Świat

Zatrzymać podatkowy wyścig do dna

Apple, Google, Starbucks i podobne korporacje chcą uchodzić za społecznie odpowiedzialne. Nie ma jednak społecznej odpowiedzialności bez płacenia należnych podatków. Tymczasem globalizacja pozwoliła na coś dokładnie odwrotnego: ponadnarodowe korporacje zmuszają państwa do konkurowania o to, które zafunduje im niższe podatki.

NOWY JORK. Od kilku lat globalizacja znów stała się celem ataków. Część tej krytyki może być nieuzasadniona, ale jeden zarzut trafia w sedno: globalizacja pozwoliła wielkim ponadnarodowym korporacjom, takim jak Apple, Google i Starbucks, unikać płacenia podatków.


Sztandarowym przykładem unikania opodatkowania przez korporacje stała się firma Apple. Jej prawnicy twierdzą, że prawdziwym źródłem dochodów całego przedsiębiorstwa jest praca kilkuset osób w Irlandii, a odkąd Apple zawarł z rządem tego państwa specjalną umowę, korporacja może się cieszyć stopą podatkową wynoszącą realnie 0,005 procent dochodów firmy. Apple, Google, Starbucks i wszystkie podobne korporacje chcą uchodzić za społecznie odpowiedzialne, nie ma jednak społecznej odpowiedzialności bez płacenia należnych podatków w sprawiedliwej wysokości. Gdyby wszyscy unikali opodatkowania i uchylali się od płacenia podatków tak jak korporacje, nie mielibyśmy w ogóle funkcjonującego społeczeństwa, a o inwestycjach publicznych moglibyśmy zapomnieć. A przecież to właśnie dzięki środkom publicznym powstał na przykład internet, którego dziś Apple i Google tak bardzo potrzebują.

PKB i co dalej? Czym mierzyć jakość życia

Od lat ponadnarodowe korporacje organizują państwom wyścig do dna: wygrywa to, które zaoferuje niższą stawkę podatkową niż konkurencja. Kulminacją tego wyścigu były cięcia podatków wprowadzone przez prezydenta USA Donalda Trumpa w 2017 roku. Po roku widzimy efekty tej polityki: cukrowy haj, który początkowo ożywił amerykańską gospodarkę, błyskawicznie wyparowuje i zostajemy z górą długów. Tylko w ubiegłym roku urosła ona o ponad bilion dolarów.

W obliczu groźby, że gospodarka cyfrowa pozbawi państwa dochodów koniecznych dla ich funkcjonowania (i zaburzy tradycyjne sposoby sprzedaży towarów), społeczność międzynarodowa zaczęła przynajmniej przyznawać, że coś jest nie tak. Jednak błędy w samej konstrukcji obecnego systemu międzynarodowego opodatkowania – opartego na tak zwanych cenach transferowych – są od dawna znane.

Ceny transferowe wynikają z szeroko akceptowanej zasady, że podatki powinny być związane z miejscem prowadzenia działalności gospodarczej. Ale jak określić to miejsce? W zglobalizowanej gospodarce produkty krążą po świecie, przekraczając granice wielu państw. Zwykle taki produkt podróżuje w stanie niewykończonym: to koszula bez guzików, samochód bez skrzyni biegów lub wafel krzemowy bez czipa. System cen transferowych zakłada, że jesteśmy w stanie ustalić rynkową wartość towaru na każdym etapie produkcji, a co za tym idzie – wartość dodaną w obrębie każdego kraju. Problem polega na tym, że tego właśnie nie da się zrobić.

Sytuację pogarsza rosnąca rola własności intelektualnej oraz wartości niematerialnych i prawnych, ponieważ prawa właścicielskie można łatwo przenosić z jednego miejsca świata w inne. Dlatego Stany Zjednoczone już dawno temu odeszły od systemu cen transferowych wewnątrz kraju. Zastąpiły go formułą, w której sumę zysków firmy dzieli się między stany proporcjonalnie do tego, jak duży udział sprzedaży, zatrudnienia i kapitału przypada na dany stan. Powinniśmy dążyć do wprowadzenia podobnego systemu na poziomie globalnym.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Ostateczna sprzedaż produktów nieproporcjonalnie często ma miejsce w krajach rozwiniętych. Zatem jeśli formuła służąca do obliczania należnego podatku będzie oparta głównie na wartości tej sprzedaży, to państwa rozwijające się zostaną pozbawione potrzebnych im przychodów (które będą spadać, w miarę jak ograniczenia fiskalne doprowadzą do redukcji pomocy międzynarodowej). Wielkość sprzedaży ostatecznej może się nadawać do opodatkowania transakcji cyfrowych, ale nie w przypadku produkcji przemysłowej i innych sektorów gospodarki, gdzie należy wziąć także pod uwagę zatrudnienie.

Tegoroczne Davos to dobre podsumowanie stanu globalizacji AD 2019

Niektórzy analitycy obawiają się, że uwzględnienie zatrudnienia w formule może pogłębić problem konkurencji podatkowej, bo państwa będą jeszcze usilniej starały się zachęcać ponadnarodowe korporacje do tworzenia miejsc pracy właśnie u siebie. Właściwą odpowiedzią na te obawy jest narzucenie globalnego minimum dla korporacyjnego podatku dochodowego. Stany Zjednoczone i Unia Europejska mogą i powinny wprowadzić to rozwiązanie same. Inni pójdą za ich przykładem, dzięki czemu uda się uniknąć wyścigu do dna, w którym zawsze jest ten sam zwycięzca: ponadnarodowe korporacje.

Ponadnarodowe korporacje organizują państwom wyścig do dna: wygrywa to, które zaoferuje najniższą stawkę podatkową.

Do lepszego zrozumienia pewnych fundamentalnych mechanizmów opodatkowania korporacji, a co za tym idzie – zmiany podejścia do tego problemu, walnie się przyczynił projekt OECD i grupy G20 o nazwie Base Erosion and Profit Shifting (erozja podstawy opodatkowania i transfer zysków). Na przykład – jeśli ponadnarodowe korporacje rzeczywiście przedstawiają jakąś wartość, to bierze się ona z tego, że całość jest większa niż suma ich części. Powinno się wobec nich stosować standardowe zasady opodatkowania. Zatem, próbując określić „wartość końcową”, powinniśmy używać mechanizmów podatkowych, które są proste, skuteczne i sprawiedliwe, tak jak zaleca komisja ds. reformy międzynarodowych zasad opodatkowania korporacji (Commission for the Reform of International Corporate Taxation), której jestem członkiem. A te zasady są nie do pogodzenia z utrzymaniem systemu cen transferowych ani z formułą opartą przede wszystkim na wysokości sprzedaży.

Duże znacznie ma polityka. Celem ponadnarodowych korporacji jest zdobycie poparcia dla reform, które pozwalają prowadzić dalej wyścig do dna i stwarzają okazje do unikania opodatkowania. Rządy niektórych państw rozwiniętych, gdzie korporacje mają znaczące polityczne wpływy, będą je wspierać, nawet ze szkodą dla reszty kraju. Inne państwa rozwinięte, skupione na własnych budżetach, zwietrzą kolejną szansę uzyskania korzyści kosztem państw rozwijających się.

Od żółtych kamizelek po Zielony Nowy Ład

W języku inicjatywy OECD/G20 mówi się o zapewnieniu „ram sprzyjających integracji”. Takie ramy muszą się opierać na pryncypiach, a nie tylko względach politycznych. Jeśli celem naprawdę ma być integracja, czyli unikanie wykluczenia, to priorytetem musi być dobro sześciu miliardów ludzi mieszkających w krajach rozwijających się i w państwach rynków wschodzących.

**
Copyright: Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joseph E. Stiglitz
Joseph E. Stiglitz
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii
Ekonomista, laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 2001. Profesor Columbia University. Był szefem Zespołu Doradców Ekonomicznych Prezydenta Stanów Zjednoczonych i głównym ekonomistą Banku Światowego.
Zamknij