Gospodarka, Kraj

Przy ratach kredytu szybujących do góry tak jak teraz oszczędne życie nie wystarczy

Kiedy rata w ciągu kilku miesięcy przeskakuje z 1500 na 2900 zł, to mówimy już o olbrzymim wzroście, dla wielu niemożliwym do udźwignięcia. Zamrożenie WIBOR-u da czas kredytobiorcom na złapanie gruntu pod nogami. Rozmowa z Darią Gosek-Popiołek.

Katarzyna Przyborska: NBP podnosi stopy procentowe, żeby zatrzymać inflację, ekonomiści się cieszą, a Lewica proponuje zamrożenie stóp. To chyba przeciwdziała zatrzymaniu inflacji?

Daria Gosek-Popiołek: Decyzja NBP uderzy po kieszeniach przede wszystkim te osoby, które wzięły kredyty hipoteczne na zakup mieszkań, i spowoduje, że będą mieć ogromny kłopot ze spłatą kredytów. Rodziny mogą stać się niewypłacalne, a to oznacza problemy społeczne. Wiele młodych rodzin straci niezależność, będą musiały wrócić do domów swoich rodziców.

Wiemy, jak wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce. Przez trzydzieści lat pozostawiano politykę mieszkaniową w rękach banków i deweloperów, samorządy nie budowały mieszkań, a państwo nie realizowało sensownej polityki mieszkaniowej. Kredyty hipoteczne niestety były jedynym wyjściem dla tysięcy rodzin. To historie osób, które często pracowały na dwa etaty, żeby móc w końcu wyprowadzić się od rodziców albo z wynajmowanej klitki. Aby zamieszkać samodzielnie, zwykle musiały wydać całe swoje oszczędności na wkład własny, a potem żyć oszczędnie, żeby spłacać kolejne raty. Przy ratach szybujących do góry tak jak teraz, oszczędne życie nie wystarczy.

Kredyt hipoteczny dla wszystkich? To zakładanie ludziom pętli na szyję

A co z inflacją? Zamrożenie WIBOR-u prowadzi do zablokowania mechanizmu, który ogranicza jej wzrost. 

Nasza ustawa dotyczy tylko kredytów hipotecznych wziętych na pierwsze mieszkanie, zakupione na własne potrzeby, czyli żeby po prostu w nim zamieszkać. Nie obejmuje kupujących mieszkania w celach inwestycyjnych. Nie wpływa też na rozliczenia między bankami. Jest interwencyjnym narzędziem, skierowanym do tych, którym za kilka miesięcy może zajrzeć w oczy strach o utratę własnego mieszkania.

A Fundusz Wsparcia Kredytobiorców? Ten mechanizm już jest.

Wśród naszych propozycji znalazło się także jego wzmocnienie. Uważamy, że w dobie rosnących stóp procentowych wkład banków do Funduszu powinien być większy. Trzeba też zmienić kryteria korzystania z tych środków – tak aby dostęp do nich był łatwiejszy. To jednak nie wystarczy. Zamrożenie WIBOR-u odpowiada na potrzeby setek tysięcy rodzin w Polsce. Jednocześnie nasza propozycja w żaden sposób nie obciąża budżetu państwa. Sprawi, że banki, które na podniesieniu 1 pkt proc. zarabiają miliardy, zarobią nieco mniej.

Dlaczego proponujecie zamrożenie na poziomie z 2019 roku?

Poziom stóp z 2019 roku utrzymywał się dłuższy czas, już od 2014 roku. Chcemy powrócić do pewnego constans.

Profesor Jan Czekaj mówił: ci, co brali kredyty, powinni liczyć się z tym, że trzeba będzie je spłacać. A wiadomo, że jak się zaciąga kredyty nie na stałe, ale tak jak to najczęściej dzieje się w Polsce − na oprocentowanie zmienne, no to takie są konsekwencje, drodzy państwo.

Pan profesor nie mówi całej prawdy. Gdyby przed 2020 rokiem banki rzeczywiście oferowały kredyty o stałej stopie procentowej, tak jak dzieje się w krajach Europy Zachodniej, to takie argumenty miałyby może rację bytu. U nas banki dopiero od niedawna również zaczęły mieć obowiązek udzielania kredytów o oprocentowaniu stałym. Zwracam też uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu Polki i Polacy byli – choćby przez Adama Glapińskiego – wręcz zachęcani do brania kredytu i zapewniani, że stopy procentowe nie będą rosnąć.

Koniec taniego pieniądza

Wcześniej nie było takiej możliwości?

Teoretycznie była, ale ponieważ dla banków nie była aż tak opłacalna, wolały one ewentualne ryzyka przerzucać na stronę klientów indywidualnych i promowały kredyty o oprocentowaniu zmiennym. Państwo polskie od trzydziestu lat nie stworzyło żadnego porządnego programu mieszkalnictwa, który byłby alternatywą dla kredytów, albo dla którego rynek kredytów hipotecznych byłby uzupełnieniem. W takich warunkach kredyt jest raczej koniecznością niż wyborem. Trudno winić ludzi za to, że chcą mieć dach nad głową.

W tym kontekście warto przypomnieć sytuację kredytobiorców, którzy kilka lat temu decydowali się na kredyty we frankach szwajcarskich. Sądy generalnie unieważniają te kredyty. Dlaczego? Bo ryzyko powinno być po stronie tego podmiotu, który jest silniejszy, lepiej zabezpieczony, ma większe możliwości działania, czyli po stronie banków, a nie klientów. Państwo polskie nie potrafiło rozwiązać kryzysowej sytuacji związanej z kredytami we frankach, a banki na tej niemocy korzystały. Trzeba zapobiegać podobnym sytuacjom.

Teraz chcecie tej niemocy zapobiec i priorytetem ma być bezpieczeństwo kredytobiorców?

To, jak funkcjonuje rynek bankowy w Polsce, wymaga bardzo dużych zmian. Decyzje dotyczące WIBOR-u ustala kilkanaście największych banków komercyjnych na podstawie decyzji Rady Polityki Pieniężnej w sprawie wysokości stóp procentowych. Od dłuższego czasu WIBOR nie jest wyliczany na podstawie rzeczywistych transakcji międzybankowych i, powiedzmy sobie szczerze, banki są żywotnie zainteresowane tym, żeby ten wskaźnik był jak najkorzystniejszy dla nich samych. Zauważmy też, że jeśli chodzi o depozyty czy lokaty, to tu wzrosty stóp procentowych, które przyniosłyby zyski klientom, nie przekładają się tak szybko na zmianę oprocentowania. Mamy tu do czynienia z minimalnymi wzrostami, choć posiadacze takich depozytów powinni zyskiwać. To rażące dysproporcje.

Nasza ustawa oczywiście nie zreformuje rynku międzybankowego, ale da czas kredytobiorcom – na złapanie gruntu pod nogami, a państwu polskiemu – na wypracowanie takich rozwiązań, które sprawią, że odpowiedzialność nie będzie wiecznie zrzucana na klientów, czasem nawet bez rzetelnej informacji o zagrożeniach i konsekwencjach.

Ale Adam Glapiński powiedział, że ludzie te 4,5 proc. udźwigną, że dadzą radę, że nie ma protestów.

Być może dla Adama Glapińskiego, człowieka, który zarabia dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie, nie ma to większego znaczenia. Ale kiedy rata w ciągu kilku miesięcy przeskakuje z poziomu 1500 na 2900 zł, to mówimy już o olbrzymim wzroście, dla wielu niemożliwym do udźwignięcia.

Ile jest osób czy gospodarstw, którym wasza ustawa może pomóc?

Mówimy o około 2 mln takich kredytów hipotecznych.

Na pierwsze mieszkanie?

Niestety brakuje dokładnych danych wskazujących, jaka część kredytów hipotecznych to kredyty zaciągnięte na pierwsze mieszkanie. Dlatego wprowadzamy mechanizm oświadczeń, które później będą weryfikowane, potwierdzających, że właściciel w danym lokalu mieszka. Wsparcie nie powinno bowiem trafiać do tych, którzy biorą kilka kredytów hipotecznych na zakup mieszkań w celach inwestycyjnych i zwyczajnie na tym zarabiają. Mała wiedza na temat odsetka liczby mieszkań na kredyt kupowanych po to, aby w nich zamieszkać, wynika z faktu, że sposób badania rynku kredytów w Polsce jest mocno nakierowany na perspektywę banków, a nie na sytuację kredytobiorców.

Jak to będzie praktycznie wyglądało?

Do naszej ustawy załączyliśmy wzór oświadczenia, które kredytobiorca złoży w swoim banku. Po pozytywnej weryfikacji dokumentów nastąpi zamrożenie raty na poziomie z grudnia 2019 roku na okres 12 miesięcy.

Mieszkanie prawem, nie towarem – historia pewnego nieporozumienia

Donald Tusk proponuje zamrożenie, ale na poziomie z 2021 roku. W czym jest lepsza wasza propozycja?

Propozycja Donalda Tuska jest na razie tylko zapowiedzią podaną w mediach społecznościowych, ale nie są znane jej szczegóły. Posłowie PO do dziś nie byli w stanie przedstawić jej szczegółowych założeń, trudno więc tę propozycję ocenić.

Są jeszcze inne propozycje? Będziecie rozmawiać o tym w gronie opozycyjnym?

PSL zapowiedział pomysł zamrożenia marż banków od udzielanych kredytów, ale też nie ma jeszcze projektu. Wiemy też, że premier Morawiecki zlecił opracowanie różnych sposobów wsparcia kredytobiorców. Mamy nadzieję, że w najbliższych tygodniach będziemy mogli odbyć w Sejmie debatę na temat wszystkich tych propozycji.

**
Daria Gosek-Popiołek – działaczka społeczna i polityczna, posłanka na Sejm IX kadencji. Członkini Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij