Kraj

„Chaos prawny stanie się kryzysem społecznym” ostrzega lewica

Marsz tysiąca tóg. Fot. Jakub Szafrański

Ustawa kagańcowa przegłosowana. Sprawa sądów musi wreszcie wyjść z polityki, inaczej czeka nas jeszcze większy chaos. „W polskim systemie prawnym za chwilę będziemy mieć ruch prawostronny i lewostronny, więc łatwo o kolizję”, komentuje posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Sejm odrzucił uchwałę Senatu, który postulował odrzucenie w całości tzw. ustawy kagańcowej, rozszerzającej odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów. Projekt czeka teraz na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, wywołany PiS-owską reformą sądownictwa kryzys wymiaru sprawiedliwości pogłębi się jeszcze bardziej i będzie miał fatalne skutki – przestrzegają politycy opozycji.

Za odrzuceniem weta Senatu zagłosowało 234 posłów Prawa i Sprawiedliwości. Ustawa kagańcowa, zwana również dyscyplinarną i represyjną, znacząco wpływa na funkcjonowanie Sądu Najwyższego, jak i nakłada na sędziów oraz prokuratorów większą odpowiedzialność dyscyplinarną. Została uchwalona przede wszystkim po to, by sędziowie pod groźbą wydalenia z zawodu nie mogli kwestionować i badać legalności nominacji tych sędziów, którzy zostali powołani przez nową, upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa.

– Ustawa kagańcowa zamyka usta sędziom i legalizuje bardzo drastyczne narzędzia do ich dyscyplinowania w przypadku, gdy będą kwestionować status innych sędziów, powołanych przez KRS – mówi poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. W jego ocenie PiS testuje w ten sposób wytrzymałość systemu i sprawdza, na ile represyjne metody w postaci postępowań dyscyplinarnych są w stanie złamać 10-tysięczną rzeszę starających się zachować apolityczność i niezawisłość sędziów sądów powszechnych.

Fotorelacja: Marsz Tysiąca Tóg

czytaj także

– Partia rządząca robi kolejny krok do przodu w ramach destrukcyjnej reformy sądowniczej i napina strunę niezawisłości sędziowskiej. Niestety, przy okazji zapomina, że powoduje tym ogromny chaos prawny. PiS-owi chodzi o sędziów, ale tak naprawdę, atakując ich, PiS narusza podstawowe prawa obywateli. Tych ostatnich chce bowiem utwierdzić w błędnym przekonaniu, że partia prawidłowo powołała KRS – dodaje polityk.

Sąd nad KRS

Przypomnijmy, że nowa KRS nominuje i awansuje sędziów, a także członków stworzonych przez PiS w ramach reformy sądownictwa izb Sądu Najwyższego: Kontroli Nadzwyczajnej i Dyscyplinarnej. Liczni przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości mają jednak wątpliwości co do niezawisłości tak powołanych sędziów i organów, dlatego korzystali z przysługującego im prawa (określonego w krajowym kodeksie cywilnym i karnym) do sprawdzenia, czy podczas obsadzania stanowisk nie doszło do nieprawidłowości. Ten proceder próbowała na różne sposoby ukrócić prokuratura krajowa pod przewodnictwem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Sprawa trafiła następnie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który w orzeczeniu wydanym w listopadzie 2019 wskazał, że sędziowie mają pełne prawo weryfikować legalność nowej KRS i Izby Dyscyplinarnej przy Sądzie Najwyższym – instytucji wykorzystywanych przez PiS do przejmowania kontroli nad niezależnymi sądami. Po ogłoszeniu decyzji 20 grudnia ub. roku partia rządząca przepchnęła jednak projekt nowelizacji ustawy, który blokuje możliwość realizacji wyroku TSUE i związuje ręce sędziom. W świetle nowego prawa wszystkie sprawy o ważność wyboru sędziów i o wyłączenie sędziego mają należeć do kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN (złożonej wyłącznie z neosędziów).

Tak skonstruowane przepisy spotkały się z licznymi protestami opozycji, a także Komisji Europejskiej, Rady Europy, Parlamentu Europejskiego oraz OBWE. W styczniu debata nad ustawą trafiła do Senatu i senackich komisji: Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, Ustawodawczej oraz do Parlamentarnego Zespołu Obrony Praworządności. Izba wyższa odrzuciła projekt 17 stycznia, po czym ten wrócił ponownie do Sejmu. W działającej przy parlamencie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka większością głosów zarekomendowano zignorowanie weta Senatu, do czego posłowie PiS zastosowali się 23 stycznia. Ustawa kagańcowa została przyjęta i przekazana do pałacu prezydenckiego.

– W tej chwili znajdujemy się jeszcze w sytuacji chaosu prawnego, ale jeśli prezydent podpisze ustawę, ów chaos stanie się kryzysem społecznym, na co, jako Lewica, zwracamy szczególną uwagę. Choć sprawa ma wymiar polityczny, ważniejsze niż próba siłowa są konsekwencje dla obywateli i obywatelek. A za moment znajdziemy się w sytuacji, w której nikt nie będzie wiedział, czy orzeczenie, wyrok, który ktoś otrzymał w sprawie swojego postępowania, nie zostanie w przyszłości zakwestionowany, jeśli wydał go sędzia z neo-KRS – przestrzega posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i podaje przykład: – Może się okazać, że osoba, która otrzymała rozwód, za kilka lat nie będzie mogła wziąć ponownie ślubu. Dlaczego? Bo dowie się, że sędzia, który orzekał w sprawie o rozwód, został powołany nielegalnie – wyjaśnia polityczka.

Nadzieja w Sądzie Najwyższym?

Warto dodać, że głosowanie w sprawie ustawy kagańcowej zbiegło się w czasie z ogłoszeniem decyzji Sądu Najwyższego, który na wniosek jego przewodniczącej, prof. Małgorzaty Gersdorf, zbadał różnice w wykładni prawa zatwierdzonego przez TSUE z tym, co proponuje PiS. Chodziło o sprawdzenie, czy udział w składzie sądu powszechnego lub SN osoby powołanej na sędziego przez prezydenta RP na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa w jej aktualnym składzie prowadzi do naruszenia Konstytucji RP, Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Traktatu o Unii Europejskiej, wskutek czego osoba taka jest nieuprawniona do orzekania lub skład sądu jest sprzeczny z przepisami. SN orzekł, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, a jej wszystkie orzeczenia są wadliwe. Orzeczenia innych sądów obsadzonych z pomocą upolitycznionej KRS są ważne, ale przyszłe będzie można kwestionować.

– Uchwała Sądu Najwyższego w tak wielkim składzie – prawie 60 sędziów z trzech połączonych izb – to sytuacja spotykana niezwykle rzadko. Takie uchwały są podejmowane raz na kilka lat, i to w sytuacji bardzo poważnego zagadnienia prawnego o charakterze wręcz ustrojowym. To dobra wiadomość, która daje poczucie pewności prawa i bezpieczeństwa nie tylko sędziom, ale też obywatelom – twierdzi Krzysztof Śmiszek, podkreślając, że decyzja SN w sposób jednoznaczny rozwiązuje kilka spraw.

– Po pierwsze idzie w kierunku pragmatycznym i praktycznym. Wszystkie wyroki prawne (a jest ich już ponad 100 tys.), które zostały wydane przez sędziów powołanych przez upolitycznioną KRS, zachowują moc. SN stanął na najwyższym stopniu odpowiedzialności i zapewnia obywatelom spokój prawny. Po drugie – już widzimy, że SN zaufał mądrości sędziów sądów powszechnym. W efekcie już od rana ci, którzy zostali powołani przez neo-KRS, wycofują się i zawieszają swoje procedury. Uchwała SN po prostu wykonała wyrok TSUE z 19 listopada 2019 roku i uznała, że Izba Dyscyplinarna nie istnieje, a ludzie, którzy tam są, nie powinni orzekać – precyzuje poseł.

W jego opinii daje to też adwokatom i radcom prawnym podstawę, by w każdej sprawie, którą w przyszłości poprowadzi sędzia neo-KRS, można było podważyć zasadność wydanego wyroku.

– Moim zdaniem – mówiąc bardzo cynicznie już – tysiące radców prawnych i adwokatów zacierają ręce, bo będą mieli kolejne argumenty dla swoich klientów – twierdzi Śmiszek.

Władza chce zagwarantować sobie bezkarność [list]

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zwraca jednak uwagę, że potrzebna jest wola władzy, żeby uchwałę SN uznać za wiążącą. – Tymczasem minister sprawiedliwości już stwierdził, że nie ma ona skutków prawnych. Premier Morawiecki z kolei wysyła uchwałę do Trybunału Konstytucyjnego. Można uznać to za sygnały, że rząd zrobi wszystko, by ją uchylić i zignorować, co oczywiście nie umniejsza jej wagi. Obawiam się jednak, że ostatecznie nie rozwiąże ona kryzysu w wymiarze sprawiedliwości – podsumowuje posłanka.

Okrągły Stół

Walka o niezawisłość sądów trwa. Jak jednak opozycja, wobec miażdżącej przewagi PiS w parlamencie, może przerwać ten impas? Politycy Lewicy zapewniają, że nie będą odpuszczać, ale zdają sobie sprawę, że w głosowaniach sejmowych nie mają siły przebicia.

– Dlatego Lewica mówi bardzo wyraźnie: niech Polska Akademia Nauk zorganizuje Okrągły Stół wokół praworządności wymiaru sprawiedliwości, a my meldujemy, że będziemy tam pierwsi. Niech prezydent zawetuje, o co Lewica zaapelowała wspólnie z PO. Co prawda Andrzej Duda zapewne nie stanie na wysokości zadania, bo jest wiernym synem swojej partii i wykonuje rozkazy z Nowogrodzkiej, ale warto próbować. Apelujemy również o to, by przestać mówić do obywateli wyłącznie językiem demonstracji ulicznych, które absolutnie popieramy i zawsze na nich jesteśmy, ale one nie rozwiązują problemów Polek i Polaków z sądami – uważa Śmiszek.

Wykwit stalinowskiego poczucia humoru prezesa

– Lewica nie będzie tylko powtarzała haseł „Wolne sądy!”, bo dla nas to oczywiste i mamy to w swoim DNA. My proponujemy konkretne rozwiązania. Przykładowo kilka dni temu złożyliśmy ustawę dotyczącą umożliwienia ślubowania trzem legalnie wybranym sędziom do Trybunału Konstytucyjnego przed marszałkiem sejmu – dodaje poseł i wymienia kolejne propozycje zmian: krótsze terminy rozpatrywania spraw, wyprowadzanie niektórych (mniejszych) spraw z sądów, obniżenie kosztów sądowych czy wznowienie rozmów o sędziach pokoju.

– Jesteśmy w sytuacji, która długofalowo może skutkować jeszcze większym i jeszcze głębszym obniżeniem poziomu zaufania obywateli i obywatelek do wymiaru sprawiedliwości. Nie ma się co oszukiwać – ten wymiar potrzebuje reformy, sądy działają wolno, a obywatele nie są chronieni, nie zawsze mogą czuć się bezpiecznie i liczyć na odpowiednie wsparcie czy pomoc prawną. Koszty postępowania, zamiast się obniżać – rosną, kolejki się wydłużają. I to oczywiście są sprawy, którymi trzeba się zająć już dziś, bo Polki i Polacy mają dość sądów i całego systemu – mówi z kolei Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Biejat: Opozycja może być konstruktywna, a nie totalna

– Doszliśmy jednak do momentu, w którym odpowiedzialni politycy powinni wznieść się ponad podziały partyjne i spróbować zażegnać ten kryzys i porozumieć się tak, by można było przywrócić jednorodność polskiego porządku prawnego. W polskim systemie prawnym za chwilę będziemy mieć ruch prawostronny i lewostronny, więc łatwo o kolizję. Dlatego takie inicjatywy, jak zaangażowanie Polskiej Akademii Nauk, czy jakiekolwiek próby wyprowadzenia tego kryzysu z polityki i skorzystania ze wsparcia ekspertów, konstytucjonalistów oraz próbę Okrągłego Stołu uważam za konieczność i jedyne słuszne rozwiązanie – kwituje posłanka.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij