Kraj

Bendyk: Szkolna kampania wrześniowa

Najwyraźniej w zbiorowej polskiej mądrości uznajemy, że naszymi skarbami najlepiej zajmą się frustraci zastraszeni widmem utraty pracy.

Przygotowania do początku roku szkolnego przypominały w tym roku szykowanie się do kampanii wrześniowej – w prasie można było przeczytać o nauczycielkach barykadujących się w szkole w proteście przeciwko zwolnieniu z pracy. Bo widmo redukcji zatrudnienia krąży nad polskim szkolnictwem. A nasza szkoła, uwikłana w systemowe sprzeczności, zamiast wykorzystać niż demograficzny do poprawy jakości nauczania, staje się miejscem brutalnych oszczędności.

Polską szkołą rządzą gminy, choć kieruje państwo. Państwo jest zieloną wyspą, większość gmin odczuwa jednak skutki finansowego kryzysu, stara się więc oszczędzić, na czym może. Najwięcej kosztują szkoły, w szkołach nauczyciele, zwłaszcza ci z dłuższym stażem i doświadczeniem. Dodatkowo szkolną arytmetykę komplikuje nowa podstawa programowa, zmieniająca liczbę lekcji przeznaczonych na poszczególne przedmioty – chemicy, biolodzy, geografowie odkrywają, że nie dadzą rady uciułać w jednej szkole godzin na pensum. Można by zmniejszyć liczebność klas, taniej jednak wyjdzie zwolnić zbędne „zasoby ludzkie”.

Przy okazji szkolnej kampanii wrześniowej wychodzi na jaw dziwny charakter Polaków – opisała go Aleksandra Pezda w „Gazecie Wyborczej”, zaskoczona reakcjami na jej doniesienia o zwalnianych nauczycielach. Czytelnicy w komentarzach zamiast współczuć, nie kryli radości z faktu, że lenie-nauczyciele też posmakują uroków realnego rynku pracy. Wieloletnie szczucie i wmawianie, że nauczyciel nic nie robi, zrobiło swoje. Tyle że dziwna to logika, zgadzam się w pełni z Aleksandrą Pezdą – wszak nauczycielom oddajemy dobro najcenniejsze, nasze dzieci.

Najwyraźniej uznajemy w zbiorowej polskiej mądrości, że naszymi skarbami najlepiej zajmą się frustraci zastraszeni widmem utraty pracy, upokarzani przez niedouczonych dziennikarzy doniesieniami o złu, jakim jest Związek Nauczycielstwa Polskiego i Karta Nauczyciela. Finowie w swej zbiorowej mądrości zrobili nieco inaczej: skoro dzieci są najważniejsze, to uznajmy, że zawód nauczyciela jest także najważniejszy i godny największego prestiżu oraz ochrony. Od Finlandii dzieli Polskę tylko Bałtyk.

Rok szkolny zaczyna się w Polsce w warunkach dysonansu poznawczego. Dyskutowaliśmy o nim w Gdańsku w piątek, 30 sierpnia, podczas Krytycznego Przeglądu Prasy, który prowadziłem razem z prof. Tomaszem Szkudlarkiem, filozofem i pedagogiem. Punktem wyjścia stał się felieton Wojciecha Maziarskiego w „Gazecie Wyborczej”. Autor zadumał się nad tragicznym faktem, że w ciągu wakacji utonęły w Polsce setki osób, głównie dzieci i młodzieży. Jak to możliwe, skoro mają  lekcje pływania w ramach wuefu? Odpowiedź jest prosta – w ramach wuefu są lekcje basenu, ale nie jest to równoznaczne z nauką pływania. Podobnie jak lekcje informatyki nie są równoznaczne z nauką kompetencji informacyjnych. I tak od problemu utonięć Wojciech Maziarski doszedł do pytania, czego powinna uczyć szkoła.

Edwin Bendyk, Tomasz Szkudlarek, Maria Klaman w Miejskiej Czytelni Świetlicy Krytyki Politycznej w Trójmieście na Targu Węglowym w Gdańsku

Przejrzeliśmy z prof. Szkudlarkiem prasę, patrząc, kto już na to pytanie szukał odpowiedzi. Okazało się, że nie dalej jak cztery miesiące temu prof. Jan Hartman apelował o likwidację szkoły, bo to przeżytek innej epoki, którego zreformować się nie da i w obecnym stanie z roku na rok produkować będzie coraz większych głąbów. Jacek Żakowski w tym samym mniej więcej czasie, zbulwersowany pytaniami maturalnymi, zaapelował o radykalną zmianę curriculum i redukcję treściowego balastu. Tyle tylko, że właśnie taka zmiana trwa pod nazwą nowej podstawy programowej, a jej krytycy podobnie jak prof. Hartman twierdzą, że jej skutkiem będzie katastrofa. W ten zgiełk wkraczają cyfrowi modernizatorzy wieszczący, że szkołę uleczy digitalizacja – zamiast burzyć, zbudujmy szkołę 2.0.

W gorącej o szkole dyskusji brakuje dwóch rodzajów pytań: zasadniczych oraz najprostszych.

Zacznijmy od najprostszych, o których mówili niedawno nauczyciele podczas konferencji „Pokazać-Przekazać” w Centrum Nauki Kopernik. Nowa podstawa programowa zaleca, by przedmioty przyrodnicze uczyć z jak największym udziałem metody eksperymentalnej. Zgoda, czy można jednak eksperymentować bez laboratoriów? MEN zapowiada doposażenie szkół dopiero w nowej perspektywie budżetowej UE. Dalej – gdy już laboratoria będą, to czy można eksperymentować w klasach liczących 35–38 uczniów? No i najbanalniejsze: kiedy przygotować eksperyment, gdy nauczyciel ma także obowiązek dyżurowania na korytarzu podczas przerwy? Te drobiazgi pokazują, że brakuje myślenia systemowego w programowaniu polskiej szkoły. Myślenie to ma zastąpić magiczna formuła o autonomii szkół, nauczycieli i gmin, która w praktyce najczęściej oznacza szukanie w szkołach oszczędności kosztem nauczycieli.

Myślenia systemowego jednak nie będzie, jeśli brakuje dyskusji o pytaniach zasadniczych: o model szkoły, jej funkcję w systemie społecznym oraz znaczenie jako ostatniej powszechnej instytucji powołanej nie tylko po to, by przekazywać „kapitał ludzki”, lecz także służyć redystrybucji uznania i sprawiedliwości. W tej chwili polska szkoła aktywnie uczestniczy w wytwarzaniu zróżnicowania społecznego, socjalizuje do społeczeństwa już nawet nie klasowego, lecz kastowego. Międzynarodowe uśrednione statystyki pokazują jednak, że jest OK. Nie pokazują tylko, że w basenie, w którym dzieci uczą się pływać, nie ma wody.

Edwin Bendyk, publicysta „Polityki”, prowadzi blog antymatrix.blog.polityka.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Dziennikarz, publicysta, pisarz
Dziennikarz, publicysta, pisarz. Pracuje w tygodniku "Polityka". Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012). W 2014 r. opublikował wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim książkę „Jak żyć w świecie, który oszalał”. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi w ramach DELab Laboratorium Miasta Przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. W Centrum Nauk Społecznych PAN prowadzi seminarium o nowych mediach. Członek Polskiego PEN Clubu.
Zamknij