Świat

Reich: Najgorsza umowa handlowa, o której nic nie wiecie

Czyli dlaczego USA niepotrzebne jest kolejne partnerstwo handlowe, tym razem transpacyficzne.

Republikańska większość, która steruje dziś amerykańskim Kongresem, jest skłonna współpracować z prezydentem Obamą i jego administracją przy przygotowywaniu Partnerstwa Transpacyficznego – TPP [umowy siostrzanej do TTIP – przyp. red.], wskazując ją jako model do dalszego działania. Jedyny problem w tym, że TPP może się okazać katastrofą.

Nie słyszeliście za wiele o TPP? To właśnie część problemu. Będzie to największa umowa handlowa w historii – rozciągająca się na kraje od Chile po Japonię, obejmująca 792 miliony ludzi i 40% światowego handlu – a jest szykowana w tajemnicy. Lobbyści z największych firm w Ameryce i największych banków Wall Street są zaangażowani w ten proces, ale nie amerykańskie społeczeństwo. To przepis na większe wypłaty dla nich, ale nie do końca korzystny układ dla nas, ani nawet dla reszty świata.

Najpierw jednak wprowadzenie. Przywyczailiśmy się myśleć o polityce handlowej jako o wyborze między dwiema opcjami: „wolnym handlem” i „protekcjonizmem”. Wolny handel oznacza tu otwarcie granic na towary produkowane gdzie indziej. Protekcjonizm zaś stawianie im zapór: ceł i kwot importowych.

Po II wojnie Ameryka wybrała wolny handel. Pomysł opierał się na tym, że każdy kraj mógł wyspecjalizować się w towarach, które produkował najlepiej i najtaniej. Standard życia w efekcie mógł podnieść się i w Ameryce, i poza jej granicami. Nowe miejsca pracy powstawały w miejsce tych, które przestały istnieć. Komunizm trzymano [w ten sposób] w szachu. Przez trzy kolejne dekady po wojnie wolny handel działał. Wygrywał każdy.

Później te wybory stały się nieco bardziej skomplikowane i pożytki z wolnego handlu zaczęły przeważać po stronie tych lepiej sytuowanych.

Cła już są niskie, negocjowane są zaś kwestie własności intelektualnej, regulacji finansowych, praw pracowniczych, zdrowia, bezpieczeństwa i środowiska.

Nie chodzi już o wybór między wolnym handlem i protekcjonizmem. Wielkie korporacje i Wall Street chcą trochę jednego i drugiego.

Chcą więcej ochrony, gdy mowa o własności intelektualnej i innych aktywach. Dlatego zależy im na takich zasadach handlu międzynarodowego, które chronią i przedłużają ochronę ich patentów, znaków handlowych i praw autorskich za granicą, zabezpieczają zagraniczne umowy franszyzowe, gwarancje i pożyczki.

Chcą jednak mniej ochrony dla konsumentów, pracownic i pracowników, małych inwestorów i środowiska naturalnego, bo to stałoby na drodze ich zysków. Dlatego zależy im na takich zasadach handlu międzynarodowego, które pozwoliłyby uchylić te zabezpieczenia.

Nie powinno dziwić w przypadku porozumienia przygotowywanego przez korporacyjnych i bankowych lobbystów, że TPP daje im dokładnie tę mieszankę protekcjonizmu i wolnego handlu.

Na razie z wycieków wiadomo, że przemysł farmaceutyczny ma podlegać silniejszej ochronie patentowej, co spowolni tworzenie tańszych, generycznych odpowiedników leków. Zyska na tym Big Pharma [wielcy producenci amerykańscy], ale niekoniecznie mieszkańcy krajów rozwijających się, którzy nie będą mogli kupić niezbędnych dla ratowania życia leków po przystępnych dla nich cenach. TPP wprowadza także międzynarodowy trybunał prawniczy wyjęty spod jakiejkolwiek narodowej jurysdykcji, który może zasądzić odszkodowania za „niesłuszne wywłaszczenie” zagranicznych aktywów [mowa o mechanizmie arbitażu i kancelariach arbitrażowych, jak np. waszyngtońskie ICSID prowadzące sporą część spraw w ramach sporu państwo-inwestor (ISDS) – przyp. red]. Co dla globalnych firm jest jeszcze lepsze, trybunał ten umożliwia ubieganie się o odszkodowanie za jakiekolwiek „utracone zyski”, to jest: utracone wskutek nowych regulacji państwowych. Na podobnym mechanizmie opiera się sprawa między Philip Morris a Urugwajem, w której firma tytoniowa skarży Urugwaj za to, że w nieuczciwy sposób została pozbawiona zysków na skutek nowych antynikotynowych przepisów w tym kraju.

Robert Reich o TPP:

Jeśli ktoś uważa, że TPP jest korzystne dla Amerykanek i Amerykanów, niech zwróci uwagę na jedną rzecz: zagraniczni udziałowcy jakichkolwiek amerykańskich firm także mogą na tej podstawie zakwestionować amerykańskie prawo: chroniące, dajmy na to, konsumentów przed niebezpiecznymi produktami i niezdrowym jedzeniem; albo chroniące inwestorów przed nieuczciwymi gwarancjami zabezpieczeniami czy drapieżnymi kredytami; chroniące pracowników przed niebezpiecznymi warunkami pracy; chroniące podatników przed kolejnym bailoutem dla Wall Street; chroniące środowsko przed toksycznymi emisjami.

Administracja Obamy twierdzi, że umowa handlowa wzmocni eksport we wschodzącej strefie gospodarczej Pacyfiku, gdzie USA musi się mierzyć z chińską konkurencją. TPP jest więc częścią strategii Obamy na powstrzymanie chińskiej sprawności gospodarczej i politycznej. No dobrze, ale umowa handlowa pozwoli wyprowadzić amerykańskim korporacjom jeszcze więcej miejsc poza granice Stanów.

TPP jest koniem trojańskim w globalnym wyścigu w dół. Daje Wall Street i wielkim korporacjom ścieżkę, dzięki której będą mogły wyeliminować każde prawo i regulację, która przeszkadzają im w osiąganiu większych zysków.

W czasach, gdy zyski korporacjacji są najwyższe w historii, a faktyczna mediana płac jest najniższa od czterech dekad, większość Amerykanek i Amerykanów, owszem, potrzebuje ochrony, ale nie przed wolnym handlem, ale przed polityczną siła korporacji i Wall Street.

Projekt Partnerstwa Pacyficznego jest złym odpowiedzią na źle postawiony problem. I jakkolwiek na to porozumiene spojrzeć, jest zwyczajnie niedobre.

Przeł. Jakub Dymek
Tekst pochodzi ze strony robertreich.org. 

Tytuł od redakcji.


Robert Reich – profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu.

CO PISALIŚMY O TTIP? CZYTAJ NASZE DOSSIER:

Jakub Dymek: TTIP, czyli jak przeorać Europę budowaną przez dziesięciolecia
Danuta Hübner: Ideologiczny spór niepotrzebny, pomyślmy o polskim biznesie
Katarzyna Szymielewicz: Porzuceni obywatele i pragmatyczni eksperci
Maria Świetlik: W sprawie TTIP słyszymy ciągle propagandę. Gdzie są dane?
George Monbiot, TTIP – gdzie jesteśmy po roku walki?
Owen Jones, Wielki apetyt korporacji
Michael Efler, #StopTTIP: Dlaczego Bruksela ignoruje obywateli?
Maria Świetlik, Arbitraż według TTIP? Nie, dziękuję!
Katarzyna Szymielewicz, Co kryje TTIP? I dlaczego Komisja nie chce tego ujawnić?
Jose Bove: Traktat z USA w fundamentalny sposób zmieni to, jak działa Europa
George Monbiot: Transatlantyckie partnerstwo handlowe to atak na demokrację
Panoptykon: Kto się boi nowej umowy między UE i USA
Panoptykon: Negocjacje TTIP – tango wokół prywatności

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Reich
Robert Reich
Amerykański polityk i ekonomista
Profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu.
Zamknij