Świat

Kagarlicki: Rosyjskie brzuchy zagrożone

Lata dwutysięczne okazały się dla Rosjan jednym z najbardziej dostatnich okresów w historii. W tym kontekście jest zrozumiałe, że ludzie nie rwą się na barykady.

Swieta z Iwanowa[1] miała rację: dziś w Rosji ludzie ubierają się i jedzą lepiej niż kiedyś. Apologia osiągnięć „dekady Putina” wyrażona przez nią nieskładnym językiem niejako w odpowiedzi na masowe protesty przetaczające się wówczas przez obie rosyjskie stolice wywołała zgodny chichot lewicy i liberałów. Niesłusznie. 

Kilka miesięcy później protesty przycichły, chociaż sytuacja w kraju wcale nie uległa poprawie. Obiektywnie rzecz biorąc, znacznie się pogorszyła. Jednak opozycja nadal wydaje się niezdolna do tego, by w jakikolwiek sposób wykorzystać narastający kryzys. I nie chodzi tu wyłącznie o błędy samozwańczych liderów z Placu Błotnego. By wypracować skuteczną strategię polityczną, trzeba przecież w sposób trzeźwy oceniać warunki społeczne, w których chce się działać. Tymczasem opozycja z lewej strony sceny politycznej wciąż duchem jest w latach 90., natomiast liberałowie i nacjonaliści żyją „poza społeczeństwem” (nie chodzi o brak więzi ze społeczeństwem czy społecznego poparcia, lecz o to, że nie dostrzegają społecznego kontekstu swoich działań).

Entuzjazm kompensacyjny

Sytuację w Rosji pierwszej dekady XXI wieku można scharakteryzować jako entuzjazm kompensacyjnej konsumpcji: jesteśmy syci a zarazem pełni strachu. Wydane przez Instytut Badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi opracowanie Życie w Rosji. Warunki bytowe rosyjskiej ludności w perspektywie historycznej potwierdza, że z punktu widzenia indywidualnego zadowolenia z poziomu życia mieszkańcy Rosji osiągnęli w przeciągu ostatniej dekady historyczne maksimum. Modernizacyjnym zrywom, podejmowanym przez państwo rosyjskie na przestrzeni ostatnich trzystu lat w sposób nieunikniony musiały towarzyszyć poważne wstrząsy, w tym obniżenie się poziomu życia ludności, a czasem nawet głód. Nawet stosunkowo łagodne poczynania „wielkich reform” Aleksandra II drastycznie pogorszyły sytuację materialną „uwolnionego” rosyjskiego chłopstwa stanowiącego większą część ludności Imperium. Koszty modernizacji czasów Związku Radzieckiego były jeszcze wyższe. Paradoksalnie, okresy zastoju i reakcjonizmu bardzo często okazywały się „tłustymi latami”. Dla społeczeństwa były one bowiem chwilą wytchnienia, okazją do zebrania plonów dotychczasowego wysiłku. 

Nie ważne, co akurat mówią politycy i ekonomiści: dla Swiety z Iwanowa jest całkiem oczywiste, że żyje się dostatniej. Pojawiły się przecież nowe, dotąd nieznane możliwości. No, chociażby można dostać za friko telefon komórkowy i przejechać się do stolicy pod skrzydełkiem prokremlowskiego ruchu młodzieżowego…

Tak, „jakość” tych możliwości, mówiąc oględnie, jest dość wątpliwa, tak samo jak jakość towarów, które zapełniły półki supermarketów. Jednak ludziom, którzy nadal dochodzą do siebie po katastrofie, jaką były lata 90., nie wydaje się to aż tak istotne. Tym bardziej, że w ciągu niespełna półtorej dekady, która upłynęła od kryzysu 1998 roku, poziom życia statystycznego mieszkańca Rosji nie tylko dorównał temu z czasów radzieckich, ale go przewyższył. 

Umowa społeczna 

Jak objaśnić dokonujące się przemiany i jakie wnioski można wyciągnąć, gdy przeanalizuje się proces tych zmian? Z punktu widzenia kremlowskiej propagandy wzrost dobrobytu jednoznacznie dowodzi mądrości władz i stanowi uzasadnienie dla dominującego konserwatywnego kursu (po co zmieniać cokolwiek, jeśli wszystko i tak jest dobrze). Opozycja w ogóle woli się nad tym nie zastanawiać. Lewica do znudzenia powtarza te same zaklęcia o biedzie i wyzysku klasy pracującej, nie rozumiejąc, dlaczego sama klasa pracująca na te zaklęcia nie reaguje. Natomiast liberałowie tłumaczą wszystko wysokimi cenami ropy albo powołują się na sukces gajdarowskich reform i ubolewają, że „nie zostały one doprowadzone do końca”. Gdyby wtedy dokończono reformy, to dziś żyłoby nam się jeszcze lepiej. Dziwna to logika, bowiem ci sami liberalni guru od czasu do czasu tłumaczą, że wysokie pensje są złem, ponieważ w efektywnej i dobrze funkcjonującej gospodarce ludziom wcale nie powinno się żyć dobrze i dostatnio. 

Nie chodzi tu jednak o brak logiki w argumentacji liberałów, a o to, że w ogóle nie opiera się ona analizie konkretnego procesu, który rozpoczął się w epoce restauracji kapitalizmu w Rosji. Wspomniane przeze mnie opracowanie proponuje inną interpretację wydarzeń: wzrost dobrobytu w latach dwutysięcznych okazał się możliwy dzięki swoistej „umowie społecznej”, obiektywnemu kompromisowi, który ukształtował się, gdy nowe stosunki rynkowe spotkały się z dziedzictwem radzieckiego państwa socjalnego.

Począwszy od końca lat 50., po śmierci Stalina radziecka ludność zaczęła zbierać plony sukcesów gospodarczych. Odczuwalne stały się efekty urbanizacji, a do nie dawna niepiśmienne społeczeństwo, na całym świecie słynęło teraz ze swojego systemu edukacji, powszechnej nauki i kultury. Średnia długość życia pod koniec XIX wieku wynosiła nie więcej niż 32 lat, zaś w latach 1970–1971 w Związku Radzieckim wskaźnik ten osiągnął prawie 69 lat. 

W okresie kapitalistycznej restauracji wiele osiągnięć epoki radzieckiej w sferze warunków życia zostało zaprzepaszczonych, a sfera publiczna znalazła się pod ostrzałem. Jednak do pełnego demontażu państwa socjalnego nie doszło. Między innymi dlatego, że społeczeństwo wyraźnie się temu sprzeciwiało. Protesty i walki toczone w czasie burzliwych lat 90. nie okazały się więc daremne – wymogły na nowych kręgach rządzących, by skorygowały swoją politykę, ratując znaczną część instytucji państwa socjalnego. Nie udało się jednak zachować spójności tych instytucji. 

Nowy Wspaniały Rynek

Rosjanie szybko nauczyli się wykorzystywać możliwości, jakie stwarza rynek, lecz wciąż mieli oparcie w socjalnych zabezpieczeniach, które udało się zachować z czasów ZSRR. Po kryzysie 1998 roku sytuacja zaczęła szybko się poprawiać. Właśnie na tej podstawie przyjęło się mówić o „stabilizacji czasów Putina”. Wyzute z sił i niezdolne do przeprowadzenia oddolnych zmian społeczeństwo zaufało, że zmiana zostanie mu zaordynowana odgórnie. Rosjanie ochoczo przestąpili próg świata konsumpcji: nie tylko nieliczna klasa średnia, ale i ci niżej usytuowani w społecznej hierarchi starali się wyrwać swoją cząstkę burżuazyjnego szczęścia. Ludzi radowała możliwość spieniężenia swoich zasobów, większe możliwości wyboru. Systematycznie wzrastała ilość samochodów ciężarowych. W początkach 2012 roku w kraju było aż 35 milionów ciężarówek. Za sprawą spadku liczby ludności kryzys mieszkaniowy przybrał łagodniejsze formy. Starsze pokolenia mogło skorzystać z okazji prywatyzowania mieszkań zbudowanych za czasów radzieckich. 

Liczba zatrudnionych w przemyśle spadła w sposób katastrofalny, zaś ilość studentów wzrastała lawinowo, szybko przybywało też uczelni wyższych. W roku akademickim 1993–94 było w Rosji 626 szkół wyższych, a w roku 2005–06 liczba ta wzrosła do 1068. Liczba studentów przypadająca na 10 tys. osób rośnie: z 176 w 1993–94 roku po 493 studentów w latach 2010–11. Zabawną lekturę stanowią teksty liberalnych socjologów czy urzędników Ministerstwa Edukacji i Nauki, którzy opowiadają nam o tym, że system kształcenia nie odpowiada na potrzeby rynku pracy. I rzeczywiście – można zauważyć, że spadek produkcji przemysłowej szedł w parze ze spadkiem liczebności profesjonalnych kadr. Deficyt pewnych specjalności na rynku pracy można wytłumaczyć tym, że zabrakło masowego kształcenia kadr w ramach systemu edukacji zawodowej, bowiem z ekonomicznego punktu widzenia stworzenie podobnego systemu opłacałoby się jedynie w przypadku odrodzenia państwowego przemysłu. Spadek jakości kształcenia rzeczywiście miał miejsce, ale jego przyczyną nie był wzrost ilości uczelni wyższych czy studentów. W latach przemysłowego skoku dokonanego w XX wieku ów wzrost był równie szybki. Problem jakości kształcenia spowodowany jest polityką obniżenia standardów, prowadzoną przez Ministerstwo Edukacji i Nauki, a także jego polityką kadrową. 

Koniec stabilności? 

Lata dwutysięczne rzeczywiście okazały się dla Rosjan jednym z najbardziej dostatnich okresów w historii. W tym kontekście w pełni zrozumiała wydaje się bierność mas, które jakoś nie rwą się z czerwonym sztandarem na barykady. 

Sytuacja jednak szybko się zmienia i w najbliższym czasie przemiany te mogą przyjąć dramatyczny charakter. Kryzys gospodarczy podkopuje dobrobyt mas. Jeszcze istotniejsze jest jednak to, że odpowiedzią na niego stała się agresywna neoliberalna polityka zmierzająca do demontażu pozostałości państwa socjalnego. Tym samym nieformalna „umowa społeczna” leżąca u podstaw „stabilności czasów Putina” traci rację bytu. 

Radzieckie instytucje i osiągnięcia posłużyły jako swego rodzaju „trampolina”, dzięki której znaczna część rosyjskiego społeczeństwa mogła dokonać skoku do społeczeństwa konsumpcyjnego. Jednak teraz ta trampolina popada w ruinę, a po trosze jest też świadomie demontowana. Społeczne konflikty ulegają zaostrzeniu, a ludzie, którym chce się odebrać to, co już mają, mogą okazać się o wiele bardziej agresywni od tych, którzy nigdy nie mieli nic. Systemowym przemianom lat 1991–96 towarzyszyła demodernizacja i prymitywizacja gospodarcza. Nie tylko urzędnicy i oligarchowie wykorzystali sytuację wysokich cen ropy w pierwszej dekadzie XXI wieku.

Rosyjskie społeczeństwo zaczęło przedkładać konsumpcję nad walkę klasową i bez większych trudności przyjęło reguły gry narzucone mu przez władzę, nie wykazując większego sprzeciwu – nawet jeśli w wieczornych kuchennych rozmowach wybrzmiewało niezadowolenie i nostalgia za radziecką przeszłością. Tymczasem pogłębiało się strukturalne osłabienie gospodarki, infrastruktura i sprzęt ulegały zużyciu, instytucje naukowe upadały. Społeczeństwo konsumpcyjne pożerało kraj kawałek po kawałeczku. 

Modernizacja: niedokończony projekt

Dzisiaj radzieckie zasoby są już prawie wyczerpane. Rosja znów potrzebuje modernizacji na wielką skalę: radykalnej odnowy i rozwoju infrastruktury, technologicznej bazy przedsiębiorstw przemysłowych i transportowych, stworzenie nowoczesnej branży energetycznej, masowego kształcenia kadr, odbudowy i rozwoju instytucji naukowych i centrów naukowo-wytwórczych. Ta modernizacja nie jest jednak możliwa w ramach istniejącego porządku i pod przewodnictwem urzędujących elit – jeśli byłoby inaczej, problemy te już dawno zostałyby rozwiązane. Dobrobyt lat dwutysięcznych nie jest gwarancją, że przyszłość nie niesie ze sobą wielkich społecznych niepokojów. Wręcz przeciwnie – stwarza on nowy poziom sprzeczności, które oznaczają nieuniknione wstrząsy.

Społeczeństwo przeszło transformację, lecz pod jego powierzchnią nadal kłębią się dawne konflikty. Jednak dojrzewa w nim także potrzeba zmian i kumulują się siły zdolne do ich przeprowadzenia. By jednak wykorzystać ten potencjał, konieczne jest zrozumienie, że w przeszłość odszedł nie tylko Związek Radziecki, ale też przejściowy okres lat 90. Badając warunki życia rosyjskiego społeczeństwa na przestrzeni dziejów, autorzy wspomnianego przeze mnie opracowania zauważyli charakterystyczną prawidłowość: po szczytowych okresach dobrobytu zawsze następują dramatyczne przemiany. Stosunkowo dobrze żyło się Rosjanom w latach 1903–1913, w przededniu I wojny światowej i rewolucji (przy czym kryzys gospodarczy 1914 roku zniszczył ten dobrobyt zanim rozległy się pierwsze wystrzały), porewolucyjna rosyjska wieś osiągnęła pewien poziom materialnego bezpieczeństwa w latach 1926–28, lecz oto nastąpiła Wielka Depresja, którą próbowano zneutralizować przeprowadzając całkowitą kolektywizację. W końcu okres  breżniewowskiego zastoju to lata tłuste, po których nastąpiła pierestrojka i rozpad ZSRR. 

Co nastąpi po tłustych latach „epoki Putina” przekonamy się już niebawem. 

[1] Swieta Kuricyna aktywistka prorządowej młodzieżówki Nasi, udzieliła w grudniu 2011 roku dziennikarzowi „Moskowskich nowostej” krótkiego wywiadu. Dziewczyna stwierdziła, że prokremlowska partia Jedna Rosja „zrobiła wiele osiągnięć”, „zaczęliśmy bardziej lepiej się ubierać i kiedyś nie było tego, co jest teraz”. Film rozsławił Swietę w runecie (rosyjskim internecie) i wkrótce zaproszono ją do prowadzenia w telewizji NTW programu rozrywkowego, który bił rekordy oglądalności [przyp. tłum.]

przekład Beata Szulęcka

 

tekst opublikowany pierwotnie na stronie rabkor.ru

 

 

Borys Kagarlicki  –   rosyjski socjolog, lewicowy działacz polityczny, niegdyś dysydent. Dwukrotnie aresztowany, ze Breżniewa w 1982 i za Jelcyna w 1993. Autor m.in. Imperium peryferii. Rosja i system światowy, dyrektor Instytutu Badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij