Świat

Za krytykę Bolsonaro – prokurator i grożenie śmiercią

Glenn Greenwald i David Miranda. Fot. Jacob Appelbaum/flickr.com CC BY-NC-SA 2.0

Glenn Greenwald – dziennikarz, któremu Edward Snowden przekazał sensacyjne materiały o inwigilacji w USA – mieszka dziś w Rio de Janeiro i pisze o korupcji w rządzie Jaira Bolsonaro. David Miranda zasiada w brazylijskim Kongresie. Od 15 lat są małżeństwem. Skrajna prawica grozi im obu śmiercią, a prezydent kraju ściga Greenwalda za publikacje prasowe.

W artykule opublikowanym w minioną środę na łamach „Guardiana” amerykański dziennikarz Glenn Greenwald i brazylijski kongresmen David Miranda – którzy są małżeństwem i mieszkają z dwójką dzieci w Rio de Janeiro – zapowiedzieli, że pomimo notorycznych ataków i gróźb śmierci wymierzonych w ich rodzinę będą kontynuować walkę ze skrajnie prawicowym prezydentem Brazylii Jairem Bolsonaro i jego politycznym zapleczem.

W ubiegłym tygodniu brazylijskie władze oskarżyły Greenwalda o cyberprzestępczość. Działania te zostały powszechnie potępione, ponieważ stanowią próbę zastraszenia dziennikarza (i współzałożyciela portalu „The Intercept”) w odwecie za upublicznienie materiałów demaskujących korupcję w rządzie Bolsonaro.

„Zrobimy czystkę, jakiej Brazylia nie widziała” – prezydent Bolsonaro przemawia

Udostępniając artykuł na Twitterze, Greenwald napisał, że „zawsze wygodniej jest mówić o otaczającej nas polityce niż o własnej rodzinie”. Dodał jednak, że wielu innych Brazylijczyków musi przechodzić przez to samo, co pozwala zrozumieć, jak wygląda sytuacja w tym kraju.

„Groźbom i atakom, jakie w ciągu ostatniego roku dotknęły nas obu i każdego z osobna w związku z wykonywaną przez nas pracą, towarzyszyło znaczne zainteresowanie mediów w Brazylii i na całym świecie” – pisze Greenwald. „Incydenty te są słusznie przedstawiane jako odzwierciedlenie coraz bardziej agresywnego i antydemokratycznego klimatu panującego w Brazylii. Ten klimat to efekt rządów prezydenta Jaira Bolsonaro, skrajnie prawicowego, autorytarnego zwolennika dyktatury, który zdobył ogromną władzę po zwycięstwie w wyborach pod koniec 2018 roku”.

Artykuł szczegółowo relacjonuje wydarzenia z ostatniego roku, począwszy od momentu, „kiedy David dostał się do Kongresu na początku 2019 r., tuż po tym, jak inny kongresmen i przedstawiciel społeczności LGBTQ+, Jean Wyllys, złożył mandat i wyjechał z kraju w obawie o swoje życie”. Obecnie Miranda jest jedynym przedstawicielem osób LGBTQ+ w brazylijskiej Izbie Deputowanych, a w związku z tym on i jego rodzina otrzymują „niezliczone i bardzo konkretne groźby śmierci” ze strony „intensywnie działającego i wymierzonego w społeczność LGBTQ+ ruchu i rządu związanego z Bolsonaro”.

Petelczyc: Całe zło w Brazylii zaczyna się od nierówności [rozmowa]

„Te prymitywne odruchy wrogości wzmocnił fakt, że nasze piętnastoletnie małżeństwo, z którym się nie kryjemy, oraz dwójka naszych dzieci są żywym zaprzeczeniem fałszywego i toksycznego obrazu życia osób LGBTQ+, przedstawianych jako bezpłodnych, nieszczęśliwych, chorych i samotnych ludzi” – czytamy w artykule. Greenwald i Miranda piszą, że tak skonstruowana kampania demonizująca społeczność LGBTQ+ ma kluczowe znaczenie dla tożsamości politycznej ruchu Bolsonaro. Ataki na dziennikarza i kongresmena nasiliły się, gdy Greenwald i „The Intercept” w czerwcu 2019 r. zaczęli publikować materiały o tzw. tajnym archiwum brazylijskim, co przyczyniło się do postawienia dziennikarzowi zarzutów w zeszłym tygodniu [„The Intercept” ujawnił m.in. poważne nieprawidłowości w procesie byłego lewicowego prezydenta Brazylii, Luli da Silvy, jakich dopuścił się ówczesny sędzia, a obecnie minister sprawiedliwości w rządzie Bolsonaro – przyp.red.].

Pierwsze obawy dotyczące bezpieczeństwa u Greenwalda i Mirandy pojawiły się jeszcze przed wyborem Bolsonaro na prezydenta w 2018 roku.

„Poczucie zagrożenia i groźba przemocy politycznej w życiu naszym i wielu innych osób w Brazylii pojawiły się już dwa lata temu. 14 marca 2018 roku Marielle Franco, ciemnoskóra, wychowana w faweli [brazylijskich slumsach – przyp. red.] radna miejska z Rio de Janeiro i przedstawicielka LGBTQ+, padła ofiarą brutalnego mordu politycznego – została zastrzelona w swoim samochodzie na ulicach Rio. Franco była jedną z najlepszych przyjaciółek naszej rodziny, a także wschodzącą gwiazdą polityczną, ucieleśnieniem nadziei dla wielu marginalizowanych przez dekady i pozbawionych głosu ludzi. Była to olbrzymia, wciąż nieodżałowaną strata dla nas i dla całego kraju” – twierdzą Greenwald i Miranda.

Po morderstwie Marielle Franco na ulice Brazylii wychodzą setki tysięcy ludzi

Warto dodać, że Franco była członkinią lewicowej Partii Socjalizmu i Wolności (PSOL), do której należy także David Miranda. Mogłoby się wydawać, że ani Franco, ani on sam – również ciemnoskóry przedstawiciel LGBTQ+, osierocony i wychowany w brutalnych warunkach faweli – nie mieli szans, by zyskać jakąkolwiek władzę polityczną w kraju, którym od tak dawna rządzą nierówności, rasizm i wszelkiego rodzaju dyskryminacje. Łączyły ich podobne losy i te same powody, dla których chcieli zwalczać te zjawiska oraz wszechobecną przemoc policyjną. W końcu zasiedli obok siebie w radzie miasta.

Artykuł w „Guardianie” porusza także wątek historii politycznej Bolsonaro, wymiany urzędników w Brazylii na ludzi związanych z prawicą i rządem, powiązań rodziny prezydenta z paramilitarnym gangiem, którego członkowie zamordowali Franco, oraz ostrej wymiany zdań między Mirandą a prezydentem Brazylii na Twitterze, która miała miejsce krótko po inauguracji prezydentury Bolsonaro i uczyniła Davida nowym wrogiem numer jeden skrajnie prawicowego rządu.

Bolsonaro wydziera się na ekologów, a USA i Chiny po cichu rabują Amazonię

„To, że Glenn jest współzałożycielem rozwijającego się i coraz głośniejszego brazylijskiego portalu The Intercept, który bardzo krytycznie oceniał kampanię Bolsonaro, a następnie jego prezydenturę, wystawiło nas na ataki skrajnej prawicy” – piszą autorzy w „Guardianie”. „Jesteśmy międzyrasową parą homoseksualną w kraju rządzonym przez zjadliwie homofobiczne ugrupowanie, które sprawiło, że każdy z nas – osobno, ale w szczególności razem – stał się widocznym i znienawidzonym celem ich gniewu […]. Dlatego znacząco zwiększyliśmy środki bezpieczeństwa w naszym domu, a dwójka naszych niedawno adoptowanych synów jeździ do szkoły w eskorcie agentów ochrony” – zdradza dziennikarz. „Otrzymaliśmy szczegółowe groźby śmierci zawierające nasze prywatne, nieznane publicznie dane, do których dostęp mają tylko urzędnicy państwa. Wiele z nich zostało skierowanych do naszych synów i zawierały makabryczne szczegóły”.

Ataki nasiliły się do tego stopnia, że od chwili objęcia mandatu kongresmena Miranda opuszcza dom wyłącznie w towarzystwie uzbrojonej ochrony i przemieszcza się pojazdem pancernym. Tę praktykę musiał również zastosować Greenwald, odkąd władze wszczęły dochodzenie przeciwko niemu.

„Jesteśmy międzyrasową parą homoseksualną w kraju rządzonym przez zjadliwie homofobiczne ugrupowanie”.

Postawienie Greenwaldowi zarzutów jest sprzeczne z orzeczeniem sądu najwyższego Brazylii, który zakazał prowadzenia śledztwa w jego sprawie. Dlatego zdaniem autorów „partia Bolsonaro próbuje udowodnić, że nie ogranicza jej prawo ani nic innego”. Aby dowieść swojej racji, ludzie prezydenta „będą łamać wyroki sądu, ignorować policję, śledczych, prześladować i szantażować wszystkie inne instytucje – tak jak wojskowa dyktatura – dekretami, stosując przemoc, tortury i morderstwa dysydentów, ignorując orzeczenia sądu najwyższego i rekomendując usunięcie członków kongresu, którzy nawet minimalnie się im sprzeciwiają. „To tyleż mroczne i przerażające, ileż dobrze znane i oczywiste” – głosi artykuł w „Guardianie”.

Dlaczego? Bo junta wojskowa Brazylii zakończyła się dopiero w 1985 roku. „Osobiście znamy wielu ludzi, którzy przez lata byli więzieni lub zostali wygnani z kraju za walkę z dyktaturą. Wielu ich przyjaciół i towarzyszy zostało zamordowanych przez reżim wojskowy podczas walk w obronie brazylijskiej demokracji” – piszą Miranda i Greenwald.

„Ci ludzie nas inspirują i tak jak wielu z nas w Brazylii rządzonej przez Bolsonaro stawiają czoła represjom państwowym w obronie demokracji, za ustanowienie której tak wiele ludzi cierpiało w przeszłości” – twierdzą autorzy artykułu. „Demagogów i despotów jak Bolsonaro jest na pęczki. Umacniają swoją władzę zastraszaniem i państwowym aparatem represji. Odmowa poddania się temu strachowi i połączenie sił z tymi, którzy zamierzają walczyć przeciwko takiemu systemowi, jest zawsze najlepszym antidotum na tę truciznę”.

Polityczne klauny w Brazylii wcale nie są śmieszne

„Glenn jest obywatelem USA z ważnym amerykańskim paszportem, więc w każdej chwili moglibyśmy wyjechać z Brazylii. David i nasi synowie automatycznie zyskaliby prawo do obywatelstwa” – piszą autorzy. „Jednak nie zrobiliśmy tego i nigdy nie zrobimy. Z represjami zamierzamy walczyć, a nie uciekać przed nimi. Nie moglibyśmy z czystym sumieniem wykorzystać swojego przywileju i umknąć, zostawiając za sobą kraj, który kochamy, i miliony ludzi, którzy nie mają możliwości ucieczki” – podsumowują Greenwald i Miranda.

**
Źródło: CommonDreams.org. Tłumaczenie i opracowanie: Paulina Januszewska

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij