Świat

Sassen: Dlaczego tracimy nasze prawa

A zyskują je korporacje.

Liczne umowy o wolnym handlu, jakie podpisano po utworzeniu WTO, pozostawiły wyraźny ślad: łącznie nadały rozmaite prawa globalnym korporacjom. Jest jeszcze historia równoległa, którą badam od lat 90.: czy skoro globalne korporacje uzyskują prawa, to obywatele także? Teraz już znam odpowiedź: nie, obywatele faktycznie tracili swe prawa, nawet jeśli uzyskiwali jakieś inne (np. dotyczące małżeństw jednopłciowych), ale te nie miały związku z umowami o wolnym handlu. Generalnie rzecz biorąc: w większość świata zachodniego obywatele tracili prawa.

Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), na którym się tutaj skoncentruję, nie pomoże. Nada cały szereg nowych praw korporacjom i jeszcze bardziej rozwodni prawa obywateli będących pracownikami czy drobnymi przedsiębiorcami. Do tego dochodzi jednak zasadnicza, choć pośrednia utrata praw obywateli wynikająca stąd, że globalne firmy, które mają zyskać najwięcej na tej umowie, chcą ograniczyć rolę prawa krajowego i rządów, proponując swego rodzaju równoległy, prywatny system prawa pod własną kontrolą, aby rozstrzygać w nim spory (1).

Musimy mieć tę dychotomię na uwadze, gdy mówimy o nowej generacji porozumień o wolnym handlu, przyjaźnie nazywanych dziś „partnerstwami”. Mówiąc krótko: nadają one jeszcze więcej praw coraz liczniejszym dziś globalnym korporacjom. W toku tego procesu ograniczają prawa poszczególnych grup obywateli – robotników fizycznych, pracowników transportu czy nisko kwalifikowanych pracowników usług pośrednio lub bezpośrednio powiązanych z handlem międzynarodowym. I zmuszają poszczególne sektory państwa, zwłaszcza jego władze wykonawcze, aby stawały się ich „partnerem”. Wszystko to zyskuje wagę tym bardziej, że ów transatlantycki pakt między dwiema największymi gospodarkami świata, UE i USA, obejmie niemal 50 procent globalnego PKB. Najpierw omówię kwestię praw przedsiębiorstw, a potem kwestię drugą: tworzenie bądź utratę miejsc pracy w krajach tego partnerstwa.

Korporacje domagają się więcej praw

Logika kierująca umowami o wolnym handlu, jakie wystartowały w latach 90., polega na stworzeniu globalnej przestrzeni działania dla korporacji (2). Dane pokazują dość wyraźnie, że zyski spłynęły do firm działających globalnie. Możliwość utraty bądź uzyskania miejsc pracy to kluczowy temat do publicznej dyskusji w zainteresowanych krajach. Ma zasadnicze znaczenie dla wielu pracowników i dla rządów, choć dla tych ostatnich w złożony sposób. Jest jednak raczej nieistotna dla globalnych przedsiębiorstw. To nie ich sprawa, bo zależy im po prostu na łatwo dostępnej podaży pracy danego typu i na otoczeniu regulacyjnym, które im sprzyja.

Firmy te ciężko pracowały nad przekonaniem rządów, by umożliwiły im stworzenie takiej przestrzeni działania, która pozwoli im robić to, czego potrzebują. Rządy zasadniczo temu sprzyjały, nawet jeśli rozumiały – bo to coraz bardziej oczywiste – że to, gdzie miejsca pracy znikną bądź powstaną, jest dla tych firm sprawą drugorzędną.

Dane dla Stanów Zjednoczonych są niepokojące: w efekcie umów handlowych od połowy lat 90. kraj stracił 2,7 miliona miejsc pracy, w tym aż 40 tysięcy wyłącznie w związku z nową umową między USA a Koreą Południową (3). Politycy to wiedzą, ale tylko mniejszość się tym martwi, a reszta radośnie akceptuje służące korporacjom analizy przygotowane przez te same korporacje (4).

Porozumienia TTIP i TPP (Partnerstwo Transpacyficzne) wydają się jednak zawierać przepisy jeszcze bardziej radykalne niż dotychczasowe umowy. Tak naprawdę organizacje pracownicze ani konsumencie nie uczestniczyły w konsultacjach. Najbardziej radykalne jest prawdopodobnie nowe prawo korporacji do oporu wobec rządów i pozywania ich. Tego jeszcze nie było. Zdaniem niektórych analityków w swej najbardziej skrajnej wersji może to doprowadzić do powstania równoległego systemu prawnego pod kontrolą korporacji. Tam wyspecjalizowani prawnicy będą prowadzić sądy arbitrażowe i reprezentować korporacje. Nie ma odpowiedzialności przed wyższą instancją ani żadnego ciała, które reprezentowałoby społeczeństwo danego kraju czy jakiejkolwiek jurysdykcji wewnątrz państwa. To wyraźnie agresywny ruch ze strony korporacji – po to, by nie ingerowano w ich sposób działania bądź zapewniono im odszkodowanie za przyszłe zyski utracone w wyniku niekorzystnych dla nich decyzji.

Sygnał niemieckich energii odnawialnych

Europejski przykład przywoływany przez krytyków TTIP to fakt, że niemiecki program tzw. zwrotu energetycznego (Energiewende) może zostać obłożony zestawem nowych praw korporacyjnych. Niemcy miałyby zapłacić za zyski firm utracone w efekcie przejścia na energię odnawialną. Potencjalnie kłopotliwy krok już miał miejsce: wielka firma energetyczna Vattenfall zamierza użyć właśnie tej opcji do pozwania Niemiec za przyszłe zyski utracone w efekcie Energiewende. Firma przywołała w tym celu porozumienie energetyczne zawierające taką klauzulę; obejmuje ono około 40 państw w Azji Środkowej i w Europie. Wprowadzenie przez państwa krajowych polityk na przekór interesom globalnych firm okazuje się tym samym drogim rozwiązaniem – innymi słowy, rządy dostają silny bodziec, aby nie „ingerować” w możliwości generowania zysków przez takie firmy.

W innym miejscu wskazywałam, że jeden z głównych skutków, jaki globalizacja wywarła na państwo narodowe, dotyczył jego władz wykonawczych, które coraz częściej okazują się raczej partnerem niż kontestatorem projektów potężnych korporacji globalnych. I faktycznie, na początku 2014 roku panel ekspertów powołanego przez rząd komitetu ds. badań i innowacji w Niemczech wezwał do zniesienia Ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii (EEG). Argumentowano, że podtrzymywanie wzrostu w sektorze OZE doprowadziło do wzrostu cen, ale nie sprzyjało ochronie klimatu (5). Udział źródeł odnawialnych wzrósł w tym czasie od 4 do 16%.

Druga kwestia „wolnego handlu”: miejsca pracy

Aby przekonać obywateli, USA oraz Unia Europejska głoszą, że partnerstwo stymulować będzie handel i całą gospodarkę, a „przeciętne europejskie gospodarstwo domowe może zyskać 545 euro rocznie”. To taki sam argument, jaki Amerykanie stosowali w długiej historii umów o wolnym handlu. Ta długa historia przyniosła jednak mnóstwo danych, a liczby nie wyglądają sympatycznie. Jeśli spojrzeć na cały obraz, jasne jest, że wolny handel często oznaczał po prostu niższe ceny dzięki tańszemu importowi. W tym wąskim rozumieniu gospodarstwa domowe zyskują, bo mniej płacą; słynny tego przykład stanowią dzieje taniego importu z Chin. Ważniejsze pytanie brzmi jednak, czy gospodarka, w której to gospodarstwo domowe funkcjonuje, również zyskuje, w tym sensie, że nie traci miejsc pracy bądź płace nie spadają, co z kolei – choć z czasem – w negatywny sposób dotknęłoby także i gospodarstwa domowe. Oczywiście ten negatywny efekt bumerangu nastąpił.

Wiemy już z poprzednich układów, że z czasem zwycięzcą są globalne przedsiębiorstwa, a przegranym krajowe gospodarki i poszczególne segmenty świata pracy. Gdybym zatem była na miejscu Europy, chciałabym wiedzieć, jakie to usługi i towary staną się tańsze, ponieważ zaimportujemy je z miejsc o niższych kosztach produkcji.

Może się to bowiem okazać korzystne dla jednych krajów, a niekoniecznie dla innych. Przestrzeń gospodarcza Europy jest zróżnicowana, bo np. na wschodzie znajduje się kilka krajów o niskich płacach. Polska na przykład zyskała, utrzymując własną walutę, ale eksportując do reszty UE; taki układ był dla niej dobrodziejstwem. Wyobrażam sobie, że takie kraje mogą zyskać więcej niż np. Niemcy. Dla zainteresowanych firm globalnych to wszystko ma jednak drugorzędne znaczenie: mają swoją przestrzeń do działania zbudowaną podług ich wyobrażeń, czyli zapewniającą im zyski.

Porozumienia takie mogą co do zasady przynieść jakieś ogólniejsze dobro, ale zarówno partnerzy, jak i sam traktat musiałyby być zupełnie innego typu.

Musiałyby to być traktaty uczciwe, których logika podziału zysków nie byłaby wyłącznie logiką korporacji.

Powinny służyć całej gospodarce – jak już wspominałam, tańsze produkty dla gospodarstw domowych niekoniecznie muszą być czymś pozytywnym, jeśli mogą spowolnić bądź wręcz zdegradować całą gospodarkę. Jestem przede wszystkim za dobrze zorganizowanym systemem sprawiedliwego handlu, za umożliwianiem małym producentom rolnym w krajach ubogich sprzedaży do krajów bogatych i za wspieraniem pracowników i średnich przedsiębiorstw w tych krajach. Każdy kraj potrzebuje rozmaitych rodzajów importu. Ale nalegałabym przy tym na logikę „lokalizowania gospodarki” – lokalizowania wszystkiego, co się tylko da.

Przypisy:

(1) Zob. USTR (Biuro przedstawiciela USA ds. Handlu), Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP), 2014.
(2) Rozwijam ten wątek w: Territory, Authority, Rights, Princeton University Press 2008, w rozdziałach 5 i 8; zob. także rozdz. 4 i dłuższą historię tworzenia globalnej przestrzeni działania, która rozpoczyna się w latach 80.; a także Expulsions, rozdz. 2. (Expulsions: Brutality and Complexity in the Global Economy, Harvard University Press 2014).
(3) Zob. http://www.epi.org/blog/statistics-spin-foreign-goods-considered/oraz http://www.epi.org/blog/transatlantic-free-trade-agreement-job-claims/.
(4) Równoległe informacje na temat przypadku Niemiec, zob. np. International Center for Development and Decent Work (ICDD).
(5) Zob. http://www.dw.de/government-advisory-panel-frowns-on-german-energy-reforms/a-17463784

przeł. Michał Sutowski
Tekst ukazał się na stronie Open Democracy na licencji CC BY-NC 3.0.

***

Saskia Sassen jest jedną z gościń na tegorocznego Festiwalu im. Jacka Kuronia organizowanego przez Krytykę Polityczną.

***

CO PISALIŚMY O TTIP? CZYTAJ NASZE DOSSIER:

Maria Świetlik: TTIP, czyli wyścig do dna

Jakub Dymek: TTIP, czyli jak przeorać Europę budowaną przez dziesięciolecia

Katarzyna Szymielewicz: Porzuceni obywatele, pragmatyczni eksperci

Danuta Hübner: Ideologiczny spór niepotrzebny, pomyślmy o polskim biznesie

Robert Reich: Najgorsza umowa handlowa, o której nic nie wiecie

Maria Świetlik: W sprawie TTIP słyszymy ciągle propagandę. Gdzie są dane?

George Monbiot, TTIP – gdzie jesteśmy po roku walki?

Owen Jones, Wielki apetyt korporacji

Michael Efler, #StopTTIP: Dlaczego Bruksela ignoruje obywateli?

Maria Świetlik, Arbitraż według TTIP? Nie, dziękuję!

Katarzyna Szymielewicz, Co kryje TTIP? I dlaczego Komisja nie chce tego ujawnić?

Jose Bove: Traktat z USA w fundamentalny sposób zmieni to, jak działa Europa

George Monbiot: Transatlantyckie partnerstwo handlowe to atak na demokrację

Panoptykon: Kto się boi nowej umowy między UE i USA

Panoptykon: Negocjacje TTIP – tango wokół prywatności

 

**Dziennik Opinii nr 142/2015 (926)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij