4 października Trybunał uznał, że odmowa aktualizacji m.in. paszportu jest „sprzeczna z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej”, utrudnia „wykonywanie prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu”, jak i generuje inne niedogodności zawodowe, administracyjne czy prywatne.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że państwa członkowskie mają obowiązek uznawać dokumenty tożsamości wydane legalnie w innych krajach Wspólnoty. Mowa o przypadkach osób, którym udało się zmienić oznaczenie płci oraz imienia i nazwiska za granicą, ale ich kraje ojczyste tego nie akceptują.
Chodzi o sprawę Ariana Mirzarafie-Ahi, obywatela Rumunii, który przy urodzeniu został zarejestrowany jako osoba płci żeńskiej. Po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii w 2008 roku, uzyskaniu obywatelstwa Zjednoczonego Królestwa w 2016 roku, tranzycji w 2017 roku i uzyskaniu dokumentów zgodnych z tożsamością płciową w 2020 roku, zwrócił się do władz rodzinnego kraju o to, by także w akcie urodzenia naniesiono stosowną korektę.
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
Rumuńscy urzędnicy się jednak na to nie zgodzili ani nie chcieli wydać nowych dokumentów tożsamości obowiązujących w tym państwie. Polecili obywatelowi powtórzenie procedury prawnego potwierdzenia płci w Rumunii. Arian wstąpił więc na drogę prawną, kierując sprawę do bukaresztańskiego sądu. Powołał się na unijne prawo do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium UE, które powinno gwarantować honorowanie dokumentów wydanych w dowolnym kraju członkowskim. Finał sprawy rozegrał się w TSUE, który miał orzec także, czy decyzja wydana przez brytyjski sąd i tamtejszą administrację jest wiążąca w obliczu brexitu.
czytaj także
4 października Trybunał uznał, że odmowa aktualizacji m.in. paszportu jest „sprzeczna z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej”, utrudnia „wykonywanie prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu”, jak i generuje inne niedogodności zawodowe, administracyjne czy prywatne. Dodał też, że wyjście Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty nie ma w tym wypadku znaczenia, ponieważ procedurę formalnej tranzycji Arian rozpoczął w czasie, gdy kraj jego zamieszkania należał do UE.
Ariana wspierał zespół prawników oraz organizacja Accept, która walczy o prawa osób LGBTQ w Rumunii. Wszyscy – jak informuje Washington Post – są przekonani, że wyrok TSUE jest precedensowy i ma szansę „otworzyć drzwi innym osobom transpłciowym do uznania ich praw”. Wiadomo bowiem, że w różnych krajach UE obowiązują różne przepisy dotyczące oznaczenia płci w dokumentach. Niektóre uznają podmiotowość obywateli i wystarcza im deklaracja, inne wymagają skomplikowanych procedur, np. udowodnienia tranzycji medycznej czy obowiązującego w Polsce pozywania własnych rodziców.
Niedawno pisaliśmy o tym, że problemy formalne mają także te osoby transpłciowe, które zawarły związek małżeński przed tranzycją, a po niej według prawa są w związkach jednopłciowych, nieuznawanych przez państwo. „Polska de facto wymaga od nich trwania w fikcji prawnej. Albo wezmą rozwód, którego wcale nie chcą, by móc poprawić oznaczenie płci w dokumentach, albo pozostaną małżeństwem i będą legitymowały się dokumentami, które zupełnie nie oddają rzeczywistości” – tłumaczyła to cytowana przez nas aktywistka i dziennikarka Maja Heban z Miłość nie wyklucza.
To motywuje osoby transpłciowe do podejmowania litygacji strategicznej w zakresie zobligowania Polski do wprowadzenia równości małżeńskiej. Wyrok TSUE w sprawie Ariana może być pierwszym krokiem do tego, by dokumenty par, które wzięły ślub za granicą, mogły być honorowane w Polsce.