Oto historia ku przestrodze. Jeśli zachowujemy milczenie w sprawie molestowania seksualnego, żeby chronić feministyczną reputację instytucji, to znaczy, że instytucja, dla której pracujemy, nie jest feministyczna.
Ci, którzy kwestionują władzę, poznają mechanizmy jej działania. Pozwolę sobie podzielić się z wami wiedzą, którą zdobyłam, uczestnicząc w tego rodzaju kampanii.
W 2013 roku podjęłam się wsparcia studentek, które złożyły grupową skargę dotyczącą molestowania seksualnego. Kiedy zaczęłam z nimi rozmawiać, dowiedziałam się o innych, wcześniej złożonych skargach, wcześniej prowadzonych sprawach. Stało się jasne, że to nie jednostka, a cała kultura instytucji jest tutaj problemem. To instytucja zachowywała się tak, jakby problem był jednostkowy. Strategia „Obcy-niebezpieczny” nie tylko przekonuje nas, że źródłem przemocy są przybysze z zewnątrz. Jej funkcja polega także na ukrywaniu przemocy obecnej „w domu” – owo „w domu” może zaś oznaczać zarówno przemoc w rodzinie, przemoc instytucjonalną, jak i przemoc ze strony państwa.
Lojalność wobec instytucji może czasem wymagać gotowości do ukrycia problemu. Im bardziej wskazujesz, że problemem jest instytucja, tym większym problemem stajesz się ty sama. Proces zarządzania skargami polega na ograniczeniu przestrzeni, w której można je wyartykułować. Po trzech latach działalności nie udało nam się doprowadzić nawet do upublicznienia faktu, że w ogóle jakieś postępowania przeprowadzono, o ich przyczynach nie wspominając. Wydawało się, że żadnych postępowań nie było, i o taki właśnie rezultat, jak sądzę, chodziło instytucji. Wymazać można całą kampanię.
Przyczyny swojej rezygnacji umieściłam na prowadzonym już wtedy blogu feministycznej psujzabawy, nie ma bowiem sensu wykonywać gestu rezygnacji w milczeniu, jeśli to przeciwko milczeniu protestujesz. Niemal od razu znów stałam się feministyczną, czy też i n s t y t u c j o n a l n ą, p s u j z a b a w ą.
Uniwersytet natychmiast uruchomił kampanię PR-ową, w której znalazło się takie między innymi stwierdzenie: „Traktujemy poważnie problem molestowania seksualnego i podejmujemy działania wobec każdego, kto dopuścił się zachowań stojących w sprzeczności z wyznawanymi przez nas wartościami dotyczącymi równości, różnorodności i inkluzywności”. Różnorodność (podobnie jak równość i inkluzywność) można wykorzystać, żeby podważyć oczywistą zasadność skargi, przy pomocy różnorodności można łatać dziury, naprawiać szkody wyrządzone własnej reputacji, tuszować niewygodny problem.
Steedman: Córka tkaczki. Pierwsze spotkanie z pejzażem przeszłości mojej matki
czytaj także
Nawet jeśli byłam przygotowana na taką reakcję ze strony uniwersytetu, nie spodziewałam się, że część feministek, z którymi do niedawna pracowałam, również określi moje działania jako szkodliwe. Jedna z koleżanek udzieliła mi reprymendy, stwierdzając, że się „pospieszyłam” i zadziałałam „wbrew interesom wielu zasłużonych działaczek feministycznych, które ciężko pracowały, żeby zapewnić nam szczęśliwe i stymulujące środowisko”. O ile sama identyfikowałam się jako feministyczna psujzabawa, o tyle w tym przypadku inna feministka uznała, że psuję zabawę innym feministkom.
Musimy odrobić płynącą stąd lekcję: upublicznienie faktu molestowania seksualnego może zostać uznane za burzenie nie tylko instytucjonalnego, ale i feministycznego szczęścia („szczęśliwe i stymulujące środowisko”).
Myślę o studentkach, które doświadczyły molestowania. Czy także dla nich uniwersytet był środowiskiem szczęśliwym i stymulującym? Przypominam sobie zorganizowane przez nas wydarzenie na temat seksizmu. Część studentek opowiadała o swojej działalności związanej z problemem molestowania seksualnego. Był to pierwszy raz, kiedy zabrały głos publicznie, chociaż bardzo wiele kwestii z konieczności pozostało niewypowiedzianych. Po spotkaniu kilka moich koleżanek w prywatnych rozmowach wyraziło obawę, że w rezultacie upubliczniania problemu prowadzona w koledżu działalność feministyczna zacznie być lekceważona.
czytaj także
Oto historia ku przestrodze. Jeśli zachowujemy milczenie w sprawie molestowania seksualnego, żeby chronić feministyczną reputację instytucji, to znaczy, że instytucja, dla której pracujemy, nie jest feministyczna. Praca dla feministycznych instytucji jest projektem, ponieważ to perspektywa nadal bardzo odległa. Kiedy źródłem zasobów feminizmu jest instytucja, feministki występują w jej obronie, żeby chronić swoje zasoby. Przestrzegała nas przed tym Audre Lorde. Wyłącznie ci – sugerowała – dla których źródłem zasobów jest dom pana, mogą potraktować podejmujących próby rozmontowania pańskiego domu lub obnażenia prawdy o tym, co się w nim dzieje, jako „zagrożenie”.
Feministki, którym zasobów dostarcza instytucja, stają się wobec niej lojalne.
*
Fragment Przewodnika feministycznej psujzabawy Sary Ahmed, który ukazał się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej.
**
Sara Ahmed – feministyczna pisarka i niezależna badaczka, której prace sytuują się na przecięciu studiów feministycznych, queerowych i studiów o rasie. Autorka dziesięciu książek, w tym kultowej Living a Feminist Life, której polska wersja ukaże się już niedługo nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.