Kraj

Uwaga: tutaj śmierdzi!

Fot. Dzīvnieku brīvība/flickr.com

Fermy przemysłowe to jedne z obiektów, z którymi nikt dobrowolnie nie chciałby sąsiadować. A jeśli ktoś sądzi, że mieszkanie na wsi musi się wiązać ze znoszeniem jej charakterystycznych zapachów, powinien pojechać na przykład pod Wrześnię, żeby przekonać się na własnej skórze, jak żyje się w sąsiedztwie ferm.

Mieszkańcy i mieszkanki Kawęczyna, Marzenina i Gulczewa od kilku lat protestują przeciwko budowie ogromnej kurzej fermy, mając już w sąsiedztwie hodowlę norek. Trudno tam mówić o normalnym życiu i aktywności na świeżym powietrzu – nie da się nawet otworzyć okna, bo odór i setki much dokuczają jeszcze bardziej. Jeden z mieszkańców Kawęczyna tak opisuje sytuację w reportażu „Dużego Formatu”: „Nie idzie wytrzymać. Dorosłego ciągnie na wymioty, a co dopiero dzieci. Oczy łzawią. Mamy alergię. Podejrzewam, że to przez gazy w smrodzie. To nie był jeden czy dwa dni, ale mdliło nas od maja do sierpnia. W tych miesiącach nasze ubrania, pościel, wszystko przesiąkło smrodem”.

Przeciwko rozbudowie kurzej fermy protestują też mieszkańcy i mieszkanki Swochowa w gminie Bielice. Skarżą się na ogromny fetor i obawiają, w jakich warunkach będą musieli żyć, jeśli powierzchnia fermy – a co za tym idzie, stężenie zapachów z niej płynących – ulegnie zwiększeniu.

Ciężko opisać sytuację sąsiedztwa Żuromina – miejscowości będącej istnym „zagłębiem drobiu”, gdzie na 1 hektarze stoi nawet 30 kurników. Burmistrzyni Żuromina wylicza panujący tam potworny odór jako jedną z wielu uciążliwości związanych z obecnością ferm drobiu. Wspomina również o spadku wartości nieruchomości, niszczonej infrastrukturze, zagrożeniach dla zdrowia, a w konsekwencji – ucieczce mieszkańców, którzy nie są w stanie żyć w takich warunkach.

Ryzyko powstania fermy przemysłowej dotyczyło także unikatowego kulturowo i przyrodniczo obszaru – Kruszynian. Kilka tygodni temu Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Białymstoku po raz kolejny uchyliło decyzję burmistrzyni Krynek o środowiskowej zgodzie na budowę ogromnej fermy drobiu w bliskim sąsiedztwie wsi, niedaleko sfery objętej ochroną konserwatorską. Potężna ferma poważnie zagroziłaby Kruszynianom, jej mieszkańcom i mieszkankom, a także środowisku naturalnemu – mimo że inwestycja miała być zlokalizowana nie w samych Kruszynianach, ale tuż obok. Odór, który dochodziłby do Kruszynian, drastycznie ograniczyłby agroturystykę oraz zaburzyłby kulturową i przyrodniczą wartość tej wsi będącej siedzibą polskich Tatarów.

Inny przykład – Dolina Baryczy, zwana Krainą Niezwykłości, jeden z cenniejszych przyrodniczo obszarów w Polsce. Obecnie zagrożony planem budowy chlewni na 2 tysiące zwierząt w pobliskiej wsi Olsza. Argumentów przeciw inwestycji jest tak wiele, że kwestia pozytywnych opinii, które wydały Wody Polskie, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Sanepid, trafiła do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Krytycznie na temat budowy chlewni wypowiadał się burmistrz pobliskiego Milicza i sołtyska Olszy, protestowali ekolodzy i ekolożki.

Hodowle przemysłowe generują koszmarny odór, ale również istotnie przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska. Co więcej, zlecone przez NIK i przeprowadzone w 2014 roku przez Inspekcję Ochrony Środowiska oraz Inspekcję Weterynaryjną kontrole wykazały szereg nieprawidłowości. 75 procent sprawdzonych ferm źle składowała zwłoki lub odchody zwierząt, w kilku fermach niewłaściwie monitorowano zanieczyszczenia wód podziemnych ściekami, w kolejnych odchody zwierząt były przechowywane w zbiornikach w niewłaściwym stanie technicznym. Niewłaściwe składowanie i odprowadzanie ścieków prowadzi do zanieczyszczeń wód i gleby, a nie są to, niestety, rzadkie przypadki na fermach przemysłowych.

Jednym z najbardziej uciążliwych, a zarazem szkodliwych zagrożeń dla sąsiadów ferm jest potężny odór. Odory występujące w pobliżu ferm drobiu, norek czy chlewni składają się nie tylko z amoniaku, ale też ok. 150 innych substancji, które mogą wpływać negatywnie na zdrowie. Przy znacznych stężeniach pojawiają się bóle głowy, mdłości, wymioty, podrażnienia oczu i gardła. A oprócz pogorszenia samopoczucia oraz problemów ze zdrowiem mamy do czynienia z poważnym obniżeniem jakości życia.

Niektórzy decydują się na przeprowadzkę. Oczywiście – ci, których na to stać. A co z ludźmi, których jedyny majątek stanowi dom w okolicy fermy, którego wartość rynkowa przez to sąsiedztwo znacząco spadła?

Spurek: Potrzebujemy podatku mięsnego

O tym, że Polska potrzebuje skutecznej ustawy antyodorowej, wiadomo od dawna – prace legislacyjne rozpoczęto ponad dekadę temu. Jak to możliwe, że nadal takiej ustawy brak? Mimo apeli kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich – ponawianych od 2006 roku – brakuje odpowiednich instrumentów prawnych do przeprowadzania rzetelnych kontroli w zakresie określenia uciążliwości zapachowych. Nie pomagają także oddolne inicjatywy społeczne – np. Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym, stworzona w celu zjednoczenia lokalnych protestów oraz pokazania skali problemu, z jaką borykają się mieszkańcy i mieszkanki polskich wsi, w tym tych związanych z emisją uciążliwości zapachowych. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy kolejne rządy odkładają to zadanie na realizację w bliżej nieokreślonej przyszłości, a problemów przybywa?

Prace nad projektem ustawy dotyczącej uciążliwości zapachowych rozpoczęto już w 2008. Na przestrzeni lat były wielokrotnie przerywane i wznawiane, a resort nieustannie zapewniał, że prace nad odpowiednimi przepisami trwają. Jak dotąd zamiast obiecanej ustawy w 2016 roku resort środowiska opublikował zbiór dobrych praktyk zwany Kodeksem przeciwdziałania uciążliwości zapachowej. Nie ma on jednak wiążącej mocy prawnej, a jego przestrzeganie gwarantować może jedynie dobra wola hodowców…

We wrześniu 2019 w życie weszły przepisy zmieniające m.in. ustawę z dnia 3 października 2008 o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, której przepisy pozwalają na budowę ferm hodowlanych w odległości zaledwie 100 metrów od zabudowań. Oczywiste zagrożenia płynące z tych przepisów wskazywały organizacje ekologiczne, jednak ani rząd, ani Parlament nie przewidziały – lub nie chciały przewidzieć – jak katastrofalne skutki może to mieć na ludzi zmuszonych protestować przeciwko budowom kolejnych hodowli. Naturalnie hodowcy niezwłocznie zaczęli składać wnioski o wydanie decyzji środowiskowej. Już miesiąc po wejściu w życie nowych przepisów we wsi Czarnków wszczęto procedurę, aby uzyskać zgodę na wybudowanie fermy drobiu liczącej 350 tysięcy zwierząt jedynie 100 metrów od najbliższych zabudowań.

Miejmy nadzieję, że zaprezentowana w maju przez Komisję Europejską strategia Od pola do stołu, będąca częścią Europejskiego Zielonego Ładu, przyczyni się do wzrostu liczby małych gospodarstw przy jednoczesnym spadku liczby ferm przemysłowych. Nadzieje na to dają plany Komisji w zakresie podniesienia procentowego udziału w sektorze rolniczym gospodarstw organicznych, a także planowane prace nad przepisami regulującymi kwestie dobrostanu zwierząt, które mogą doprowadzić do zmniejszenia liczby i zagęszczenia zwierząt na fermach. W strategii Komisja wyraźnie zauważyła, jak problematyczny jest, m.in. z punktu widzenia środowiskowego i klimatycznego, sektor hodowlany.

W strategii brak jest jednak konkretnych deklaracji w zakresie redukcji jego wpływu na środowisko, a tym bardziej na życie społeczności mieszkających w pobliżu uciążliwych ferm przemysłowych. Czas pokaże, czy propozycje Komisji będą na tyle ambitne i kompleksowe, żeby odpowiedzieć także na problem uciążliwości zapachowych. A ja nadal będę dopytywać Komisję o unijne, czyli wspólne i wiążące dla wszystkich państw członkowskich, rozwiązanie problemu odorów.

I jeszcze jedno. Polki i Polacy są coraz bardziej świadomi konsekwencji, jakie niosą za sobą hodowle przemysłowe, i coraz pewniej przeciwstawiają się projektom powstawania kolejnych. Musimy jednak mieć świadomość, że same protesty nie powstrzymają ekspansji hodowców – fermy przestaną powstawać wtedy, gdy staną się nieopłacalne. Warto o tym pamiętać, robiąc listę zakupów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sylwia Spurek
Sylwia Spurek
Prawniczka
Doktora, radczyni prawna, była posłanka do Parlamentu Europejskiego, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, współautorka pierwszej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.
Zamknij