Kraj

Portret w rzeźni − fotografia w ruchu prozwierzęcym

Dokumentacje z rzeźni i przemysłowych hodowli są obrazami, od których większość z nas odwraca wzrok. Portret tymczasem, ujęcie z poziomu spojrzenia, nie pozwala na zachowanie bezpiecznego dystansu i związanego z nim braku odpowiedzialności.

Zwierzęta pozaludzkie nie są w stanie same walczyć o swoje prawa. W systemie opresji kontrolowanym przez ludzi potrzebują pośredników, którzy zabiorą głos w ich imieniu. Wyrażą sprzeciw w ludzkim systemie symbolicznym − języku i obrazie.

Fot. Jo-Anne McArthur (www.instagram.com/weanimals/)

Walka z systemem opresji zwierząt to w dużej mierze walka wizualnych reprezentacji. Próba wywrócenia obrazem realnym i traumatycznym porządku symulacji generowanego przez przemysł. Zmiana w naszym postrzeganiu zwierząt, która miałaby wpłynąć na wybory konsumenckie i ostatecznie zakończyć ich cierpienie, musi jednak − jak każda rewolucja − być pożądana.

Fot. Andrzej Skowron (www.instagram.com/andrewskowron/)

Dokumentacje z rzeźni i przemysłowych hodowli są tymczasem obrazami, których nie chcemy, od których większość z nas odwraca wzrok. Potrzebujemy więc takiej estetyki, która zatrzyma spojrzenie widza, nie tracąc jednocześnie waloru świadectwa − dokumentu.

Zdjęcia zebrane w tym artykule są wynikiem poszukiwania sposobu na wywołanie poruszenia i zmianę naszego patrzenia na „braci mniejszych”. Ukazane na nich zwierzęta nie są tylko ofiarami przemysłu.

Etymologicznie portret (łac. protrahere) oznacza wydobywanie na światło dzienne, czynienie widocznym. W kontekście portretów zwierząt hodowlanych oznaczałoby to z jednej strony ujawnianie tego, co jest przez przemysł ukrywane za murami pilnie strzeżonych ferm, ubojni czy placówek naukowych. Ale także − jak w przypadku portretów ludzi − uwidacznianie cech indywidualnych, charakterów, tego, co świadczy o wyjątkowości, a co zostało odebrane zwierzętom w systemie produkcji przemysłowej i właściwych jej strategiach reprezentacji.

W świadomości społecznej obraz dokumentacji wizualnych z ferm przemysłowych został zdominowany przez surowe, często brutalne materiały wideo, zwykle rejestrowane przez aktywistów podczas śledztw i akcji open rescue. Nie kwestionuję wartości tych świadectw. Przeciwnie, dzięki tym nagraniom udawało się i nadal udaje pozyskać uwagę mediów i opinii publicznej. Stanowiły też one wielokrotnie materiał dowodowy przeciwko indywidualnym hodowcom i koncernom.

Obrazy brutalności wobec zwierząt działają, ale są niewystarczające. Potrzebę różnych strategii w walce o prawa zwierząt odzwierciedlają zresztą zróżnicowane obszary aktywności organizacji prozwierzęcych. Od promowania weganizmu czy nawet diety redukcjonistycznej, przez kampanie dobrostanowe, aż po śledztwa i interwencje.

Fot. Aitor Garmendia (www.instagram.com/traslosmuros/)

Nowe podejście w fotografii reprezentowane przez zebranych w tym artykule autorów nie stanowi alternatywy, ale raczej uzupełnienie pozwalające działać bardziej systemowo. Nie są to już wyłącznie dokumenty pokazujące patologie zarejestrowane w konkretnym miejscu i czasie, ale ikoniczne reprezentacje zwierząt i ich eksploatacji przez przemysł.

Z obrazów fotografów-aktywistów takich jak Andrzej Skowron, Jo-Anne McArthur czy Aitor Garmendia nie znika brutalność. Systemowa przemoc wobec zwierząt pozostaje często głównym tematem tych zdjęć. Jednak sposób jej przedstawienia różni się od klasycznych dokumentacji śledczych.

Fot. Konrad Łoziński (www.instagram.com/konrad.lozinski/)

Przywołane nazwiska należą do wciąż małej grupy profesjonalnych fotografów, którzy w swoich pracach poświęcają uwagę wyłącznie eksploatacji zwierząt, traktując je przy tym podmiotowo. I w tym leży, jak sądzę, podstawowa różnica w porównaniu z wspomnianymi wyżej typowymi materiałami śledczymi. Ich głównym ograniczeniem jest przedstawianie zwierząt wyłącznie w roli ofiar. Często też nieświadomie utrwalają uprzedmiotowienie zwierząt − ukazując je tak, jak widzi je przemysł, a więc z pominięciem zmiany estetycznej, która pozwalałaby na zbudowanie z nimi nowej, odmiennej relacji.

Fot. Jo-Anne McArthur (www.instagram.com/weanimals/)

W historii ruchów emancypacyjnych pojawiał się zawsze temat języka, także wizualnego. Przykłady można by mnożyć − kino kobiece, kino feministyczne, kino Trzeciego Świata („trzecie kino”), kontrkino (alternatywa dla hollywoodzkiego systemu reprezentacji). To przykłady filmowe, które rzucają jednak światło na nieprzezroczystość języka w ogóle. Na to, że sam język − niezależnie od tego, co wyraża − jest komunikatem. Kłopot z typowymi aktywistycznymi rejestracjami polega na tym, że rzucając oskarżenie przeciwko przemysłowi, nie dopuszczały one do głosu samych zwierząt. To prawda, że musimy przemawiać w ich imieniu, ale przy jednoczesnej próbie przyjęcia ich perspektywy lub przynajmniej zaakcentowania ich podmiotowości.

Zwierzęta nie mają praw?

czytaj także

Zwierzęta nie mają praw?

Przemysław Staciwa

Częściowa porażka emancypacyjnych estetyk wynikała z ich awangardowości. Były ciekawym eksperymentem estetycznym podejmującym istotne kwestie, ale nie mogły konkurować z językiem głównego nurtu, który większość społeczeństwa, niezależnie od szerokości geograficznej, traktowała jako normę. Przedstawione tu fotografie podejmują problem z innej strony. Zamiast sięgać po nowatorskie rozwiązania estetyczne, wykorzystują kody wizualne dominującej kultury, dotąd zarezerwowane dla przedstawiania ludzi, czego klasycznym przykładem jest właśnie portret.

Fot. Konrad Łoziński (www.instagram.com/konrad.lozinski/)

Na dokumentacjach z ferm Andrzeja Skowrona czy Konrada Łozińskiego nie widzimy bezosobowych ciał zwierząt sprowadzonych do roli ofiar. Wiele z nich uchwycono z poziomu ich wzroku, utrwalając spojrzenia wyrażające emocje. Spojrzenia, które nie pozwalają nam na zachowanie bezpiecznego dystansu i związanego z nim braku odpowiedzialności. Nie bez znaczenia jest też aspekt warsztatowy, a często sama jakość obrazów. Profesjonalne, dobrze wykonane zdjęcia zdejmują z tych materiałów odium nielegalności, tak chętnie przypisywanej „ekoterrorystom” walczącym o prawa zwierząt. Ułatwia to umocnienie w odbiorcy poczucia, że przestępstwo czy nieprawość nie są związane ze sposobem zdobycia materiału, ale właśnie z samym przemysłem opartym na eksploatacji zwierząt.

Wiśniewska: Uciekające krowy

Opisy towarzyszące tym zdjęciom na profilach fotografów podkreślają podmiotowy charakter obu stron − fotografowanej i fotografującej. Wskazują, że sytuacja uchwycona na zdjęciu nie jest hierarchiczna. Jest wynikiem spotkania. Widać to doskonale w pracach Richa Hardy’ego.

Rich Hardy

Wiele publikowanych przez niego materiałów pochodzi z ukrytych kamer, które nie pozwalają na uzyskanie wysokiej jakości obrazów. Komentarze, którymi je opatruje, sprawiają, że trudno przejść obok nich obojętnie.

Język tych fotografii pełni rolę konia trojańskiego, pozwalającego wprowadzić do debaty publicznej całe spektrum problemów związanych ze statusem „zwierząt gospodarskich”. Widać to nie tylko w mediach społecznościowych, gdzie materiały te są chętnie udostępniane. Coraz częściej pojawiają się także w przestrzeni miejskiej, na billboardach i citylightach. Są publikowane w albumach, nagradzane w prestiżowych konkursach fotograficznych, prezentowane na wystawach. W ten sposób nie tylko wspierają związane z nimi kampanie organizacji prozwierzęcych, ale wdzierają się w nasz porządek symboliczny.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaki efekt wywierają na odbiorcach poszczególne obrazy. Czy zetknięcie z surową rejestracją z ubojni lub hodowli przemysłowej wpłynie w dłuższej perspektywie na wybory konsumenckie, pozwoli utrwalić nowe nawyki? Czy będzie w tym mniej czy bardziej skuteczne od empatycznych dokumentacji? Badania przeprowadzone kilka lat temu przez FARM i Faunalytics nie przyniosły jednoznacznych wniosków. Zawarta tu refleksja nad estetyką fotografii wynika głównie z przesłanek etycznych, z dostrzeżenia potrzeby takich reprezentacji, które w walce o prawa zwierząt nie będą traciły z pola widzenia ich jednostkowości i prawa głosu.

*Marcin Zgudczyński to pseudonim autora. Nazwisko do wiadomości redakcji.

***

 

Fot. Andrzej Skowron (www.instagram.com/andrewskowron/)
Fot. Konrad Łoziński (www.instagram.com/konrad.lozinski/)
Fot. Ela Radzikowska (www.instagram.com/ela.radzikowska/)

***

Fot. Rich Hardy

***

Fot. Konrad Łoziński (www.instagram.com/konrad.lozinski/)
Fot. Konrad Łoziński (www.instagram.com/konrad.lozinski/)
Fot. Aitor Garmendia (www.instagram.com/traslosmuros/)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij