Unia Europejska

Włoskie małżeństwo z rozsądku

Włoskich socjaldemokratów i Ruch Pięciu Gwiazd łączy znacznie więcej niż tylko strach przed rządami Ligi Matteo Salviniego.

Koalicja między Partią Demokratyczną (PD) a Ruchem Pięciu Gwiazd we Włoszech? Jeszcze miesiąc temu taki pomysł wydawał się zupełnie absurdalny. Członkowie, a w szczególności politycy PD otwarcie go odrzucali.

A jednak właśnie teraz przypieczętowana została współpraca dwóch sił politycznych, które do niedawna traktowały siebie jak największych wrogów. Antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd uważał Partię Demokratyczną za ucieleśnienie „politycznej kasty”, w oczach PD zaś pięciogwiazdkowcy uchodzili za populistyczną siłę zagrażającą przyszłości demokracji.


Spośród wszystkich partii politycznych we Włoszech właśnie te dwie chcą teraz wspólnie sprawować władzę. Bezpartyjny Giuseppe Conte zostaje na stanowisku premiera. Lider Ligi Matteo Salvini, który poprzez swoje parcie do przyspieszonych wyborów sam przyczynił się do powołania tej koalicji, zdążył już ogłosić, że nowy rząd będzie funkcjonował jedynie przez chwilę. Tylko strach przed Ligą oraz żądza stanowisk politycznych może utrzymać ich razem.

Wzlot i upadek Mattea Salviniego

czytaj także

Bliższe spojrzenie na historię Ruchu Pięciu Gwiazd pozwala jednak zauważyć, że ma on z Partią Demokratyczną więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Ruch ten pod żadnym względem nie przypomina typowych populistycznych, prawicowych ruchów w Europie – niewiele ma wspólnego z francuskim Zjednoczeniem Narodowym, Alternatywą dla Niemiec czy z Wolnościową Partią Austrii.

Beppe Grillo flirtuje z Partią Demokratyczną

Wprost przeciwnie, Ruch Pięciu Gwiazd wywodzi się z pragnienia jego założyciela, komika Beppe Grillo, by wpłynąć na włoski obóz centrolewicowy, a więc przede wszystkim na Partię Demokratyczną. Grillo zaczął od założenia w 2005 roku bloga poświęconego kwestiom ekologicznym i walce z korupcją w polityce. W szczególności celował w Silvia Berlusconiego, który sprawował władzę w latach 2001–2006, a potem od 2008 do 2011. W owych czasach Grillo systematycznie szukał porozumienia z centrolewicą. W czerwcu 2006 roku spotkał się z ówczesnym premierem Romano Prodim, by wręczyć mu półtora miliona podpisów wzywających do transformacji ekologicznej. Skarżył się potem, że w czasie rozmowy z nim Prodi „zasnął”.

We wrześniu 2007 roku Grillo zorganizował V-Day, w ramach którego w całym kraju odbyły się masowe wiece skupione wokół głównego tematu: uniemożliwienia politykom z wyrokami sądowymi startu w wyborach, ustanowienia limitu dwóch kadencji w parlamencie oraz wprowadzenia systemu głosowania preferencyjnego na listy wyborcze. W jeden dzień udało się zebrać 330 tysięcy podpisów. Były to jednocześnie głosy przeciwko prawicy spod znaku Berlusconiego. Grillo stał się wyrazicielem niezadowolenia setek tysięcy obywateli.

Włoska ekomafia zatruwa wodę, ziemię, powietrze, podrabia żywność i przemyca zwierzęta

Jego ruch miał początkowo wymiar lokalny: w wyborach samorządowych kandydaci startowali z „listy przyjaciół Beppe Grillo”. W tamtym czasie jeszcze nie myślano o powołaniu siły politycznej w skali krajowej.

Grillo próbował nawet startu w prawyborach na lidera Partii Demokratycznej w 2009 roku. Specjalnie z tego powodu wstąpił w jej szeregi. Mimo to jego kandydatura przepadła. Piero Fassino, jeden z wiodących polityków PD, stwierdził wówczas, że jeśli Grillo chce wejść w politykę, to niech sam założy partię – „zobaczymy wtedy, ile zdobędzie głosów”.

