Kiedy Chiny zwiększały inwestycje do poziomu rekordowego w skali świata, Europa wygaszała przemysł i sama siebie dławiła polityką zaciskania pasa. Dziś Unia zgłasza pretensje do Chin – a powinna je kierować pod własnym adresem.
Na początku grudnia przewodniczący Rady i Komisji Europejskiej, Charles Michel i Ursula von der Leyen wzięli udział w 24. szczycie Unia Europejska–Chiny, gdzie w stanowczych słowach zwrócili się do prezydenta Xi Jinpinga. W oczach europejskiej i amerykańskiej opinii publicznej – i na tle nowej zimnej wojny między Stanami Zjednoczonymi i Chinami – wyglądało na to, że szefostwo UE przyłącza się do nacisku na Państwo Środka. Wysunięte zostały realne groźby pod jego adresem, będące reakcją na cztery punkty zapalne. Obawiam się jednak, że chińskie władze były raczej rozbawione tym, co usłyszały, niż zaniepokojone.
Pierwsza skarga UE dotyczy „braku równowagi w stosunkach handlowych”. Von der Leyen ujęła to obrazowo, stwierdzając, że „na trzy kontenery trafiające z Chin do Europy dwa wracają puste”.
Nie ma wątpliwości, że utrzymujący się brak równowagi handlowej może być wyrazem merkantylistycznej strategii permanentnej nadwyżki. Jednak oskarżanie Chin o merkantylizm pachnie hipokryzją. W ciągu ostatnich dziesięciu lat bieżąca nadwyżka na rachunku obrotów bieżących Chin wynosiła średnio 1,65 proc., podczas gdy w strefie euro było to 2,24 proc. W tym samym okresie główna siła napędowa europejskiej gospodarki, Niemcy, odnotowały gigantyczne 7,44 proc. nadwyżki.
czytaj także
Solą w oku UE jest też wsparcie ze strony chińskiego państwa, które sprowadza się do dumpingu eksportu na europejskie rynki. Skarga ta miała sens w późnych latach 90. i po roku 2000, kiedy Unia i Stany Zjednoczone nie tylko nie narzekały na chiński dumping, ale wręcz nie ukrywały radości w związku z wprowadzeniem Chin do Zachodniego obiegu handlowego i kapitałowego. Po co jednak zgłaszać te obiekcje teraz, kiedy zarzut o merkantylizm nie znajduje oparcia w rzeczywistości?
W ostatecznym rozrachunku chińskie akumulatory czy samochody elektryczne są konkurencyjne w Europie nie dlatego, że chińskie państwo je dotuje, lecz dlatego, że poczyniło ogromne inwestycje w ich rozwój. Europa nie jest dziś w stanie dorównać jakością chińskim panelom fotowoltaicznym – tak z pomocą państwa, jak i bez niej.
W przeszłości Volkswagen, jeden z największych producentów samochodów w Chinach, importował części i roboty przemysłowe z Niemiec. Dziś firma pozyskuje wszystkie niezbędne części i dobra produkcyjne na tamtejsze potrzeby w Chinach, dokładając kolejną cegiełkę do listy europejskich żalów.
Tendencja ta objęła nie tylko nadwyżkę handlową. Po wielu latach polegania na projektach niemieckich inżynierów w Volkswagenie trwa obecnie proces zatrudniania do 3 tys. chińskich inżynierów, którzy mają stworzyć kolejną generację w pełni elektrycznych samochodów przeznaczonych na sprzedaż w Chinach i w Europie. W szerszej perspektywie, podczas gdy UE narzucała całej Europie daleko idące oszczędności, niszcząc inwestycje w swój przemysł, od 2008 roku Chiny zwiększały swoje inwestycje do rekordowego w skali świata poziomu blisko 50 proc. krajowego dochodu.
Zrzucanie winy na chiński merkantylizm budzi zdziwienie, zwłaszcza wśród niemieckich przemysłowców, którzy przez ostatnie 50 lat przekonywali, że permanentna nadwyżka handlowa Niemiec z resztą świata dowodzi globalnego zapotrzebowania na wysokiej jakości niemieckie produkty. Bez względu na to, co von der Leyen mówi chińskim przywódcom, ci sami przemysłowcy wiedzą, że ich chińscy odpowiednicy wytwarzający panele słoneczne, akumulatory i samochody elektryczne zapracowali sobie na prawo do wysuwania podobnych twierdzeń.
czytaj także
Trzeci punkt sporny wymieniony przez Michela i von der Leyen dotyczy trudności, jakich firmy europejskie doświadczają w zawieraniu chińskich kontraktów rządowych. Razem z dwoma pozostałymi skargami stanowi on fundament, na którym przedstawiciele UE zbudowali argumenty za nałożeniem kar na chińskich eksporterów – w szczególności wysokich ceł na samochody elektryczne (i zieloną technologię w ogóle). Mimo iż powołują się oni na oficjalne dochodzenie w sprawie chińskich samochodów elektrycznych toczące się w Brukseli, wszystko to wydaje się mało przekonujące.
Liderzy europejskiego przemysłu, z którymi rozmawiałem, przyznają, że uważają te groźby za przejaw paniki przywódców UE na myśl o tym, iż Europa przestała być konkurencyjna w kluczowych obszarach. Jeden z nich zadał retoryczne pytanie: „Czy von der Leyen naprawdę sądzi, że grożenie cłami na samochody elektryczne BYD zwiększy [europejski] eksport do Chin?”.
Jasne, że europejskie firmy utyskują na nierówne warunki gry w Chinach, zwłaszcza w kwestii zamówień publicznych. Nie rozumieją jednak, jak miałoby się to zmienić, jeśli – za sprawą ogromnego nacisku ze strony USA – europejskie władze zakażą chińskim spółkom uczestnictwa we własnych przetargach. „Nie wspominając o tym, że od czasu pandemii europejskie rządy same rozdają pomoc państwową na prawo i lewo” – powiedział mi jeden z nich.
Czwarty zarzut Michela i von der Leyen przedstawiony chińskiemu przywódcy dotyczył niedostatecznego wsparcia Chin dla europejskich sankcji wobec Rosji w ramach wspólnego frontu na rzecz zakończenia inwazji w Ukrainie. Pomijając kwestię ich skuteczności, zarzut ten obnaża tylko unijną hipokryzję: potępianie bombardowania szpitali oraz obierania za cel ukraińskich zasobów wodnych, energetycznych i żywnościowych (jak najbardziej słusznie) przez Putina, przy jednoczesnym milczeniu, gdy tych samych, jeśli nie gorszych przestępstw Izrael dopuszcza się Strefie Gazy.
czytaj także
Rzecz jasna to nie hipokryzja jest powodem, dla którego Europa gwałtownie traci kapitał i nadwyżkę na rachunku bieżącym. Doprowadziła do tego bezmyślność w obliczu nieuniknionego kryzysu euro przed ponad dziesięcioma laty. Rekordowe oszczędności połączone z drukowaniem pieniędzy na masową skalę i trwała niezdolność do utworzenia unii bankowej i unii rynków kapitałowych spowodowały, że przez kolejne 13 lat Europę charakteryzowała bezprecedensowa ilość pieniędzy w obiegu finansowym i bezprecedensowo niskie inwestycje w technologie przyszłości.
To dlatego Europa zostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Próba zaradzenia temu przez podporządkowanie się Ameryce i wygrażanie Chinom jest tyleż smutna, co bezcelowa.
**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.