Unia Europejska

Wyścig trzech koni w holenderskich wyborach

Pieter Omtzigt, Dilan Yeşilgöz, Frans Timmermans

Nadchodzące holenderskie wybory będą pierwszymi od dawna bez Marka Ruttego. To koniec pewnej epoki, a zarazem nowe otwarcie w życiu politycznym Niderlandów. Kto wykorzysta tę szansę? O zwycięstwo walczą rządząca od trzynastu lat prawica, częściowo zjednoczona lewica i centrystyczny faworyt, który wydaje się nie chcieć wygranej.

W ostatnich latach Holendrzy stawiali się przy urnach wyborczych w marcu i tak miało być również w 2025 roku. Nachodzące listopadowe głosowanie jest anomalią, wywołaną przez polityczny gambit Marka Ruttego. Najdłużej urzędujący premier w historii kraju doprowadził do upadku własnego rządu, licząc na poprowadzenie kampanii na warunkach sprzyjających jego Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD).

Hamas jako „ruch oporu” lub straszenie „islamolewicą”. Izrael i Palestyna podzieliły Francję

Przeliczył się na tyle, że w zamieszaniu towarzyszącym upadkowi gabinetu ogłosił natychmiastowe oddanie sterów w partii i odejście z polityki po przyspieszonych wyborach. Kwestią dyskusyjną pozostaje, na ile został do tego zmuszony, a na ile było to spowodowane widocznym zmęczeniem po sprawowaniu funkcji premiera przez 13 lat. Faktem jest natomiast, że abdykacja Ruttego oznacza nowe możliwości zarówno dla jego przeciwników, jak i dotychczasowych protegowanych.

Osierocona prawica próbuje utrzymać władzę

Przywództwo w VVD po rezygnacji Ruttego objęła Dilan Yeşilgöz. Mimo imigranckiego pochodzenia i działalności w lewicowych organizacjach w młodości nowa liderka zaostrzyła linię polityczną partii, skupiając się z jednej strony na walce z imigracją, a z drugiej na większym liberalizmie gospodarczym. Sądząc po wypowiedziach Yeşilgöz, największymi zagrożeniami dla Holandii są nadmiarowi uchodźcy, wyższe podatki oraz lewica, postulująca zarówno przyjmowanie azylantów, jak i opodatkowanie bogatych.

Bernard Tapie – meteoryt, któremu nie udało się wstrząsnąć Francją

Taka narracja obliczona jest na rywalizację między innymi z Partią Wolności (PVV) Geerta Wildersa, ale zarazem zadomowiona na holenderskiej scenie politycznej skrajna prawica może być główną nadzieją VVD na utrzymanie władzy. Już Rutte w czasie swojej pierwszej kadencji rządził ze wsparciem Wildersa, więc prognozowane 20 mandatów dla PVV będzie na wagę złota dla osłabionych liberałów, jeśli zdecydują się na stworzenie prawicowej koalicji. Innym jej potencjalnym (a niespodziewanym) członkiem byłby Ruch Farmersko-Obywatelski (BBB), do niedawna czołowe ugrupowanie protestu wymierzone w rząd „teflonowego Marka”.

„Liberalny komunista”, „Czerwony Książę” albo „Król” – kim był Giorgio Napolitano?

Na wiosnę BBB wydawał się murowanym faworytem do wyborczego zwycięstwa. Odniósł zaskakujący sukces w wyborach prowincjonalnych, a sondaże dawały mu poparcie na poziomie 22 proc., prawie dwukrotnie wyższym niż VVD w analogicznym okresie. Farmerzy stracili jednak impet, co może dowodzić, że przynajmniej częściowo manewr Ruttego przyniósł skutek, ale równie ważne (lub ważniejsze) było pojawienie się kolejnego gracza.

Holenderski Cyncynat odbudowuje chadecję

Widmo Pietera Omtzigta od dawna krążyło nad Holandią. Jeszcze jako polityk chadeckiego CDA, koalicjanta VVD, doprowadził do upadku rządu Ruttego na krótko przed wyborami w 2021 roku, gdy ujawnił skandal dotyczący niewypłacania przez organy państwowe zasiłków na dzieci. Szeregowy parlamentarzysta nagle urósł do rangi bohatera i trybuna ludowego, występującego wbrew własnej partii i współtworzonemu przez nią rządowi. Co ciekawe, Omtzigt długo tego sukcesu nie chciał skapitalizować, zwlekając z założeniem nowej partii po odejściu z CDA, zasłaniając się wypaleniem i biorąc w zeszłym roku kilkumiesięczny urlop.

Nawet po tym, jak latem ogłosił start ugrupowania pod nazwą Nowa Umowa Społeczna (NSC), wciąż mówi o swojej niechęci do zostania premierem. W reakcji na sondaże dające zwycięstwo jego partii deklarował z kolei, że nie zależy mu na wprowadzeniu do parlamentu tak dużej liczby posłów i skupia się na promocji konkretnych idei. Omtzigt występuje w roli Cyncynata, który niechętnie wraca do polityki, robiąc to wyłącznie dla ratowania ojczyzny – ile w tym prawdy, a ile przemyślnej autokreacji?

Wielu Holendrów o różnych sympatiach politycznych uwierzyło Omtzigtowi i popiera NSC, mimo jego opieszałości w kwestii publikacji programu wyborczego. We w końcu zaprezentowanym dokumencie widać chęć pogodzenia zróżnicowanego elektoratu poprzez unikanie kontrowersyjnych stanowisk, jednak zza tej ostrożności przebija się chadecja starego typu: proponująca socjalny konserwatyzm i umiarkowany protekcjonizm. Omtzigt pozycjonuje się bliżej centrum niż rządząca VVD i w przeciwieństwie do niej wyklucza koalicję ze skrajną prawicą. Alternatywę dla partnerstwa z Wildersem stanowią między innymi zieloni socjaldemokraci.

Europejski komisarz na czele lewicy

Kalendarz debat przedwyborczych jest w Holandii dosyć napięty, ale mimo to Omtzigt zgodził się na spotkanie jeden na jeden z Fransem Timmermansem, jednym z jego głównych rywali i przywódcą centrolewicowej koalicji Zielonej Lewicy (GL) oraz Partii Pracy (PvdA). Rozmowa przebiegła w wyjątkowo spokojnej, kulturalnej atmosferze i było widać, że żaden z uczestników nie chce zanadto sprowokować konkurenta lub wbić mu szpili. Zamiast kłócić się o kwestie sporne, szukano punktów wspólnych i wymieniano się uprzejmościami.

Jednocześnie Timmermans, do niedawna wiceszef Komisji Europejskiej, jest dla prawicy wcieleniem zła. Kampania VVD opiera się w dużej mierze na straszeniu, że ten europejski biurokrata uderzy Holendrów po kieszeniach i odbierze im suwerenność, aby przekazać faktyczną władzę Brukseli. W umiarkowanie lewicowym i proeuropejskim programie kandydata GL/PvdA trudno znaleźć potwierdzenie dla tych tez, ale nie ulega wątpliwości, że jeśli progresywna koalicja chce współtworzyć następny rząd, to bez Omtzigta nie będzie miała na to szans.

W tej chwili sondaże dają NSC ok. 30 mandatów na 150 miejsc w parlamencie, a GL/PvdA o kilka mniej, co po doliczeniu pomniejszych partii lewicowych i centrowych powinno umożliwić sformowanie koalicji rządowej. Jednocześnie Omtzigt nie zamyka się na współpracę z VVD, ale i tutaj konieczne byłoby dokooptowanie kilku pomniejszych partii, więc w obu scenariuszach rozmowy koalicyjne będą prawdopodobnie długie i żmudne. Jednak w ciągu dwóch pozostałych do głosowania tygodni wiele może się zmienić.

Niderlandy: od zjedzenia premiera po monarchię bez właściwości

W holenderskiej polityce zdarzało się nie raz i nie dwa, że na ostatniej prostej któraś partia wrzucała niespodziewanie wyższy bieg, znacząco przekraczając sondażowe przewidywania. Czy po raz kolejny będzie to VVD, obiecująca Holendrom bezpieczeństwo i ciągłość z polityką ostatnich lat? A może premierem zostanie europejski komisarz, o ile kosztem pomniejszych partii lewicowych zbierze dość dużo głosów taktycznych? Największą niewiadomą pozostaje Omtzigt – faworyt, który wciąż odmawia zgłoszenia swojej kandydatury na stanowisko szefa rządu, i centrysta, balansujący między różnymi obozami politycznymi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Student UW, publicysta Krytyki Politycznej
Student historii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij