Świat

W obronie istoty demokracji

Globalizacja informacji przechyliła szalę na korzyść tych, którzy traktują kłamstwo jako narzędzie sprawowania kontroli nad obywatelami. Ten trend trzeba odwrócić, inaczej demokracja nie przetrwa – piszą Shirin Ebadi, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, i Christophe Deloire, sekretarz generalny Reporterów bez Granic.

PARYŻ – 10 grudnia 1948 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Powszechną Deklarację Praw Człowieka w uznaniu, że „wola ludu” – demokracja – musi stanowić fundament rządów każdego państwa. Tymczasem dziś, siedemdziesiąt lat później, demokracje całego świata stoją w obliczu zagrożenia. Od zakończenia drugiej wojny światowej do 2000 roku liczba państw demokratycznych wzrosła czterokrotnie; obecnie jednak jesteśmy świadkami trwałej politycznej regresji. Niegdyś otwarte społeczeństwa zmieniają kurs, zwracając się w stronę dyktatury. W wielu krajach nasilają się tendencje despotyczne.

Te trendy można odwrócić – pod warunkiem, że uda nam się ustalić, dlaczego demokracja znalazła się w odwrocie, i na tej podstawie wybrać odpowiednie rozwiązania.

Postprawda: odporna na fakty

czytaj także

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Filozofka Hannah Arendt w eseju „Prawda a polityka” z 1967 roku przekonuje, że „swoboda wyrażania opinii to farsa, jeżeli nie ma gwarancji prawdziwości informacji, a fakty jako takie podaje się w wątpliwość”. Niestety – to co dla Arendt było farsą, stało się naszym chlebem powszednim.

Aby demokracja nie była pustym słowem, potrzebny jest dostęp do rzetelnych informacji powstających w warunkach wolności i pluralizmu. Jednak obecnie ten podstawowy wymóg jest poddawany bezprecedensowej próbie. Na całym świecie oligarchowie skupują media, by promować własne interesy i umacniać swoje wpływy, a dziennikarze piszący o kwestiach takich jak dyskryminacja i korupcja są zastraszani, prześladowani i mordowani. Jak w takiej sytuacji można zagwarantować wolność wyrażania opinii?

Technologie informatyczne i komunikacyjne miały dać nam więcej wolności, nie ‒ mniej. W swoich początkach internet zdemokratyzował dostęp do informacji, kładąc kres dominacji tradycyjnych wydawców i prorządowych konglomeratów. Te początki były obiecujące. Wkrótce jednak internet przerodził się w informacyjną dżunglę, w której bogaci drapieżcy wyprowadzają w pole niczego nie podejrzewającą opinię publiczną. Dziś rządy prowadzą wojny informacyjne, politycy szerzą kłamstwa w mediach społecznościowych, a lobbyści ze świata biznesu z łatwością rozpowszechniają nieprawdziwe treści. W badaniu przeprowadzonym niedawno przez Massachusetts Institute of Technology stwierdzono, że fałszywe newsy rozprzestrzeniają się w internecie szybciej, a często nawet znacznie szybciej niż prawdziwe wiadomości.

Najprościej mówiąc, globalizacja informacji przechyliła szalę na korzyść tych, którzy traktują kłamstwo jako narzędzie sprawowania kontroli nad obywatelami. Dyktatorzy z łatwością eksportują swoje idee do otwartych społeczeństw, a treści powstające w swobodnych warunkach rzadko płyną w przeciwną stronę. Problem ten pogłębił się wraz z rozwojem ponadnarodowych koncernów technologicznych, które zaczęły narzucać nam architekturę sfery publicznej.

BBC nie zaprosi pseudoekspertów od klimatu

W historii demokracji powstawały mechanizmy, które miały poprawiać rzetelność i etykę dziennikarską. Owe środki regulacji i ochrony, choć niedoskonałe, a często niewidoczne, przyniosły liczne korzyści twórcom i odbiorcom informacji. Jednak tempo zmian w branży medialnej zamazuje wyraźne dawniej różnice, na przykład między telewizją a drukiem czy między wiadomościami a reklamą, na których pierwotnie oparto wspomniane zasady.

Ochrona demokratycznych ideałów w tym pełnym sprzeczności otoczeniu to zadanie historycznej miary, kluczowe dla naszej egzystencji. Właśnie dlatego Reporterzy bez Granic wraz z laureatami nagrody Nobla, specjalistami z dziedziny technologii, dziennikarzami i aktywistami działającymi na rzecz praw człowieka powołali Komisję ds. Informacji i Demokracji. Jako współprzewodniczący tej niezależnej inicjatywy chcemy ponownie zwrócić ogólnoświatową uwagę na wartość, jaką jest wolna, pluralistyczna przestrzeń publiczna, i zaproponować rozwiązania, dzięki którym dziennikarze będą mogli pracować bez obaw o represje, a opinia publiczna uzyska łatwy dostęp do rzetelnych informacji.

Rosyjski faszysta, patron Putina

czytaj także

W najbliższych tygodniach przygotujemy Międzynarodową Deklarację w sprawie Informacji i Demokracji. W koordynacji z liderami kilku demokratycznych krajów będziemy się starać o wsparcie władz na całym świecie. Nasza inicjatywa nabierze tempa w połowie listopada, kiedy to polityczni przywódcy z całego świata spotkają się w Paryżu z okazji setnej rocznicy zakończenia pierwszej wojny światowej, gdzie również wezmą udział w Forum Pokoju i Forum Ładu Internetowego.

Demokracji, zakorzenionej w oświeceniowych ideałach wolności i rozumu, trzeba bronić. Demokratyczne rządy i obywatele nie mogą padać ofiarą fałszywych newsów, trolli i kaprysów kolejnych despotów. Międzynarodowa Deklaracja w sprawie Informacji i Demokracji ma wzmocnić zdolność otwartych społeczeństw do zwalczania autorytarnych sił.

50 twarzy postprawdy

Wszyscy mamy to szczęście, że żyjemy w okresie niezwykłego potencjału technologicznego. Jednocześnie spoczywa na nas odpowiedzialność za nowe sposoby rozpowszechniania informacji: nie możemy dopuścić, by stały się narzędziem opresji. Zgodnie z misją zadeklarowaną w krótkich słowach przez naszą komisję: „Stawką jest przetrwanie demokracji. Bez merytorycznej, otwartej i dynamicznej debaty publicznej demokracji grozi zagłada”.

 

**
Shirin Ebadi – laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, prawniczka specjalizująca się w prawach człowieka.
Christophe Deloire – sekretarz generalny Reporterów bez Granic (RSF).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij