Kraj

Dyskonty też ośmiogwiazdkują

Trudno nie mieć wrażenia, że dyskonty (i nie tylko) właśnie teraz się zaczynają śmiać w twarz państwu polskiemu. Być może dzieje się tak, ponieważ decyzja o otwartym i bezczelnym obchodzeniu zakazów jest nie tylko decyzją dyktowaną zyskami ekonomicznymi, ale także decyzją polityczną.

Ziemniaki, pieczywo, mrożonkę i badanie oskrzeli poproszę – być może podobne zdania będzie można usłyszeć niedługo w dyskontach Biedronki. Oto przez media przetacza się news, że Biedronka chce obejść zakaz handlu w niedzielę poprzez wykorzystanie jednego z ustawowych wyjątków, czyli stanie się „placówką medyczną”. Zakaz ten zresztą już teraz obchodzi za pomocą sprzedaży online poprzez aplikację Glovo. To jednak „tylko” sprzedaż online, tymczasem placówki medyczne w Biedronce to już placówki w sklepach w realu.

Kaczyńskiego wizyty duszpasterskie w Polsce

Nie tylko Biedronka zaczyna twórcze obchodzenie zakazu handlu, który od 1 lutego 2022 został zaostrzony po tym, jak coraz więcej sieci dyskontów stawało się placówkami pocztowymi. Sklepy alkoholowe Al Capone skorzystały z wyjątku ustawowego i stały się wypożyczalniami sprzętu sportowego. Markety Dino, którego właściciel jest obecnie uznawany za najbogatszego Polaka, miały rozszerzyć statutowy zakres działalności akurat o te rodzaje, które zezwalają na handel w niedziele, jak chociażby prowadzenie agencji turystycznej albo wypożyczanie artykułów użytku osobistego i domowego. Z kolei Żabka, prekursor obchodzenia zakazu, nie tyle kontynuuje handel w niedziele przez franczyzobiorców, ile postawiła kasy samoobsługowe z ochroniarzem, który oficjalnie tylko pilnuje towaru.

Trudno nie mieć wrażenia, że dyskonty (i nie tylko) właśnie teraz się zaczynają śmiać w twarz państwu polskiemu. Owszem, ryzyko, że zakazy będą twórczo obchodzone, istniało od momentu rozpoczęcia dyskusji o zakazie handlu, a kasandryczne lamenty słychać było przede wszystkim od fundamentalistów wolnorynkowych. Sęk w tym, że przez dłuższy czas takiego obchodzenia nie było. Poza Żabką przez pierwsze lata obowiązywania przepisów mało który dyskont decydował się na otwartą grę w ganianego z państwem i ustawową regulacją. Dlaczego więc wtedy byli na „nie”, a teraz są na „tak”? Logika zysku to jedno, ale przecież nie pojawiła się ona znienacka.

Być może dzieje się tak, ponieważ decyzja o otwartym i bezczelnym obchodzeniu zakazów jest nie tylko decyzją dyktowaną zyskami ekonomicznymi, ale także decyzją polityczną. Tak, polityczną. Owa decyzja jest pochodną tego, jak silnie postrzegane jest państwo. Biznes szacuje, na co może sobie w stosunku do tego państwa pozwolić i na ile będzie tolerowane przekraczanie określonych norm. Nie w sensie formalnego przestrzegania prawa, ale jego obchodzenia właśnie. Czasami prewencyjnie biznes ryzyko chce zmniejszyć i amerykański właściciel Żabki nagle pała miłością do szkoły medialnej Rydzyka i prawicowych tygodników. Przez lata dyskonty jednak bały się wkroczyć na wojenną ścieżkę z państwem, ale teraz już się nie boją. Dlaczego?

„60 mln zł kary dla Biedronki to za mało”

Prawdopodobnie widzą to co wszyscy: kompletną dekompozycję obozu władzy, jej powolność decyzyjną, skłócenie wewnętrzne i problemy, przy których obchodzenie zakazu handlu okazuje się tematem niemal niezauważalnym. Kaczyńskiego po prostu już się nie boją, bo podejrzewają (trafnie lub nie), że to jego ostatnie lata rządów i ma ważniejsze sprawy na głowie.

Coraz większe problemy ekonomiczne sprawiają, że także coraz więcej ludzi obstawia zmianę władzy. Charakterystyczne jest to nie tylko dla polityków, gdzie Zandberg czy Tusk mówią już o utracie przez PiS władzy jako o czymś oczywistym. Charakterystyczne jest także dla klientów biznesowych i samego świata biznesu, który teraz wprost śmieje się PiS-owskiemu reżimowi w twarz.

Jest jednak coś jeszcze. Otóż otwarte drwienie z zakazów państwowych doskonale wpisuje się w ośmiogwiazdkowy trend je*ania PiS-u. To nie tylko zysk, ale także pewna symboliczna demonstracja. W symbolice tej im bardziej absurdalny jest sposób obchodzenia prawa, tym więcej zyskuje się punktów uznania. Nagle sklepy zyskują nie tylko ekonomicznie, ale także pod względem reputacji jako ktoś, kto bezczelnie ogrywa reżim PiS.

Handel w niedzielę, czyli wolny rynek (ale tylko dla biednych)

Ostentacyjne olewanie państwa doskonale pasuje do libkowego uniwersum, co dodatkowo podkreśla kierunek zmian oferty w takiej Biedronce – od win portugalskich i nowozelandzkich przez winyle po wchodzącą własną hipsterską linię odzieżową. Przez dłuższy czas „zwrotu ludowego” dyskonty mogły udawać, że dbają o pracowników i respektują państwo. Dziś, gdy zdaniem wielu wszystko się wali, udawać już pracowniczej empatii nie muszą – wystarczy anty-PiS-washing. Dzięki niemu sklepy niczym zwykły libek mogą cieszyć się, że w niedzielę handlową obchodzi się prawo w klapkach z biedry i z ośmioma gwiazdkami w koszyku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij