Rewolucje 2011 roku dowodzą, że inna – uczestnicząca, bardziej bezpośrednia – demokracja jest możliwa – twierdzi Manuel Castells.
„Potrzebna jest prosta książka, która uporządkuje debatę publiczną, przedstawi ruchy społeczne i pozwoli społeczeństwu lepiej je zrozumieć” – tymi słowami John Thompson z uniwersytetu w Cambridge zachęcić miał swojego kolegę – cenionego hiszpańskiego socjologa – Manuela Castellsa do przeprowadzenia badań nad rewolucjami 2011 roku, których wynik w postaci książki Sieci oburzenia i nadziei. Ruchy społeczne w erze internetu właśnie ukazał się w polskim tłumaczeniu.
Castells wraz z międzynarodową grupą współpracowników dokonał analizy przebiegu wystąpień społecznych w Tunezji, Egipcie, Stanach Zjednoczonych, Islandii, które miały miejsce w ramach Arabskiej Wiosny oraz ruchów Indignados i Occupy. Sam uczestniczył w okupacji Plaza Cataluña w Barcelonie, zaś jego pogadanka wygłoszona w obozowisku Occupy London stała się znanym głosem w sprawie nowego kształtu demokracji dzięki filmowi La Marcha Indignada zrealizowanemu przez Amirę Bocheńską i Alberto Raveróna – jednemu z pierwszych dokumentów o wydarzeniach 2011 roku, który zamyka właśnie wypowiedź Castellsa. Hiszpański socjolog jest autorem licznych analiz porównujących społeczeństwo do sieci – rewolucje, dla których środowiskiem naturalnym był internet, stanowią więc wdzięczny materiał dla jego rozważań. Lecz to nie sieciowy wymiar rewolucji oraz współczesnych społeczeństw jest głównym tematem tej książki. Jej zasadnicza teza brzmi:
na podstawie wydarzeń 2011 roku można stwierdzić, że inna – uczestnicząca, bardziej bezpośrednia – demokracja jest możliwa. Wypraktykowano ją w obozowiskach Oburzonych, na placach zajętych przez obywateli oraz – w skali państwowej – w Islandii.
Internet nie obali systemu, ale może w tym pomóc
Manuel Castells stoi na stanowisku, że model sieci internetowej może stać się punktem wyjścia do kreślenia obrazu zarówno nowych ruchów na rzecz demokracji, jak i wolnego społeczeństwa. Powiązana ze sobą horyzontalna struktura autonomicznych – często anonimowych – jednostek i grup, będących w stanie wyrażać niezależne opinie, wymieniać się informacjami oraz koordynować wspólne działania, przybierając kształt zbiorowego organizmu, zrealizowała się w postaci takich platform, jak Democracia Real Ya!, która służyła wymianie informacji pomiędzy działaczami społecznymi z ok. 200 kolektywów. To podczas tej wymiany padła propozycja wspólnego protestu, który miał miejsce 15 maja 2011 i stał się zaczynem wydarzeń hiszpańskiej rewolucji.
Ale Castells rozwiewa nadzieje tych, którzy wyolbrzymiają siłę internatu jako narzędzia oddziaływania na polityczną rzeczywistość: „Chociaż omawiane inicjatywy zwykle rodzą się w internetowych sieciach społecznościowych, to stają się ruchem w wyniku okupacji przestrzeni miejskiej”. W opinii hiszpańskiego socjologa wydarzenia roku 2011 możliwe były dzięki usieciowieniu współczesnych społeczeństw (w rozumieniu zarówno ich networkowej struktury, jak i dostępu do internetu), ale ich impet osiągnięty został poprzez równoległe działania on-line i off-line. „Ta hybryda cyberprzestrzeni i przestrzeni miejskiej tworzy trzecią przestrzeń, którą nazywam przestrzenią autonomii” – pisze Castells. To w tej śród-przestrzeni, jaka dla zewnętrznego obserwatora mogła materializować się np. w postaci obozowisk – obszarów wyrwanych własności publicznej (jak miało to miejsce w Hiszpanii) lub prywatnej (przykład Zuccotti Park w Nowym Jorku) – działy się wydarzenia kluczowe dla rewolucji 2011, to jest – praktykowano prawdziwą demokrację.
Polityczny ruch kulturowy
Manuel Castells zauważa: „Ruchy społeczne powstają jako reakcja na ludzkie cierpienie, ale różnią się od ruchów protestacyjnych. Zasadniczo są ruchami kulturowymi, które łączą dzisiejsze postulaty z wizjami jutra. (…) Wprawdzie ruchy jako aktorzy zbiorowi domagają się podjęcia określonych środków naprawczych i polepszenia warunków życiowych dużej części społeczeństwa, ale nie ufają istniejącym instytucjom. Z tego powodu wkraczają na niepewną ścieżkę nowych form współistnienia, poszukując nowej umowy społecznej”. W rozumieniu autora Sieci oburzenia i nadziei rewolucje roku 2011 nakierowane były przede wszystkim na głęboką reformę kulturowej konstytucji współczesnego świata – gdzie kultura rozumiana jest szeroko jako zasób wzorców i wartości, z którego czerpiemy praktyki, regulujące społeczne współistnienie jednostek i grup. Hiszpański socjolog widzi w obozowiskach Oburzonych zalążki utopii, która przybrała „realny kształt w ludzkich umysłach”.
Ale – w ocenie Castellsa – specyfika nowych ruchów społecznych polega na tym, że stanowią one być może pierwszą formację, która rewolucję kulturową łączy z konkretnymi rozwiązaniami politycznymi. Są one zatem „polityczne w fundamentalnym znaczeniu tego słowa – szczególnie gdy lansują i praktykują bezpośrednią demokrację deliberatywną opartą na demokracji usieciowionej”. Po raz pierwszy w historii minionych dziesięcioleci globalny ruch kulturowy równolegle proponuje rozwiązania systemowe, które pozwalają zrealizować się jego społecznej utopii i które do tego osadzone są w tradycji znanych filozofii politycznych.
Demokracja bezpośrednia w działaniu
Hiszpański socjolog dedykuje jeden z podrozdziałów fragmentu książki poświęconego Occupy Wall Street właśnie rozwiązaniom deliberatywnym, które ukształtowały się podczas okupacji Zuccotti Park. Podrozdział ten nosi tytuł Demokracja bezpośrednia w praktyce. Możemy w nim prześledzić, jak – w miarę trwania obozowiska – konstytuowała się inkluzywna praktyka polityczna nakierowana zarazem na efektywne rozwiązywanie zbiorowych problemów i decydowanie o podejmowanych inicjatywach lub reakcjach na poczynania władzy. Podział zgromadzenia powszechnego – najwyższej instancji ruchu Occupy Wall Street – na komitety zajmujące się różnymi tematycznymi obszarami rzeczywistości społecznej, grupy robocze nakierowane na wypracowanie rozwiązań i propozycji działań przedkładanych zgromadzeniu powszechnemu, wreszcie – eksperymenty związane z ciałami pół-przedstawicielskimi jak rady rzeczników – wszystko to stanowi dla Castellsa źródło konkretnej wiedzy na temat potencjalnej organizacji systemu politycznego w duchu demokracji bezpośredniej. Organizacja polityczna – mówi Castells „to jedna z fundamentalnych innowacji społecznych ruchu”. Konstatacja ta pozwala mu – w odpowiedzi na pytanie o najważniejsze osiągnięcie rewolucji 2011 roku – stwierdzić jednoznacznie: „Demokracja. Nowa forma demokracji. Dawne, nigdy niespełnione marzenie ludzkości”.
There is an alternative
Manueal Castells zdaje sobie sprawę, że nawet najbardziej odkrywcze praktyki polityczne gromad koczujących na miejskich placach nie przekonają tych, którzy domagają się „poważnych” dowodów na efektywność demokracji uczestniczącej, najlepiej zakorzenionych w strukturach państwowych i popartych działaniami w obszarze gospodarki. Bardzo proszę, wydaje się mówić socjolog – dowodów tych dostarcza przykład Islandii.
Zamieszkiwana przez ok. 320 tys. ludzi wyspa na Północnym Atlantyku w roku 2008 pogrążyła się w głębokim kryzysie za sprawą nieodpowiedzialnej polityki finansowej właścicieli banków, skutkującej ich bankructwem, pozostawiającym budżet państwa z wierzytelnościami na kwotę 25 miliardów dolarów. Masowe wystąpienia społeczne doprowadziły do upadku konserwatywnego rządu i dojścia do władzy (w wyniku przedterminowych wyborów) koalicji socjaldemokratów i „czerwono-zielonych”. „Nowy rząd – pisze Castells – postawił sobie trzy zadania: opanować chaos finansowy i pociągnąć do odpowiedzialności nieuczciwe elity; przywrócić wzrost gospodarczy przez zmianę modelu gospodarki, stworzenie surowych regulacji finansowych i wzmocnienie instytucji nadzoru; oraz – zgodnie z wolą narodu – rozpocząć proces reformy konstytucyjnej przy pełnym uczestnictwie obywateli”.
Islandia zareagowała na kryzys dokładnie odwrotnie niż kraje, które zgodnie z maksymą Margaret Thatcher, twierdzącej, że „nie ma alternatywy” dla neoliberalnej gospodarki wolnorynkowej postanowiły aplikować neoliberalne rozwiązania. Znacjonalizowano banki, postawiono przed sądem winnych kryzysu finansowego, zaostrzono regulacje dotyczące przepływów kapitałowych i odmówiono zagranicznym wierzycielom wypłaty publicznych pieniędzy na poczet długów prywatnych banków. Wbrew czarnym scenariuszom ekonomistów „gospodarka Islandii odbiła się od dna w latach 2011 i 2012, odnotowując lepsze wyniki niż większość gospodarek Unii Europejskiej”. Ale związek działań rządu Islandii z demokracją uczestniczącą nie polegał na podążaniu za głosem obywateli w kwestiach sprawiedliwości społecznej i gospodarczego kursu państwa.
Festiwalem demokracji bezpośredniej było deliberatywne sformułowanie nowej konstytucji za pomocą zgromadzenia narodowego składającego się z 1000 losowo wybranych przedstawicieli społeczeństwa oraz systemu dalszych konsultacji obejmujących całą dorosłą populację wyspy. Prace nad ustawą zasadniczą trwały cztery miesiące, co – jak zgryźliwie zauważa Castells – „burzy mit niskiej efektywności demokracji uczestniczącej”.
Przykład Islandii pokazuje, że nie tylko jest alternatywa dla neoliberalnych rozstrzygnięć ekonomicznych, ale również, że demokracja bezpośrednia może zostać wprowadzona jako system państwowy, że w jej ramach decyzje podejmowane bywają wielokrotnie szybciej niż w przypadku demokracji przedstawicielskiej.
Być może do tych, których nie przekonują argumenty z zajętych przez Oburzonych placów, dotrą argumenty z islandzkich gabinetów. Oba przykłady pokazują, że demokracja bezpośrednia działa.
***
Książka Manuela Castellsa jest traktatem o nowym typie usieciowionego społeczeństwa, które wystąpiło na drogę pokojowej rewolucji po to, by praktykować wartości dobrego współistnienia i znaleźć dla tych praktyk polityczną materializację w postaci systemu organizowania się zbiorowości. Jest również głosem na rzecz nowej gospodarki, demokracji oraz lepszego państwa, w który warto się nie tylko dobrze wsłuchać, lecz za którym z pewnością warto podążać.
Manuel Castells, Sieci oburzenia i nadziei. Ruchy społeczne w erze internetu, tłum. Olga Siara, Wydawnictwo Naukowe PWN 2013
Czytaj także:
Peter Emerson: Głosowanie większościowe to przeżytek
Lyn Carson: Nie nazywajmy tego systemu demokracją
Jakub Bożek, Laicy mają głos
Marcin Gerwin, Zagłosujmy w referendum świadomie
Marcin Gerwin, Znieśmy próg frekwencji w referendach