Kraj

Wirus w domach pomocy społecznej

Fot. Bournemouth Borough/flickr.com

Jak pokazały doświadczenia krajów szczególnie dotkliwie przechodzących pandemię – Włoch czy Hiszpanii – placówki opieki instytucjonalnej to przestrzeń newralgiczna. We Francji i Hiszpanii aż 1/3 ofiar śmiertelnych to właśnie mieszkańcy tego typu miejsc. Niestety, w ostatnich tygodniach koronawirus rozprzestrzenił się także w kilkunastu domach pomocy społecznej w Polsce.

O tym, jak tragiczna jest sytuacja, media mówią coraz częściej, także te masowe. Niestety, reakcja na dramat, który mogliśmy przewidzieć już na podstawie doświadczeń zagranicznych, nastąpiła zbyt późno i teraz to opóźnienie musimy nadrabiać. Więcej materiałów zaczęło docierać do opinii publicznej dopiero po doniesieniach na temat pierwszych zakażeń w jednym z domów pomocy społecznej (w liczącym ok. 60 mieszkańców ośrodku w Niedabylu niedaleko Radomia). Wcześniej można było przeczytać tylko pojedyncze artykuły w mediach branżowych, praktycznie bez przebicia do głównego nurtu.

Co prawda ze strony rządu, za pośrednictwem wojewodów, zalecenia do tego typu placówek poszły już 13 marca, ale sektor ocenił je jako zbyt ogólne i nie zawsze dające się przełożyć na konkretne wskazówki do realizacji. Cenne sugestie o charakterze prewencyjnym dla osób prowadzących placówki senioralne i ich personelu przygotowali za to eksperci komisji senioralnej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich, prof. Jarosław Derejczyk i dr Iwona Markiewicz.

Wsparcie potrzebne na wielu polach

Trzeba przy tym pamiętać, że zachowanie procedur ostrożności i prewencji zakażeń wirusem – i tak karkołomne, biorąc pod uwagę stan kadrowy, finansowy, sprzętowy i przestrzenny, a także specyfikę mieszkańców tego typu placówek – może nie wystarczyć. Potrzebne jest wsparcie kadrowe, zasilenie placówek w sprzęt ochronny, zwiększenie dostępu do testów, a także możliwości przeprowadzenia ewakuacji, izolacji i kwarantanny.

Oprócz zabezpieczenia chorych, w tym ciężko niepełnosprawnych pacjentów przed wirusem, konieczne jest też uwzględnienie innych zagrożeń, jakim podlegają, a które w ich przypadku mogą być zabójcze. Pamiętajmy, że mówimy o osobach, które już w punkcie wyjścia były schorowane, mają bardzo osłabione i mało odporne organizmy, a także często ograniczoną mobilność. Część pensjonariuszy to osoby leżące, wymagające wsparcia w podstawowej obsłudze, karmienia, zapewnienia pielęgnacji czy pomocy w korzystaniu z toalety. Istotna część mieszkańców to również osoby z niepełnosprawnością intelektualną, zaburzeniami psychicznymi czy zespołami otępiennymi.

Izolacja oraz samoizolacja jest w tych warunkach bardzo trudna, kontakt z drugą osobą – nieraz w bardzo intymnych sytuacjach – nieunikniony. A przecież pracownicy, siłą rzeczy mający kontakt z otoczeniem zewnętrznym, mogą się zarazić i przenieść na swych podopiecznych infekcję. Braki kadrowe mogą być zresztą coraz większe, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę osób w kwarantannie oraz tych, którzy poszli na zwolnienia w związku z własnym zdrowiem czy opieką nad dzieckiem.

Czy odpowiedzią na koronawirusa ma być akcja „zabierz babci klucze”?

Dodatkowym utrudnieniem jest też odcięcie w tym okresie od możliwości wsparcia ze strony rodziny czy wolontariuszy. A samo zamknięcie przed światem zewnętrznym może również odbijać się na zdrowiu fizycznym i psychicznym mieszkańców placówek opieki, podobnie jak zawieszenie pewnych form prac grupowych czy rehabilitacji. A kiedy wirus dostanie się w mury instytucji – a to już nastąpiło w kilkunastu miejscach – warunki stają się wręcz katastrofalne. Wszystko to składa się na dramatyczne realia i ogromne wyzwania, które nie mogą być zrzucone tylko na barki zarządzających placówkami i personelu.

Rząd w ostatnich dniach podjął decyzję, by z rezerwy celowej wygospodarować dodatkowe 20 mln złotych na wspomożenie tego typu placówek, a wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Iwona Michałek zaapelowała do społeczeństwa o wsparcie i przekazanie maseczek i środków dezynfekujących. Pozostaje przyłączyć się z całego serca do tego wezwania, a także apelować o objęcie wsparciem psychicznym rodzin osób przebywających w placówkach. Dla nich to też jest ogromny teraz stres i niepokój, a nie mają w tych chwilach możliwości bezpośredniego kontaktu ze szczególnie zagrożonymi bliskimi.

Wydaje się jednak, że z punktu widzenia systemowego bardziej zdecydowane działania publiczne (jak choćby wspomniane 20 mln dodatkowych środków) przyszły dość późno i dziś – zamiast dmuchać na zimne – musimy gasić bardzo rozległy pożar w wielu częściach kraju. Również zakres podjętych działań na tym odcinku wymagałby rozszerzenia.

Pewne pomysły podpowiadają autorzy i sygnatariusze listu otwartego, zainspirowani wcześniejszym listem Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych. Wśród rekomendowanych rozwiązań wymieniono:
1. powołanie Zespołu Zarządzania Kryzysowego (ZZK) ds. osób z niepełnosprawnościami przy Pełnomocniku Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych;
2. uszczegółowienie Instrukcji MRPiPS dla instytucji stałego pobytu oraz świadczenia usług społecznych;
3. zapewnienie ciągłości świadczenia usług osobom z niepełnosprawnościami i osobom starszym (w tym poprzez wykorzystanie zasobów Wojsk Obrony Terytorialnej);
4. utworzenie w samorządach bazy osób wymagających wsparcia i sieci instytucji wspierających;
5. monitorowanie sytuacji mieszkańców instytucji stałego pobytu oraz osób korzystających z usług społecznych.

Jak wynika z relacji na Facebooku z 8 kwietnia prof. Katarzyny Roszewskiej, wiceprzewodniczącej Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych, dalsze działania, m.in. związane z zaopatrzeniem, stworzeniem warunków do godziwej izolacji czy powołaniem koordynatorów na poziomie powiatów, są planowane przez rząd jeszcze przed Wielkanocą. Odbyły się już też spotkania z udziałem przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP, resortu pracy i Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych. Sprawę od początku aktywnie wspiera też Rzecznik Praw Obywatelskich. Należy mieć nadzieję, że w chwili ukazania się tego tekstu będziemy już mogli mówić o wymiernych owocach tego współdziałania, które dotrą do potrzebujących; warto też temat śledzić na bieżąco, np. poprzez profile na Facebooku: Polskie Forum Osób z niepełnosprawnościami czy Prawa Osób Niepełnosprawnych.

Systemowe ramy do przemyślenia i zmiany

W cieniu tych wydarzeń, wymagających szybkiego działania i współdziałania, warto wskazać systemowe uwarunkowania, które tak mocno wystawiają polski sektor opieki długoterminowej na obecne zagrożenia i sprawiają, że tak trudno z nimi walczyć. Gdyby ramy systemowe były nieco inaczej skonstruowane, być może aktualna walka byłaby łatwiejsza i okupiona mniejszymi ofiarami.

Polska starość jest samotna, chora i biedna

czytaj także

Pozwalam sobie na poniższe uwagi także z myślą o tym, byśmy jako państwo i społeczeństwo wrócili do tematu, gdy już fala pandemii nieco opadnie i będziemy musieli budować stabilne rozwiązania systemowe (także na wypadek ewentualnego nawrotu wirusa).

Wśród strukturalnych problemów należy wymienić:

Po pierwsze, rażące niedoinwestowanie

System opieki długoterminowej w Polsce jest od lat bardzo słabo finansowany w relacji do rosnących potrzeb opiekuńczych w związku ze starzeniem się społeczeństwa. W 2019 roku, jak podaje raport OECD Health in a glance, na opiekę długoterminową wydawaliśmy zaledwie 0,4% PKB, podczas gdy średnia dla OECD wynosiła 1,6%. Przekłada się to na standardy opieki i możliwość spełnienia ich przez konkretne placówki, jak również wskaźniki zatrudnienia oraz wynagrodzenia ludzi (najczęściej kobiet) wykonujących tę ciężką, często heroiczną pracę.

