Ocenianie danej praktyki lub przekonania w odniesieniu do normy społecznej jest koniecznością, jeśli chce się pozostać realistą. Jednocześnie jest to moralna kapitulacja.
Kiedy Jan Paweł II, uśmiechając się, brał na ręce małe dziecko i całował je w czoło, tłumy nie mogły wyjść z zachwytu. Karol Wojtyła, człowiek, który dla wielu co prawda zaczynał się na ziemi, ale kończył gdzieś hen, w niebie. Niezwykły. Nie taki zwykły jak my, którzy po prostu, jako rodzice lub dziadkowie, bierzemy dziecko na ręce i całujemy w czoło, kiedy odczuwamy przypływ czułości. U nas to nic spektakularnego, naturalna rzecz. U kogoś niezwykłego to coś, co robi pomimo tego, kim jest. Jakby miał skrępowane ruchy, będąc zmuszonym do wyzwalania się z gorsetu, żeby zachować się normalnie. O ile całowanie cudzych i nieznajomych dzieci jest normalne.
czytaj także
Ten specyficzny odcień dysfunkcjonalności nie jest oczywiście przypadłością wyłącznie papieży. Można go czasem znaleźć u polityków bardzo wysokiego szczebla lub megagwiazd show biznesu, którzy nabywają swój wyróżniony status w pakiecie z ograniczeniami, nadającymi pokonującym je ludzkim odruchom posmak sensacji. Wykonanie pospolitych gestów przez kogoś takiego może być traktowane jako akt niemal heroiczny. Podobnie: posiadanie niektórych przekonań, które w innym przypadku są po prostu oznaką zwykłego rozsądku, wrażliwości i realizmu.
Nagradza się więc te osoby uznaniem za zachowanie najprostszych odruchów przyzwoitości, przejawy elementarnej przytomności i okazjonalne uwalnianie się z krępujących więzów szczególnej pozycji społecznej, niedosięgłego miejsca w hierarchii, przytłaczających, dehumanizujących – choćby w sensie parcia ku świętości – instytucji.
Tak, jak traktuje się papieży, tak też czasem podchodzi się i do Kościoła katolickiego jako takiego. Sam również nie mogłem oprzeć się pokusie traktowania tej instytucji z pewnym pobłażaniem, zważywszy na wiele przypadłości, powodujących jej dysfunkcjonalność. Można wśród nich wymienić ciężki garb historii i tradycji, jarzmo zrytualizowanej i zhierarchizowanej struktury, powodujące ułomność mechanizmów oceny i ograniczenie zdolności do zmiany.
czytaj także
Myślałem, że traktować poważnie ten twór, to oceniać go realistycznie. Rozumieć jego uwarunkowania, mieć wobec niego oczekiwania odpowiednie do tych uwarunkowań. Tak, żeby móc docenić postęp, którego dokonuje – nawet jeśli sukces zmiany na lepsze w jego przypadku jest definiowany wedle zaniżonych standardów. Żeby nie przeoczyć i nie deprecjonować żadnej kościelnej poprawy, mierząc ją nieprzystającą do niego miarą. W tym sensie, poważnie i partnersko – a więc ze szczerością i zrozumieniem – traktować Kościół znaczyłoby uznać go za instytucję o ograniczonej zdolności do poważnych przemyśleń i przewartościowań.
Wciąż w części myślę w ten sposób, chociaż oczywiście odnosi się to tylko do wybranych aspektów jego praktyki i nauki społecznej. Kiedy analizuję stanowisko Kościoła w kwestii relacji człowieka z resztą zwierząt, czasem pozwalam sobie na takie podejście. Nie dopuszczam natomiast takich myśli w kontekście pedofilii, obecnej w Kościele z przerażającą regularnością. Ta różnica bierze się z relatywizacji oceny danego aspektu funkcjonowania Kościoła względem normy społecznej.
czytaj także
Stanowisko i praktyka Kościoła dotycząca relacji człowieka i zwierząt jest, z grubsza mówiąc, zgodna z normą społeczną. Inaczej to ujmując, dysfunkcjonalność Kościoła w tej kwestii nie jest aż tak wyjątkowa na tle ogółu społeczeństwa i jego instytucji. Naprawdę trudno oczekiwać, że Kościół, ze wszystkimi swoimi genetycznymi ograniczeniami i zastarzałymi deformacjami, będzie w tym względzie awangardą etyczną. Raczej będzie próbował nie stracić kontaktu z tyłem kolumny. Bądźmy szczerzy, nawet prozwierzęce perełki katolickiej publicystyki, najbardziej otwarci i niezależni komentatorzy związani z Kościołem i piszący o zwierzętach, bledną w zestawieniu z wiedzą i poglądami przeciętnego wolontariusza postępowej organizacji prozwierzęcej.
Pedofilia jest natomiast ostrym pogwałceniem normy społecznej. Próba usprawiedliwiania duchownych i zakonnic uczestniczących w procederze krzywdzenia dzieci faktem, że są częścią Kościoła, byłaby niedopuszczalna. Nie powinno się, co przy pewnych zastrzeżeniach uchodzi w kontekście stosunku Kościoła do krzywdy zwierząt, być pobłażliwym w sprawie pedofilii i mówić o konieczności wyrozumiałości, bo „im jest trudniej czuć i rozumieć, przecież są z Kościoła”.
Nie oznacza to oczywiście, że nie należy analizować na ile tego typu skłonności wiążą się z faktem bycia częścią Kościoła – jako specyficznej instytucji, z jej zakresem i uzasadnieniem władzy, brakiem transparentności i poczuciem bezkarności. Tak, jak się bada choćby to, na ile posiadanie władzy wiąże się z podatnością na korupcję. Przeciwnie, nie da się zrzucić odpowiedzialności za pedofilię na nietypowe i niepasujące do Kościoła zepsute jednostki w jego obrębie. To Kościół jest odpowiedzialny za własną pedofilię. To Kościół jest oskarżony, a nie obce ciała, które nieopatrznie do niego przeniknęły.
Nie da się zrzucić odpowiedzialności za pedofilię na nietypowe i niepasujące do Kościoła zepsute jednostki w jego obrębie.
Ocenianie danej praktyki lub przekonania w odniesieniu do normy społecznej jest koniecznością, jeśli chce się pozostać realistą. Naprawdę czym innym jest powiedzenie „ogranicz kupowanie produktów pochodzenia zwierzęcego” i „ogranicz seksualne wykorzystywanie dzieci” – dlatego, że kulturowy status krzywdzenia zwierząt i dzieci ludzkich jest inny. Dopasowują się do tego strategie działań społecznych związane z zapobieganiem krzywdzie w obu przypadkach.
Jednocześnie ograniczenie do wyłącznie takiej – relatywnej – oceny, jest moralną kapitulacją. Siła przyciągania i lepkość normy społecznej są ogromne, ale jedną z cech dojrzałości i samosterowności moralnej jest zdolność do spojrzenia na nią z dystansu. Tylko wtedy możliwa jest jej ocena. Pedofila jest zła nie dlatego, że jest wbrew normie społecznej, tylko dlatego, że krzywdzi. I podobnie: krzywdzenie zwierząt nie jest dobre dlatego, że jest zgodne z normą społeczną. Proces wyzwolenia zwierząt wiąże się z nauką wyzwolenia z koszmaru normy społecznej ich traktowania.