Świat

Świat paracetamolem i kofeiną płynący – tak zatruliśmy nasze rzeki

Katastrofa klimatyczna, utrata bioróżnorodności, zatrute powietrze – lista krzywd, które człowiek wyrządził planecie, zdaje się nie mieć końca. Naukowcy dorzucają kolejny – rzeki skażone farmaceutykami.

Choć środowiskowa szkodliwość przemysłu farmaceutycznego od dawna nie jest żadną tajemnicą, dopiero publikacja raportu szczegółowo opisującego sposób, w jaki koncerny zatruwają wodę, pozwala zrozumieć skalę tego zjawiska.

Naukowcy, którzy zbadali próbki wody z ponad 1000 lokalizacji, mówią wprost, że tego typu zanieczyszczenia stanowią poważne zagrożenie dla wszelkiego życia na Ziemi.

„Wyniki tego badania przypominają nam, że leki, które kupujemy w aptekach, mogą mieć duży wpływ na środowisko krajów, w których są produkowane” – ostrzega jedna z autorek pracy, Anna Sobek z Uniwersytetu Sztokholmskiego. Słowem: nasza lekomania połączona z brakiem segregowania śmieci to przepis na zagładę, którą najbardziej odczuwają – jak to zwykle bywa – państwa najuboższe.

Brudno jak w polskich rzekach

Siedlisko epidemii

To pierwsze w historii tak kompleksowe opracowanie, w którym udział wzięły zespoły eksperckie z całego świata. Liczy dokładnie 127 autorów z 86 instytucji. Analiza, która ukazała się na łamach czasopisma „Proceedings of the National Academy of Science”, stanowi przełom, ponieważ do tej pory monitoring stanu rzek i innych akwenów często pomijał wiele zakątków kuli ziemskiej, różnił się metodologicznie w zależności od badanego regionu lub nie uwzględniał poszczególnych szkodliwych substancji.

Rzeka Jangcy w Chinach. Fot. Yew Fai Chan/flickr.om

Jak czytamy we wstępie do badań, „utrudniało to ilościowe określenie skali problemu z perspektywy globalnej”. Teraz jednak widać jasno, że mamy do czynienia z wielką trującą katastrofą. Eksperci pobrali próbki w sumie z 1052 miejsc i wzdłuż 258 rzek w 104 krajach na wszystkich kontynentach, wpływających na zdrowie i środowisko zamieszkiwane przez 471,4 miliona ludzi.

Dziennikarz „Guardiana”, który rozmawiał z autorami badań, wskazał w swoim artykule, że aktywne składniki farmaceutyczne (z ang. active pharmaceutical ingredients, API) „trafiają do rzek po spożyciu ich przez ludzi i zwierzęta gospodarskie, a następnie są wydalone do kanalizacji lub bezpośrednio do środowiska, chociaż niektóre mogą również wyciekać z fabryk farmaceutycznych”. Niechlubnym przykładem takiego wycieku jest Barisal w Bangladeszu. W pobliżu jednego ze znajdujących się tam zakładów odnotowano poziom metronidazolu ponad 300-krotnie wyższy niż dopuszczalny.

Prom na rzece Barisal w Bangladeszu. Fot. jjimm2010/flickr.com

W sumie w ponad jednej czwartej badanych lokalizacji na całym świecie mamy do czynienia z obecnością co najmniej jednego API w wodach powierzchniowych. Pod uwagę wzięto 61 substancji, w tym karbamazepinę (wchodzącą w skład leków padaczkowych i psychotropów), metforminę (zawartą w lekach przeciwcukrzycowych) i kofeinę (związek wynikający również ze stylu życia), które wykryto w ponad połowie monitorowanych miejsc.

Dla ludzi szczególnie niebezpieczne jest to, że w przyrodzie obserwujemy coraz większą zawartość antybiotyków, co sprawia, że zwiększa się nasza odporność na nie, a z nią – podatność na choroby. W dobie pandemii nie jest to najlepsza wiadomość. Przed tym przestrzega również Światowa Organizacja Zdrowia, według której niewrażliwość na środki przeciwdrobnoustrojowe to największe zagrożenie dla ludzkości i gwarancja wybuchu kolejnych epidemii.

W 2019 roku aż 5 milionów ludzi zmarło z powodu infekcji bakteryjnych spowodowanych odpornością na antybiotyki. Ta liczba – jak przestrzegają specjaliści – będzie rosnąć.

Bug tak chciał. Rzeki dostają osobowość prawną

Skażone nierówności

Statystyki opracowane przez naukowców okazały się porażające również dlatego, że wynika z nich, iż jedynie Islandia oraz wenezuelska wioska Yanomami, w której nie stosuje się nowoczesnej medycyny, nie borykają się ze skażeniem wód. Najwyższe stężenia udokumentowano zaś w Lahore w Pakistanie, La Paz w Boliwii i Addis Abeba w Etiopii. Wprawdzie część zanieczyszczonych wód trafia do oczyszczalni ścieków, ale to wcale nie gwarantuje eliminacji substancji pochodzących z leków.

Nie wszędzie jednak w ogóle działa infrastruktura kanalizacyjna. ​​„Ogólnie rzecz biorąc, rzeki o najwyższym poziomie zanieczyszczenia farmaceutycznego znaleziono w krajach o niskim i średnim dochodzie, gdzie nie ma odpowiednich urządzeń do uzdatniania wody i gdzie stwierdzono wysokie emisje z produkcji farmaceutyków” – stwierdziła Anna Sobek.

Ona i pozostali autorzy raportu mają nadzieję, że ich praca przyczyni się do zwiększenia wysiłków na rzecz wsparcia tych regionów, które najbardziej cierpią z powodu działań przemysłu farmaceutycznego. To oznacza nie tylko konieczność inwestycji w oczyszczalnie, ale także zmianę naszego stylu życia i sposobów utylizacji leków, które trafiają prosto do kanalizacji zamiast do specjalnie wyznaczonych miejsc.

Fabryka polimerów nad rzeką Skalda w Antwerpii. Fot. Luc Coekaerts/flickr.com

W artykule zauważono, że wszystkie cztery substencje, które wykryto na każdym kontynencie – mowa o kofeinie, nikotynie, paracetamolu i kotyninie – pochodzą z leków najczęściej stosowanych przez ludzkość i kupowanych bez recepty.

Zawartość kolejnych 14 składników, wchodzących w skład między innymi leków przeciwdepresyjnych, przeciwhistaminowych i antykoncepcji (odpowiedzialnej za feminizację ryb i zwiększenie ich podatności na drapieżnictwo), wykryto w wodach wszystkich kontynentów z wyjątkiem Antarktydy.

W Europie na szczycie listy najbrudniejszych okazały się zbiorniki wodne w Madrycie. Stany Zjednoczone z kolei przodują w dostępie do badań i ich ilości, ponieważ obserwacje stanu wód przeprowadzono tam aż w 81 lokalizacjach wzdłuż 29 rzek.

Co dalej?

Autorzy badania wskazują, że ich praca to jedynie czubek wielkiej trującej góry, ponieważ obejmuje jedynie farmaceutyki i ich zawartość w wodach. Nie badano wpływu produktów higieny osobistej, chemikaliów zaburzających gospodarkę hormonalną, pestycydów, narkotyków czy metali.

„Umożliwiłoby to opracowanie globalnych zbiorów danych dotyczących zanieczyszczenia, które będą nieocenione dla pomyślnej realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ w szczególności w zakresie poprawy jakości wody poprzez zmniejszenie zanieczyszczenia, eliminację, składowanie i minimalizowanie uwalniania niebezpiecznych substancji chemicznych i nieoczyszczonych ścieków do środowiska wodnego” – czytamy.

Do tego eksperci postulują rozszerzenie monitoringu zagrożeń dla oceny potencjalnego ryzyka ekotoksyczności w osadach, glebach i biocie. Pocieszające jest to, że świat nauki potrafi działać solidarnie i globalnie w obliczu takich wyzwań, co daje podstawę do opracowywania rozwiązań. Tu jednak potrzebna jest także wola polityczna, zaangażowanie biznesu i społeczeństwa. A to wciąż wydaje się trudnym przedsięwzięciem.

Źródło: Common Dreams

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij