Unia Europejska

Skrajna prawica idzie po władzę we Włoszech. Kto może ją powstrzymać?

Już za miesiąc we Włoszech odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne. Jeśli w międzyczasie nie dojdzie do politycznego trzęsienia ziemi, to w ich wyniku władzę obejmie najbardziej prawicowy rząd w historii Republiki Włoskiej, czyli mniej więcej od czasu upadku Mussoliniego.

Ostatnie lata we Włoszech były burzliwe nawet jak na tamtejsze standardy i obfitowały w liczne kryzysy polityczne. Ostatni z nich doprowadził do upadku rządu jedności narodowej, kierowanego przez Mario Draghiego. Z tego powodu 25 września odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne, w których według prognoz zapewnione zwycięstwo ma prawicowa koalicja, w skład której wchodzą narodowo-konserwatywni Bracia Włosi (FdI), populistyczna Liga oraz konserwatywno-liberalna Forza Italia Berlusconiego. Najsilniejsze jest to pierwsze ugrupowanie, a to oznacza, że po raz pierwszy w Republice Włoskiej premierką może zostać liderka partii z dumą nawiązującej do tradycji neofaszystowskich.

Włochy: „Super Mario” rezygnuje, nad krajem krążą sępy ultraprawicy

Zbliżające się wybory będą wyjątkowe także z innego powodu. Liczba parlamentarzystów została zredukowana po raz pierwszy od uchwalenia republikańskiej konstytucji, w wyniku czego obie izby będą liczyć 400 i 200 członków, podczas gdy wcześniej było to odpowiednio 630 i 315. Po raz pierwszy jedna trzecia parlamentarzystów zostanie wyłoniona w jednomandatowych okręgach wyborczych. W praktyce jest to bolesny cios dla mniejszych partii, tradycyjnie posiadających liczną reprezentację we włoskim parlamencie. Sprawiło to, że tym razem zawiązano więcej koalicji. Tylko czy którakolwiek z nich zagrozi tej prawicowej?

Koalicja „żeby było (prawie) tak, jak było”

Gdy upadał rząd Draghiego, spośród głównych sił politycznych jedynie Parta Demokratyczna (PD) do końca stała po stronie technokratycznego premiera. Ta lojalność wynikała głównie ze zbieżności interesów – były szef EBC był najlepszym gwarantem stabilności, o którą walczą również demokraci.

Włochy: Kryzys w rządzie Draghiego. Będzie prorosyjski zwrot?

Centrolewica rządziła Włochami przez kilkanaście lat w ostatnim półwieczu, ale jej kolejne kadencje nie zapisały się jako okresy ambitniejszych lewicowych reform. Partia Demokratyczna oraz jej poprzedniczki raczej pielęgnowały status quo, od czasu do czasu wprowadzając umiarkowanie progresywne zmiany. A i to niekoniecznie, skoro Matteo Renzi, ostatni premier z ramienia PD, zliberalizował prawo pracy i dla zadowolenia przedsiębiorców uderzył w pracowników.

Skoro o Renzim mowa, to warto wspomnieć o jego aktualnym projekcie politycznym. Były premier opuścił Partię Demokratyczną po przegranych wyborach w 2018 roku, po czym założył Italia Viva – co brzmi dziś nieco ironicznie, zważywszy na martwość tego ugrupowania. Jego jedynym sukcesem w ostatnim czasie jest podebranie PD koalicjanta, liberalnej partii Azione. Jej lider, Carlo Calenda, postanowił opuścić centrolewicową koalicję po tym, jak dołączył do niej Sojusz Zielonych i Lewicy (AVS).

Za sprawą przyłączenia się ekosocjalistów, zmotywowanych do tego przez niesprzyjającą ordynację wyborczą, koalicja wokół PD wykonała mały skręt na lewo. Nie jest on jednak znaczący – w skład centrolewicy wchodzą też liberalna Europa+ oraz centrystyczna partia byłego lidera Ruchu 5 Gwiazd. W programie znajdują się więc jedynie umiarkowane postulaty, spośród których można wymienić np. wprowadzenie ogólnokrajowej płacy minimalnej, która we Włoszech wciąż nie jest usankcjonowana prawnie. Byłaby to jednocześnie realizacja zamiarów Draghiego w tej kwestii. Po aktualnym premierze odziedziczono również mocno proeuropejski kurs, który sprawia, że Bruksela z pewnością kibicuje PD. Łatwo jednak nie będzie, obecnie według sondaży Partia Demokratyczna idzie łeb w łeb z FdI (ok. 24 proc.), ale w głosowaniu koalicyjnym centrolewica (30–32 proc.) jest kilkanaście punktów procentowych za prawicą, której sondaże dają od 47 do 49 proc.

Liberalny sojusz Renziego i Calendy powinien z kolei liczyć na ok. 5 proc. poparcia. Wystarczy to do uzyskania całkiem solidnej reprezentacji parlamentarnej, ale odbierze Partii Demokratycznej i jej sojusznikom wielu wyborców centrowych, co przy obecnej ordynacji wyborczej stanowi idealny prezent dla prawicowej koalicji.

Populiści szukają tożsamości (i dawnego elektoratu)

Tak naprawdę to Ruch 5 Gwiazd (M5S) doprowadził do rozpadu rządu jedności narodowej. Kierując się po części osobistą ambicją, były premier Giuseppe Conte postanowił zaryzykować i przejść do opozycji, licząc na odwrócenie tendencji spadkowej w poparciu dla M5S. Inflacja i wojna w Ukrainie mocno uderzyły we Włochów, więc w M5S uznano, że przejście do opozycji i zaproponowanie dalej idących środków gospodarczych wraz z mniej proukraińskim nastawieniem przemówi do wyborców.

Możliwe jednak, że był to błąd, Ruch 5 Gwiazd nie odnotował bowiem wzrostu poparcia, wręcz przeciwnie – elektorat dalej odpływa. W dużej mierze wynika to z kryzysu tożsamości tego ugrupowania. „Gwiazdki” zaczynały jako antysystemowi zwolennicy demokracji bezpośredniej, a tymczasem od kilku lat współtworzyli różne rządy, a sam Conte stara się zrobić z M5S „poważną” partię bliską politycznego centrum. Ostatnie posunięcia tego nie zmieniły, jeden z czołowych ruchów populistycznych w Europie z ostatnich lat stara się pozbyć tej populistycznej łatki.

Częściowo pustkę po Ruchu 5 Gwiazd próbuje zapełnić prawicowo-populistyczne ugrupowanie Italexit, którego kampania, jak wskazuje nazwa, opiera się na eurosceptycyzmie. W projekt zaangażowało się wielu niegdysiejszych prawicowych członków M5S, ale Italexit na razie nie wybił się na scenie politycznej obfitującej w eurosceptyczne prawicowe partie i raczej powędruje pod próg wyborczy.

Radykalna lewica: antykorupcyjny burmistrz kontra sojusz „czerwono-brunatny”

Tymczasem na lewym skraju włoskiej sceny politycznej rywalizują dwie opcje „ludowe” – Unia Ludowa (UP) oraz Italia Suwerenna i Ludowa (ISP). Wbrew zbliżonemu nazewnictwu dwie koalicje różnią się znacząco programami politycznymi. Jeden jest stricte lewicowy, drugi natomiast do postulatów skrajnie lewicowych dołącza również idee prawicowe oraz nacjonalistyczne.

Unia Ludowa to koalicja kilku partii komunistycznych oraz socjalistycznych, której przywódcą i najbardziej popularnym reprezentantem jest Luigi de Magistris. Wsławił się on jako prokurator, gdy bezpardonowo walczył z mafią i korupcją, nie oszczędzając przy tym nawet najwyżej postawionych polityków – podejrzanym w jednym z jego śledztw był sam minister sprawiedliwości, co doprowadziło do nacisków ówczesnego rządu (zresztą demokraty Prodiego) w celu usunięcia de Magistrisa z urzędu. Ten się tym nie zraził, a po zakończeniu kariery sądowej z powodzeniem zabiegał o urząd burmistrza Neapolu, który sprawował przez kolejną dekadę. Teraz de Magistris próbuje przekuć sukces samorządowy na krajowy, startując z ambitnym lewicowym programem, inspirowanym między innymi propozycjami Mélenchona. Sondaże nie dają jednak Unii Ludowej szans na wynik na miarę francuskiego pierwowzoru – samo przekroczenie progu wyborczego nie jest oczywiste.

Bracia Włosi biorą szturmem Italię. Czego chcą, skąd się wzięli i czy jesteśmy straceni?

Podobnie rzecz się ma z ISP, określanym jako sojusz „czerwono-brunatny”. Pierwsze skrzypce gra Partia Komunistyczna (PC), która krytykuje powojenną Włoską Partię Komunistyczną za odejście od stalinizmu, uważając to za zdradę idei. Dołączyło do nich kilka pomniejszych partii lewicowo-nacjonalistycznych, ale również ugrupowania prawicowo-populistyczne. Czynnikami spajającymi są twardy eurosceptycyzm, rusofilia i antyliberalizm. Ta egzotyczna mieszanka pozostanie raczej ciekawostką i nie wejdzie do parlamentu, mimo że PC od kilku lat jest na fali wznoszącej.

Na włoskiej scenie politycznej nie brakuje więc opcji – wyborcy mogą zagłosować na najróżniejsze partie, od najbardziej mainstreamowego proeuropejskiego centrum po sojusz stalinistów i narodowców. Mimo wszystko większość z nich prawdopodobnie wybierze triumwirat Meloni, Salvini i Berlusconi, co będzie katastrofą dla Włoch i Europy. Prawicowi populiści zdołali jednak lepiej skapitalizować antysystemowe nastroje oraz niezadowolenie z marazmu we włoskiej polityce. Zarówno lewica, jak i centrum muszą wyciągnąć z tego lekcję, ale do wyborów pozostało niewiele czasu i zanosi się na to, że refleksja przyjdzie co najwyżej w ławach opozycji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij