Kraj

Szkolna rewolucja w cieniu pandemii

Fot. Noise Grunt/flickr.com CC BY-NC-ND 2.0

Szkoła powołana jest do uczenia, ale najważniejszą jej misją jest integracja społeczna. Szerokie uprawnienia, jakie właśnie dostali dyrektorzy szkół, dają szansę spełnienia tej misji, istotnej zwłaszcza w czasie zarazy. Niestety jest ryzyko, że szansę zmarnujemy, że integracja przegra z rutyną podstawy programowej, a nauczyciele z rodzicami urządzą dzieciom piekło.

Szkoła wyszła ze stanu zawieszenia i rozpoczęła fazę działania w warunkach epidemii. To sytuacja bezprecedensowa dla systemu powszechnej edukacji, pełna niebezpiecznych pułapek. Ale też jest wielką szansą, którą szkoda byłoby zmarnować.

Minister edukacji ogłosił w piątek 20 marca rozporządzenie określające zasady funkcjonowania szkoły w czasach edukacji i kontaktów społecznych na odległość. Rozporządzenie jest de facto aktem abdykacji państwa i triumfem zasady decentralizacji w najbardziej radykalnej formie: to dyrektorzy mają wszystko zorganizować, a wspierać ma ich samorząd lokalny.

Polityka edukacyjna rządu uderza w samorządy dużych miast

Wyrazem zaufania do dyrektorów jest to, że dostali na zorganizowanie swych szkół 48 godzin. Oczywiście w większości placówek przygotowania trwały już wcześniej, od momentu zawieszenia, choć formalnie miały one często bezprawny charakter. Teraz już jednak wiadomo, że szkoła 25 marca wychodzi ze stanu zawieszenia i ma dalej uczyć.

Pełna (prawie) wolność

Ministerstwo edukacji nie podpowiada jak, nie wskazuje referencyjnych platform edukacyjnych poza zupełnie bazowymi, jak epodreczniki.pl, dziennik elektroniczny, materiały dostępne w domenie gov.pl. Nakazuje, by troszczyć się o uczniów, nie określając jednak, jakie są normy czasu spędzonego przed ekranem w ramach procesu zdalnej edukacji, nie pomaga w takich kwestiach jak ochrona danych osobowych podczas korzystania z platform firm trzecich, jak popularne rozwiązania Microsoftu, Google’a czy nawet Facebooka.

Dyrektorzy dostali wolność (oczywiście pod nadzorem), by z niej skorzystać, muszą jednak włączyć do procesu nauczycieli, bo o ile łatwo zarządza się rozporządzeniami z poziomu ministerialnego, o tyle już wykonanie zadania wymaga rozwiązania mnóstwa konkretnych problemów, którymi zajmowała się szkoła realna, a teraz powinna wirtualna.

Integracja ponad wszystko

Kwestia powszechności i równości dostępu, pracy z osobami z niepełnosprawnościami i różnymi dysfunkcjami, uczenie w liceach w warunkach podwójnego rocznika, pełnienie przez szkołę funkcji społecznych, jak wsparcie dzieci niedożywionych – co z tego umknie, jakie będą koszty społeczne ze względu na niemożliwość przeniesienia wszystkich funkcji mimo dobrej woli?

Te koszty i ich minimalizacja muszą być absolutnym priorytetem, a nie koncentracja na realizacji programu. Szkoła, owszem, powołana jest do uczenia, ale w istocie najważniejszą jej misją jest integracja społeczna. I właśnie na tej misji musi szkoła się skoncentrować w czasie zarazy, kryzysu, który właśnie na tym polega, że osłabia więzi społeczne i może doprowadzić do anomii oraz społecznej dekompozycji.

Polska szkoła, czyli pokraczna wspólnota

czytaj także

Koniec rutyny

Od mądrości dyrektorów i nauczycieli zależy teraz, jak tę najważniejszą misję realizować, czyli pokazać uczniom i uczennicom, a także ich rodzicom, że nie zostali w domach sami, tylko są częścią solidarnej wspólnoty, która potrafi zadbać o najsłabszych – dzieci bez dostępu do internetu, z rodzicami o mniejszych kompetencjach, dzieci z problemami, do których dochodzi oczywisty stres wynikający z kryzysu i uwięzienia w mieszkaniach.

Chcemy szkoły życia, nie przeżycia

Sytuacja i ramy prawne stworzone przez rozporządzenie dają szkole dużą wolność i możliwość wyjścia poza schematy, odrzucenia dotychczasowych ram uczenia „produktywistycznego”, pod różnorakie oceny: od indywidualnych uczniowskich po rankingi mierzące pozycję szkoły. To nie ma dziś znaczenia, można inaczej.

Epokowy test systemu

Jak? Pisze o tym choćby Fundacja „Szkoła bez ocen” w apelu, jaki dziś opublikowała bydgoska edycja „Gazety Wyborczej”. Nie będę powtarzał argumentów, zachęcam wszystkich, nie tylko nauczycieli i rodziców, do przeczytania. Szkoła to sprawa nas wszystkich, to nie nauczyciele mają udowodnić, że „potrafią nie tylko strajkować i domagać się podwyżek”, jak mówił kilka dni temu minister edukacji.

Niestety jest też ryzyko, że szansę zmarnujemy, że misja integracyjna przegra z rutyną podstawy programowej, że nauczyciele z rodzicami urządzą dzieciom piekło, kierując się oczywiście dobrymi intencjami, czyli troską o to, żeby dzieci nie zmarnowały czasu i były gotowe do wznowienia wyścigu szczurów, gdy już kryzys się skończy.

Wiele przykładów takich działań pokazała Alina Czyżewska z Watchdog Polska upominająca się o prawa dzieci i uczniów, bo w czasach kryzysu to właśnie najmłodsi ponoszą nieproporcjonalnie wysokie koszty traumy, z jaką nie radzą sobie dorośli. Uwagi i obserwacje Aliny były ważną inspiracją dla tego tekstu.

Szkoła Rzeczypospolitej

Oczywiście, będziemy obserwować całe spektrum zachowań i prób, pytanie, jaka tendencja przeważy. Wiele od odpowiedzi na to pytanie zależy. Jako społeczeństwo mamy szansę pokazać, że rozumiemy jeszcze, po co istnieje szkoła, i nie zapomnieliśmy lekcji Jana Zamoyskiego, gdy pisał, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”  i że „tylko edukacja publiczna zgodnych i dobrych robi obywatelów” .

Patetycznie się zrobiło, ale takie czasy. Więcej o edukacji dla Republiki pisałem w „Przeglądzie Politycznym” rok temu. Oczywiście nie mogłem wówczas jeszcze uwzględnić lekcji koronawirusa. Ale przywołuję ten tekst, bo właśnie obecny kryzys daje szansę, jaką niestety zmarnowaliśmy przy okazji ubiegłorocznego strajku – odnowienia idei szkoły i edukacji powszechnej.

*
Tekst ukazał się oryginalnie na blogu autora Antymatrix

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Dziennikarz, publicysta, pisarz
Dziennikarz, publicysta, pisarz. Pracuje w tygodniku "Polityka". Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012). W 2014 r. opublikował wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim książkę „Jak żyć w świecie, który oszalał”. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi w ramach DELab Laboratorium Miasta Przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. W Centrum Nauk Społecznych PAN prowadzi seminarium o nowych mediach. Członek Polskiego PEN Clubu.
Zamknij