Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Joseph E. Stiglitz i były dyrektor Rady Doradców Ekonomicznych Lawrence H. Summers spierają się o kryzys ekonomiczny i decyzje władz USA, jakie po nim podjęto.
CAMBRIDGE – W najważniejszych punktach zgadzam się i od dawna zgadzałem się z Josephem Stiglitzem i Rogerem Farmerem. Paradygmat „nowej ekonomii keynesowskiej”, wedle którego cykle gospodarcze wynikają z przejściowej lepkości cen i płac, nie wystarcza dla pełnego wyjaśnienia, skąd wzięły się zjawiska takie jak wielki kryzys (w latach 30. XX wieku) i wielka recesja (w pierwszej dekadzie XXI wieku). W następstwie kryzysu finansowego dziesięć lat temu uczyniono zbyt mało, by pobudzić popyt łączny. Równiejszy rozkład dochodów sprzyja zwiększeniu popytu zagregowanego. Wreszcie, żeby zminimalizować ryzyko kryzysów w przyszłości trzeba wprowadzić znacznie ściślejsze regulacje sektora finansowego niż te, które istniały przed 2008 rokiem.
czytaj także
Nadal nie zgadzam się jednak ze Stiglitzem w kwestii oceny dorobku doradców mających wpływ na kształtowanie polityki gospodarczej kraju, a z obydwoma, Farmerem i Stiglitzem różnię się w niektórych aspektach teorii sekularnej stagnacji.
Zacznijmy od dorobku. Stiglitz ma rację mówiąc, że nie powinno się wymagać od ekonomistów, by byli zgodni w kwestii politycznej wykonalności pewnych decyzji. Powinni jednak być w stanie uzgodnić, co faktycznie jest napisane w danym tekście. W swoim komentarzu opublikowanym na łamach „New York Times’a”, na który z dumą się powołuje, Stiglitz wzywał do stworzenia pakietu stymulacyjnego w wysokości „od przynajmniej 600 miliardów do 1 biliona dolarów rozłożonych na dwa lata”. Administracja Obamy poprosiła o pakiet wynoszący w sumie ok. 800 miliardów, czyli mieszczący się dokładnie w przedziale zakreślonym przez Stiglitza. A przecież musiała przy tym pokonać polityczne ograniczenie w postaci koniecznej do uzyskania zgody Kongresu. Tak więc nie wiem, czego właściwie Stiglitz próbuje dowieść.
czytaj także
Stiglitz twierdzi dalej, że w analizie, którą napisał na zlecenie Fannie Mae w 2002 roku, zawarł wyłącznie ocenę, że ówczesne praktyki tej instytucji w zakresie udzielania pożyczek nie wiązały się z ryzykiem. Nie tak rozumiem tamtą publikację. W swojej analizie Stiglitz pisał o tym, że dziesięcioletnie ryzyko jest niższe niż jeden do 500 tysięcy; wspominał, że nawet jeśli myli się o cały rząd wielkości, to zagrożenia dla władz są nikłe i radził regulatorom rynku z tamtego okresu, by nie przejmowali się za bardzo, że ich modele mogły nie uwzględnić jakiegoś ryzyka. Przedstawił argumenty przeciwko analizom Congressional Budget Office, Departamentu Skarbu i Banku Rezerw Federlnych. Wszystkie wymienione instytucje regulacyjne twierdziły – w oparciu o te same dane, z których korzystał Stiglitz – że ukryte gwarancje dla Fannie Mae mogą być potencjalnie bardzo kosztowne.
Nie rozumiem też do końca, co Joe chciał powiedzieć o instrumentach pochodnych. W artykule, na który odpowiada, napisałem wyraźnie, że żałuję mojego poparcia dla ustawy z 2000 roku. Zaznaczyłem jednak, że gdyby tej ustawy nie było, to można śmiało założyć, że Commodity Futures Trading Commission pod rządami administracji Busha przejęłaby kontrolę nad derywatami. Wskazałem też na kwestię pewności otoczenia prawnego, którą podnosiło wielu zawodowych prawników.
czytaj także
Co z teorią o sekularnej stagnacji? Zgadzam się ze Stiglitzem, że prognoza Alvina Hansena nie sprawdziła się po II wojnie światowej, bo ekspansywna polityka i zmiany strukturalne w gospodarce nałożyły się na siebie. I właśnie dlatego pięć lat temu odkurzyłem koncepcję sekularnej stagnacji: chciałem pokazać, że gospodarka w 2013 roku potrzebuje zarówno pewnej ekspansywności fiskalnej, jak i przemian strukturalnych, by osiągnąć pełne zatrudnienie. Zawsze, gdy omawiałem zjawisko sekularnej stagnacji, starałem się podkreślić zróżnicowanie czynników strukturalnych, w tym nierówności, wysokiego udziału zysków w PKB, zmian relatywnych cen oraz globalnych wzorców oszczędzania. Więc znów, z czym właściwie nie zgadza się Stiglitz?
Farmer w swym wyważonym komentarzu pisze, że jego pionierskie modele, które zaczął rozwijać w ostatnich latach, dają właściwe ramy do rozważań o chronicznie wysokim bezrobociu. Twierdzi też, że wychodząc od odpowiednich fundamentów mikro można dojść do wniosku o nieskuteczności polityki fiskalnej. Sądzę, że prace nad jego modelami mogą być bardzo owocne w przyszłości i żałuję, że nie w pełni je jeszcze rozumiem. Na razie jednak dowody empiryczne, porównania międzynarodowe, badania szeregów czasowych oraz lokalnych zróżnicowań wewnątrz Stanów Zjednoczonych przekonują mnie do uznania, że polityka fiskalna jako taka jest skuteczna. Uważam jednocześnie, że poglądy Farmera na temat wykorzystania polityki monetarnej do stabilizacji cen aktywów zasługują na poważne rozważenie.
Kończąc, mam nadzieję, że Stiglitz odpowie pozytywnie na wielokrotne sugestie z mojej strony, żebyśmy przedyskutowali te zagadnienia twarzą w twarz na uniwersytecie Columbia, na Harvardzie albo w innym odpowiednim do tego miejscu. Możemy zgodzić się wszyscy, że w pracy nad lepszym zrozumieniem lekcji historii makroekonomii stawka jest bardzo wysoka – chodzi o uniknięcie w przyszłości wydarzeń takich, jakie miały miejsce w ostatniej dekadzie.
***
Lawrence H. Summers był sekretarzem skarbu USA (1999-2001), dyrektorem Rady Doradców Ekonomicznych (2009-2010) i rektorem Uniwersytetu Harvarda (2001-2006), gdzie obecnie wykłada.
Copyright: Project Syndicate, 2018. www.project-syndicate.org Tłumaczenie Maciej Domagała