Unia Europejska

Włoskie „sardynki” chcą przepędzić populistów [rozmowa]

Jamie Mackay rozmawia z włoskim historykiem Paulem Ginsborgiem o ruchach społecznych od czasów Berlusconiego do obecnych, długich latach stagnacji włoskiej lewicy oraz o nowej demokratycznej energii, która w ostatnich tygodniach pojawiła się w tym kraju w zaskakującej formie. Kim są „sardynki” i jak długo będą świeże?

W listopadzie ubiegłego roku we Włoszech całkiem niespodziewanie wyrósł nowy ruch protestu. Na pierwszy rzut oka jego uczestnicy wyglądają dość niepoważnie. Protestujący, nazywający sami siebie „sardynkami”, zapełnili po brzegi słynny boloński plac Piazza Grande, niosąc wizerunki i plakaty przedstawiające tę jakże wymowną rybę – która według organizatorów miała symbolizować wspólnotę, brak przemocy i powszechną wolność. Przez następne kilka tygodni protestujący – głównie osoby młode, przedstawiciele klas średnich, pracownicy sektora usług, posiadający wysokie kwalifikacje, ale rzadko znajdujący pracę – niespodziewanie powtarzali wyczyn z Bolonii. Na krótki czas zajęli aż 90 innych placów, a liczba osób uczestniczących w tych spontanicznych protestach była największa od czasów drugiej wojny światowej.

Główny cel „sardynek” był prosty – zapobiec przejęciu w nadchodzących wyborach regionalnych dobrze prosperującego lewicowego regionu Emilia-Romania przez rasistowską i faszystowską Ligę Matteo Salviniego, która w ogólnokrajowych sondażach osiąga notowania rzędu 33%. Protest dotyczy jednak nie tylko samej Ligi, ale głębszego zepsucia dyskursu politycznego i działań politycznych zarówno po prawej, jak i po lewej stronie sceny politycznej.


Jamie Mackay: Całe ławice „sardynek” objawiły się pod koniec ubiegłego roku, najwyraźniej znikąd. Jak rozumieć ich nagłe pojawienie się w kontekście innych niedawnych wydarzeń politycznych we Włoszech?

Paul Ginsborg: To o wiele trudniejsze pytanie, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Zanim do akcji wkroczyły „sardynki”, Włochy już się właściwie skończyły pod względem ruchów obywatelskich. Wydawało się, że w większości Europy zachodzą zmiany, ale ze strony Włoch czy „czerwonej” Bolonii – bo tak nazywano to miasto w latach 60. i 70. ze względu na silnie lewicową kulturę polityczną – panowała głucha cisza. Na początku lat 90. było kilka poważniejszych mobilizacji klasy średniej, ruch Girotondi był ważną częścią ówczesnej koalicji przeciwko Berlusconiemu. Były to jednak bitwy toczone w defensywie, krótkotrwałe. Z ruchu Popolo Viola, który wyprowadził na ulice siedemdziesiąt tysięcy młodych ludzi, w ciągu miesiąca nie pozostało nic. A jednak „sardynki” pozostają, i to jest w pewnym sensie niezwykłe.

Włoskie małżeństwo z rozsądku

czytaj także

Włoskie małżeństwo z rozsądku

Tobias Mörschel, Michael Braun

Tego rodzaju fale bądź to porywają ludzi, bądź sprawiają, że na kolejną próbę trzeba czekać dziesięć lat. Dlaczego ten właśnie ruch wykrzesał taką energię – tego nie wiem. Na pewno wycisnęli co się dało z mediów społecznościowych. Nie mam pewności co do przyczyn, za to efekty nie pozostawiają wątpliwości. Nowy ruch zmienił już trendy sondażowe. Udało im się doprowadzić do spadku poparcia dla Salviniego o cały punkt procentowy, a to dużo. Jest jasne, że dokądś to prowadzi.

„Sardynkom” powszechnie się zarzuca, że są, ogólnie rzecz biorąc, apolityczni. Na demonstracji we Florencji ktoś zaczął machać ponad tłumem wielką flagą komunistów, a wszyscy dookoła zaczęli wołać, żeby ją schował. Odrzucili także namowy, żeby sprzymierzyć się z którąkolwiek z partii, a nawet utworzyć własną. Odpowiadają, że wcale nie są apolityczni, ale raczej apartitica – tzn. wrogo nastawieni do nadużyć, jakich od wielu lat dopuszczały się włoskie partie polityczne.

Ten ruch dopiero się zaczął i będzie szybko ewoluował. Jego sednem jest odrzucenie przemocy. Nastąpiło wielkie, acz niewypowiedziane przejście od polityki bojówek, takich jak Czerwone Brygady z lat 70., do kultu postawy bez przemocy i masowego wyznawania pacyfizmu. „Sardynki” są całkowicie „niewinne” w ścisłym politycznym znaczeniu tego słowa, zatem ich krytycy nie wiedzą, co z nimi począć. W obecnych czasach pacyfizm sam w sobie jest radykalnym programem.

Interesujące jest, jak skutecznie udało im się przerwać retorykę Salviniego. Jak można się było spodziewać, jego pierwszą reakcją był atak – powiedział: „Naślę na nich koty!”. Jednak w obliczu tak – jak mówisz – niewinnego ruchu, te pogróżki trafiły kulą w płot, nawet wśród jego zwolenników. Zgadzam się, że organizatorzy pokazali, jak użyteczna może być postawa bez przemocy w obejściu logiki prawicowego populizmu. Czy to jednak wystarczy, aby otworzyć nową demokratyczną przestrzeń?  

Pojawia się możliwość powstania nowego języka polityki. Moglibyśmy nieco przekornie zasugerować, że zarówno Machiavelli, jak i Marks zostali wyproszeni tylnymi drzwiami. Odpowiedź na pytanie będzie w wielkim stopniu uzależniona od zbiorowej zdolności słuchania. We Włoszech na politycznych posiedzeniach nikt nikogo nie słucha. Zamiast tego ludzie zbijają się w grupkę gdzieś z tyłu sali i knują. Potrzebujemy polityki, która dąży do rozszerzenia demokracji i broni jej wewnętrznych mechanizmów. Często posiedzenia kończą się grubo po wyznaczonym czasie, a prym w tych nocnych godzinach narad wiodą mężczyźni. To szokujący, ale szeroko rozpowszechniony sposób działania. Jeśli jakiś ruch ma cokolwiek znaczyć, to, co przed chwilą mówiłeś o języku, musi dotyczyć także innych sfer. Jednym z najbardziej niepokojących aspektów polityki ruchów społecznych jest nieustanna rotacja – ludzie pojawiają się i za chwilę znikają. Przelatują jak komety, i tyle ich widzieli.

Czy Włosi oddadzą kraj w łapy faszystów?

Wyjątkiem od tej reguły jest z pewnością Ruch Pięciu Gwiazd (M5S), który w zaledwie dziesięć lat przemienił się z ruchu społecznego w największe ugrupowanie polityczne w rządzie. Z pozoru jego siła również opierała się na zasadzie demokracji bezpośredniej. Jak ma się ten eksperyment do „sardynek”?

Ruch Pięciu Gwiazd się skończył albo właśnie się kończy – i to właśnie daje „sardynkom” pole manewru. Jest fascynujące, jak Włochy przeszły od tradycyjnego rządu odpowiadającego składowi parlamentu do fiksacji M5S na formach demokracji uczestniczącej. Ale oni to całkowicie spartolili. Pozostało ogólne wrażenie nie prawdziwie partycypacyjnego modelu, ale raczej fałszerstwa okraszonego czołobitnością wobec ich przywódcy, Beppe Grillo.

Jednym z najbardziej niepokojących aspektów polityki ruchów społecznych jest nieustanna rotacja – ludzie pojawiają się i za chwilę znikają.

Jest jeszcze ich platforma organizacyjna Rousseau, której wewnętrzny mechanizm pozostaje tajemnicą. W gruncie rzeczy około trzydziestu tysięcy członków tego ruchu – który w istocie jest dużo liczniejszy – używa ankiet i sondaży, aby decydować o kierunku działań partii. Tymczasem linia polityczna partii jest w jasny sposób dyktowana przez przywództwo ugrupowania, na które składa się pięć czy sześć osób. To ironiczne i jednocześnie smutne, że znienawidzony system prawyborów w Partii Demokratycznej Zingarettiego – gdzie głosuje dwa czy trzy miliony osób – jest dużo bardziej demokratyczny.

M5S i PD tworzą teraz wspólny rząd i nieuchronnie zbliża się chwila, kiedy przegrają wybory na rzecz skrajnej prawicy. Desperacko usiłują skorzystać z wpływu ruchu „sardynek” na debatę publiczną, aby go wchłonąć, zmanipulować i ostatecznie zneutralizować. Czy ich wysiłek doprowadzi ten ruch do przedwczesnej śmierci?

Z pewnością można sporządzić listę słabych stron „sardynek”. Ich słabości dzielą się zasadniczo na dwa główne obszary: pierwszy z nich jest wewnętrzny, drugi zewnętrzny. W pierwszej z tych kategorii mieszczą się wszelkie negatywne emocje – zazdrość, narcyzm, pragnienie kontroli, wszelkiego rodzaju uwarunkowania osobiste, w tym prymat interesów rodziny. W drugiej wskazalibyśmy na wszystkie instytucje, ich sposoby działania i używany przez nie język, lewicowych intelektualistów, polityczną administrację rządową oraz osoby związane z partiami itp. Jak już się to skończy, łatwo będzie mówić – a nie mówiłem?

Fot. Marco Delfiol

Zastanawiam się jednak, jak po tym wszystkim ludzie będą widzieli sami siebie. Stopień i natura porażki będą odzwierciedlały dwojaki charakter uczestników. Z jednej strony część z nich głęboko wierzy, że możliwe są inne Włochy. Inna część natomiast podchodzi do tego z absolutnym cynizmem. Te dwa nastawienia mogą współwystępować u tych samych osób, jeden z tych aspektów prawdopodobnie wywrze większy wpływ na sposób funkcjonowania takiej osoby w ruchu. Porażka, owszem, może przysporzyć cynizmu i wywołać rezygnację, ale najpierw samo działanie wytworzy niezapomniane chwile i nowe rodzaje energii. Ostatecznie pytanie brzmi: jakie mechanizmy i wizje jednoczą ludzi?

Facebookokracja

Jednym z pozytywnych aspektów odejścia „sardynek” od konwencjonalnych podziałów politycznych jest ich zdolność do przyciągania szerokiej i zróżnicowanej rzeszy uczestników. Jak utrzymać tego rodzaju pluralizm? Jakiego rodzaju polityki to wymaga?

Jedna z możliwych przyszłości to sprzyjanie radykalnym reformom. Według mnie to obecnie jedna z największych zagadek: jak wyglądałyby reformy, które nie ograniczałyby się do otrzymywania płynących z góry od opiekuńczego państwa zasiłków – w dodatku coraz mniejszych, w miarę jak zaciskanie pasa staje się normą? Obywatele zdecydowanie potrzebują takiego wsparcia, ale warto się zastanowić, czy istnieje możliwość wynalezienia innego rodzaju reform, bardziej politycznych i uczestniczących, w ramach których jedna reforma wywołuje, niczym kula śniegowa, następną? Być może obywatele zrozumieliby, że sfera polityki nie jest odrębna, ale ściśle związana z codziennym życiem.

**
Paul Ginsborg jest historykiem, przewodniczącym stowarzyszenia Libertà e Giustizia, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat organizowało wiele działań w obronie konstytucji oraz niezawisłości włoskiego wymiaru sprawiedliwości.

Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jamie Mackay
Jamie Mackay
Reporter, korespondent Krytyki Politycznej
Dziennikarz, reporter, pisarz i tłumacz. Publikuje regularnie w magazynie Freize, portalu TLS i piśmie Internazionale. Jest autorem książki „The Invention of Sicily” poświęconej kulturowej historii Sycylii, która wyjdzie nakładem wydawnictwa Verso. Mieszka we Włoszech.
Zamknij