Pracownicy, dzięki którym brytyjska gospodarka nie załamała się w czasie pandemii, ponieśli wysokie koszty pandemii – zdrowotne, finansowe i rodzinne. Dziś Polacy coraz częściej czują, że nie są mile widziani w Wielkiej Brytanii.
W całej postcovidowej i postbrexitowej Wielkiej Brytanii nastawienie wobec pracowników migrujących z Europy Wschodniej ulega zmianie. W 2016 roku wiele osób biorących udział w referendum mogło opowiedzieć się za wyjściem z Unii Europejskiej ze względu na chęć mocniejszego ograniczenia imigracji, jednak teraz kraj ma do czynienia z poważnym brakiem chętnych do pracy za stawki, jakie obecnie oferowane są na rynku. Niestety, zapełnienie tego niedoboru przez przyciągnięcie pracowników zza granicy może być trudne.
To właśnie powiedzieli nam polscy „pracownicy kluczowi” (key workers) w Wielkiej Brytanii. A szczegóły ich odpowiedzi zawierają ważne wskazówki dla brytyjskich decydentów, właścicieli firm i w zasadzie – wszystkich mieszkańców.
czytaj także
W szczycie pandemii koronawirusa migranci byli niezbędnym filarem brytyjskiej gospodarki i gospodarek wielu innych państw całej Europy. Pracowali w opiece zdrowotnej, branży spożywczej, transportowej i – co ważne – podejmowali także prace sezonowe. Gdy Brytyjczycy stali na progach domów, „oklaskując opiekunów”, wielu migrantów zarobkowych nie przestało przylatywać z Europy Środkowej i Wschodniej, przekraczając granice, które dla większości ludzi były już zamknięte.
Dziś Wielka Brytania ma poważne braki siły roboczej – a przynajmniej za mało mieszkańców chce podejmować się takich zadań za proponowane im wynagrodzenie – zwłaszcza w sektorach „niezbędnych” dla funkcjonowania kraju. Na przykład w okresie 2021–2022 liczba wakatów w sektorze opieki zdrowotnej i pomocy społecznej wzrosła o 51 proc. i wyniosła 165 tysięcy.
Mimo to władze Wielkiej Brytanii wciąż demonstrują nastawienie antyimigranckie. Jednocześnie panuje coraz szerszy konsensus, że kraj potrzebuje migrantów, by wzmocnić gospodarkę. Szczególnie że zmierza w kierunku recesji.
Kryzys zamiast suwerenności. Brytyjczycy żałują brexitu coraz bardziej
czytaj także
Przyciągnięcie rąk do pracy może okazać się jednak trudnym zadaniem, przynajmniej jeśli chodzi o pracowników z Europy Środkowej i Wschodniej. Liczba migrantów z Unii Europejskiej od kilku lat stale spada, a bardzo wielu ludzi wyjeżdża z kraju.
Mniej więcej w czasie referendum w sprawie brexitu, w latach 2016–2017, brytyjski urząd statystyczny szacował, że w Wielkiej Brytanii mieszka około miliona polskich obywateli. Od tamtego czasu liczba ta stale się zmniejsza i w 2021 roku wyniosła około 700 tysięcy. Co prawda nie wiemy, jaki odsetek migrantów z Polski pracował w „niezbędnych” sektorach, ale przypuszcza się, że co dziesiąty pracownik kluczowy nie jest obywatelem brytyjskim, a 18 proc. z nich urodziło się za granicą.
Dlaczego więc polscy migranci wyjeżdżają? Przez ostatnie dwa lata badaliśmy wpływ pandemii COVID-19 na polskich pracowników kluczowych w Wielkiej Brytanii. Przeprowadziliśmy zakrojony na szeroką skalę sondaż internetowy wśród 1105 takich pracowników oraz kompleksowe badania jakościowe z udziałem 50 pracowników i wspierających ich organizacji. Wniosek płynący z badania jest taki, że pracownicy, dzięki którym brytyjska gospodarka nie załamała się w czasie pandemii, ponieśli znaczące koszty. Podupadli na zdrowiu, a ich sytuacja finansowa, rodzinna i ogólne samopoczucie pogorszyły się. 63 proc. pracowników z sektora edukacji i opieki nad dziećmi twierdzi, że w czasie pandemii pogorszyło się ich ogólne samopoczucie; 52 proc. osób zatrudnionych w sektorze usług użyteczności publicznej (utrzymanie czystości, usługi pocztowe, elektryczne, wodno-kanalizacyjne) zgłasza, że są w gorszej sytuacji finansowej niż wcześniej. To wyższy odsetek niż w ogólnej populacji.
Po pandemii spadło wśród respondentów także ogólne poczucie przynależności w Wielkiej Brytanii. Mniej osób odpowiadało, że czują się na Wyspach mile widziani i jak u siebie w domu. Z tego powodu wielu uczestników naszego badania zaczęło zastanawiać się nad powrotem do Polski. Tylko 66 proc. pytanych oświadczyło, że chce zostać w Wielkiej Brytanii, podczas gdy 13 proc. planowało wyjazd, a 20 proc. wciąż wyrażało wahanie. W wywiadach wiele osób mówiło o tym, że czują się dyskryminowane i niechciane.
W jednym z wywiadów dowiedzieliśmy się o napięciach, które panują w małym brytyjskim miasteczku, gdzie działa fabryka zatrudniająca wielu pracowników z Europy Środkowej i Wschodniej. Po pojawieniu się ognisk COVID-19 miejscowi zaczęli unikać migrantów, skarżąc się na to, że robotnicy nie przestrzegają ograniczeń pandemicznych. To sprawiło, że pracownicy kluczowi – którzy często wykonywali swoje zajęcia i mieszkali w warunkach, które nie zapewniały im bezpieczeństwa – poczuli się wykluczeni. Doprowadziło też do pojawienia się sztucznych podziałów między tymi, którzy byli postrzegani jako przestrzegający zasad (miejscowi), i tymi, którzy przychodzi z zewnątrz i łamali reguły (pracownicy migrujący).
Ruch feministyczny w pandemicznym świecie – ku nowej polityce klasowej
czytaj także
Z naszych wywiadów wynika także, że decyzja o wyjeździe zapadała często w czasie pandemii, ale dojrzewała już od czasu brexitu. To właśnie w 2016 roku wielu migrantów z Europy Środkowej i Wschodniej pierwszy raz zorientowało się, że ich pozycja w Wielkiej Brytanii jest bardziej chwiejna, niż początkowo zakładali. Dotąd sądzili, że biała większość zamieszkująca Wyspy uważa ich za ciężko pracujących, podobnych sobie „białych Europejczyków”, a teraz nie byli tego już tak pewni.
Gdy pojawiła się pandemia i pracowników kluczowych wezwano, by nie przestawali pracować – często mimo braku zabezpieczeń, w zbyt dużym zagęszczeniu, za zbyt niską płacę i bez pewności zatrudnienia – wielu polskich migrantów zrozumiało, że muszą mierzyć się z większymi trudnościami zarówno z powodu swojego statusu pracowników kluczowych, jak i wschodnich Europejczyków. Około 28 proc. respondentów mówiło, że w swoim miejscu pracy czuło się dyskryminowanymi.
To odczucie zarysowało się szczególnie wyraźnie wśród Polaków zatrudnionych w sektorze opieki zdrowotnej i pomocy społecznej. 37 proc. z nich miało częściej niż Polacy pracujący w innych sektorach przekonanie, że nie traktuje się ich w równy sposób ze względu na to, że są migrantami zarobkowymi z Polski. Czuli się też mniej komfortowo, rozmawiając po polsku ze współpracownikami.
W rasizmie chodzi o zarządzanie różnicą, niekoniecznie o kolor skóry [rozmowa]
czytaj także
Po latach wrogiej polityki wobec pracowników migrujących, prowadzonej w Wielkiej Brytanii od czasu brexitu, a później pandemii, a także pod wpływem wysiłków polskiego rządu, który próbuje zachęcić swoich obywateli do powrotu, wielu Polaków podjęło decyzję, by wrócić do ojczyzny na stałe.
Nasze ustalenia pasują do wniosków z innych badań, które wskazują na występowanie związku między „urasowieniem” i pozycją w systemie klasowym: polscy pracownicy kluczowi doświadczają dyskryminacji, bo łączą bycie wschodnimi Europejczykami z pracą w sektorze niezbędnym. Mimo pustych gestów solidarności z pracownikami niezbędnymi w czasie kryzysu pandemicznego polscy migranci, na których opierała się gospodarka w okresie fali zachorowań na koronawirusa, poczuli się niedocenieni i odrzuceni. Brexit utworzył dla Polaków w miejscach pracy wyobrażone granice, a COVID-19 jeszcze je wyostrzył. Pod wpływem tych doświadczeń Polacy zaczynają na nowo zastanawiać się nad dalszym życiem w Wielkiej Brytanii.
**
Kasia Narkowicz jest starszą wykładowczynią kryminologii i socjologii oraz współdyrektorką ośrodka Centre for Social and Criminological Research na londyńskim Uniwersytecie Middlesex.
Aneta Piekut jest starszą wykładowczynią w Methods Institute w Sheffield oraz współdyrektorką Migration Research Group na Uniwersytecie w Sheffield.
Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.