Powstanie Ruchu Pięciu Gwiazd

Grillo potraktował słowa Fassina poważnie i jesienią 2009 utworzył Ruch Pięciu Gwiazd. Jego program bazuje na dwóch filarach. Z jednej strony jest to silna agenda ekologiczna: pięciogwiazdkowcy opowiadają się za publicznymi wodociągami, ochroną środowiska, radykalnym zmniejszeniem produkcji odpadów, wzmocnieniem transportu publicznego, preferencjami dla odnawialnych źródeł energii, zwiększeniem efektywności energetycznej, a także rozwojem infrastruktury internetowej.

Jest jednak także drugi filar programowy, który uzasadniał sprzeciw wobec Partii Demokratycznej: wojna z „polityczną kastą”. Ruch Pięciu Gwiazd poszedł o krok dalej niż po prostu domaganie się oczyszczenia polityki z korupcji i klientelizmu. Za cel obrał sobie utopijną wizję demokracji bezpośredniej bez partii politycznych, w której obywatele sami podejmują decyzje, głosując przez internet.

To właśnie wtedy w Ruchu Pięciu Gwiazd przestano odróżniać centrowy obóz Berlusconiego od umiarkowanie lewicowej Partii Demokratycznej. Oba środowiska były „starymi partiami”, w których ton nadawały polityczne „mumie”. Reakcja PD była równie szorstka: pięciogwiazdkowcy zostali uznani za siłę antykonstytucyjną.

Mimo to w kolejnych latach zawsze pojawiały się momenty, gdy ponowne zbliżenie obu partii było możliwe. W 2013 roku Ruch Pięciu Gwiazd osiągnął sensacyjny wynik w wyborach parlamentarnych, zdobywając 25,9 procent głosów. Partia Demokratyczna pod wodzą sekretarza Piera Luigiego Bersaniego również zdobyła 25 procent, jednak nie dawało jej to większości parlamentarnej. Bersani zaproponował rozmowy z pięciogwiazdkowcami, jednak został przez nich upokorzony podczas publicznie transmitowanego spotkania. Ruch Pięciu Gwiazd trzymał się radykalnego stanowiska, by nie wchodzić w żadną koalicję, a zamiast tego dążyć do samodzielnej większości w dłuższej perspektywie czasowej, co pozwoliłoby im ukształtować Włochy na nowo.

Po zaledwie kilku tygodniach nowy parlament stanął przed zadaniem wyboru prezydenta. Pięciogwiazdkowcy, którzy sami określali siebie jako „ani prawica, ani lewica”, zaprezentowali swoim członkom listę dziesięciu kandydatów. Niespodzianka: znalazły się na niej same lewicowe nazwiska, a wśród nich powszechnie szanowany prawnik konstytucjonalista Stefano Rodotà, który finalnie dostał nominację. Tym razem jednak to Partia Demokratyczna odmówiła wsparcia, mimo że Grillo zadeklarował, że mogłoby to przypieczętować nową erę w relacjach tych dwóch sił politycznych.

Renzi się przeliczył

W 2014, gdy Matteo Renzi został wybrany na sekretarza Partii Demokratycznej, ta potencjalna nowa era została ostatecznie pogrzebana. Renzi poszedł na pełną konfrontację z Ruchem Pięciu Gwiazd. Mimo to w 2015 roku, w czasie kolejnych wyborów prezydenckich, pięciogwiazdkowcy znów zaprezentowali listę dziewięciu nazwisk, wśród których byli dwaj politycy „wrogiej” partii: założyciel PD i były premier Romano Prodi oraz Pier Luigi Bersani. W wewnętrznym głosowaniu Prodi uplasował się na drugim miejscu, zdobywając dwadzieścia procent głosów, a Bersani, z jedenastoma procentami, był czwarty.

Warufakis: Jak Unia wzmacnia włoskich populistów

Wszystkie te sygnały były jednak zagłuszane przez codzienne wymiany zdań i nie zostały zauważone przez opinię publiczną. Raz jeszcze konfrontacja zaostrzyła się w 2016 roku, gdy Renzi dążył do przeprowadzenia reform konstytucyjnych i prawa wyborczego. Ruch Pięciu Gwiazd kierował protestem przeciwko tym reformom, co w efekcie doprowadziło do gorzkiej porażki Renziego w referendum z grudnia 2016 roku.

W wyborach w marcu 2018 roku Ruch Pięciu Gwiazd zatriumfował, osiągając 32,7 procent głosów, podczas gdy Partia Demokratyczna musiała się zadowolić wynikiem jedynie 18,7 procent. Renzi zrezygnował z przewodnictwa w partii, jednak wciąż miał za sobą większość frakcji w obu izbach parlamentu.

Ruch Pięciu Gwiazd zaś, pod wodzą Luigiego Di Maio, powtórzył to, co Partia Demokratyczna zrobiła w 2013 roku: zaproponował demokratom koalicję. Jednak Renzi, mimo że właśnie złożył rezygnację, stanowczo odrzucił ofertę. To właśnie wtedy doszło do uformowania koalicji pomiędzy pięcigwiazdkowcami a prawicową, populistyczną Ligą.

Grillo systematycznie szukał porozumienia z centrolewicą.

Renzi był przekonany, że „sojusz populistów” u władzy szybko straci urok. Coś takiego się jednak nie wydarzyło. Nowy rząd utrzymywał popularność w trakcie kadencji, a poparcie dla obu partii nie spadało poniżej pięćdziesięciu procent. Jednak rok później równowaga sił w ramach koalicji zupełnie się zmieniła. W wyborach do europarlamentu Ruch Pięciu Gwiazd uzyskał już zaledwie 17 procent, podczas gdy Liga Matteo Salviniego podwoiła swój wynik – z 17 do 34 procent głosów.

Podczas gdy Salvini wydawał się nie do zatrzymania, Partia Demokratyczna wciąż traktowała pięciogwiazdkowców jako największego wroga. Dopiero nowy lider, Nicola Zingaretti, wyłoniony w prawyborach w marcu 2019, ostrożnie zmienił front. Jednak on także wykluczał jakąkolwiek koalicję obu partii. Postanowił za to nawiązać „dialog z wyborcami Ruchu Pięciu Gwiazd”. Renzi, jego wewnętrzny rywal w partii, otwarcie zagroził, że podjęcie jakichkolwiek prób współpracy z „gwiazdami” doprowadzi do rozłamu.

Nadzieja dla Włoch

Na tym tle widać było tylko jedną realną ścieżkę wyjścia z rządowego kryzysu: Salvini i jego Liga Północna 8 sierpnia zaproponowali przyspieszone wybory. Jednak wobec perspektywy potencjalnie przytłaczającego zwycięstwa Salviniego to Renzi przejął tym razem inicjatywę. Wezwał swoją partię do utworzenia rządu wspólnie z Ruchem Pięciu Gwiazd. Z drugiej zaś strony Grillo wystosował apel o powstrzymanie „nowych barbarzyńców” z Ligi: „Nie ma mowy, żebyśmy mieli nowe wybory!”

Facebookokracja

Przygotowało to grunt pod koalicję – istny polityczny cud. W tym momencie należy ją traktować jak typową koalicję negatywną, trzymającą się razem ze strachu przed zwycięstwem Salviniego, które mogłoby doprowadzić do gwałtownego skrętu Włoch w prawo.

Jednak w trakcie negocjacji koalicyjnych wyłoniło się coś, co wcale nie jest zaskakujące: program polityczny Ruchu Pięciu Gwiazd ma wiele więcej wspólnego z zamiarami Partii Demokratycznej niż z programem Ligi. Pod względem polityki społecznej czy podatków, podejścia do Europy, edukacji i innowacji obie strony odkryły punkty wspólne, które przez lata z premedytacją ignorowały.

Czy Włosi oddadzą kraj w łapy faszystów?

Grillo pozwolił sobie nawet wyrazić życzenie, by zwolennicy nowej siły koalicyjnej okazywali więcej „euforii”. Z kolei w Partii Demokratycznej dyskutowano, czy powinno się iść razem z Ruchem Pięciu Gwiazd również do wyborów samorządowych, by wspólnie pokonać prawicę. Te sygnały wydają się przedwczesne, jednak pokazują, że małżeństwo zawarte z rozsądku nie musi pozostać takie na zawsze, jeśli partnerzy zdecydują się wyjść ze swoich okopów.

**
Tobias Mörschel jest kierownikiem włoskiego biura Fundacji im. Friedricha Eberta.
Dr Michael Braun jest korespondentem niemieckiej gazety „Taz” w Rzymie i włoskim przedstawicielem Fundacji im. Friedricha Eberta.

Artykuł ukazał się w magazynie IPG Journal. Publikację polskiego tłumaczenia dofinansowano ze środków Fundacji im. Friedricha Eberta. Z angielskiego przełożyła Marzena Badziak.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij