Unia Europejska

Holandia: Główna lewicowa partia oczyszcza się z marksistów i komunistów

Partia Socjalistyczna od ponad roku czyści własne szeregi z młodych marksistów i ich sympatyków. W wyniku tego konfliktu kierownictwo partii nie tylko wyrzuciło wielu członków, ale też zerwało z własną młodzieżówką.

Holenderska Partia Socjalistyczna (Socialistische Partij, SP) powstała w latach 70. w wyniku rozłamu w jednej z planktonowych partii komunistycznych. Realne znaczenie polityczne i reprezentację w parlamencie zyskała w latach 90., po odrzuceniu komunizmu na rzecz socjalizmu demokratycznego oraz lewicowego populizmu.

Na przełomie wieków wyrosła na główną siłę antykapitalistycznej lewicy, a spore poparcie przełożyło się na dobre wyniki wyborcze. Zdobywając regularnie między 10 a 15 proc. głosów, SP była przez pewien czas trzecią siłą w holenderskim parlamencie, chociaż nigdy nie miała wpływu na rząd.

A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys

Ostatnie lata były dla Partii Socjalistycznej okresem zbliżenia się ku politycznemu centrum i socjaldemokracji, a jednocześnie przyniosły osłabienie polityczne. W zeszłorocznych wyborach parlamentarnych SP zdobyła tylko 6 proc. głosów i chociaż był to najlepszy wynik spośród partii lewicowych, to świadczy to głównie o ogólnej słabości holenderskiej lewicy oraz rozczłonkowaniu sceny politycznej (w parlamencie zasiada obecnie 17 partii).

W takich okolicznościach zaczęła się wewnętrzna rozprawa z Platformą Komunistyczną (Communistisch Platform, CP) i związanym z nią Forum Marksistowskim.

Ta pierwsza powstała w 2014 i od początku angażowała się w działania wewnątrz SP. Na stronie Platformy jej członkowie wprost napisali, że nie chcą zakładać kolejnej sekciarskiej partii komunistycznej, o której nikt nigdy nie usłyszy. Chcieli za to promować myśl marksistowską w już istniejących lewicowych organizacjach i ściągać je na lewo. Działalność w ramach Partii Socjalistycznej oraz związków zawodowych ich zdaniem stanowiła skuteczniejsze narzędzie walki o społeczeństwo „bez klas, bez pieniędzy, bez biedy i bez wojny”.

Marksiści wewnątrz SP byli aktywnymi działaczami i korzystali z możliwości szerzenia swoich idei wśród aktywu partyjnego, ale pozostali bez większego wpływu na ogólny kierunek partii. Jej władze pod przewodnictwem Lilian Marijnissen (która poniekąd odziedziczyła partię po swoim ojcu, wieloletnim liderze socjalistów) kontynuowały bowiem zwrot ku centrum, otworzyły się nawet na możliwość współpracy z liberalną prawicą premiera Ruttego i w związku z tym postanowiły rozprawić się z lewicowymi radykałami wewnątrz SP, krytycznymi wobec tych działań.

Aktywiści Partii Socjalistycznej. Fot. facebook.com/SocialistischePartij

Gdy czerwoni są zbyt czerwoni

Początkiem „czystki” w SP było wyrzucenie w październiku 2020 pięciu członków Partii Socjalistycznej aktywnych też w ramach Platformy Komunistycznej. Za pretekst posłużyło oficjalnie złamanie zakazu działalności w innej partii, mimo że Platforma za takową się nie uważa i nie jest zarejestrowana jako partia polityczna. Lewe skrzydło SP rozpoczęło kampanię przeciwko „polowaniu na czarownice”, ale była ona nieskuteczna. Zdaniem marksistów porażka wynikała z niedemokratycznej i hierarchicznej struktury, która czyniła kierownictwo wszechwładnym wewnątrz partii.

Po stronie wyrzuconych z partii stanęła młodzieżówka SP, czyli ROOD (dosłownie „czerwień”). Kilka miesięcy później jednego z nich wybrała nawet na swojego przewodniczącego. Reakcja władz partyjnych była równie zdecydowana. Partia Socjalistyczna całkowicie zerwała z własną organizacją młodzieżową.

Holandia, czyli laboratorium transformacji klimatycznej

Na nic zdały się protesty młodych aktywistów, ROOD stało się zbyt czerwone dla Partii Socjalistycznej. Władze SP wyjaśniały swoją decyzję, mówiąc o przejęciu młodzieżówki przez „obcych”, zradykalizowanych komunistów, dążących do zbrojnej rewolucji. Czemu sami zainteresowani zaprzeczają.

Na tym batalia wewnątrz SP się nie skończyła. Jesienią zeszłego roku wydalono z partii kolejnych kilkudziesięciu członków aktywnych w organizacjach marksistowskich, zawieszono również część lokalnych okręgów partyjnych, które sympatyzowały z opozycją wobec kierownictwa. W efekcie możliwe jest, że w nadchodzących wyborach samorządowych SP nie wystawi własnych list w niektórych największych miastach Holandii, takich jak na przykład Utrecht.

Z kolei w Rotterdamie zapowiada się na rywalizację dwóch list socjalistów. Jednej, zawierającej między innymi wydalonych członków SP, oraz drugiej, wystawionej wbrew woli miejscowego okręgu decyzją zarządu krajowego. Priorytetem dla przywódców SP jest powstrzymanie „inwazji” marksistów, chcących rzekomo przejąć partię.

Co dalej z radykałami?

To pytanie zadają sobie obecnie wszyscy zaangażowani w konflikt, a tymczasem drzwi SP zamknęły się dla komunistów na dobre. Przenośnie, ale i dosłownie, pozmieniano bowiem zamki w biurach partyjnych. Brzmi groteskowo, ale tak wygląda rzeczywistość wewnątrzpartyjnych porachunków.

Wraz z klęską w SP pod znakiem zapytania stanęła dotychczasowa strategia Platformy Komunistycznej. Jeśli nie udało się przeciągnąć na lewo najbardziej lewicowej z tradycyjnych partii parlamentarnych, to w innych (jak Partii Pracy lub Zielonej Lewicy) tym bardziej nie ma na to szans.

Co prawda członkowie CP zamierzają dalej rozwijać ROOD, a skromną reprezentację w parlamencie ma również powstałe kilka lat temu ugrupowanie BIJ1, które określa się jako antykapitalistyczne. Przeszkadzać może jednak jego wodzowski charakter, jako że jest to inicjatywa popularnej prezenterki telewizyjnej Sylvany Simons, która rządzi w sposób niepodzielny. Dodatkowo BIJ1 większy nacisk kładzie na antyrasizm i sprawy kulturowe, a nie najbliższe marksistom z CP zagadnienia socjoekonomiczne.

Pocieszeniem dla skrajnej lewicy w Holandii może być fakt, że jest jeszcze w parlamencie partia zdecydowanie antykapitalistyczna. Co więcej, młodzieżówka BIJ1 zajmuje bliższe komunizmowi pozycje. Radicaal (bo tak się nazywa) według słów jej przewodniczącej opiera się na idei marksistowskiej i dąży do emancypacji klasy pracującej, a co za tym idzie, emancypacji każdego, niezależnie od płci czy rasy.

Rood i Radicaal na ten moment mają niewielki wpływ na politykę ogólnokrajową, ale ich działalność świadczy o rosnącej wśród młodego pokolenia milenialsów popularności marksizmu.

Holenderska Partia Socjalistyczna w proteście przeciwko koncernowi paliwowemu. Fot. facebook.com/SocialistischePartij

Przegniły pomidor?

Przez wiele lat Partia Socjalistyczna była historią sukcesu dla radykalnej lewicy. Z planktonowej partii maoistycznej przeistoczyła się w trzecią siłę polityczną kraju, a członkostwo sięgnęło ponad 50 tysięcy w okolicach 2010. Ze swoim antyestablishmentowym programem stanowiła wzór dla lewicowych populistów w całej Europie. Nie bez powodu symbolem SP jest pomidor, nawiązujący do rzucania pomidorami w polityków. Teraz jednak wydaje się, że partia straciła swoją świeżość i zamiast walczyć z establishmentem, próbuje wejść w jego skład.

Świadczą o tym zarówno otwarcie na współpracę z prawicą, jak i usuwanie z partii bardziej radykalnych członków, którzy niegdyś byli w niej mile widziani. Problemy SP nie zaczęły się jednak w zeszłym roku. Od blisko dekady trwa pełzający kryzys Partii Socjalistycznej, który objawia się coraz słabszymi wynikami wyborczymi, spadającą liczbą członków (od 2010 blisko jedna trzecia opuściła jej szeregi) oraz ślepym elektoralizmem.

Ten ostatni prowadzi do nadmiernego skupiania się na polityce parlamentarnej, kosztem aktywności społecznej i współpracy z ruchami oddolnymi. Krytycy zarzucają obecnemu kierownictwu brak atrakcyjnej wizji, która mogłaby przyciągnąć nowych wyborców.

Kupujesz, więc mieszkasz. Proste? W Holandii na pewno

Zejście w stronę socjaldemokracji i zerwanie z radykalizmem nie przyniosło Partii Socjalistycznej sukcesów wyborczych, wręcz przeciwnie. Podobnie rozwód z Rood spodobał się głównie tym, którzy na SP i tak nie zagłosują, więc trudno mówić o poszerzeniu bazy społecznej.

O ile kiedyś holenderscy socjaliści służyli za przykład, o tyle obecnie są raczej przestrogą. Lewica w Holandii przeżywa kryzys, jest rozdrobniona i najsłabsza od wielu lat. W tej sytuacji, zamiast zaproponować atrakcyjną alternatywę dla trwających dekady rządów neoliberałów, SP pogrążyła się w konflikcie wewnętrznym, a wszystko po to, żeby zerwać z własnym wizerunkiem.

Jeśli ktoś jeszcze będzie rzucać pomidorami w polityków, to przywódcom SP też się dostanie, a rzucającymi będą prawdopodobnie milenialsi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Student UW, publicysta Krytyki Politycznej
Student historii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij