Kraj, Kultura

Julki z Twittera chcą zmieniać świat

Fot. Jakub Szafrański

Nie dość, że kobiety, to jeszcze bardzo młode kobiety, mają czelność mieć swoje zdanie. Co więcej, zamiast siedzieć z nim cicho w domu i zapisywać w pamiętniczku, śmieją ogłaszać je przed całym światem w 280 znakach tweeta.

Usłyszałam o nich niedawno, bo na Twitterze bywam sporadycznie, a jeszcze rzadziej wczytuję się w mądrości gamerów, prawackich influencerów i mizoginicznych komentatorów. A tu proszę, okazuje się, że są nadzieją Polski.

Julka to w zamierzeniu obraźliwe określenie młodej dziewczyny, która wypowiada się na tematy społeczno-polityczne. Całkiem dorośli i – wydawałoby się – poważni ludzie z uciechą udowadniają, jakie to baby (lewaki/elgiebety/wstaw właściwe) są głupie, bo jakaś nastolatka napisała coś niemądrego w serwisie społecznościowym.

Nastoletnie julki, zamiast wdawać się w nieudane romanse i umierać z miłości, chcą komentować i zmieniać świat. Wiedzą, że ich problem jest systemowy i dopóki Kapuleci i Monteki nie przestaną się wzajemnie zabijać, dopóty młodzi kochankowie będą rozdzielani. Bez strachu wypowiadają własną opinię. Nie uznają zastanego społecznego ładu. Nie zgadzają się na świat, jaki z uporem tworzą im dziadersi. Są odważne i wiedzą, co pragną osiągnąć.

Julki są odważne

Jaki to musi być szok dla Naszych Miłych Panów. Nie dość, że kobiety, to jeszcze bardzo młode kobiety, mają czelność mieć swoje zdanie. Co więcej, zamiast siedzieć z nim cicho w domu i zapisywać w pamiętniczku, śmieją ogłaszać je przed całym światem, w 280 znakach tweeta. I nie spotyka je za to żadna kara!

Nic dziwnego, że niektórym ręce same się wyciągają do karania bezczelnych julek za to, że śmiały się wypowiedzieć. Mężczyźni i chłopaki są tak rozsierdzeni, że nawet nie dbają o to, jak śmieszne jest ich komentowanie i czepianie się nastoletnich rozkmin nad światem.

Bo, oczywiście, te rozkminy bywają głupiutkie. Julki są przecież na różnych etapach obserwowania i rozumienia świata i społeczeństwa. Miewają niemądre poglądy albo braki w edukacji i doświadczeniu. Nie takie jednak, by nie zdawać sobie sprawy, że dookoła sępy czekają na każde ich potknięcie, ale mimo to komentują, rozmawiają, dzielą się doświadczeniem, poglądami i wiedzą. Kształtują i wpływają wzajemnie na swoje poglądy, próbują zrozumieć to, co je otacza, i w dupie mają męskie komentarze.

Własna maska tlenowa najpierw

O julkach zrobiło się głośniej przy okazji plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku PWN. Najpierw kapituła plebiscytu wydała oświadczenie, że „Julka/julka”, mimo wielu zgłoszeń, nie będzie brana pod uwagę: „Nie będziemy przemilczać tych zgłoszeń, ale w statystyce wyników nie uwzględnimy słów zaostrzających konflikt społeczny”. Do oświadczenia powstał komentarz, a do komentarza liczne sprzeciwy i protesty. Tydzień później dowiedzieliśmy się, że Młodzieżowe Słowo Roku 2020 nie zostanie wyłonione. I tak, od słowa do słowa, julki znalazły się nawet w telewizyjnych Wiadomościach, przedstawione jako młode członkinie protestów kobiet.

Julki budzą emocje, największe chyba wśród tych, którzy uważają, że to im należy się prawo do wypowiadania światłych opinii i mądrości. Tymczasem one nic sobie z tego nie robią i nie dają się uciszyć.

Męski świat opinii

Myśmy takie nie były. Moje lata nastoletnie to był już początek boomu forów internetowych i blogosfery, ale pamiętam dobrze, jak trudno było przebić się przez chłopięcy monopol na mądrości. Jeszcze może w jakimś niszowym hobby − najlepiej odpowiednio kobiecym, jak czytanie książek − mogłyśmy mieć szansę, ale żeby wypowiadać się o polityce? O społeczeństwie? O sprawach bieżących? Do byle komentarza musiałyśmy mieć bibliografię lepszą niż przeciętny felietonista do swojego tekstu, a i tak obrywało nam się równo.

Kiedy kobiety czują się jak oszustki

Jeśli kiedyś zastanawiałyście się, skąd wzięło się to straszne „nie jestem taka jak inne dziewczyny”, to była to jedna z nielicznych strategii, żeby w ogóle zostać wysłuchaną i mieć jakiekolwiek pozytywne wzmocnienie.

Z tych zmaskulinizowanych i nieprzyjaznych środowisk mnóstwo z nas uciekało w bardziej babskie zakątki internetów i stąd mamy dziś koleżanki tumblrowe, livejournalowe, fanfikowe czy forumowe. Tam, u siebie, mogłyśmy nawet po cichu rozmawiać o światopoglądach i polityce, tam szukałyśmy swojego wsparcia społecznego i więzi. Przyjaźnie stamtąd pozostawały na lata albo przeradzały się w poważne związki. I chociaż wspominamy to dziś z rozrzewnieniem, to jednak nasze piękne wyspy w sieci były syndromem tego, że w poważnym, „męskim” świecie polityki i opinii nie miałyśmy co robić. Dlatego tak łatwo do dziś wciskać nam kit, że nasze poglądy i doświadczenia, nasze potrzeby i opinie są obiektywnie gorsze. Że nasze prawa są tematami zastępczymi.

Ominął nas ważny trening, który teraz bardzo by się przydał. Dałyśmy się wyprosić z towarzystwa i teraz ciężko się do niego z powrotem wepchnąć.

Bądźcie po stronie julki

Tymczasem julki są inne. Mają odwagę nie przejmować się zwartym frontem zezłoszczonych mężczyzn i chłopaków, którym rząd dusz wymyka się z rąk. Są wspaniałe i nieustraszone, nie mają problemu z mówieniem kiedy trzeba „wypierdalaj” albo „jebać” i z bronieniem swojej wizji świata. Wspierają się wzajemnie i potrafią wygenerować tyle wsparcia, żeby przetrwać zaciekły incelski atak i urażone ego jednego z drugim Ważnego Pana Komentatora. Mówią wprost o sprawach dotyczących kobiet i kobiecym punkcie widzenia spraw, na wspólnym forum, które dotychczas było okupowane przez facetów i ich poglądy.

Dlaczego do debat należy zapraszać też kobiety

Nieustraszone twitterowe julki wejdą w dorosłość, wiedząc, że mają swój głos, mając determinację, by go bronić, nie są same i mają potencjał zmieniania świata. To właśnie one będą zmieniać, a właściwie już zmieniają rzeczywistość. A w tej rzeczywistości może również Polskę.

Pamiętajcie, jeśli zobaczycie w necie taką julkę, to stawajcie po jej stronie. Nawet jeśli pisze niemądrze, ma prawo do takiej samej łagodnej korekty jak jej głaskani po główkach koledzy. Zamiast się zacietrzewiać, spójrzcie przez chwilę, czy julka nie obrywa dużo bardziej niż oni.

I do was też mówię, moi kochani koledzy z forów czy blogosfery. Przeszłości już nie naprawicie, ale macie szansę zbudować z nami i twitterowymi julkami piękną przyszłość.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joanna Filipczak-Zaród
Joanna Filipczak-Zaród
Psycholożka, mediatorka i feministka
Psycholożka, mediatorka, działaczka i feministka. Współprowadziła Świetlicę Krytyki Politycznej w Łodzi. Jest jedną z założycielek i koordynatorek grupy Dziewuchy Dziewuchom. Wolne chwile spędza walcząc z depresją i głaszcząc koty.
Zamknij