Świat

Odpowiedzialność Niemiec za pokój w Libii nie kończy się przy berlińskim stole

Jeśli Berlin odwoła się do swojej „kultury powściągliwości” przy decyzji o militarnym zaangażowaniu w Libii pod egidą UE czy ONZ, wszystkie jego dotychczasowe starania zostaną przekreślone, a niedzielny berliński szczyt zostanie zapamiętany jako chwilowy i bardzo kruchy dyplomatyczny sukces.

W ubiegłą niedzielę z inicjatywy Niemiec w Berlinie odbył się szczyt szefów państw i rządów oraz przedstawicieli organizacji międzynarodowych poświęcony sytuacji w Libii, gdzie toczy się konflikt między rządem jedności narodowej kierowanym przez Fajiza as-Sarradża a zbuntowanym generałem Chalifą Haftarem, który dowodzi samozwańczą tzw. Libijską Armią Narodową.

To będzie krytyczna dekada dla Europy. Czy odrobimy polityczną lekcję?

Spotkanie odbyło się ramach tzw. procesu berlińskiego, który obejmuje działania zmierzające do zakończenia wojny domowej w tym państwie. Do najważniejszych postanowień wynegocjowanego w Berlinie porozumienia należy utrzymanie embarga ONZ na dostawy broni do Libii oraz zaprzestanie wsparcia militarnego każdej ze stron konfliktu.

Dyplomatyczny sukces Niemiec

Kanclerz Angeli Merkel i szefowi niemieckiej dyplomacji Maasowi udało się zgromadzić przy jednym stole wszystkich najważniejszych aktorów międzynarodowych zaangażowanych w libijski w konflikt. W Berlinie obecny był prezydent Rosji Władimir Putin, który należy do głównych stronników generała Haftara i za którego przyzwoleniem w Libii obecnych jest kilkuset rosyjskich najemników wspierających wojska przeciwne rządowi w Trypolisie.

Good Bye, Merkel! Koniec Niemiec, jakie znamy [rozmowa z Burasem]

Do Berlina przybył też turecki prezydent Recep Erdoğan – główny sojusznik szefa libijskiego rządu as-Sarradża. Obecni byli też sekretarz generalny ONZ, przedstawiciele Unii Europejskiej, Ligi Arabskiej, Unii Afrykańskiej, a także wielu innych stronników Haftara (m.in. przedstawiciele Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Francji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich) i tymczasowego rządu as-Sarradża, z Włochami na czele. Nie zabrakło też reprezentantów Chin, USA i Wielkiej Brytanii.

Niemcom udało się zrealizować główny cel szczytu, czyli doprowadzić do zaakceptowania przez wszystkie strony wspólnego porozumienia. Jego głównym założeniem jest to, że konflikt nie powinien zostać rozwiązany militarnie i że należy zaprzestać udzielania wsparcia wojskowego każdej ze stron.

Nocami myślę o Kabulu [reportaż]

Czy dyplomatyczny sukces Berlina rzeczywiście pomoże trwale ustabilizować sytuację w Libii? Zależy to od tego, jak rząd Niemiec zachowa się w kolejnych tygodniach i czy weźmie odpowiedzialność za działania wykraczające poza dyplomatyczne instrumentarium.

Dlaczego Niemcy angażują się w ten konflikt?

Motywy niemieckiego zaangażowania można podzielić na długo- i krótkoterminowe. Do tych pierwszych należy utrzymanie bezpieczeństwa w bliskim sąsiedztwie UE. Eskalacja konfliktu w Libii wzbudza obawy dotyczące zagrożenia ze strony terrorystów, dla których Libia – w razie pogarszania się sytuacji w państwie – może stać się kolejnym dogodnym przyczółkiem.

Poza tym Niemcy obawiają się także kolejnych fal uchodźców w UE; istotnym czynnikiem są także interesy gospodarcze. Libia należy do grona ważnych dostawców ropy naftowej do UE i Niemiec.

Do motywacji krótkoterminowych należy zaliczyć sprawowanie przez Niemcy dwuletniej kadencji niestałego członka Rady Bezpieczeństwa (2019). Berlinowi zależy na tym, by zaprezentować się jako aktywny członek tego gremium i promotor rozwiązań o charakterze multilateralnym.

Niemcy mogą się w tym konflikcie kreować na mediatora, ponieważ w 2011 roku wstrzymały się od głosu na forum ONZ w sprawie rezolucji na temat Libii, która otworzyła drogę do interwencji skutkującej obaleniem dyktatora Mu’ammara al-Kaddafiego. Ówczesna postawa Niemiec pozwala im się dziś prezentować w roli bezstronnego aktora, którego konta nie obciąża wcześniejsze zaangażowanie: zarówno w oczach samych skonfliktowanych stron w Libii, jak i aktorów międzynarodowych uczestniczących w rozwiązaniu libijskiego konfliktu.

Co ustalono na berlińskim szczycie?

W 55-punktowym porozumieniu poza utrzymaniem embarga ONZ na dostawy broni do Libii i zaprzestaniem wsparcia militarnego znalazły się zapisy dotyczące demobilizacji i rozbrojenia milicji, wzmocnienia instytucji centralnych, reform sektora sił bezpieczeństwa oraz w obszarze gospodarki i finansów. Wskazano tutaj w szczególności na konieczność prawidłowego działania banku centralnego, libijskiego funduszu państwowego oraz państwowej korporacji naftowej (sic!).

Kingsley: Droga przez Saharę

czytaj także

Podkreślono też, że zyski z wydobycia i sprzedaży ropy naftowej powinny być sprawiedliwie i transparentnie rozdzielane. W treści porozumienia zaapelowano również o respektowanie międzynarodowego prawa humanitarnego i praw człowieka przez wszystkie strony konfliktu.

Nie znalazły się tam natomiast zapisy dotyczące mechanizmów kontroli oenzetowskiego embarga (obowiązuje od 2011 r. i było wielokrotnie było łamane); nie określono również, kto będzie nadzorował jego przestrzeganie czy odpowiadał za kontrolę uzgodnionego rozejmu. Nie określono też konkretnych dat rozejmu, rozbrojenia i demobilizacji działających w Libii grup zbrojnych i milicji. Oznacza to, że berlińskie porozumienie nie ma tzw. zębów.

Porozumienie UE-Turcja ma poważne konsekwencje dla praw człowieka

Ponadto nie zostało ono przyjęte przez obie strony libijskiego konfliktu. Tego akurat nikt nie oczekiwał – dlatego as-Sarradż i Haftar nie zostali zaproszeni do stołu negocjacyjnego (choć byli obecni na berlińskiej konferencji). Przyjęcie dokumentu nie oznacza więc, że strony konfliktu będą respektowały jego postanowienia.

Sytuacja w Libii nadal napięta

Tydzień przed konferencją w Berlinie Putin i Erdoğan próbowali przekonać as-Sarradża i Haftara do podpisania zapowiedzianego zawieszenia broni. Ostatecznie podpisał je tylko szef tymczasowego rządu Libii. Dla Haftara, którego wojska opanowały wschodnią Libię i zbliżyły się do stołecznego Trypolisu, proponowane uzgodnienia nie były satysfakcjonujące.

Niemcy mogą się w tym konflikcie kreować na mediatora, ponieważ w 2011 roku wstrzymały się od głosu.

Haftar nie bez powodu się obawia, że zawieszenie broni byłoby wykorzystane przez jego rywali do wzmocnienia syryjskich ochotników i Turcji. Erdoğan należy bowiem do twardych stronników as-Sarradża. Niedawno Turcja podpisała kontrakt z tymczasowym rządem Libii o dostępie do złóż ropy i gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego i zaoferowała wsparcie wojskowe.

Turcy obiecali Haftarowi, że po zawarciu zawieszenia broni nie będą zwiększać obecności swoich sił wojskowych w Libii, i złamali to przyrzeczenie niespełna 24 godziny później. Z kolei dla rządu as-Sarradża głównym problem jest blokada prawie wszystkich złóż ropy naftowej.

Sytuacja w Libii jest trudna pod względem militarnym i gospodarczym, zarówno dla rządu jedności narodowej, jak i dla Haftara, dlatego możliwe jest, że w kolejnych tygodniach wznowione zostaną walki między obiema stronami – choćby bez oficjalnego zerwania zawieszenia broni. Nawet jeśli Turcja i Egipt nie zdecydują się na dalsze zaangażowanie w konflikt, pozostając wierne ustaleniom z Berlina, to tureckie wojska ze względu na swoją obecność w tym państwie zostaną natychmiast zaangażowane w walkę. W takiej sytuacji wojska Haftara znajdą się w defensywie i można oczekiwać, że zainterweniują także Egipcjanie.

Europa musi oddać Afryce zrabowane dziedzictwo

czytaj także

Czy w konflikt zaangażują się międzynarodowe siły pokojowe?

W obecnej sytuacji skutecznym sposobem kontroli postanowień porozumienia berlińskiego byłoby zorganizowanie międzynarodowej operacji sił pokojowych realizowanej przez błękitne hełmy ONZ lub Unię Europejską. W ubiegłym tygodniu, jeszcze przed szczytem w Berlinie, takie rozwiązanie w wywiadzie dla niemieckiego „Der Spiegel” sugerował szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.

Zarówno Merkel, jak i szef niemieckiej dyplomacji wypowiadali się po zakończeniu berlińskiego szczytu bardzo powściągliwie na temat możliwości militarnego zaangażowania UE, w tym Bundeswehry. Podkreślali, że głównym celem współpracy jest utrzymanie rozejmu między walczącymi stronami. Szef niemieckiego MSZ Heiko Maas sugerował, że rozwiązaniem może nie być operacja wojskowa, a misja o charakterze obserwacyjnym.

Zwolennikiem takiego rozwiązania jest również specjalny pełnomocnik ONZ ds. Libii Ghassan Salamé. W poniedziałek, dzień po berlińskim szczycie, w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Die Welt” zwracał uwagę na fakt, że międzynarodowa wojskowa operacja pokojowa byłaby nie do zaakceptowania przez Libijczyków.

Jedną z dyskutowanych w Brukseli opcji dotyczących nadzorowania ustaleń z Berlina jest reaktywacja unijnej operacji Sophia, w ramach której okręty kontrolowały przestrzeganie embarga ONZ. Ze względu na stanowisko Włoch i brak porozumienia, gdzie wysadzać imigrantów uratowanych przez statki, państwa członkowskie zdecydowały w 2019 roku, że operacja Sophia przestanie wysyłać jednostki patrolowe. Trzeba jednak zaznaczyć, że skuteczność tej operacji w egzekwowaniu oenzetowskiego embarga była raczej ograniczona.

Włoskie „sardynki” chcą przepędzić populistów [rozmowa]

Do chwili obecnej żaden statek spoza Libii nie został zatrzymany z bronią na pokładzie. Reaktywacja Sophii wymagałaby poza tym rozszerzenia jej mandatu o kontrolę przestrzeni powietrznej, z uwagi na to, że to przede wszystkim w ten sposób dostarczana jest broń do Libii.

Niemiecki resort obrony przewiduje trzy scenariusze

Minister obrony Niemiec i przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer jeszcze przed niedzielną konferencją w Berlinie ogłosiła, że „bardzo szybko” przedstawi plany niemieckiego zaangażowania w operację w Libii. Z informacji ujawnionych przez tygodnik „Der Spiegel” wynika, że w jej resorcie rozważane są trzy scenariusze. Pierwszy zakłada reaktywację operacji Sophia. Mimo problemów w zakresie sprzętu i wyposażenia niemiecka marynarka wojenna byłaby zdolna wysłać na potrzeby operacji jeden z okrętów.

Czy Niemcy stają się „normalnym” mocarstwem?

czytaj także

Drugi scenariusz zakłada zorganizowanie międzynarodowej operacji pokojowej pod egidą ONZ, w ramach której zaangażowane byłyby siły lądowe. Jako trzecie rozwiązanie rozważane jest zorganizowanie misji obserwacyjnej OBWE, której eksperci mogliby na miejscu, podobnie jak w Ukrainie, kontrolować rozbrojenie zbrojnych grup i milicji. Jednak według ocen specjalistów niemieckiego resortu obrony misja w takim kształcie jest mało realna bez odpowiedniego militarnego zabezpieczenia. Sytuacja w Libii jest obecnie znacznie bardziej napięta niż we wschodniej Ukrainie.

Berlin pod presją

Wypowiedzi Annegret Kramp-Karrenbauer świadczą o tym, że szefowej CDU udział w możliwej operacji w Libii wydaje się nieunikniony. Niemcy znajdują się pod dużą presją międzynarodową. Organizacja berlińskiego szczytu kosztowała rząd federalny wiele wysiłków, a przygotowania do niego trwały od kilku miesięcy w ścisłym porozumieniu z ONZ.

Do dzisiaj żaden statek spoza Libii nie został zatrzymany z bronią na pokładzie.

Niemcy wyraźnie podkreślają znaczenie współdziałania z tą organizacją na każdym etapie prac związanych z wypracowaniem porozumienia. Pozwala im to na współdzielenie odpowiedzialności za dalsze następstwa podejmowanych zabiegów w oczach międzynarodowej opinii publicznej i prezentowanie się jako aktywny (niestały) członek Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Ostatnie obrady Rady Europejskiej, w trakcie których dyskutowano dalsze kroki w sprawie Libii, nie zakończyły się żadnymi konkluzjami na temat ewentualnego militarnego zaangażowania UE w  tym państwie. Nie jest jednak wykluczone, że w najbliższych tygodniach Niemcy będą musiały podjąć decyzję dotyczącą udziału Bundeswehry w takiej operacji.

Na razie Berlin deklaruje dalsze silne zaangażowanie w działania dyplomatyczne. Będzie odgrywać z pewnością ważną rolę w ustanowionym na mocy porozumienia komitecie ds. nadzorowania jego postanowień (International Follow-Up Committee). Spodziewać się trzeba również, że Niemcy będą także zwiększać pomoc humanitarną dla Libii. Takie zapowiedzi wygłaszał dzień po szczycie w Berlinie federalny minister ds. współpracy gospodarczej i rozwoju Gerd Müller.

Zmarnowana rewolucja? Na pewno komedia pomyłek. 30 lat temu obalono mur berliński

Same działania dyplomatyczne mogą jednak nie wystarczyć. Jeśli Berlin odwoła się do swojej „kultury powściągliwości” przy decyzji o militarnym zaangażowaniu w Libii pod egidą UE czy ONZ, wszystkie jego dotychczasowe starania zostaną przekreślone, a niedzielny berliński szczyt zostanie zapamiętany jako chwilowy i bardzo kruchy dyplomatyczny sukces.

**

Karol Janoś – analityk Instytutu Zachodniego. Absolwent Kolegium MISH UW i doktorant w Kolegium Ekonomiczno-Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Zajmuje się niemiecką polityką zagraniczną, bezpieczeństwa i obrony.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij