Kraj

Bogatszym gminom więcej, biedniejszym mniej

Nowy mechanizm rozdziału pieniędzy samorządom bardzo wyraźnie premiowałby najzamożniejsze miasta. Te mniejsze oczywiście też otrzymałyby więcej pieniędzy, jednak relatywnie mniej od zamożnych. Projekt w obecnej formie doprowadzi więc do zwiększenia nierówności terytorialnych w Polsce, które już i tak są bardzo wysokie.

Podczas rządów PiS samorządy nie były traktowane łaskawie. Partia Kaczyńskiego wprowadzała zmiany podatkowe uderzające w lokalne kasy bez żadnych konsultacji z jednostkami samorządowymi, a nawet przy ich wyraźnym sprzeciwie. Tak było podczas prac nad Polskim Ładem, który podniósł kwotę wolną w PIT do 30 tys., czyli do poziomu kilkukrotnie wyższego niż wcześniej. Problem w tym, że dla samorządów, szczególnie gmin i miast, udział we wpływach z PIT jest najważniejszym źródłem dochodów. Od publikacji założeń reformy podatkowej Polskiego Ładu alarmowały, że ich dochody własne wyraźnie spadną. Uruchomiły nawet stronę Natwojkoszt.pl, gdzie można było sprawdzić, o ile uszczuplona zostanie kasa każdej z gmin.

Koleje czy geje, czyli wieczny dylemat lewicy

czytaj także

PiS w ogóle się na te opinie nie oglądało i wprowadziło zmiany tak, jak chciało. No, prawie, bo pod naciskiem Jarosława Gowina wprowadzono „ulgę dla klasy średniej”, która stała się przyczyną potężnego chaosu, jaki powstał na początku 2022 roku, gdy reforma wchodziła w życie. Co więcej, z powodu tego chaosu rząd Morawieckiego postanowił jeszcze bardziej ulżyć podatnikom i obniżył podstawową stawkę PIT do 12 proc., co jeszcze bardziej uszczupliło dochody samorządów.

Wspólnoty lokalne jako klienci państwa

Oczywiście rząd PiS postanowił wszystko sprytnie załatwić w taki sposób, by móc rżnąć głupa. Uruchomił więc Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych, który miał być rekompensatą dla samorządów za ich utracone dochody. Problem w tym, że pieniądze z RFIL rozdzielane były po uważaniu, czego dowiodły szeroko komentowane raporty Fundacji Batorego, między innymi Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych: każdemu według potrzeb czy według barw politycznych? Przykładowo, w gminach głosujących na Andrzeja Dudę kwota z RFIL per capita wyniosła 191 złotych, a w gminach głosujących na Rafała Trzaskowskiego zaledwie 57 złotych. I nie chodziło wcale o niższe kwoty we wnioskach, gdyż to te drugie wnioskowały o wyższe.

„W tym miejscu wskazać należy, że wynik ten pokazuje tę samą tendencję, co wniosek z badań Flisa i Swianiewicza, którzy wykazali, że w gminach kierowanych przez włodarzy z PiS średnia dotacja wynosi ponad 250 zł per capita, zaś w gminach kierowanych przez włodarzy z bloku senackiego jest dziesięciokrotnie niższa” – czytamy w raporcie.

PiS oczywiście chciało w ten sposób podporządkować sobie samorządy oraz spacyfikować niepokornych włodarzy miast. Do centralistycznej koncepcji realna samorządność kompletnie nie pasuje, więc ugrupowanie Kaczyńskiego chciało zrobić ze wspólnot lokalnych klientów państwa – oczywiście najlepiej państwa kierowanego przez PiS. Dlatego właśnie ograniczano ich dochody własne, które zwiększają samodzielność, a w zamian oferowano subwencje państwowe, o które samorządy musiały się już prosić.

Andrysiak: Samorząd nam się udał – w latach 90. Dziś wymaga poważnej reformy [rozmowa]

Co gorsza, subwencje z RFIL wcale nie uzupełniły samorządowych kas, a finalnie na reformach podatkowych PiS wspólnoty lokalne straciły. Dowodzi tego publikacja Finanse JST: Raport Roczny 2023.

„Deficyt budżetów samorządów pogłębił się w 2023 – wydatki przewyższyły dochody o 22,9 mld zł, co było wynikiem osłabienia strony dochodowej samorządów przez zmiany podatkowe wprowadzone w ramach Polskiego Ładu, przy jednoczesnym silnym wzroście wydatków” – to fragment raportu autorstwa analityków PKO BP.

Nowy rząd idzie dalej

Sprawozdanie z wykonania budżetu państwa za 2022 rok również pokazuje efekty zmian wprowadzonych w Polskim Ładzie. Otóż w 2021 roku dochody podatkowe państwa w relacji do PKB wyniosły 16,4 proc. W 2022 roku już tylko 15,1 proc. Skurczyły się więc o niespełna półtora punktu procentowego zaledwie w rok. Przyczynę jasno wskazało samo ministerstwo, wówczas kierowane przez PiS.

„W 2022 roku nastąpił spadek relacji dochodów podatkowych do PKB o 1,3 pkt proc. Spadek zaobserwowano w przypadku podatków pośrednich oraz PIT. […] W przypadku PIT był to efekt wprowadzonych w 2022 roku reform podatkowych, skutkujących m.in. obniżeniem podstawowej stawki podatkowej, zwiększeniem kwoty wolnej oraz rozszerzeniem katalogu zwolnień dla rodzin z co najmniej czworgiem dzieci, emerytów rezygnujących ze świadczenia i kontynuujących zatrudnienie oraz Polaków powracających z zagranicy” – czytam w sprawozdaniu.

Miasto na miarę człowieka [rozmowa]

Ówczesna opozycja zapowiadała więc odwrócenie tych tendencji i przekazanie samorządom znacznie większych dochodów własnych, które mogą swobodnie wydatkować na samodzielnie wybrane cele. Mówiło się o pozostawieniu w lokalnych kasach wszystkich podatków dochodowych, które płacą podatnicy rezydujący na ich terenie. Oznaczałoby to przede wszystkim przesunięcie dochodów sektora finansów publicznych, gdyż budżet co prawda straciłby swoje udziały w PIT (68 mld zł w 2022 roku), ale nie musiałby płacić JST wysokiej subwencji (nawet 70 mld zł w 2022, ale była to kwota zawyżona o 14 mld wypłacone dodatkowo pod koniec ówczesnego roku).

Najnowszy projekt Ministerstwa Finansów idzie tak naprawdę jeszcze dalej, gdyż przewiduje zapewnienie samorządom stałych odsetek od dochodów uzyskiwanych na terenie JST. W ten sposób wszelkie reformy podatkowe nie będą wpływały na dochody lokalnych kas, gdyż będą one określane nie na podstawie zrealizowanych wpływów podatkowych, tylko zrealizowanych dochodów mieszkańców i zysków przedsiębiorstw.

Co więcej, te stawki zostały określone bardzo wysoko. W przypadku PIT nawet ponad poziom płaconych w Polsce podatków dochodowych. Inaczej mówiąc, samorządy mogą otrzymać nawet wyższe kwoty niż realnie wpłacone do fiskusa. Przykładowo gminy otrzymają 7 proc. dochodów wykazanych przez ich mieszkańców, a powiaty 2 proc. Daje to łącznie 9 proc. Miasta na prawach powiatu otrzymają 8,6 proc. dochodów ich mieszkańców. Tymczasem efektywna stawka PIT po reformie Polskiego Ładu wynosi 8,47 proc. A przecież do wpływów samorządów trzeba jeszcze doliczyć 0,35 proc. dochodów mieszkańców, które według projektu będzie trafiać do województw.

Rząd poszuka cięć

W przypadku podatku CIT zmiana nie będzie aż tak duża. Według danych Ministerstwa Finansów w 2025 roku dochody JST z CIT wzrosną z 23 do 30 mld zł względem obowiązujących przepisów. Z podatku PIT dochody samorządów wzrosną jednak z 88 do 173 mld zł. Oczywiście drastycznie ograniczona zostanie subwencja, która będzie wypłacana niczym świadczenie socjalne – wyłącznie tym JST, którym zabraknie pieniędzy na wykonywanie swoich ustawowych zadań. Per saldo w 2025 roku samorządy otrzymają 16 mld zł więcej w porównaniu do obecnego systemu.

Logiczne jest, że podobna kwota uszczupli budżet państwa. To może być problematyczne w związku z nałożeniem na Polskę procedury nadmiernego deficytu, który wymusi poszukiwanie oszczędności. Tym bardziej że szykują się nowe wydatki, takie jak bezsensowny, a nawet szkodliwy program Mieszkanie na start, który zaoferuje – a jakże – dopłaty do kredytów, chociaż na szczęście mniej hojne niż porzucony już Kredyt 0 proc.

Jeszcze droższe mieszkania. Kredyt 0 proc. jednak nie był tylko groźbą

Można przypuszczać, że rząd będzie szukał cięć w istniejących programach społecznych. Zresztą już to robi – 14. emerytura w tym roku będzie niższa o 869 złotych. Być może zostanie wprowadzone kryterium dochodowe do 800 plus. Na łamach Inforu sugeruje to Zbigniew Biskupski, opierając się między innymi na postulatach Ryszarda Petru, który nawoływał do reformy świadczenia w związku z objęciem Polski procedurą nadmiernego deficytu.

Biedniejsze gminy dostaną mniej

Przesunięcie większej części dochodów sektora finansów publicznych do samorządów samo w sobie nie jest kontrowersyjne. Przecież to właśnie samorządy świadczą lub powinny świadczyć kluczowe usługi publiczne, takie jak szkolnictwo, komunikacja zbiorowa czy mieszkalnictwo. Utrzymują też szpitale miejskie, powiatowe i wojewódzkie. Często robią to bardzo nieporadnie, ale zwykle wynika to z niedofinansowania i syndromu zbyt krótkiej kołdry.

Problematyczny jest jednak sam mechanizm podziału tych kwot. Jeśli samorządy otrzymają całość pieniędzy z PIT, a może nawet i trochę więcej, to zdecydowanie większa część środków trafi tam, gdzie istnieje wysokie zatrudnienie oraz wysokie średnie wynagrodzenie. Czyli do najzamożniejszych miast. We wcześniejszym systemie te nierówności częściowo zasypywała subwencja, ale w nowym systemie miałaby ona być zupełnie zmarginalizowana. „Zgodnie z ideą samorządności subwencja ogólna z budżetu będzie mieć charakter uzupełniający” – czytamy na stronie rządu.

W ten sposób znacznie większe pieniądze popłyną do miast, które są najzamożniejsze. Autorzy reformy pokazują to zresztą wprost w wykazie zmian finansowania każdego JST w Polsce. Najłatwiej to opisać na podstawie miast Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, gdyż jest ona niezwykle rozwarstwiona. Należą do niej jedne z absolutnie najbogatszych miast w Polsce, takie jak Katowice czy Tychy, jak i całkiem ubogie, takie jak Bytom czy Świętochłowice.

Weźmy na tapet Tychy – otrzymają one dodatkowo niespełna 30 mln zł. Według danych UM Tychy liczba mieszkańców zameldowanych na pobyt stały to 115 tys. Bytom według projektu otrzyma 20 mln zł, chociaż jest większy od Tychów. Liczba stale zameldowanych to 131 tys. Chorzów ma ponad 100 tys. mieszkańców, więc jest niewiele mniejszy, jednak otrzyma dwa razy mniej, bo tylko 15 mln zł. Niespełna 300-tysięczne Katowice dostaną dodatkowo aż 100 mln złotych, czyli pięć razy więcej niż Bytom i prawie siedem razy więcej niż Chorzów, chociaż są od nich tylko odpowiednio ponad dwa i niespełna trzy razy większe.

Nowy mechanizm rozdziału pieniędzy samorządom bardzo wyraźnie premiowałby więc najzamożniejsze miasta. Te mniejsze oczywiście też otrzymałyby więcej pieniędzy, jednak relatywnie mniej od zamożnych. Równocześnie, jeśli zapowiedzi cięć świadczeń społecznych się spełnią – już się spełniają (obcięta 14. emerytura) – to do tych miast popłynie mniej środków socjalnych, które są tam szczególnie istotne. Projekt w obecnej formie doprowadzi więc do zwiększenia nierówności terytorialnych w Polsce, które już i tak są bardzo wysokie. Nawet w obrębie jednego województwa, czego dowodem chociażby śląskie.

Duopol nie słabnie, czyli czego dowiedzieliśmy się z wyborów do sejmików wojewódzkich

Zapewne o to rządowi chodzi. Już w czasach PO-PSL prowadzono politykę nakierowaną na rozwój najzamożniejszych ośrodków miejskich. Teraz zmaterializuje się ona już ostatecznie, dzięki wprowadzeniu mechanizmu co prawda poprawiającego samodzielność samorządów, ale jednocześnie utrwalającego i zwiększającego nierówności ekonomiczne między JST. Patrząc na dotychczasowe działania i deklaracje obecnego rządu, można jedynie stwierdzić: zero zdziwienia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij