Żyjemy w świecie amoku eksploatacji zwierząt. Skala ich krzywdzenia jest tak ogromna, że nawet gdyby iść tą drogą z umiarem, wciąż byłaby to droga po niezliczonych trupach – pisze Darek Gzyra.
„Gazeta Wyborcza” opublikowała w weekend rozmowę z posłanką Urszulą Pasławską, wiceprezeską Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także założycielką i prezeską honorową Klubu Dian Polskiego Związku Łowieckiego. Rozmowa zatytułowana jest w taki sposób, żeby na publikacji dało się zarobić: Poluję, by odpowiedzialnie żywić moje dzieci. Myślistwo nie jest w niej jedynym wątkiem, ale najwyraźniej ktoś uznał, że wiele osób zechce sprawdzić, czy da się pogodzić polowanie z odpowiedzialnością.
Sylwia Spurek zareagowała na Twitterze z ironią, pisząc, że „GW” „w ramach historycznej misji »nam nie jest wszystko jedno« postanowiła beztrosko porozmawiać z myśliwą”. Rzeczywiście – najdelikatniej mówiąc – potencjał krytyczny rozmowy pozostał niewykorzystany. Łagodnie sformułowane, wyważone pytania, stawiane są jakby wyłącznie po to, żeby dać przestrzeń do wyjaśniania, dlaczego zabijanie zwierząt w ramach polowań da się obronić. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy to medium daje łamy polującym kobietom.
A @gazeta_wyborcza w ramach historycznej misji „nam nie jest wszystko jedno” postanowiła beztrosko porozmawiać z myśliwą – o trudzie zabijania zwierząt, o fantastycznych doświadczeniach, pochwale polowania z udziałem dzieci, o ratowaniu przez PZŁ ginących gatunków zwierząt…
— Sylwia Spurek (@SylwiaSpurek) July 18, 2021
Ktoś jednak słusznie zauważył, że „Wyborcza” publikowała również teksty krytyczne wobec myślistwa. Nawet bardzo krytyczne. Jeden z nich nosi rekordowo klikbajtowy tytuł Erotyczne pożądanie posiadania i kombinacja seksualnego podniecenia z przemocą. Co łączy myśliwego z gwałcicielem? Dowiadujemy się z niego, że łowiectwo „brutalizuje społeczeństwo”, moralność myśliwska jest „złą moralnością, tak jak moralność grupy przestępczej czy moralność kanibali”, istnieje „obszerny materiał potwierdzający psychologiczne podobieństwo polowania do gwałcenia kobiet”, a myśliwi „wykazują deficyt cywilizacyjny, czyli barbarzyństwo rozumiane jako przeciwieństwo cywilizacji”.
Na dodatek tuż po weekendzie na portalu pojawił się dwugłos o myślistwie. Z jednej z rozmów dowiadujemy się o zaletach „pozyskiwania pełnowartościowego mięsa, jakim jest dziczyzna” oraz że „polowanie dla mięsa jest uczciwe”. Ten głos należy do kontrowersyjnego dyrektora warszawskiego ogrodu zoologicznego, wielokrotnie krytykowanego nie tylko za sympatię dla łowiectwa, ale i za sposób prowadzenia swojej placówki. Dla równowagi ukazał się wywiad z Zenonem Kruczyńskim, byłym myśliwym, a od wielu lat przeciwnikiem polowań. Już w tytule znajdujemy mocny akcent: „polowań trzeba zakazać w dwa lata”.
Człowiek to superdrapieżnik, najgroźniejszy w świecie przyrody
czytaj także
Nie chcę się ścigać w ironii z Sylwią Spurek, ale redakcji „Wyborczej” nie jest tak całkiem wszystko jedno – jest jej wszystko jedno tylko trochę. Odkąd pamiętam, stosunek mediów Agory do kwestii krzywdzenia zwierząt był ambiwalentny. Jednego dnia hojnie dawały przestrzeń śmiałej retoryce prozwierzęcej, a drugiego normalizowały krzywdę zwierząt, zamieszczając problematyczne wywiady, głosy eksperckie, reklamy i sponsorowane artykuły lub przepisy i felietony kulinarne.
Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że media te nie wypadają najgorzej na tle innych. Ambiwalencja wobec krzywdy zwierząt jest w mediach powszechna. Być może da się to podsumować stwierdzeniem „jakie społeczeństwo, taki pluralizm poglądów w mediach”. Z drugiej strony, jeśli jakieś środowisko dziennikarskie silnie akcentuje etos nieobojętności na niesprawiedliwość i krzywdę, to każde odstępstwo powoduje wyjątkowo nieprzyjemny zgrzyt.
Parcie do równoważenia głosów w mediach wpisuje się w ogólną tendencję lgnięcia do środka, „miejsca jednakowo oddalonego od brzegów”, jak definiuje go Słownik języka polskiego PWN. Środek, centrum, utożsamiane są – to pewnie truizm – z rozsądkiem, umiarem, brakiem fanatyzmu, dystansem od skrajności i jednostronności. Kojarzone są ze stabilnością i bezpieczeństwem. Nie tylko media nie mogą się oprzeć jego urokowi. Większość szuka w nim zbawienia. I alibi.
Pasławska też. Krytykując poparcie Młodej Lewicy dla postulatu zakazu reklamy mięsa, zgłoszonego swego czasu przez Sylwię Spurek, uspokajała, że „Polacy mają w większości umiarkowane poglądy i nie akceptują skrajności”. Podobne pomysły to według niej „awangardowa narracja”. Jej umiar, podobnie jak Kruszewicza, to odbieranie życia zwierzętom w ich własnym domu i zjadanie ofiar.
Kiedy Janusz Wojciechowski na początku lipca pisał na Twitterze, że „rolnictwo to nie przemysł, ziemia nie fabryka, zwierzęta nie maszyny”, też flirtował ze środkiem. Za jednym zamachem odrzucił i chów przemysłowy, i wegańską wizję rolnictwa, jakby były godnymi siebie skrajnościami. Tutaj także pozornie umiarkowana myśl – „rolnictwo to zwierzęta” – niesie przepis na niewyobrażalną krzywdę miliardów istot.
Powtórzę jeszcze raz – rolnictwo to nie przemysł, ziemia nie fabryka, zwierzęta nie maszyny.
Bronimy rolnictwa przed zamianą go w przemysł, w którym wkrótce nie będzie miejsca dla rolników, bo wymiotą ich wielkie kombinaty, tak jak w handlu wielkie sieci kupców wymiotły.— Janusz Wojciechowski (@jwojc) July 2, 2021
Żyjemy w świecie amoku eksploatacji zwierząt. Rozumieją to nawet Pasławska, Kruszewicz i Wojciechowski. Skala krzywdzenia i jego normalizacja sprawiają jednak, że nawet gdyby iść tą drogą z umiarem, wciąż byłaby to droga po niezliczonych trupach.
Arystoteles, z którym kojarzy się zasadę „złotego środka” – zwykle nie rozumiejąc niuansów tego pojęcia w ramach jego etyki cnót – przestrzegał w Etyce nikomachejskiej, że w pewnych zjawiskach nie powinno się go szukać. Trudno mówić choćby o czymś takim jak średnia miara morderstwa lub złoty środek niesprawiedliwości, bo „nie można w ich obrębie nigdy postępować właściwie, lecz musi się zawsze błądzić […] w ogóle czynić cokolwiek z tego jest rzeczą błędną”.
czytaj także
A co do „Wyborczej” i jej ambiwalencji: może jednak nie jest aż tak źle, skoro mail z informacją o wspomnianym dwugłosie zatytułowany był Jak ukrócić władzę myśliwych? Na dodatek w krótkim tekście promocyjnym autorstwa Michała Olszewskiego, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” w Krakowie, czytamy, że „jeśli stosować gradację cierpienia zwierząt, większymi barbarzyńcami [niż myśliwi – D.G.] są konsumenci wieprzowiny z ferm przemysłowych”.
Idąc tym tropem, da się powiedzieć, że konsumenci zwierząt będących ofiarami rolnictwa nieprzemysłowego równi są barbarzyństwem myśliwym.