W wakacje czekam na stacji benzynowej na swoją kolej do dystrybutora i gdy już mam się przesuwać na wyczekane miejsce, wolno, ale zdecydowanie w tym samym kierunku zmierza czarne Audi Q7, które właśnie wjechało na stację. Jego właściciel nie ma zamiaru czekać – tak jakby samochody o cenach powyżej 250 000 złotych nie miały funkcji postój. Dopiero zajechanie mu drogi z klaksonem pozwoliło przywrócić porządek – każdy czeka na swoją kolejkę. Można twierdzić, że to zwykły przypadek, gdyby nie to, że podobnych historii nazbierało mi się wiele. Szczególnie zapadła mi w pamięć długa podróż Jaguarem z pewnym bogatym przedsiębiorcą, który nie chciał pozwolić, aby wyprzedził go jakikolwiek inny samochód. Gdy niestety się to komuś udawało, wyprzedzał go zaraz na trzeciego, przekraczając przy tym trzykrotnie dozwoloną prędkość i krzycząc „Ja mam lepszy samochód!”.
O tym, że moje historie to nie tylko anegdoty, ale świadectwo jakiejś głębszej zależności przekonują badania przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim. Paul Piff, bazując na eksperymentach, quizach, grach internetowych i badaniach w terenie, wykazał związek między posiadanym bogactwem a skłonnością do egoizmu i zachowań naruszających normy. Bogaci nie tylko dbają o swój interes, co nie byłoby znowu tak wielkim odkryciem, ale jeszcze, żeby zrobić sobie dobrze, są skłonni łamać przepisy. To nastawienie łączy się z mniejszym współczuciem, zrozumieniem i dbałością o godność innych ludzi. O tym, jakie konsekwencje ma to dla codziennych interakcji, najzwięźlej komentuje sam Piff: „Bogaci częściej prezentują zachowania potocznie określane jako «bycie dupkiem»”.
Badaniom Piffa można zarzucić, że odnosiły się do spraw małych i w sumie nieistotnych – przekraczania prędkości, drobnych oszustw i nadużyć. Rzecz w tym, że te drobne sprawy to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Ostatnie lata dostarczają nam aż nadto przykładów afer z bogactwem w tle. Pierwszy był chyba WorldCom, gdzie menadżerowie stosowali oszustwa księgowe, żeby podtrzymać wartość firmy i swoje zarobki. Potem wór ze skandalami się otworzył i wypadły z niego m.in. Enron, Lehmann Brothers i Madoff. Listę na dziś zamyka afera z manipulacjami bankowców wokół stopy procentowej LIBOR. Łamanie reguł przez bogatych ludzi zarządzających wielkimi pieniędzmi staje się na tyle palące, że poważni ludzie tacy jak na przykład Joseph Stiglitz stwierdzają, że olbrzymie wynagrodzenia dla arystokracji biznesu prowadzą do wynaturzeń i zachowań nieracjonalnych.
Bogactwo niszczy moralną tkankę życia społecznego, począwszy od zachowań w kolejce, a na działalności wielkich firm skończywszy. Dlatego moralności dać trzeba materialne podstawy. Pomóżmy bogatym i dla ich własnego dobra wysoko ich opodatkujmy.
PS. Jeśli dla kogoś interes i użyteczność ważniejsze są niż moralność, niech weźmie pod uwagę jedno z kluczowych ustaleń ekonomii o malejącej wartości krańcowej. Dla bogatych każdy następny dolar jest warty coraz mniej, więc, żeby zachować ich poczucie szczęścia, kupka, do której dokładają, musi być odpowiednio mała.