Świat

Słowacja: wszyscy kochają strajkujących nauczycieli

Czy strajk nauczycieli wpłynie na wynik wyborów, które odbywają się już dziś, w sobotę 5 marca?

Piątego stycznia w Słowacji zaczął się strajk – wzięło w nim udział blisko 11,5 tysiąca nauczycieli i pracowników oświaty. Zdecydowali się odejść od szkolnych biurek, ponieważ negocjacje między Inicjatywą Nauczycieli Słowackich (Iniciatíva slovenských učiteľov, ISU) a ministrem edukacji Jurajem Draxlerem, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Nauczyciele żądają stopniowej podwyżki płac o 250 euro dla wszystkich pracowników oświaty do końca stycznia 2017 roku, zwiększenia budżetu na edukację o 400 milionów oraz zmiany istniejącego systemu ewaluacji nauczycieli.

W dniu rozpoczęcia strajku pogoda nie sprzyjała ulicznym protestom. Mimo to na plac Słowackiego powstania narodowego w Bratysławie przyszło ponad 2000 osób, nauczycieli i ich zwolenników, powodując tym samym tymczasowe zamknięcie ponad stu szkół. Protestujący poruszali w swoich przemówieniach szereg problemów, ale można z pewnością wskazać kilka, które irytują nauczycieli najbardziej: słabe wyniki Słowackich uczniów w porównaniu z międzynarodową średnią, najniższe pensje dla pracowników słowackiej oświaty wśród wszystkich krajów OECD, nieustające wciąganie szkół w polityczne rozgrywki oraz arogancja i mobbing ze strony dyrektorów szkół.

Kilka dni od rozpoczęcia strajku niektóre szkoły podstawowe i średnie zdecydowały się powoli wznawiać lekcje, inne kontynuowały protesty. Do strajkujących nauczycieli dołączyli niedawno akademicy.

Pracownicy ponad piętnastu uniwersytetów zadeklarowali swoje wsparcie dla nauczycieli – dołączyli do strajku 15 lutego i wezwali rząd do ponownego rozważanie żądań protestujących.

Opinia publiczna podzieliła się na trzy obozy. Pierwszy z nich jest otwarcie przeciwny nauczycielom. Widzi ich jako pazernych, chciwych i zgodnie z najlepszą słowacką tradycją zaleca równanie w dół – ludzie z tego obozu chcą, żeby nauczyciele zarabiali jeszcze mniej, tyle, co najgorzej opłacani robotnicy. Jest też grupa, której wyraźnie nie podoba się moment, w którym nauczyciele wyszli na strajk – zgodnie z tą narracją, nauczyciele niepotrzebnie wchodzą swoim strajkiem w polityczną grę przed wyborami. Jest też trzecia, całkiem spora grupa, która po prostu wspiera nauczycieli – organizuje spotkania i akcje solidarnościowe w dużych miastach i mniejszych miejscowościach. Do tego obozu zaliczają się rodzice uczniów i uczennic – zdecydowanie popierają strajk nauczycieli, noszą zielone wstążki na znak solidarności, napisali list otwarty wspierający protestujących i organizują „piątki z dziećmi”, czyli opiekują się uczniami, żeby strajk mógł ciągle trwać. Nauczyciele mogą liczyć również na poparcie wielu osób publicznych i studentów, którzy robią dla strajku sporo w sieci i poza nią.

Strajki już były

Fala protestów, z którą mamy do czynienia obecnie, to nie precedens. Już w 2011 roku nauczyciele domagali się zmian w sektorze edukacji. Rok później media rozpisywały się o liście otwartym do ministra edukacji napisanym przez dwóch nauczycieli z Dobšiny. Pisali w nim o złych warunkach, w których muszą pracować – przepełnionych salach, braku nowoczesnego sprzętu. Wyrzucali w liście, że pracują za śmiesznie niskie płace, a mimo to muszą nierzadko wchodzić w rolę pracowników społecznych i zajmować się problemami wykluczonych uczniów.

Wrzesień 2012 to z kolei czas protestów pod siedzibą rządu, zorganizowanych przez Nowe Szkolne Związki Zawodowe (Nové školské odbory, NŠO). Już wtedy część szkół w Bratysławie ogłosiła strajk. NŠO powstały w odpowiedzi na zmęczenie tradycyjnymi związkami, które nie bez przyczyny krytykowane są za skostniałą strukturę, upolitycznienie i brak skuteczności. Chociaż trzeba powiedzieć, że wtedy w 2012 roku nie udało się osiągnąć niczego, co można byłoby nazwać zwycięstwem.

Przez trzy i pół roku od tamtych wydarzeń zmieniali się jedynie ministrowie edukacji (było ich trzech), a rzekome reformy systemu edukacji podtrzymywały tylko status quo.

Mniej więcej w tym samym czasie, co nauczyciele, strajkowali przed ponad trzema laty lekarze. Tym udało się coś wywalczyć, ale rząd zgodził się tylko na niektóre z ich żądań, między innymi poluzowanie budżetu i podwyżkę płac. Stało się to dopiero, kiedy sytuacja była już mocno napięta – strajkujący lekarze wykonywali jedynie najpilniejsze operacje. To był także tylko częściowy sukces. Celem strajku była gruntowna naprawa systemu finansowania opieki zdrowotnej. Nie doczekaliśmy się jej do dziś.

Na akcje strajkowe z 2012 roku parlament odpowiedział przegłosowaniem kilku projektów ustaw, które miały jeden cel: utrudnić strajki w przyszłości. Przykład takich zmian? Jeśli lekarz, w określonych ustawą sytuacjach, rozpocznie strajk, może zostać postawiony przed sądem. Inny przykład: każda osoba zatrudniona w budżetówce musi wziąć na czas strajku bezpłatny urlop (sic!). Znaczy to nie tylko, że przez cały czas trwania strajku pracownik pozostaje bez wypłaty, a dodatkowo musi opłacić z własnej kieszeni obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne i społeczne. Do pełnego obrazu sytuacji dodajmy jeszcze wysoki stosunek cen produktów konsumpcyjnych w stosunku do płac (które w sektorze edukacji wynoszą średnio około 760 euro brutto) oraz fakt, że nauczyciele już od dawna zmuszeni są dorabiać poza szkołą, żeby się utrzymać. Mając to wszystko na uwadze poprawki przyjęte przez parlament nie są niczym innym jak zniesieniem prawa do strajku.

Cała opozycja za nauczycielami

Premier Róbert Fico nie ma łatwego życia z powodu protestujących nauczycieli. Wybory parlamentarne już w ten weekend, 5 marca. W wirze kampanii wyborczej wszystkie partie opozycyjne zadeklarowały pełne poparcie dla strajkujących – osiągając tym samym szczyt hipokryzji. Partie prawicowe, kiedy były u władzy, robiły wszystko, żeby tłumić strajki i zablokować jakiekolwiek podwyżki w oświacie. Do chóru konserwatywnych głosów poparcia postanowiła dołączyć nawet Słowacka Unia Chrześcijańska i Demokratyczna (SDKU). W 2011 roku, kiedy SDKU rządziła Słowacją, ówczesna premier Iveta Radičová zarzekała się, że w edukacji nie będzie żadnych podwyżek. Béla Bugár, przewodniczący Most-Híd, partii mniejszości węgierskiej też najwidoczniej zapomniał już, jak szaleńczo walczył ze strajkami na kolei w 2003 roku. Jego ówczesny partner koalicyjny, Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH), proponował wtedy wysłanie wojska, żeby oczyścić kolej ze strajkujących. Nawet Wolność i Solidarność (SaS), skrajnie wolnorynkowa partia, która szkołą zarządzałaby najchętniej jak przedsiębiorstwem i na każdym kroku czci biznes z niemal religijną gorliwością zapewnia, że jest teraz wielką sojuszniczką nauczycieli i popiera ich żądania płacowe.

Partia rządząca, Kierunek – Socjalna Demokracja (SMER-SD) z jednej strony chce przypodobać się nauczycielom i wyszła nawet z propozycją ulg mieszkaniowych dla pracowników oświaty (którą nauczyciele odrzucili, prawdopodobnie z przyczyn ideologicznych). Z drugiej politycy SMER-SD wygłaszają przemówienia pełne potępienia i pogardy wobec nauczycieli i każą im „naprawdę zrobić coś dla Słowacji”. Inna strategia partii rządzącej do zamiatanie sprawy pod dywan – ostatnio zwoływali raz po raz pilne konferencje prasowe poświęcone „zagrożeniu migracją”. Z tym, że w Słowacji migrantów nikt na razie nie widział.

11 lutego parlament zwołał nadzwyczajne posiedzenie w sprawie nauczycielskich strajków – zobowiązał na nim przyszły rząd do przygotowania Narodowego programu edukacyjnego na lata 2016-2024.

W ramach tego programu mają zostać opracowane sposoby transparentnego i sprawiedliwego finansowania systemu edukacji, zgodne z rekomendacjami OECD. W efekcie wypłaty pracowników oświaty mają zostać zwiększone.

Wybory

Strajk nauczycieli ogłoszono na dwa miesiące przed wyborami, po zakończeniu regularnych obrad parlamentu – z początku wydawał się to rzeczywiście zły czas na strajkowanie. Ale ostatecznie właśnie fakt, że protesty rozpoczęły się w tym, a nie innym momencie pracuje chyba na korzyść nauczycieli. Trudno wyobrazić sobie, żeby w innym czasie ich akcje mogły zyskać tak duże zainteresowanie mediów i niespotykanie wysokie poparcie społeczne. Czy strajk nauczycieli będzie miał bezpośredni wpływ na wynik wyborów, które odbywają się 5 marca? Czas pokaże. Ale jeśli nauczycielom uda się podtrzymać zainteresowanie wokół ich sprawy, to mają duże szanse na to, żeby reforma edukacji stała się priorytetem dla następnego rządu.

Pozostaje też pytanie, czy nauczyciele wyciągnę lekcję z poprzednich strajków i będą w stanie nawiązać sojusze z pracownikami innych sektorów. Wydaje się, że wręcz idealnym partnerem byliby dla nich asystenci medyczni. Od listopada 2015 już ponad 600 pracowników przychodni i szpitali złożyło wymówienia ze względu na niskie płace i niedofinansowanie sektora. Chcą w ten sposób wywrzeć presję na rząd, aby ten wreszcie podjął jakieś działanie. Niestety personel medyczny nie mógł liczyć na zainteresowanie mediów i poparcie opinii publicznej porównywalne z wsparciem, które otrzymali nauczyciele. Ministerstwo zdrowia zrobiło wiele, żeby zdemonizować strajkujących lekarzy, zagroziło im nawet wysokimi karami grzywny za rezygnację z pracy. Dotychczas nauczyciele i asystenci medyczni współpracowali raczej okazjonalnie.

Słowaccy lekarze to nie jedyny możliwy sojusznik dla nauczycieli. Na Węgrzech pracownicy oświaty też mają swoje zastrzeżenia wobec funkcjonowania systemu edukacji. Więc prawdziwym osiągnięciem byłoby zbudowanie ponadnarodowego sojuszu i przedstawienie problemów oświaty jako sprawy regionu, a nie poszczególnych państw narodowych.

***

Alena Krempaskádyrektorka programowa w Instytucie Praw Człowieka (Inštitút ľudských práv) w Bratysławie. Studiowała stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie oraz w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu.

przeł. Dawid Krawczyk

Czytaj także:
Nóra DiószegiHorváth, Szilárd István Pap, Węgierscy nauczyciele i nauczycielki wychodzą na ulice

**Dziennik Opinii nr 63/2016 (1213)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij