Kraj

Siwińska: Dziewczyny, idźcie na politechniki!

Wiedza technologiczna wpływa na kształt naszego społeczeństwa. A o tym zawsze decydowali mężczyźni.

Paulina Kropielnicka: Skąd pomysł na akcję „Dziewczyny na politechniki!”?

Bianka Siwińska: Pomysł akcji narodził się dawno, dawno temu, w mrocznych czasach rządów ministra edukacji Romana Giertycha. Nikt wtedy nie kierował ofert do dziewczyn, ba, nikt nie słyszał o genderze. Uczelnie techniczne miały kłopoty z naborem. Zawody inżynierskie nie cieszyły się dobrym PR. Wszyscy chcieli studiować prawo, zarządzanie i psychologię. Studiowałam wtedy w Niemczech, gdzie poznałam ogólnokrajowy projekt „Girls Day”. W jego ramach 6 tysięcy organizacji promuje udział kobiet w rynku pracy. Uczelnie techniczne są jedynie skromnym elementem tej kampanii. Zawodowo – jako naczelna „Perspektyw” – zajmowałam się szkolnictwem wyższym. Znałam rektorów uczelni technicznych. Wiedziałam, że są to ludzie otwarci, myślący logicznie – inżynierowie. Byli skłonni zrobić dużo, żeby tylko nowi studenci pojawili się na ich uczelniach. Nawet wpuścić na nie dziewczyny – w dużych ilościach – które uznane zostały, w terminologii inżynierskiej, za „zasób ukryty w otoczeniu”. Ta akcja powstała i trwa dzięki świetnej współpracy Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych i Fundacji Edukacyjnej Perspektywy – choć kiedy po raz pierwszy poprosiłam rektorów o zaangażowanie, to w pierwszej reakcji usłyszałam, że powinnam porozmawiać o tym z ich żonami… Uznaliśmy jednak wspólnie, że tak poważnej sprawy nie można zostawiać kobietom [śmiech].

Nie mamy pomocy finansowej od państwa, nie możemy liczyć na długoterminowe plany wsparcia, a potrzebujemy stabilności. Stabilność w Polsce nie jest nigdy gwarantowana politycznie. Dlatego tak dobrze wychodzi współpraca z partnerami społecznymi. Żeby akcja przyniosła rezultaty, musieliśmy na stałe zagościć na naszych uczelniach. Bo to, co zmieniamy, to świadomość społeczna, świadomość rodziców i nauczycieli – to, co i jak mówią do dziewczynek. Największą korzyścią z tej akcji jest zaistnienie w przestrzeni publicznej pewnego problemu i debata publiczna o zawodach „męskich” i „żeńskich”, która toczy się dzięki naszej akcji od kilku lat. No i przede wszystkim pokolenie inżynierek i magisterek akcji „Dziewczyny na politechniki!”. To one zmienią wszystko.

„Dziewczyny na politechniki” to szeroko zakrojona kampania. Jakie wydarzenia są z nią związane?

Składowe elementy akcji „Dziewczyny na politechniki!” i „Dziewczyny do ścisłych!” to specjalne prezentacje oferty uczelni technicznych i wydziałów ścisłych dla uczennic, spotkania z kobietami inżynierkami i wynalazczyniami, szkolenia dla pracowników uczelni, „Biegi w kasku” w siedmiu miastach Polski, stoiska promocyjne na targach edukacyjnych i technologicznych, spotkania z maturzystami w szkołach, specjalny numer miesięcznika „Perspektywy” o kształceniu technicznym rozdawany za darmo na uczelniach, filmiki, publikacje w mediach, konkursy na staże programistyczne dla dziewczyn u naszego partnera – w firmie GTECH Polska. Jesteśmy na Manifie, jesteśmy na Kongresie Kobiet, organizujemy seminaria i panele związane z naszym tematem. Co roku w ramach naszej akcji Urząd Patentowy RP organizuje spotkanie dla licealistów o wynalazczości kobiet. Każda z czternastu politechnik i każdy pięciu uniwersytetów stara się zorganizować jak najwięcej wydarzeń, stara się pokazać od „kobiecej strony” i zachwycić dziewczyny nauką i techniką – kumulacja przypada na Ogólnopolski Dzień Otwarty Tylko Dla Dziewczyn. A my w „Perspektywach” dajemy tym działaniom ogólnopolski szyld i format. Musimy ujednolicić przekaz, aby w jasnej formie został zaprezentowany w mediach. I miał wymiar ogólnopolski – większej, ważnej i wspólnej sprawy.

Kobiety stanowią ogółem prawie 60 procent studiujących. Na uczelniach technicznych w tej chwili jest ich prawie 37% . Od początku akcji „Dziewczyny na politechniki!” liczba kobiet na uczelniach technicznych wzrosła o 24 tysiące. W tym samym czasie liczba mężczyzn spadła o 9 tysięcy. Mimo to dalej widoczna jest spora nierówność. Skąd ona się wzięła?

Jest to uwarunkowane kulturowo i historycznie. Kobiety wywalczyły sobie prawo do edukacji wyższej pod koniec XIX wieku, ale kierunki techniczne nadal pozostawały i w dużej mierze pozostają męskim bastionem.

To również kwestia dystrybucji władzy: wiedza technologiczna wpływa na kształt i rozwój naszego społeczeństwa. Na przyszłość. A o tym zawsze decydowano w schemacie patriarchalnym. Kobiety były zachęcane do pracy opiekuńczej: pedagogiki, pielęgniarstwa.

Dziewczyny na prowincji w dalszym ciągu mają do czynienia głównie z takimi wzorcami. Istnieje też prosta zależność: im bardziej sfeminizowany kierunek, a potem zawód, tym niższe zarobki.

„Jesteśmy lepiej wykształcone od mężczyzn, mamy umiejętności, które idealnie wpisują się w nowoczesny model zarządzania. W zasadzie nie ma powodów, żebyśmy miały mniejsze predyspozycje do obejmowania stanowisk kierowniczych” – uważa dr Ewa Lisowska ze Szkoły Głównej Handlowej, jedna z założycielek Międzynarodowego Forum Kobiet. Jednak im wyższe stanowisko, tym mniej kobiet. Także na politechnikach jest tylko jedna kobieta rektor – prof. Maria Nowicka-Skowron.

Obowiązujący dzisiaj wzorzec zarządzania jest wzorem męskim. Widać to w przemyśle, biznesie, w administracji publicznej czy właśnie na uczelniach. Kobiety mają wiele trudności, żeby się przebić do bardziej decyzyjnych stanowisk. Oczywiście niektórym z nich się udaje, ale wciąż jest to działanie w dość trudnym, nieprzyjaznym środowisku. To silnie zmaskulinizowany klub, gdzie działają nieformalne metody wpływu; wiele spraw załatwianych jest na boku, przy drinku. Kobiety nie załatwiają spraw w ten sposób.  Bo dom, bo dzieci… (tak jakby dzieci były tylko dziećmi mamy, a nie obojga rodziców).

 

Kobiety zarabiają średnio o 20 proc. mniej niż mężczyźni, pracując na takim samym stanowisku i mając takie same lub wyższe kompetencje. W niektórych sektorach gospodarki dysproporcje w wynagrodzeniach są jeszcze większe – według badań GUS z 2012 r. w sektorze finansowym i ubezpieczeniowym kobiety zarabiają 39 proc. mniej niż mężczyźni.

Lukę płacową można zauważyć nawet w krajach Skandynawii. To zjawisko światowe związane jest z tradycyjnym, uświęconym porządkiem. Im więcej kobiet będzie zajmować wysokie stanowiska, tym prawdopodobnie więcej będzie się nawzajem wspierać. Dziś mamy często do czynienia z tzw. znikającą drabiną: kiedy kobieta zajmuje stanowisko kierownicze, nie pomaga następnym. Drabinę, po której się wspięła, wciąga potem tak, aby inne dziewczyny nie mogły z niej skorzystać. Nabiera cech męskich, aby dostosować się do środowiska. Podkreślam: dostosować się do niego, a nie je zmienić.

Z jakimi stereotypami dziewczyny spotykają się na politechnice?

Istnieje stereotyp, że kobiety na uczelniach technicznych nie są atrakcyjne, stają się męskie, wyrastają im wąsy i noszą gumofilce. Znamy te głupie dowcipy o brzydkich dziewczynach z politechnik… Możemy też mówić o neuroseksizmie w systemie edukacji: przekonaniu, że mózgi kobiece nie są predestynowane do nauki, a już nauk technicznych w szczególności. Że kobiety są nielogiczne, intuicyjne, emocjonalne. Że ich półkule po prostu się nie nadają do racjonalnego myślenia. Tymczasem wszystkie badania pokazują, że nie ma zasadniczych różnic pomiędzy mózgami mężczyzn i kobiet. Większe różnice dostrzegane są pomiędzy mózgami poszczególnych kobiet, czy też poszczególnych mężczyzn.

Międzynarodowe badania PISA dowodzą, że nie ma istotnych różnic w rozwiązywaniu zadań z zakresu matematyki i fizyki wśród dziewcząt i chłopców. Co więcej, na uczelniach technicznych dziewczyny osiągają często lepsze wyniki od mężczyzn.

Nie twierdzę jednak, że któraś z grup jest zdolniejsza. Prawdopodobnie dziewczyny są po prostu dużo bardziej zmotywowane. Chcą coś udowodnić. Najlepsze studentki Akademii Morskiej w Gdyni to kobiety.

Czy w innych krajach są prowadzone podobne akcje afirmacyjne dla dziewczyn?

Unia Europejska oficjalnie promuje politykę wspierająca równość płci i większą partycypację kobiet w ścieżkach edukacyjnych i branżach, w których ich udział jest mniejszy niż mężczyzn. Podobne do naszej akcje odbywają się w tej chwili w 14 krajach w Europie. Współpracujemy z tego typu organizacjami w Czechach, na Węgrzech i na Słowacji. Wyprodukowaliśmy z nimi w tym roku wspólny spot oraz broszurę dla dziewczyn. Uczymy organizacje z innych krajów, jak skutecznie promować kierunki techniczne i ścisłe. Nasza akcja podawana jest na forach UE jako przykład best practice. Ostatnio sukcesem naszej akcji zainteresowałą się także ONZ.

Najbardziej znaczące sukcesy w zachęcaniu dziewczyn do studiowania kierunków ścisłych mają, oprócz nas, według raportu OECD Education at a glance 2013, Niemcy, Słowacy i Szwajcarzy. Między innymi dzięki akcjom afirmacyjnym udział dziewczyn w kształceniu na kierunkach ścisłych wzrósł tam o 10% w ostatnich latach. Dla nas wciąż wzorcem jest niemiecki „Girls Day”. W tym roku w jego ramach 27 kwietnia zorganizowanych zostanie 10 tysięcy wydarzeń w całym kraju. Tylko że ta inicjatywa od lat współfinansowana jest ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego przeznaczonych. W Polsce Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego środki te zagospodarowywało samo, wbrew zasadzie subsydiarności, nie dopuszczając partnerów społecznych do decydowania o ich przeznaczeniu i do zarządzania nimi. Jeszcze wiele musi się zmienić w kulturze uprawiania polityki publicznej w naszym kraju.

dr Bianka Siwińska, kierowniczka akcji „Dziewczyny na politechniki!”, Fundacja Edukacyjna Perspektywy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij