziej skryta i smutniejsza” – mówiła w raporcie 14-letnia uczennica.

Budowanie wspólnej przyszłości

Powoli przyzwyczajamy się, że Ukraińcy i Ukrainki żyją obok nas. Są częścią naszego społeczeństwa, dlatego tak ważna jest przyszłość kolejnych pokoleń, które wychowają się w Polsce. Szkoła odgrywa tutaj kluczową rolę. Pierwszy wspólny rok udźwignęli zaangażowani nauczyciele i organizacje pozarządowe. Brakuje jednak systemowych rozwiązań i długofalowego wsparcia ze strony władz.

Polska szkoła wita dzieci uchodźczyń

Upchnięcie dzieci w szkołach zdaje się dla ministerstwa wystarczającym sukcesem, chociaż cały czas nie wiemy, jak wielu uczniów znajduje się poza systemem edukacji. Ale trzeba też zadbać o jakość ich nauki i efektywną integrację. Jeśli tego zabraknie, ryzykujemy, że zamiast budowania wspólnej przyszłości pogłębimy polsko-ukraińskie podziały. Niewiele trzeba, by antyukraińskie nastroje, tak żywe przed rosyjską agresją na Ukrainę, powróciły ze zdwojoną siłą.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Anna Mikulska
Anna Mikulska
Reporterka
Reporterka, z wykształcenia antropolożka kultury. Pisze o migracjach, prawach człowieka, globalnej polityce i odpowiedzialnej turystyce. Jako reporterka pracowała m.in. na Białorusi, w Hiszpanii, na Lampedusie i w irackim Kurdystanie. Współpracuje z krakowską „Gazetą Wyborczą”, publikowała m.in. na łamach „OKO.Press”, „Onetu”, „Pisma" i „Kontynentów".
Zamknij