Unia Europejska

Najpierw przyszli po Assange’a

Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo opisał kiedyś WikiLeaks jako „wrogą pozapaństwową służbę wywiadowczą”. Trafił w sedno – a zarazem doskonale scharakteryzował, jak powinien wyglądać każdy szanujący się kanał informacyjny.

ATENY. Wszystkie moje spotkania z założycielem WikiLeaks Julianem Assange’em odbywały się w tym samym ciasnym pomieszczeniu. Jak wiedzą służby wywiadowcze różnych krajów, między jesienią 2015 a grudniem 2018 roku wielokrotnie odwiedzałem Assange’a w londyńskiej ambasadzie Ekwadoru. Szpiedzy nie wiedzą jednak, jak wielką ulgę odczuwałem za każdym razem, kiedy stamtąd wychodziłem.


Chciałem poznać Assange’a, ponieważ głęboko cenię pierwotny zamysł, na którym oparł WikiLeaks. Kiedy byłem nastolatkiem, lektura Roku 1984 George’a Orwella sprawiła, że mnie także zaczęła trapić myśl o państwie policyjnym, opartym na nadzorze sprawowanym za pomocą rozwiniętych technologii – i o tym, jak takie państwo wpłynie na relacje międzyludzkie. Wczesne teksty Assange’a – a zwłaszcza jego pomysł wykorzystania technologii posiadanych przez państwo do stworzenia ogromnego cyfrowego lustra, które mogłoby wszystkim pokazać, co państwo robi – napełniały mnie nadzieją, że wspólnie możemy pokonać Wielkiego Brata.

Łatwo rzucić Assange’a na pożarcie lwom

Ta wczesna nadzieja zdążyła już przygasnąć, kiedy po raz pierwszy spotkałem Assange’a. Rozmawialiśmy do późnej nocy wśród regałów wypełnionych ekwadorską literaturą i rządowymi publikacjami. Urządzenie na szczycie jednego z regałów emitowało irytujący biały szum, unieszkodliwiający podsłuchy. Wraz z upływem czasu ten klaustrofobiczny salon, ten szum, utkwiona we mnie źle zamaskowana kamera w suficie i zatęchłe powietrze gabinetu sprawiały, że miałem chęć jak najprędzej stamtąd uciec.

Krytycy Assange’a od lat utrzymywali, że sam sprowadził na siebie ten areszt: ukrył się w ambasadzie Ekwadoru dlatego, że nie dotrzymał warunków zwolnienia za kaucją w Wielkiej Brytanii – a to, by nie odpowiadać na zarzuty molestowania seksualnego postawione mu w Szwecji. Jako mężczyzna czuję, że nie mam prawa wyrażać opinii w sprawie tych zarzutów. Kiedy kobiety zgłaszają napaść, trzeba ich wysłuchać. Jedynie sama przemoc, jakiej przez tysiąclecia dopuszczali się mężczyźni wobec kobiet, jest gorsza od bagatelizowania i oczerniania kobiet, które głośno mówią o doznanej krzywdzie.

Co zostało z WikiLeaks?

Pamiętam, że powiedziałem Julianowi, że gdyby chodziło o mnie, chciałbym skonfrontować się z oskarżającymi mnie ludźmi, po to, aby uważnie i z szacunkiem ich wysłuchać, niezależnie od tego, czy postawiono by mi formalne zarzuty. Odpowiedział, że też tego chce. „Ale Janis – dodał – gdybym pojechał do Sztokholmu, wsadziliby mnie do izolatki i zanim miałbym szansę odnieść się do jakichkolwiek zarzutów, wpakowaliby mnie do samolotu, wywieźli do Stanów i wsadzili do więzienia o zaostrzonym rygorze”. Abym w pełni zrozumiał, co to znaczy, pokazał mi ofertę przedstawioną szwedzkim władzom przez swoich prawników, w której proponował, że pojedzie do Sztokholmu, jeśli te zagwarantują, że nie zostanie poddany ekstradycji do Stanów Zjednoczonych pod zarzutem prowadzenia działalności szpiegowskiej. Szwecja nigdy nie rozważyła tej propozycji.

Podczas lat spędzonych w ambasadzie Ekwadoru, w warunkach, które ONZ uznały za „nieuprawnione przetrzymywanie”, wielu przyjaciół i znajomych naigrywało się z tego lęku Assange’a, mnie zaś obrywało się za to, że trzymałem jego stronę. We wrześniu ubiegłego roku historyczka, feministka i intelektualistka Germaine Greer podsumowała to z drwiną na antenie australijskiej rozgłośni publicznej: „No i nie będzie ekstradycji do Stanów”, oskarżając jednocześnie prawników Juliana o wzbudzenie w nim błędnego przekonania o nieuchronnej ekstradycji, a jednocześnie inkasowanie honorariów za jego książki.

Po aresztowaniu zamknięto Juliana w Belmarsh, cieszącym się złą sławą angielskim więzieniu o zaostrzonym rygorze, w podziemnej celi bez okien, gdzie jest jeszcze mniej świeżego powietrza i światła. Nie można go odwiedzać, czeka na ekstradycję do USA. „Niech się smaży w piekle”, pada często z ust porządnych ludzi na całym świecie, których poruszyły do głębi e-maile Hillary Clinton opublikowane przez WikiLeaks w przededniu amerykańskich wyborów prezydenckich w 2016 roku, co okazało się wodą na młyn Donalda Trumpa. Dlaczego, pytają, Assange nie opublikował niczego, co obciążyłoby Trumpa lub rosyjskiego prezydenta Władimira Putina?

Zanim wyjaśnię, dlaczego krytycy powinni się jeszcze raz dobrze zastanowić, pozwolę sobie dla porządku wspomnieć o mojej własnej frustracji wynikającej z faktu, że Assange poparł wyjście Wielkiej Brytanii z UE, że pochopnie atakował skierowaną przeciwko niemu feministyczną krytykę, że pisał felietony w obronie Trumpa oraz, co bodaj najistotniejsze, że utrzymywał kontakty z ludźmi Trumpa. Kilkakrotnie wyrażałem mu tę frustrację prosto w oczy.

A jednak krytykowanie WikiLeaks za nieopublikowanie dokumentów równo obciążających wszystkie strony jest nieporozumieniem. Serwis WikiLeaks powstał jako cyfrowa skrzynka pocztowa. Ci, którzy chcą zasygnalizować problem, mogą zostawić w niej informacje, które są prawdziwe i których ujawnienie leży w interesie publicznym. To jedyne zobowiązanie WikiLeaks. Zgodnie z zamysłem Assange’a, serwis WikiLeaks w żaden sposób nie decyduje o tym, kto jakie informacje mu przekazuje, i nie ma nad tym kontroli. Technologia, na której oparto serwis, sprawa, że nawet Assange nie może poznać tożsamości sygnalisty. Jeśli to oznacza, że większość „przecieków” będzie obciążać tylko zachodnie potęgi, to i tak WikiLeaks wyświadcza nam wielką przysługę, choćby niedoskonałą. Szkoda jedynie, że sam Assange podkopał jej wartość, publikując swoje opinie w prasie.

Žižek: Assange, szpieg dla ludzi

Ostatnie wydarzenia pokazują, że obecne położenie Assange’a nie ma nic wspólnego ze szwedzkimi zarzutami lub choćby z rolą, jaką odegrał, wspierając Trumpa kosztem Clinton. Chelsea Manning znów trafiła do więzienia za odmowę złożenia zeznań potwierdzających, że Assange namawiał bądź wspomógł ją w opublikowaniu dowodów na amerykańskie zbrodnie w Iraku i Afganistanie. Najlepsze wyjaśnienie tego, co się dzieje, przedstawił Mike Pompeo, pierwszy dyrektor CIA z nadania Trumpa, a obecnie sekretarz stanu USA.

Jeśli większość „przecieków” obciąża tylko zachodnie potęgi, to i tak WikiLeaks wyświadcza nam wielką przysługę.

Pompeo opisał WikiLeaks jako „wrogą pozapaństwową służbę wywiadowczą”. Trafił w sedno – a zarazem doskonale scharakteryzował, jak powinien wyglądać każdy szanujący się kanał informacyjny. Jak ostrzegali Daniel Ellsberg i Noam Chomsky, dziennikarze, którzy nie przeciwstawią się ekstradycji Assange’a do USA, mogą się okazać następni w kolejce, bo Trump już dziś uważa ich za „wrogów narodu”. Radość z aresztowania Assange’a i unikanie wzrokiem przeciągającego się cierpienia Manning są prezentem dla największych antyliberalnych sił.

Poza liberalizmem kolejną ofiarą ścigającego Assange’a amerykańskiego sektora obronno-przemysłowego są kobiety. Jeśli Assange wyląduje teraz w pilnie strzeżonym więzieniu za ujawnienie zbrodni przeciwko ludzkości, jakich dopuścili się mężczyźni – w mundurach lub w stroju cywilnym – żadnej kobiecie, w Szwecji czy gdziekolwiek indziej, nie pomoże to dochodzić swoich praw. Żaden feministyczny cel nie zostanie zrealizowany przez kolejną udrękę Manning.

Krawczyk: Sygnalistki

Pomysł jest zatem następujący: połączmy siły i nie dopuśćmy, by jakikolwiek kraj Europy wydał Assange’a Stanom Zjednoczonym. Pozwólmy mu udać się do Sztokholmu i wysłuchajmy, co mówią jego oskarżycielki. Wzmocnijmy pozycję kobiet, a jednocześnie ochrońmy tych, którzy biją na alarm, ujawniając występki rządów, wojska i korporacji, które te chętnie zamiotłyby pod dywan.

**
Copyright: Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Janis Warufakis
Janis Warufakis
Ekonomista, współzałożyciel DiEM25
Ekonomista, od stycznia od lipca 2015 roku minister finansów Grecji, współzałożyciel ruchu DiEM25 (Democracy in Europe Movement 2025). Autor książek „Globalny Minotaur” (2016) i „A słabi muszą ulegać?” (2017), „Porozmawiajmy jak dorośli” (2019).
Zamknij