W 2021 roku w Meksyku zamordowano 3716 kobiet. To ponad 10 kobiet dziennie. Co czwarta z nich jest ofiarą kobietobójstwa. Według danych organizacji Impunidad Zero wykrywa się mniej niż połowę sprawców tych morderstw. Co sprawia, że Meksyk pogrąża się w otchłani przemocy skierowanej przeciwko kobietom?
– Nazywam się Flora Marcelo Rojas, pochodzę z Tixtla w stanie Guerrero. Jestem mamą Ayelin Iczae Gutiérrez Marcelo, która zaginęła 15 października 2020 roku. Cztery dni później, 400 metrów od domu, znaleźliśmy zmasakrowane fragmenty jej ciała: górną część korpusu oraz odciętą głowę. Poznałam ją po ubraniach. Leżały tuż obok, w kałuży krwi. Sprawcy nigdy nie odnaleziono.
Wybiła północ. Na Zócalo, głównym placu miasta Meksyk, huczy agregat prądotwórczy. Zasila rzutnik, który rozświetla fasadę pałacu prezydenckiego imionami zmarłych dziewczyn – ofiar przemocy, która od lat toczy meksykańskie społeczeństwo. Matki, siostry, mężowie po kolei podchodzą do mikrofonu i opowiadają historię najbliższych, które bezpowrotnie stracili. Cisza, płacz, słowa „nie jesteś sama!” wypowiadane przez kobiety trzymające plakaty z podobiznami swoich martwych córek. Ich młode, uśmiechnięte twarze skrzą się na zdjęciach w ostrym świetle budowlanych halogenów.
czytaj także
– Prokuratura stanowa odmówiła przeprowadzenia testów DNA. Chcieli nas zastraszyć i uciszyć, obwinić o tragedię, która spotkała moje dziecko. Stanęli w drzwiach mojego domu i powiedzieli, że jeśli jeszcze raz podniosę głos w sprawie zaginięcia Ayelin, wrócą tu i zabiją mnie, moje pozostałe dwie córki i całą naszą rodzinę. Uciekłam do stolicy walczyć o sprawiedliwość dla mojego zmarłego dziecka oraz wszystkich dziewczynek i kobiet Meksyku, które codziennie pozbawiane są tu daru życia.
Feminicidio, czyli kobietobójstwo
– Feminicidio (nazwa pochodzi od połączenia przedrostka femi – kobiecy, oraz homicidio – zabójstwo) to najbardziej skrajna forma mizoginii – nienawiści do kobiet – mówi Carolina Llano Mata, feministka i edukatorka społeczna z miasta Oaxaca. – Mężczyźni postrzegają nas tu jako swoją własność, którą mogą do woli rozporządzać i karać. Jeśli kobieta nie zgadza się na takie traktowanie, reagują przemocą.
Klasyfikacja polegająca na oddzieleniu feminicidio od zwykłych morderstw pojawiła się 10 lat temu, kiedy zaczęto studiować zabójstwa i zaginięcia w leżącym na granicy ze Stanami Zjednoczonymi mieście Juarez – meksykańskiej „stolicy” przemocy. Stwierdzono, że feminicidio ma inną podstawę niż zwykłe morderstwo – jest nacechowane seksizmem i nienawiścią do kobiet. Najczęściej pojawiającym się motywem zbrodni jest gniew, zazdrość lub poszukiwanie chorej przyjemności.
Według szacunków Sekretariatu Wykonawczego Krajowego Systemu Bezpieczeństwa Publicznego (SESNSP) w 2021 roku w Meksyku w wyniku mordu życie straciło 3716 kobiet. 969 przypadków (26 proc.) zakwalifikowano jako feminicidio. W porównaniu z 2015 rokiem, kiedy zaczęto prowadzić ogólnokrajową klasyfikację tego czynu, liczba takich morderstw uległa podwojeniu (z 412 przypadków w 2015 roku). W rzeczywistości może ich być znacznie więcej, gdyż w kraju istnieje silna opozycja przeciwko nadawaniu poszczególnym sprawom znamion kobietobójstwa.
czytaj także
– System sądownictwa w Meksyku jest przeżarty korupcją, naszpikowany nepotyzmem, ogromnymi pieniędzmi i wpływami. To bardzo męski świat. Kiedy policyjni i sądowi oficjele przyjeżdżają, by zbadać przypadek feminicidio, mataczą i stają po stronie faceta. „A co, jeśli to ona go sprowokowała? Może on się tylko bronił?” – pytają. Podobnie wygląda cały system zapobiegania przemocy domowej. Gdy w urzędzie pojawia się kobieta ze śladami przemocy domowej – sińcami, otarciami, czasem złamaniami, zabiera się ją na szczegółowe i bardzo nieprzyjemne przesłuchanie – „Gdzie byłaś, co robiłaś, dlaczego?”. Za wszelką cenę starają się udowodnić, że wina leży po jej stronie. Oni umywają ręce, my zaś stawiamy kolejne różowe krzyże – symbole męskich zbrodni.
Za śmierć ofiar feminicidio odpowiada życie w kulturze przesiąkniętej maczyzmem, która nie gwarantuje kobietom równości wobec prawa. Czym zatem jest i skąd pochodzi ta legendarna, latynoska męska dominacja?
Skąd wziął się maczyzm?
By w pełni zrozumieć procesy, które zachodzą w dzisiejszym Meksyku, należy cofnąć się do początków 1492 roku, kilka miesięcy przed pierwszym przybiciem Kolumba do wybrzeży Bahamów. Na półwyspie Iberyjskim świętowano wówczas zwycięstwo rekonkwisty – świętej, trwającej blisko 800 lat wojny z muzułmańskimi najeźdźcami z Afryki. W średniowiecznej Hiszpanii i Portugalii całe życie społeczne było podporządkowane temu konfliktowi. Spowodowało to wytworzenie się zmilitaryzowanej, opartej na przemocy i sile fizycznej kultury zdominowanej w całości przez mężczyzn. Nie było w niej miejsca na polityczny pluralizm i równość płci wobec prawa. Kult wojny zredukował społeczną pozycję kobiet, zobowiązując je do pokornej służby ojcu, mężowi oraz Bogu, który także był wtedy uważany za mężczyznę.
W patriarchalnym społeczeństwie późnego średniowiecza i wczesnego renesansu to mężczyźni piastowali wszystkie ważne stanowiska w życiu społeczno-kulturowym. Tak było też w Nowym Świecie, gdzie machismo – koncept męskiej dominacji i podległej roli kobiet, stał się jednym z fundamentów porządku społeczno-kulturowego w iberyjskich koloniach na terenie całej Ameryki Łacińskiej. Europejscy najeźdźcy przenieśli na grunt amerykański ustrój, prawo i hierarchię społeczną, którą znali z Hiszpanii i Portugalii przełomu XV i XVI wieku. Brutalna siła, podległość, rasizm i męska dominacja zawładnęły koloniami. Kobiety zepchnięto na margines życia społecznego. Konsekwentnie odmawiano im umiejętności zdroworozsądkowego myślenia, co przejawiało się m.in. w hiszpańskim prawie, według którego dopiero trzech żeńskich świadków odpowiadało jednemu mężczyźnie. Dla kobiet przewidziano dwie drogi rozwoju – zamążpójście lub zakon.
czytaj także
W pierwszym stuleciu podboju na drugą stronę Atlantyku trafiła stosunkowo niewielka liczba Europejek. Ich brak rekompensował nieograniczony dostęp do indiańskich i afrykańskich seksualnych niewolnic. Spowodowało to powstanie zakrzywionego systemu podwójnych standardów moralnych, w których kobietę obowiązywała seria rygorystycznych nakazów i ograniczeń. Ich złamanie mogło narazić jawnogrzesznicę na dotkliwe kary i społeczny ostracyzm, a nawet zemstę braci i kuzynów męża, któremu ta nie dochowała wierności. Mężczyzn nie obowiązywały podobne zasady. Przeciwnie, podboje seksualne i posiadanie licznych kochanek świadczyło o zaradności, charyzmie i wysokiej pozycji społecznej.
Upadek kolonialnego imperium i powstanie niepodległego Meksyku nie tylko nie pociągnęły za sobą zmiany patriarchalnego paradygmatu, ale wręcz przyczyniły się do jego dalszego rozkwitu. W celu tworzenia „ducha narodu” w formułującym się dopiero społeczeństwie użyto wizerunku „prawdziwego Meksykanina”, z którym mieli się utożsamiać wszyscy mieszkańcy rozbitej etnicznie Republiki. Silny, męski, niezawisły i szarmancki maczo, którego podziwiają towarzysze i adorują kobiety, stał się wzorem dla rolników, robotników i żołnierzy budujących przyszłość rodzącego się państwa. Kolejne dziesięciolecia walk i powstań, rewolucji, wrogich inwazji i wewnętrznych starć sprawiły, że paradygmat silnego mężczyzny i słabej, podległej mu kobiety, przetrwał do dziś.
Piekło kobiet
Według danych Narodowego Instytutu Statystyki i Geografii (NEGI) co czwarta pełnoletnia kobieta w kraju padła ofiarą przemocy na tle seksualnym w miejscu publicznym.
Współcześnie, 200 lat po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości, prawdziwy maczo wciąż jest predestynowany do rządzenia i gospodarowania. Kobiety zaś, słabe i ubezwłasnowolnione, pozbawiane prawa do edukacji i wyrażania własnej opinii, zamykane są w obrębie mikrokosmosów własnych domów. Postkolonialny model wciąż pozostaje żywy w dzisiejszym społeczeństwie.
– Próbujemy obalić dawno przeżyty mit kury domowej i odczarować obszary życia, w których kobiety padają ofiarą represji patriarchalnego systemu. Niestety, nie jest to proste zadanie – tłumaczy Carolina. – Z prowadzonych przeze mnie kursów reedukacyjnych dla mężczyzn stosujących przemoc w domu wynika, że konflikty najczęściej rodziły się podczas prób wyrwania się kobiet spod męskiej kurateli. Krzyczeli i wyklinali: „czy ona myśli, że może robić, co jej się tylko podoba?!”. Kobietom stawiane są różne niedorzeczne ograniczenia. Pozwala im się pracować, uczyć czy studiować, ale nie powinny mieć zbyt wielu znajomych, zbyt często wychodzić z domu, który wtedy zaniedbują. Podobnie z seksem – to mężczyzna wyznacza granice i zasady, nigdy na odwrót.
W okupowanym budynku: meksykańskie aktywistki przeciwko mordowaniu kobiet
czytaj także
Meksyk, jako zbiorowy sposób myślenia, mocno identyfikuje się z postacią silnego mężczyzny, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze kojarzony jest z przestrzenią publiczną, gdyż ta domowa zarezerwowana jest przeważnie dla kobiet. Kobiety chcące wyłamać się z tego porządku spotykają się z męską agresją. 66 proc. meksykańskich kobiet w wieku powyżej piętnastego roku życia doświadczyło jakiegoś rodzaju przemocy fizycznej ze strony mężczyzn. Tyczy się to również przestrzeni miejskiej. W stołecznym metrze, ze względu na rosnącą liczbę przypadków molestowania i gwałtów, zdecydowano się na kontrowersyjne i radykalne rozwiązanie – wprowadzono wagony i miejsca na peronach wyłącznie dla kobiet i małych dzieci, których przez całą dobę pilnują uzbrojeni policjanci.
– Nie jest to idealne rozwiązanie, nie jest nawet dobre, ale jest tym, czego w tej chwili potrzebujemy. Niestety. Z jednej strony stygmatyzujemy kobiety i świadomie wprowadzamy segregację, jednak z drugiej nie możemy narażać ich na niebezpieczeństwo i poświęcać w imię budowania egalitarnego, równego społeczeństwa.
W 2021 roku meksykańskie służby odnotowały 690 tysięcy zgłoszeń w związku z przemocą domową. Ponad 45 tysięcy kobiet i dzieci padło ofiarą gwałtu.
Piekło mężczyzn
– Spytałem kiedyś jednego ze współbraci, czy widział swojego ojca, jak płacze. „Chyba zwariowałeś” – usłyszałem. – „Nie ma tak, że facet może sobie płakać w Meksyku”.
Sebastian Marcisz jest salezjańskim misjonarzem, od czterech lat zajmuje się m.in. edukacją młodych pokoleń Meksykanów. Największym szokiem kulturowym, któremu musiał sprostać, było tamtejsze podejście do dzieci. Jak sam podkreśla, wychowywanie w Meksyku opiera się w 20 procentach na miłości i 80 procentach na przemocy. Nie jest to jednak „twarda, męska, ojcowska ręka”, którą możemy znać z polskich realiów. Tutaj mężczyźni nie uczestniczą w procesie wychowywania swoich dzieci. Kobiety, pozbawione męskiego wsparcia w domu, często nie są w stanie pogodzić opieki nad rozbrykaną hordą małolatów z domowymi obowiązkami. Dla zaprowadzenia porządku sięgają po siłę fizyczną i kary cielesne. Wkraczające później w dorosłość dzieci reprodukują schematy, którymi zdążyły nasiąknąć w domu. Koło przemocy się zamyka.
– Powiedzmy, że facetowi umiera ojciec. Jaka jest jego reakcja? Bije żonę. Nie dlatego, że to jej wina. Robi to, bo nie ma zielonego pojęcia, co ze sobą w tym momencie zrobić. W Meksyku wciąż mówi się o maczyzmie w kontekście kobiet, jak na nie wpływa, jakie są jego konsekwencje, lecz dla mnie są to objawy choroby. Pracując z dziećmi i ich rodzinami, dostrzegłem, jaką krzywdę tak naprawdę wyrządza on samym mężczyznom.
Mężczyźni nie mogą rozmawiać o swoich uczuciach ani tym bardziej ich okazywać. Jest to szczególnie dotkliwe w sytuacjach, w których niespodziewanie wystawieni zostają na skrajne emocje, z którymi nie umieją sobie radzić.
– Maczyzm niszczy ich od środka. Ci chłopcy są tak wychowywani od samego początku. Mężczyzna nie może nikomu okazać czułości. Nie ma pojęcia, jak wyrażać swoją seksualność. Pozbawieni odpowiedniej edukacji w tej kwestii, mężczyźni przejmują chore, maczystowskie wzorce i „biorą” sobie kobiety siłą. Mowa także o gwałtach na kolegach z grupy, które służą ugruntowaniu swojej siły i pozycji. Zdarzają się sytuacje, z naszego punktu widzenia skrajnie patologiczne, że mężczyzna gwałci wszystkie kobiety w domu. Żonę, córkę, teściową, matkę, babkę… Nigdy nie mógł rozmawiać o swojej seksualności, nie wiedział, dlaczego tak czuje ani jak sobie z tym poradzić. Jest emocjonalnym wrakiem, więc idzie pić każdego wieczoru, żeby o tym nie myśleć. Jak ktoś ma talent, to może o tym zaśpiewać, akurat tu nikt nie będzie miał żadnych obiekcji. Dlatego jest tyle muzyki meksykańskiej tylko o tym, że ona odeszła, a on cierpi. Tylko tak się to wyraża, to się akceptuje. W muzyce. Ale w żadnym innym wypadku.
Maczyzm uderza w obydwie płcie, powielając patriarchalne wzorce zupełnie odstające od XXI-wiecznych ideałów równości i egalitarności społecznej, do których dążą dziś młodzi ludzie. Jest kulturową pułapką, przez którą cierpią nie tylko kobiety – ofiary przemocy domowej i brutalnych gwałtów – lecz również mężczyźni, którym odmawia się prawa do wyrażania swojej uczuciowości. Zdezaktualizowanie tej konserwatywnej formy myślenia sprawia, że kwestie płciowości stały się zarzewiem społecznego konfliktu, który trawi dziś wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej.
Walka z patriarchatem
Kulturowemu maczyzmowi przeciwstawia się niezwykle aktywny w południowoamerykańskich społeczeństwach ruch feministyczny. Dzisiaj kobieca walka w Meksyku toczy się na dwóch dużych frontach: aborcji i przemocy płciowej. Pierwszy z problemów dotyczy przede wszystkim nieograniczonego dostępu do darmowej i bezpiecznej aborcji, lecz także samodzielnego decydowania o własnym ciele. Za tym bezpośrednio podąża edukacja seksualna w szkołach, dostęp do antykoncepcji i profesjonalnej opieki medycznej. Drugi z nich to przemoc, której ofiarą padają kobiety.
Tysiące kobiet i żadnego mężczyzny. Dzień Kobiet u zapatystek
czytaj także
– W agresji płciowej przejawia się pewna reakcja patriarchatu, który odmawia zmian. Prowadziłem specjalne programy reedukacyjne dla mężczyzn, którzy nie radzili sobie z przemocą. Po trzech latach zrezygnowałem, bo uznałem, że przegrałem z kretesem – opowiada Eduardo Liendro Zingoni, dyrektor centrum reedukacji dla mężczyzn w stanie Oaxaca i profesor antropologii kulturowej specjalizujący się w kwestiach płciowości – To jest farsa. Istnieje ogromna część mężczyzn, także ludzi młodych, która korzysta z przywilejów bycia facetem w Meksyku. Oni nie rozumieją potrzeby wyrównywania szans. Nie widzą sensu zrzekania się swojej nadrzędnej roli na rzecz kobiet. Spoglądają z pozycji władzy, której nie zamierzają sami się pozbawić. To maczyzm strukturalny, głęboko zakorzeniony w naszej latynoskiej świadomości. Przemoc jest narzędziem, które służy utrzymaniu tej zależności w niezmienionej formie.
Problem maczyzmu należy rozwiązać przede wszystkim edukacją. Uświadamiać i uczyć należy obydwie strony. Kobiety, że mają prawo do własnej przestrzeni, której nikt nie ma prawa naruszać. Mężczyzn zaś, że stoją na równi ze swoimi partnerkami i muszą liczyć się z ich zdaniem. Niestety, oddolna praca u podstaw nie przynosi spodziewanych rezultatów. Liczba feminicidios rośnie z roku na rok (896 w 2018, 947 w 2019, 949 w 2020, 969 w 2021), co skutkuje postępującą radykalizacją niezwykle aktywnych meksykańskich ruchów feministycznych. Prężnie rozrasta się bloque negro – „czarny blok”, skrajny odłam złożony z dziewczyn, które mając za sobą lata bezskutecznej, pokojowej walki, postanowiły stosować agresję, by zwrócić uwagę na problem. Większość z nich sama doświadczyła przemocy, przed którą chcą teraz chronić przyszłe pokolenia, demolując przestrzeń publiczną i organizując marsze poparcia dla swojej sprawy w kolejnych miastach kraju.
– Rośnie nam naprawdę wściekłe pokolenie kobiet. To niepopularna opinia, ale całym sercem rozumiem i wspieram agresję młodych feministek. Gdybym był młodą kobietą, robiłbym dokładnie to samo. Wszyscy powinniśmy czuć gniew, patrząc na nasze społeczeństwo, które tak mocno i konsekwentnie bagatelizuje ich problem. Skończmy ze zwalaniem winy za gwałt na kobiety, które „ubrały się wyzywająco, więc mają za swoje”. One czują złość i ogromną bezsilność, więc wychodzą na ulice, bo tylko tak mogą zwrócić uwagę na swoje problemy. Nie chcą czekać biernie przez następne 30, 50 lat – kwituje Zingoni, który, jak sam twierdził, stracił nadzieję na pokojowe rozwiązanie sytuacji. Podkreśla jednocześnie, że sprawy zdają się zmierzać w dobrym kierunku.
W 2020 roku kongres stanu Oaxaca uznał uliczne zaczepki i gwizdy za formę przemocy. Kiedyś były żartem, dziś są przestępstwem, a policja ma obowiązek je ścigać. W debacie publicznej pojawia się temat przemocy cyfrowej i publicznego rozpowszechniania prywatnej korespondencji.
Od 2021 roku aborcja przestała być traktowana w Meksyku jak przestępstwo. Obecnie zabiegu przerwania ciąży bez podawania powodu (do 12. tygodnia) można legalnie dokonać w dziewięciu z 32 stanów Meksyku, a w przypadku ciąży pochodzącej z gwałtu aborcja możliwa jest na terenie całego kraju. Zwiększyły się także społeczne wymagania wobec organów ścigania. Rządzący, nawet jeśli do postulatów wysuwanych przez organizacje feministyczne podchodzą z rezerwą, nie mogą dłużej pozostawać obojętni na krzywdę milionów kobiet.
Rewolucja sióstr
– Na swoich warsztatach zawsze opowiadam o Matrixie i kolorowych tabletkach: chcemy być świadomi zgnilizny systemu, w którym żyjemy, czy nie? Identycznie jest z politykami. Mogą dalej odwracać wzrok lub otwarcie przyznać, że jest źle, i rozpocząć syzyfową pracę nad budową nowego, lepszego społeczeństwa.
Słowa, którymi profesor Zingoni zakończył naszą rozmowę, wydają się prorocze nie tylko w kontekście meksykańskich protestów, lecz także w szerszej, ogólnolatynoskiej perspektywie. W Dzień Kobiet w krajach Ameryki Łacińskiej kobiety wychodzą na ulice walczyć o swoje prawa. Masowe manifestacje przeciwko przemocy odbyły się we wszystkich krajach regionu. W tym roku w wyniku zamieszek w mieście Meksyk rannych zostało 25 osób. W Kolumbii i Argentynie świętowano historyczną depenalizację aborcji. W Chile, po blisko trzech latach brutalnych, ulicznych protestów, Gabriel Boric objął fotel prezydencki, inaugurując nowy rząd, w którym 14 z 24 ministrów to kobiety.
czytaj także
Tak jak nie dało się utrzymać segregacji rasowej w nowoczesnym społeczeństwie, podobnie maczyzm nie może trwać w XXI wieku. Kraje południowoamerykańskie stoją obecnie u progu historycznej transformacji, której nie da się zatrzymać. Pozostaje mieć nadzieję, że proces zanikania maczyzmu będzie się odbywał w domach, szkołach i urzędach, w atmosferze zrozumienia i wzajemnego szacunku; że hasła wykrzykiwane na manifestacjach przeciwko przemocy – „ni una más”, czyli „ani jednej więcej”, staną się rzeczywistością, nie wyłącznie czczym życzeniem.
Źródła:
L. Vivas, El asesinato de mujeres, la otra pandemia en Mexico, Proceso. La revoluión de las mujeres, 2021.
M.C. Eakin, Historia Ameryki Łacińskiej. Zderzenie kultur, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2009.
**
Daniel Brusiło – fotograf, antropolog kulturowy, podróżnik. Zafascynowany krajami Ameryki Łacińskiej i relacją, która łączy teraźniejszość z ich przeszłością.