Opieka to praca, nie zasób naturalny [rozmowa z Anną Wiatr]

Dziś bywają odcięci od świata wraz ze swoimi podopiecznymi w placówkach, w których doszło do zakażenia, pracując nieprzerwanie, u kresu sił i z narażeniem własnego zdrowia i życia. Sami też nieraz mają w domu dzieci czy starszych rodziców, z którymi nie mogą w tym czasie pozostać. Obecny kryzys ujawnił, jak bardzo jest to praca potrzebna i jak bardzo trudno ad hoc zapełnić luki w kadrach wykonujących tę profesję. Wynagrodzenia za tę pracę kwotami bliskimi płacy minimalnej budzą oburzenie i muszą jak najszybciej wzrosnąć, podobnie jak ogólne, systemowe dofinansowanie tego sektora.

Po drugie, model instytucjonalizacji

Choć odsetek osób przebywających w placówkach nie jest statystycznie ogromny (nadal większość osób zależnych pozostaje w domach, pod opieką najbliższych, która to grupa zresztą też jest słabo zabezpieczona i wspierana), ewidentnie problematyczny jest fakt, że mamy placówki liczące nawet kilkadziesiąt osób, a bywa że i ponad 100. W takich domach-molochach na co dzień ciężko zapewnić kameralne warunki życia, ale przede wszystkim są one szczególnie podatne na rozprzestrzenianie się infekcji w warunkach epidemii oraz inne zagrożenia pojawiające się w sytuacjach kryzysowych.

Robimy „rozpoznanie bojem”, bo na tę epidemię nie ma algorytmu

Zgodnie z promowaną od lat na szczeblu unijnym filozofią deinstytucjonalizacji, należałoby rozbudowywać alternatywne formy opieki i wsparcia w środowisku (np. w formie różnych form mieszkalnictwa wspomaganego, usług dziennych i domowych itd.). Same placówki opiekuńcze, jeżeli mają się ostać, powinny być znacznie bardziej kameralne. Gdyby nasz model opieki poszedł w tym kierunku, znacznie łatwiej było zapewnić fizyczne dystansowanie na wypadek nawrotu epidemii w przyszłości. Trwające już w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i Ministerstwie Zdrowia prace nad strategią deinstytucjonalizacji (w odniesieniu do seniorów, niepełnosprawnych, zdrowia psychicznego, bezdomności czy pieczy zastępczej) powinny zatem być kontynuowane, a po złagodzeniu obecnej pandemii wręcz przyspieszyć.

Po trzecie, rozproszenie i segmentacja systemu opieki (nie tylko) instytucjonalnej

Część instytucji podlega resortowi zdrowia (jak zakłady opiekuńczo-lecznicze czy hospicja), część pomocy społecznej (jak domy pomocy społecznej czy rodzinne domy pomocy). Oprócz tego jest sektor prywatnych placówek, z których część w ogóle nie rejestruje się ani nie podlega publicznemu nadzorowi. Różne typy instytucji podlegają innym standardom, innym zasadom kierowania do nich i odpłatności oraz różnym podmiotom i zasadom nadzoru. Od dawna podnoszony jest deficyt koordynacji i przepływu informacji między poszczególnymi segmentami systemu opieki długoterminowej, a w warunkach kryzysowych – jak to ma miejsce obecnie – możliwość szybkich, skoordynowanych działań oraz przekazu informacji nabiera dodatkowej wagi.

Projekt na rzecz opiekunek na emeryturach i rentach odrzucony tuż po wyborach

Problemów opieki długoterminowej jest oczywiście znacznie więcej, od lat istnieją też szczegółowe diagnozy wraz z rekomendacjami. Te trzy – niedofinansowanie, wielkość placówek oraz rozproszenie i segmentacja systemu – narzucają się jednak w pierwszej kolejności w kontekście barier strukturalnych, jakie mogą utrudniać walkę z pandemią. Na dziś kluczowe jest, abyśmy skoncentrowali się na problemach doraźnych, tzn. by ratować zdrowie i życie ludzi tam mieszkających i pracujących. W dalszej perspektywie, jeśli sektor opieki ma być bardziej odporny na kolejne wstrząsy, trzeba przebudować ramy całego systemu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Rafał Bakalarczyk
Rafał Bakalarczyk
Doktor nauk społecznych
Doktor nauk o polityce publicznej, współredaktor naczelny pisma „Polityka senioralna”, członek komisji ekspertów ds. osób starszych przy RPO, współpracownik m.in. Fundacji Norden Centrum, OMS im. Ferdynanda Lassalle'a. Magazynu Kontakt i portalu Więź.pl. Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Zajmuje się polityką społeczną, głównie senioralną, rodzinną, wobec osób z niepełnosprawnościami, opieką długoterminową oraz ubóstwem i wykluczeniem.
Zamknij