Uzależnienie wygląda trochę jak zakochanie [rozmowa]

Rozmowa Dawida Krawczyka z Maią Szalavitz, w której znajdziecie najlepszą być może radę, jakiej można udzielić młodym ludziom, zanim pierwszy raz sięgną po alkohol lub inną substancję psychoaktywną.
Fot. Bermix Studio/Unsplash

Uzależnienie przypomina stan zakochania – problem w tym, że jest to uczucie wobec czegoś, co szkodzi.

Dawid Krawczyk: Mam w ręku twoją książkę, Unbroken Brain: A Revolutionary New Way of Understanding Addiction. Już na okładce zapowiadasz rewolucję w tym, jak powinniśmy rozumieć uzależnienie. Jak je dzisiaj przeważnie postrzegamy i dlaczego uważasz, że należy to zmienić?

Maia Szalavitz: Jeśli przyjrzymy się definicjom w podręcznikach medycznych służących do diagnozy pacjentów, to uzależnienie można sprowadzić do kompulsywnego zachowania, które jest podejmowane mimo negatywnych konsekwencji.

To spójrzmy. Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób ICD-11 uzależnienie od opioidów opisuje tak: „Używanie opioidów dominuje nad innymi aspektami życia, w tym utrzymaniem zdrowia oraz codziennymi czynnościami i obowiązkami. Używanie opioidów trwa lub nasila się pomimo wystąpienia szkód lub negatywnych konsekwencji (np. powtarzające się problemy w relacjach, konsekwencje zawodowe lub szkolne, negatywny wpływ na zdrowie)”.

Kompulsywnym zachowaniem może być zażywanie substancji psychoaktywnych, hazard, seks, a w zasadzie to jakakolwiek inna czynność. Wyobraźmy sobie kogoś rzeczywiście uzależnionego np. od hazardu. Ryzykuje, że zniszczy swój związek albo straci pracę, ale i tak idzie grać, czyli mimo wyraźnych szkód nadal postępuje kompulsywnie.

Wcześniej, kilkadziesiąt lat temu, powszechna była taka wizja, że narkotyki „przejmują” mózg osoby uzależnionej. Tyle że to nigdy nie była prawda. Przecież nawet osoby ciężko uzależnione nie zachowują się jak zombie z filmów klasy B. Mało kto będzie robił sobie zastrzyk na środku ulicy, zupełnie nie przejmując się konsekwencjami. Tak naprawdę osoby uzależnione wykonują sporo pracy, żeby swoje uzależnienie ukryć – bo w ten sposób mogą je podtrzymywać.

To czym w takim razie jest uzależnienie?

Bardziej przypomina stan zakochania – problem w tym, że to uczucie wobec czegoś, co szkodzi. Według mnie powinniśmy patrzeć na uzależnienie jak na zaburzenie procesu uczenia się. Kiedy pojawia się koszt lub kara, uczysz się, żeby nie podejmować jakiegoś działania. Jeśli nadal, mimo kary, podejmujesz działanie, to znaczy, że z twoją zdolnością uczenia się, coś jest nie tak. Na tym polega istota uzależnienia.

Narkotyki powodują uzależnienie? To nie takie proste

A może dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że co prawda odczuwam koszty, ale zyski są na tyle atrakcyjne, że przeważają nad krzywdami, które wyrządzam sobie i innym?

W każdym uzależnieniu, czy to behawioralnym, czy związanym z substancjami, chodzi o to, że działanie używki cię uspokaja, daje ulgę, sprawia przyjemność lub pozwala poczuć się tak dobrze jak nic innego. I właśnie tutaj jest problem, bo jeśli rzeczywiście to jest jedyny sposób na znalezienie komfortu, to uzależnienie będzie trwać, chociaż odbija się na zdrowiu, relacjach rodzinnych i zawodowych.

Swoją drogą, nie ma czegoś takiego „pozytywne uzależnienie”. Jeśli poświęcam swoje życie na naukę gry na instrumencie albo na trening sportowy, ale nadal mam relacje z przyjaciółmi i bliskimi i nie odbija się to na moim zdrowiu, to nie ma mowy o uzależnieniu, tylko o pasji. A jeśli na przykład całe życie podporządkowujesz treningom biegowym, robisz je mimo nawracających kontuzji, zawalasz zobowiązania wobec bliskich, to pewnie jesteś uzależniony.

Łatwiej chyba uzależnić się od stawiania pieniędzy na bieganie niż od samego biegania. Więcej mamy chyba uzależnionych hazardzistów niż biegaczy. Co jest takiego pociągającego w hazardzie, że potrafi tak silnie uzależniać?

Osobiście nigdy nie czułam tej siły przyciągania hazardu. Wiem jednak z rozmów z osobami uzależnionymi, że to świetny sposób na to, żeby odłączyć się od świata i na chwilę zawiesić zasady jego funkcjonowania. Bo kiedy stawiamy pieniądze, oddajemy swoją przyszłość w ręce losu – tak jakbyśmy chcieli sprawdzić, czy jesteśmy szczęściarzami. A przecież każdy chce być wybrańcem losu, więc jeżeli naprawdę nam na tym zależy, to gramy, dopóki nie wygramy. Cała zabawa w tym, że nie wiemy, kiedy przyjdzie nagroda – to chyba najbardziej uzależniający mechanizm, jaki istnieje, nazywa się „wzmocnienie przerywane”. Jego istota: nie wiesz, kiedy czeka cię nagroda, więc ciągle podejmujesz określone działanie, bo zawsze istnieje szansa, że to właśnie kolejna próba może zakończyć się sukcesem.

I ludzi to uzależnia?

Oj, bardzo! Zwróć uwagę, że właśnie ten mechanizm leży u podstaw toksycznych relacji. Raz partner jest do rany przyłóż, innym razem jest nie do zniesienia, ale właśnie ta zmienność i niepewność gwarantuje ekscytację. Jaki będzie przy następnym spotkaniu? Nie wiadomo.

Jak poprawić zdrowie psychiczne w XXI wieku?

A jak to jest z podatnością na uzależnienia? Jesteśmy w stanie przewidzieć, kto się uzależni, a kto nie?

Jak dotąd nie odkryto jednego genu uzależnienia. Jeśli masz większą skłonność do podejmowania ryzyka lub masz trudności z kontrolowaniem impulsów, to jest pierwszy czynnik, który zwiększa prawdopodobieństwo rozwinięcia się uzależnienia. Występowanie stanów lękowych, depresji, choroby afektywnej dwubiegunowej, ADHD i autyzmu też je zwiększają.

Kolejny istotny czynnik, który może pomóc rozwinąć się uzależnieniu, to doświadczenie traumy w dzieciństwie. Dodajmy do tego jeszcze ekonomiczną biedę, poczucie bezsensu i bezcelowości. Oczywiście, żaden z tych czynników nie jest w stanie samodzielnie wywołać uzależnienia. Bardzo bogaci ludzie z definicji nie są biedni, ale też są narażeni na uzależnienia – ich życie potrafi być z kolei pozbawione wyraźnej struktury. Z drugiej strony mają więcej zasobów, żeby się leczyć.

Czyli ostatecznie wszyscy jesteśmy podatni na uzależnienia?

Nie do końca. Wiele mówi się obecnie o kryzysie uzależnień od opioidów. Pamiętajmy jednak, że z opioidów na jakimś etapie życia korzystało blisko 70 procent dorosłej populacji w USA, a tylko u ok. 2 procent rozwinęło się uzależnienie. Prawda jest taka, że większość ludzi nie uzależnia się od większości substancji psychoaktywnych i czynności sprawiających przyjemność. Nie deprecjonuję wagi uzależnienia, zwracam jedynie uwagę, że dotyczy stosunkowo niewielkiego odsetka osób.

Mówisz, że jednym z czynników, które zwiększają prawdopodobieństwo uzależnienia, jest trauma w dzieciństwie. Załóżmy, że uda się przeżyć dzieciństwo bez traumy i wejść w okres dojrzewania. To wtedy zaczynają się eksperymenty z używkami.

Bycie nastolatkiem jest niesamowite, bo mózg człowieka jest wtedy zdolny nauczyć się ogromnej ilości rzeczy w krótkim czasie. Skłonność do ryzyka też jest większa, bo to wtedy testujemy, jak będzie wyglądać wyfrunięcie z gniazda i życie bez rodziców. To znaczy, że wtedy też podejmujemy różne głupie decyzje. Ważne, żeby nastolatek miał poczucie, że jeśli zbłądzi, ma gdzie wrócić – że znajdzie bezpieczeństwo i zaufanie u rodziców.

Z perspektywy profilaktyki uzależnień byłoby najlepiej, gdyby nastolatki poczekały z substancjami psychoaktywnymi do trzeciej dekady swojego życia, aż ich mózg w pełni się rozwinie. Ale wiadomo, że w życiu bywa różnie i trudno tego oczekiwać. Zawsze radzę, żeby w tym okresie zwrócić uwagę na coś innego.

Na co?

Na swoją reakcję na substancje psychoaktywne, w tym alkohol. Jeśli próbujesz ich po raz pierwszy i wydaje ci się, że przeżywasz najlepsze chwile w swoim życiu, które trudno porównać z czymkolwiek innym, to jest poważny znak. I bynajmniej nie jest to znak, żeby pójść na całość i wziąć jeszcze więcej, ale żeby zastanowić się nad innymi obszarami życia. Szanse na uzależnienie można zmniejszyć, starając się poprawić jakość swojego życia – tak aby ta chwilowa euforia nie stanowiła aż tak ogromnej różnicy wobec stanu neutralnego.

Chciałbym coś takiego usłyszeć w szkole. Pamiętam, że jako nastolatek wszystko, czego dowiedziałem się na temat narkotyków, pochodziło z pogadanki z policjantem.

W Stanach edukacja na temat uzależnień jest bardzo zróżnicowana, ponieważ zależy od lokalnych ustaleń na poziomie szkół. Nie mamy ogólnokrajowego programu nauczania. Jest za to program D.A.R.E. – podobny prawdopodobnie do tego, czego doświadczyłeś, bo opiera się na wizytach funkcjonariuszy policji w szkołach. Wiemy już, że takie straszenie narkotykami nie jest w żaden sposób skuteczne, a czasem może być wręcz szkodliwe.

Dla osób skłonnych do ryzyka i poszukujących wrażeń to nawet może być zachęta. Skoro nawet policja tego odradza, to musi być coś ciekawego.

Dokładnie tak. Trudno chyba o bardziej dosłowny symbol władzy niż policyjny mundur, a nastolatki mają tendencję, żeby przeciwko władzy się buntować. Policjanci, mimo że nie są ekspertami, jeśli chodzi o profilaktykę uzależnień, chodzą do szkół ze swoimi prelekcjami, bo są one bezpłatne i dają dyrektorom poczucie, że temat mają odhaczony.

Jak w takim razie powinna wyglądać profilaktyka uzależnień w szkołach?

Dużo skuteczniejsze niż pogadanki o narkotykach może okazać się stworzenie w szkole klimatu, który jest przyjazny dla uczniów, minimalizuje ryzyko gnębienia i w którym poważnie traktuje się kwestię zdrowia psychicznego. Dlatego moim zdaniem programy profilaktyczne powinny koncentrować się na nauczaniu umiejętności rozpoznawania emocji, radzenia sobie ze stresem i nawiązywania relacji. Bardziej skuteczna w profilaktyce narkotykowej niż pogadanka z policjantem może być bogata oferta zajęć sportowych, teatralnych czy muzycznych – tak działa to np. w Islandii.

Lorenc: Wyciągnąć to, co się chowa pod powierzchnią

A jak nie miałbym szczęścia wychowywać się w Islandii, tylko w Nowym Jorku, policjant w szkole podstawowej jednak nie przekonał mnie do abstynencji i jako młody dorosły zorientowałbym się, że narobiłem sobie długów, bo uzależniłem się od hazardu, to co mogę wtedy zrobić? Gdzie szukałbym pomocy?

Historycznie rzecz biorąc, leczenie uzależnień w Stanach jest zdominowane przez osoby uzależnione, które uczą się nawzajem, jak wyzdrowieć. To niekoniecznie jest zła metoda, ale na pewno obciążana pewnymi problemami – największy z nich to uniwersalizacja indywidualnego doświadczenia i przerzucanie go na innych. Odpowiadając na twoje pytanie, obstawiam, że miałbyś 90 procent szans, że wylądujesz na terapii opartej na 12 krokach.

To wciąż aż tak popularny model leczenia?

Zdecydowanie najpopularniejszy. Spotkania Anonimowych Hazardzistów są całkiem powszechne, łatwo je znaleźć i do nich dołączyć. Oczywiście znalazłbyś też gabinety psychoterapeutów, którzy specjalizują się w terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) i motywacyjnej (MET) – obydwa nurty wykazują skuteczność w leczeniu uzależnień.

Niezależnie od tego, jaką ścieżkę wybierzesz, możesz spodziewać się uczenia takich mechanizmów radzenia sobie z problemami, które nie będą wyrządzać ci szkód. Na tym polega istota terapii uzależnień: uświadamiasz sobie, jakie problemy przykrywa uzależnienie, a następnie nabywasz umiejętność rozwiązywania ich w mniej szkodliwy dla siebie sposób.

Zajmujesz się uzależnieniami już kilka dekad. Dzisiaj hazard to coś zupełnie innego niż jeszcze kilkanaście i kilkadziesiąt lat temu. Nie trzeba wychodzić z domu, wystarczy dostęp do internetu i można grać w karty przy kilku stołach jednocześnie, a w okienku obok jeszcze obstawiać mecze. Czy zmieniło się to, jak się uzależniamy?

Kasyna i strony hazardowe używają bardzo przemyślnych technik, które mają uzależnić użytkowników od grania. Prawda jest jednak taka, że na większość ludzi one nie działają. Biorąc pod uwagę wzrost popularności hazardu online, powinniśmy zaobserwować ogromny wzrost występowania problemów z uzależnieniem. Badania pokazują jednak, że odsetek osób, które się uzależniają, nadal waha się między 1 a 2 procent. Hazard nie uzależni każdego. W samej czynności nie ma czegoś, co magicznie zawładnie naszym umysłem.

Igrzyska na legalnym dopingu. Prawnik chce stworzyć sportowych mutantów

Jak widzisz przyszłość uzależnień? Powinniśmy przygotować się na zmiany?

Widzę sporo zmian, jeśli chodzi o substancje psychoaktywne. Po pierwsze, ciągle pojawiają się nowe substancje, które z jednej strony działają podobnie do tego, co znamy, ale z drugiej potrafią być wielokrotnie silniejsze, jak np. fentanyl. Druga kwestia to postępująca legalizacja marihuany, a trzecia to legalizacja substancji psychodelicznych, która jest już na horyzoncie. To są zmiany, których skutki trudno obecnie przewidzieć. Do tego dochodzi jeszcze ostatnia popularność leków GLP, takich jak Ozempic – trwają badania nad ich potencjałem w leczeniu uzależnień od jedzenia, hazardu i substancji psychoaktywnych. Z ciekawością się temu przyglądam.

**
Maia Szalavitz jest autorką książki Undoing Drugs: The Untold Story of Harm Reduction and the Future of Addiction. Jej poprzednia książka Unbroken Brain: A Revolutionary New Way of Understanding Addiction została bestsellerem – autorka łączy w niej wiedzę neurobiologiczną i nauki społeczne z osobistym doświadczeniem uzależnienia od heroiny. Książka ta zdobyła nagrodę National Institute on Drug Abuse w 2018 roku. Publikuje w „New York Timesie”, a wcześniej także w „TIME”, „Wired”, „Elle”, „The Nation” i „Scientific American”. Mieszka w Nowym Jorku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij