Czy ktoś próbuje wyciągnąć wnioski z sukcesów populistów? Jeśli nie ma nawet prób zrozumienia, czemu PiS wygrywa wybory, to można o jego zwycięstwach myśleć już tylko jak o ogniu pochłaniającym kraj.
Donald Tusk straszy piekłem, Szymon Hołownia płacze, Konfederacji rośnie. Po czasie, kiedy dominował na opozycji szok i niedowierzanie, przyszedł etap chaosu i histerii.
Brak strategii, brak współpracy między politykami opozycji, nerwowość, działania gorączkowe, czasem rozpaczliwe wskazują, że dla opozycyjnych polityków PiS jest nie tyle politycznym przeciwnikiem czy wrogiem, ale klęską żywiołową, w konfrontacji z którą człowiekowi opadają ręce.
Polska zadowolona kontra Polska zniechęcona
Badania Przemka Sadury i Sławka Sierakowskiego pokazały nie tylko, że wyborcy są za jedną listą, a liderzy polityczni przeciw. Zwróciły uwagę na coś jeszcze: wyborcy PiS są zadowoleni, optymistyczni, przekonani, że Polska zmierza w dobrym kierunku, zaś wyborcy opozycji czują gniew, przygnębienie, zniechęcenie i zdenerwowanie.
A co innego mają czuć, skoro ich reprezentacja polityczna zajmuje się rozdawaniem kuksańców kolegom i ściganiem się na to, kto ma większą rację i czyją rację pozostali powinni przyjąć bez zastrzeżeń jako swoją? Walczą raczej o pierwszeństwo między sobą niż z PiS o władzę.
czytaj także
Obserwując w ostatnich miesiącach opozycję, można było odnieść wrażenie, że nie tylko nie jest zainteresowana współpracą między sobą, ale liczy na to, że to czynniki zewnętrzne odsuną PiS od władzy. Na przykład, że sroga zima da ludziom w kość, zabraknie węgla i to dobije rządzących. Nie dobiło. Albo że Unia Europejska zatrzyma destrukcję w Polsce. Nie zatrzymała. Szok.
Walka dobra ze złem
Szok i niedowierzanie to coś, czego strona demokratyczna doświadcza od momentu dojścia PiS do władzy. Zamachy na kolejne instytucje państwa, ataki na grupy społeczne, zawodowe i genderowe, dywanowy nalot skandali, uwłaszczanie się na zasobach naturalnych i spółkach skarbu państwa, tuczenie własnych oligarchów.
Ta konsekwentna, przemocowa i chamska strategia okazała się skuteczna. W nawale skandali opozycji trudno jest narzucić tematy na debatę. Oczywiście politycy próbują, tropią skandale, ale raz, że skandali tych jest dużo, więc kończy się to skakaniem z tematu na temat, a dwa, że często tematy medialne, jakie biorą na tapet politycy opozycji, są wywołane po prostu działaniami PiS. Jak by opozycja nie kombinowała, wszystko kręci się wokół PiS.
Czy ktoś zajmuje się próbą wyciągnięcia wniosków z sukcesów populistów? Czy przez osiem lat partyjne think tanki (jeśli w ogóle takie istnieją) badały, sprawdzały, jakie są problemy ludzi w Polsce? Ale tak na serio. Nie mówimy tu o opowiadanych przez polityków anegdotach w stylu: podeszła do mnie pani w Kutnie i powiedziała, że coś tam. Nie mówię też o powtarzanych z uporem maniaka opowieściach publicystów o tym, że PiS kupił wyborców za 500 plus, a więc sukces dały prawicy transfery gotówki.
Jeśli nie ma nawet prób zrozumienia, czemu PiS wygrywa wybory, to można o jego zwycięstwach myśleć już tylko jak o ogniu pochłaniającym kraj.
Błaganie o strategię
Apele o wspólną listę wydają się apelem w ogóle o jakąś, jakąkolwiek, wspólną strategię wyborczą wszystkich partii demokratycznych. Apelem o to, by liderzy nie traktowali kolejnych zwycięstw PiS i Zjednoczonej Prawicy jak klęsk żywiołowych, ale by rozpisali bitwę na akty i obronili demokrację.
Akurat w tym oczekiwaniu nie ma myślenia magicznego, wręcz przeciwnie – widoczna jest dobra wola i chęć współpracy świadomych obywatelek i obywateli, chcących wesprzeć swoich bezradnych, skłóconych, irytujących (ale innych nie ma) reprezentantów politycznych. Tego samego dowodzi gotowość do obywatelskiego monitorowania poprawności przebiegu wyborów.
Obywatele odwalają za polityków kawał roboty: przychodzą z sondażami, przychodzą z przeliczeniami głosów wyborczych na mandaty. Wspólna lista wydaje im się, wobec widocznego braku strategii, jakimś pomysłem. Działa na poziomie Senatu, a ostatni sondaż Instytutu Spraw Publicznych pokazuje, że konsekwencja jest nagradzana i na pakt senacki zagłosowałoby dziś więcej wyborców niż w 2019 roku (43,66 proc. w 2019 i 48,92 proc. w 2023).
Raport Krytyki Politycznej: Wyborcy za jedną listą, liderzy przeciw
czytaj także
Wyborcy nie chcą już słuchać: „zacznie się kampania, to zobaczymy”, „wszystko rozegra się w ciągu ostatnich dwóch tygodni”, „w kampanii wszystko się może zdarzyć”.
Z pewnością wiele może się w kampanii zdarzyć, ale jeśli założymy, że wydarzy się tsunami, pożar czy trzęsienie ziemi, to zostaje tylko szykować schronienie. Nie dziwmy się więc, że wyborcy opozycji są przygnębieni.
Brak strategii to oddanie pola, założenie, że kampania to żywioł, a PiS to klęska żywiołowa, pokazuje też lęk przed porażką i próbę usprawiedliwienia się zawczasu, zmniejszenia swojego wpływu, a zatem swojej odpowiedzialności. Bo z żywiołem przecież się nie wygra.